Riverbond - Aż bolą zęby. Recenzja gry

BLOG RECENZJA GRY
668V
Riverbond - Aż bolą zęby. Recenzja gry
PrzemQ | 24.06.2020, 23:37
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Czasami myślisz, że widziałeś już wszystko i zagrałeś w najdziwniejszą grę, jaką tylko się dało. I wtedy w twojej bibliotece ujawnia się nowy okaz, a w nim możliwość wcielenia się w uśmiechniętą truskawką z kuszą w ręku strzelającą do gigantycznego pingwina z rękawicami bokserskimi. Mógłbym napisać, że najdziwniejsze już za mną, ale jakoś przestałem w to wierzyć.
 

Riverbond to wydany w 2019 roku hack’n’slash od kanadyjskiego studia Cococucumber. Cały styl przedstawiony w produkcji jest widocznie stworzony pod humor. Chciałoby się powiedzieć, że gra jest typowo dla dzieci, ale po ukończeniu ciężko jest mi to określić. Prawie wszystko sprawia takie wrażenie, jedynie żarty brzmią jakby mimo cukierkowego wyglądu, grę tworzono dla osób starszych. No przynajmniej na tyle by ktoś wiedział, czym jest PIT. Cała reszta jest zwyczajnie na tyle uproszczona by nawet młody gracz, mógł szybko ogarnąć gameplay.

Od niego może warto więc zacząć. Na początku wybieramy sobie skórkę postaci i zostajemy wrzuceni na mapę. Lokacje umieszczone są w rzucie izometrycznym, dosyć klasycznym dla gier tego gatunku. Misje są bardzo proste, na starcie każdego poziomu otrzymujemy jeden cel. Czasem jest to zniszczenie wszystkich wyznaczonych obiektów, a może chodzić o jeszcze łatwiejsze wybycie każdego przeciwnika. Po wykonaniu celu przechodzimy przez tęczowe wrota i przenosimy się dalej, gdzie czeka na nas podobne zadanie. Po kilku momentach zostajemy przerzuceni do bossa, gdzie toczymy prosty pojedynek i licznik zaczyna podsumowywać ilość zdobytych punktów, a my przenosimy się do kolejnej lokacji i powtarzamy cykl.

Nie bez powodu zaznaczyłem, że walka z finałowym przeciwnikiem jest prosta. Mówimy tutaj o jednej z najłatwiejszych gier, w jakie grałem i ciężko mi wyznaczyć jakikolwiek trudniejszy moment. Zacznijmy od tego, że respawn jest nieskończony, a pomiędzy śmiercią a następną próbą nie resetuje się quest i życie przeciwników. Już to zostawia szerokie pole do popisywania się, a banalni do pokonania przeciwnicy jeszcze bardziej ułatwiają sprawę. Gdyby chociaż walka była zaawansowana, a fale przeciwników ogromne to może dałoby się to znieść. Jednak w tym samym momencie do ataku przystępuje może kilku wrogów, a dla nas wystarczy chwila mashowania iksa. Niby asortyment broni jest szeroki i różnorodny, ale wszystko można sprowadzić do grania typu „Weź, to co najszybciej zadaje obrażenia”. Jeżeli zginiesz to i tak odrodzisz się kawałek dalej. Sprawia to tyle lenistwa, że po pewnym czasie zaczyna się narzekać na słabo rozstawione checkpointy, bo trzeba latać przez kawałek mapy, by wrócić do pojedynku. Powiedziałbym, że jedyne co może skuteczniej zagrozić naszemu hamburgerowi, sushi, czy bohaterowi z Psychonauts to przeciwnicy strzelający pociskami, i to nie z powodu, że są wymagający. Zwyczajnie broń palna naszej postaci ma bardzo słabą mechanikę strzelania i gdzieś po drugiej misji przestałem z niej korzystać, bo bardziej opłacało się rushowanie na wroga i utrata części życia.

Aż się boję o ile prościej, jest grając ze znajomymi. Riverbond oferuje kooperację do czterech osób. Ja planowałem grać w trybie dwuosobowym, ale okazało się, że możliwy jest tylko lokalny co-op, więc ciężko mi opisać czy są jakiekolwiek zmiany w balansie, chociaż przewiduję, że nie. Pewnie jest jeszcze szybciej, a eksploracja zajmuje kilkukrotnie mniej czasu. Przynajmniej szybciej znajdzie się kolejne skiny i bronie. Szkoda, że tylko to pierwsze można zachowywać między następnymi misjami.

Jak wspominałem na początku, humor jest wyjątkowy, niektóre żarty potrafią spowodować lekki uśmiech na ustach, ale zwykle to po prostu trochę tekstu do przeklikania. Nie ma co się przejmować, bo również fabuła nie stara się być interesująca. To dziewięć misji z lekko powiązanym tematem. Wbrew pozorom chyba największym plusem całej gry jest jej styl artystyczny, jednak i on wielu odrzuci. Wokselowe otoczenie jest bardzo specyficzne, a wszystko ubarwione tęczami, serduszkami tylko doleje oliwy do ognia. Ja byłem całkiem zadowolony, zawsze to coś innego po ciemnym Everspace.

Dopóki nie napisałem tej recenzji, nawet nie zdawałem sobie sprawy, ile wad dręczy Riverbond. Grało się całkiem miło, a, jako że gra jest krótka, jest idealnym tytułem na wolną spokojną chwilkę. Tylko że tych wad nie wolno pomijać. Nie sądzę, by moja recenzja zachęciła kogokolwiek, a ocena końcowa, jaką wystawię i tak jest bardziej pozytywna, niż może wynikać to z tekstu, jeżeli macie wolny moment i podejdziecie do gry na luzie, to przekonacie się, że wbrew pozorom nie jest tak strasznie, mimo że daję 4,5/10.

Oceń bloga:
7

Atuty

  • Dla dzieci się nada
  • Szeroki wybór skinów i broni
  • Lokalna kooperacja
  • Kilka zabawnych tekstów (ale mogło być więcej)
  • Kolorowy styl artystyczny
  • Gra się nieźle, o ile ignoruje się minusy

Wady

  • Bardzo prosta rozgrywka
  • Powtarzalne misje
  • Poziom trudności nie istnieje
  • Walka to głównie mashowanie X
  • Źle rozstawione checkpointy
  • Strzelanie jest straszne
  • Brak co-opu sieciowego
  • Fabuła, a raczej jej brak
PrzemQ

PrzemQ

Riverbond to celująca w humor prosta i krótka gra, skierowana typowo dla dzieci. Nawet jeżeli nie załapią niektórych żartów to na pewno będą bawić się lepiej niż ich rodzice.

4,5

Komentarze (4)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper