Jak gry kształtują nasz światopogląd?

BLOG
1237V
Jak gry kształtują nasz światopogląd?
Abi | 02.07.2015, 15:21
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Kiedyś napisałam, że mam pewien pomysł na bloga. On gdzieś tam sobie siedział, kiełkował, ale trzeba mu trochę pomóc się rozwinąć. Każdy z nas ma takie gry, które wpłynęły na własny światopogląd czy system wartości. Wiele też dzięki grom zawdzięczamy, od rzeczy oczywistych takich jak nauka języków czy refleks, ale także swego rodzaju umiejętność postrzegania świata w trochę inny sposób. Zaraz rozwinę moje zawiłe myśli.

Wszyscy wiemy jak to książki kształtują człowieka, jak ogromne produkcje filmowe, teraz zwane klasykami, wpłynęły na niektóre wartości lub postrzeganie pewnych spraw. Dlaczego nie przypisać też tego do gier? Czytając, już nie pamiętam gdzie, kolejny news z serii "zabił bo grał", trafiłam na bardzo ciekawy komentarz. Mianowicie, brzmiał on mniej więcej tak:

 

Granie w Ace Attorney nie czyni mnie adwokatem, granie w gry związane z gotowaniem, nie czyni mnie najlepszym kucharzem na świecie. Dlaczego, w takim razie, zabijanie w grach czyni mnie zabójcą?

 

Dlaczego o tym mówię? Gry są w stanie nas nauczyć wiele, ale to od nas zależy jak będziemy je odbierać. To tylko słowem wstępu, bo temat przerabiany pewnie milion razy, więc nie o tym być miało. Ważne jest po prostu, abyśmy pamiętali o tym i ciągle o tym mówili, bo zrzucanie winy za niedopilnowanie dziecka i złe jego wychowanie nie można zwalać na gry czy inne media.

Co do samego tematu - gry kształtujące człowieka. Jeszcze kilka lat temu,(chociaż w sumie, dalej tak jest) traktowano gry jako czystą rozrywkę. Przecież, co można zyskać z gier? Stracony czas? Pieniądze? Miłe wspomnienia? A może pójdziemy o krok dalej, może gry potrafią czegoś nauczyć? Przedstawię na swoim przykładzie czego nauczyły mnie poszczególne gry i zaprezentuje na koniec wnioski. Ta lista będzie subiektywna, więc miejcie to na uwadze. Każdy wyciąga z danej gry coś innego, więc każdy będzie mieć inne odczucia względem danej gry. Ale jedziemy z tym!

 


 

Pierwsza gra jaka przychodzi mi na myśl, gdy myślę o wpływie na mój rozwój jest Crash Bandicoot: Warped. Gdy byłam mniejsza niż jestem teraz, mąż mojej siostry przywiózł z nad morza wiele różnych konsol, w tym znanego i kochanego szaraczka. Jako, że granie miałam chyba we krwi potrafiłam przed telewizorem siedzieć godzinami, jednak pewne ograniczenia były - mianowicie trzeba było się dzielić z kuzynostwem! Było nas troje, każdy chciał grać w "wilczka" (tak go nazywaliśmy i się przyjęło), więc stworzyliśmy system kto kiedy gra i co robi w tym czasie. Każdy grał godzinę, a pozostali mieli posprzątać dom lub umyć naczynia, ewentualnie przygotować coś do jedzenia. Nauczyło mnie to systematyczności, która jest ze mną do dziś. Nie wyobrażam sobie dnia bez z góry ustalonego planu, czy wycieczki bez kompletnego ogarnięcia. Co sama gra miała z tym wspólnego? Każdy poziom, coraz to trudniejszy, wymagał ode mnie, abym oceniła, czy w danym czasie go przejdę czy nie, więc testowało to też moją samoocenę (co prawda, jest ona teraz bardzo niska, ale cóż) i umiejętność planowania. Jak to w typowych platformówkach, nie należy zapominać o zręczności i refleksie, które również dało się z Crasha wyciągnąć :)

Ten akapit może brzmieć groteskowo i bezsensu, ale jak już otwieram się tutaj z wpływem gier na moje życie, to lećmy z tym po całości! Max Payne jest grą, którą wspominam z ogromnym sentymentem. Jest to jedna z tych gier, które nauczyły mnie współczucia (historia głównego bohatera jest naprawdę tragiczna), ale i także nauczyło mnie tego, że... to tylko gra. Owszem, chodzę z pistoletem i zabijam, owszem leje się krew, ale to tylko piksele. Wyłączę grę i idę dalej odrabiać pracę domową. Tak samo było z Hitmanem czy Quake 3 Arena. Byłam na coś zła? Odpalałam grę, postrzelałam sobie i było mi lepiej, zero agresji względem otoczenia w prawdziwym świecie. W moim przypadku to raczej kwestia charakteru (i kontroli rodziców czy rodzeństwa), aniżeli nauki wyciągniętej z gry, ale po części chcę obalić teorię, która mówi, że shootery wywołują agresję. One pomagają ją rozładować (chyba, że grasz przez sieć, masz głupi team i lagi, to wtedy zupełnie inna rozmowa). Co dalej z tym współczuciem o którym wspomniałam na początku? Do dzisiaj została mi ogromna empatia (oczywiście, nie zawdzięczam jej tylko temu jednemu tytułowi, żeby było jasne) względem bardziej zwierząt niż ludzi co prawda, ale mimo wszystko. Uważam, że gry też miały na to swój wpływ, w takiej samej mierze jak książki czy oglądane przeze mnie bajki. Ale to jeszcze rozwinę w podsumowaniu.

Heroes of Might and Magic III nauczyło mnie przegrywać. A nie, zaraz, tego się nigdy nie nauczyłam. Nienawidzę przegrywać i to się raczej nie zmieni. Ta gra nauczyła mnie przede wszystkim współpracy (zawsze grałam z kolegami) i dysponowania czasem - ile jesteśmy w stanie przejść nim zadzwoni pierwszy dzwonek na lekcje? Oczywiście, nie możemy zapomnieć o planowaniu, i w pewnym sensie podejmowaniu ryzyka (atakować, czy nie atakować oto jest pytanie). Pewnie sporo tych wartości, które tutaj opisuje może być naciągane, ale... ale czy tak na pewno? Uważam, że to jest kwestia indywidualnego podejścia do sprawy. To samo tyczy się wszelkich gier w stylu Age of Empires czy The Settlers, które rozwijały wyżej wymienione umiejętności (no, chyba, że wpisywaliśmy cały ogrom kodów na dodatkowe drewno, więc może planowania tu trochę mniej, ale na pewno cwaniactwa i oszustwa)

Nie należy zapominać o wszelkich przygodówko-platformówkach w stylu Raymana, z których spokojnie można wyciągnąć znaczenie przyjaźni oraz walkę ze złem - dobro zawsze zwycięża, poza oczywistym treningiem zręczności i cierpliwości. Nie pamiętam niestety wszystkich tytułów gier w tym stylu w które grałam, ale z pewnością takie gry są bardzo ważne i szkoda, że jest ich coraz mniej. Nie należy też zapominać o RPG z maksymą twój los jest w twoich rękach i to od ciebie zależy przyszłość. RPG uczą też patrzenia na świat z wielu perspektyw, przedstawiają wiele bajecznych historii wielu różnych bohaterów, co też łączy się z wyżej wymienioną przeze mnie empatią. Mamy też branie odpowiedzialności za swoje czyny oraz życie w społeczeństwie, obecne we wszelkich RPG z wieloma zakończeniami, dodatkowymi, ukrytymi wątkami oraz ogromnymi, otwartymi światami.

Są takie gry z których naprawdę można się nauczyć wiele. Mam kolegę, który za młodu bardzo dużo czasu spędzał przy Civilization czy Europa Universalis. Teraz jest ogromnym pasjonatem historii oraz geografii i spokojnie można go nazwać ekspertem w tych dziedzinach (w całej naszej znajomości może zagięłam go w tych tematach ze 2 razy? może 3?). Widać, więc, że gry nie dość, że uczą, to jeszcze są w stanie zachęcić do poszerzania swojej wiedzy w danym zakresie. Ja najwięcej z gier wyciągnęłam języka angielskiego. Cała moja wiedza, aż do samych studiów, pochodziła wyłącznie z gier. Żadna szkoła nie nauczyła mnie niczego (może podstawówka kolorów i liczb), a gry doprowadziły mnie do ukończenia studiów licencjackich Anglistyki bez żadnych poprawek i warunków. Swojego siostrzeńca (klasa szósta podstawówki) uczę w ten sam sposób, za pomocą gier (zarówno tych komputerowych jak i tradycyjnych), i na razie przynosi same piątki i szóstki, wychwalając, że to jego ulubiony przedmiot (nowe osiągnięcie odblokowane - pierwszy usatysfakcjonowany uczeń nauczycielki Abi). Ważne jest, żeby dobierać gry odpowiednio do wieku, lub przynajmniej kontrolować co dane dziecko robi na komputerze czy konsoli, a wtedy okaże się, że te gry faktycznie są dobre, a nie odmóżdżają i tworzą nowych morderców.

Oczywiście, człowiek uczy się całe życie i dalej są gry, które mnie w jakiś sposób poruszają lub wzruszają. Tutaj od razu na myśl przychodzi mi trailer Unravel i Ori and the Blind Forest. Ten pierwszy, przypomniał jak bardzo kocham gry i jak bardzo uwielbiam te w które wkłada się swoje serce, jak prostotą można przekazać tak wiele. To samo tyczy się Ori - fabuła jest w gruncie rzeczy prosta, wzruszająca, a na sam koniec prezentuje najbardziej podstawową wartość, uwaga spoiler! czyli matczyną miłość, uwaga koniec spoilera! Nic dodać nic ująć, Ori czaruje i liczę na to, że Unravel zaprezentuje bardzo podobny poziom.

 


 

No to jakie mamy wnioski? Jak dla mnie czas potraktować gry poważnie i zrównać je poziomem z książkami, serialami, filmami i bajkami. Dlaczego? Każde z wymienionych wpływa na człowieka, w mniejszym lub większym stopniu, ale wpływa. Oczywiście, zarówno negatywnie jak i pozytywnie, więc należy to mieć na uwadze. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach, w czasach, gdzie wszystko jest na wyciągnięcie ręki, gdzie dzieciaków ciągnie do komputerów czy konsol, gdzie jest kompletna dowolność i ogromny wybór... wszystkiego. Ja niestety gówno wiem o wychowaniu dzieci (jestem tylko po Anglistyce z profilem nauczycielskim, więc znam tylko podstawy), ale ci z was, którzy mają rodziny na pewno dają swoim pociechom gry, oczywiście dostosowane do ich wieku i rozwoju. Z gier można nauczyć się wiele, jeśli robi się to z głową. Na sam koniec najważniejsza wartość jaką wyciągnęłam z gier - zabawa. Po prostu. Gry stały się moim hobby; nie jest to tylko ślepe i bezmyślne wpatrywanie się w ekran, to jest coś co kocham, na czym mi zależy i dlatego chce, aby było to traktowane poważnie.

Dzięki jeśli ktoś to przeczyta, może doda swoje trzy grosze i nie obśmieje moich pomysłów. Peace, love and gaming i te sprawy.

 

Oceń bloga:
59

Komentarze (68)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper