Fryderyk Nietzsche miał rację

BLOG RECENZJA GRY
1712V
Fryderyk Nietzsche miał rację
Redakcja PPE.pl | 11.06.2014, 10:53
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Przyjęło się, że tego typu recenzje po latach zaczynamy zwykle od tekstu, który najbardziej zapadł nam w pamięci. I tutaj zrobię podobnie, ale nie będzie to już słynna kwestia wypowiadana przez Piotra Fronczewskiego. Dużo większe wrażenie zrobiła na mnie sentencja, która wita nas po uruchomieniu gry: „Ten, kto walczy z potworami winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich; gdy patrzysz w Otchłań, ona również patrzy na ciebie”. Jakże prawdziwe są te słowa w kontekście gry i całej serii.

Był kiedyś taki czas, że BioWare potrafiło zrobić dobrą grę bez bzdur kierowanych do gimbusów. Co prawda okres ten nie trwał długo, ale to właśnie wtedy zrodziły się obie części Baldur’s Gate i KoTOR. Szczególnie część pierwsza serii BG jest znamienna, bo w tamtych czasach drużynowe gry RPG umierały. Ilość tego typu produkcji, dodatkowo dobrych, można było policzyć na palcach jednej ręki. BioWare zaryzykowało i trafiło. Stworzyło grę, która stała się legendą i wyznacznikiem trendów dla kolejnych produkcji studia.

 

 

Początkowa sielanka i zwiedzanie Candlekeep nie zwiastowały tego, co zobaczymy za murami twierdzy. Zapomniane Krainy to miejsce pełne niebezpieczeństw, a wychowywany przez Goriona główny bohater nie jest przygotowany na to, co go czeka. Opiekun, będący naszym przybranym ojcem ginie z ręki tajemniczej, opancerzonej postaci, która jest dla nas zagadką, by później stać się czymś w rodzaju obsesji. Łakniemy prawdy, chcemy wiedzieć, co sprawiło, że staliśmy się celem ataku i niekończących się prześladowań.

 

Główny wątek fabularny jest bardzo zgrabnie wpleciony w kwestię konfliktu interesów, walkę o wpływy i żądzę mocy. Wszystko to jest ze sobą połączone już od chwili, gdy stopy naszego bohatera depczą trawę w Nashkel, a drużyna bada powód skażenia rudy żelaza w pobliskiej kopalni. Każdy nasz kolejny krok jest bacznie obserwowany, a my sami zastanawiamy się, co łączy kolejnych napotykanych napastników i kim jest autor listów, które odnajdujemy. Trzeba przyznać, że wyjaśnienie nie jest takie znowu oczywiste i choć nie ma tu mowy o twiście jak z KoTOR-a, to jednak pozostaje w pamięci.

 

 

Choć można grę skończyć w pojedynkę to zdecydowanie nie polecam takiego rozwiązanie. Siłą Baldur’s Gate jest drużyna, interakcje pomiędzy jej członkami i wszelkiego rodzaju zależności. Pełny, sześcioosobowy skład można mieć już po dotarciu do gospody Pod Pomocną Dłonią, ale szybko dowiedziecie się, że nie będzie on ze sobą kompatybilny. Tu właśnie na scenę wchodzi kwestia przekonań i charakterów napotykanych postaci. Baldur’s Gate jest pod tym względem dość proste – mamy trzy różne archetypy (zły, dobry i neutralny) oraz swego rodzaju modyfikatory, np. praworządny dobry, czy chaotyczny zły. Nie powinno więc dziwić, że dobry do szpiku kości Khalid nie będzie przepadał za złymi Montaronem i Xzarem. Co więcej, jak on nie będzie przepadał, to także i Jaheira, jego małżonka. W grze mamy kilka nierozłączalnych par i te dwie wyżej są jednymi z przykładów tego typu związków.

 

Drużynę budujemy więc bardzo rozważnie, cały czas uważając, czy nie dochodzi do nadmiernej wymiany zdań. W czasie konfliktu nie będziemy już mogli zareagować inaczej niż pomóc w walce jednej ze stron. Jeśli chcemy, by drużyna czuła się dobrze musimy też odpowiednio zarządzać naszym poziomem heroizmu. W przypadku, gdy w zespole mamy zdecydowaną większość postaci złych, dobry uczynek nie jest zbyt mile widziany. Warto więc od czasu do czasu ubić jakiegoś wieśniaka. Z drugiej strony jest podobnie – jeśli zabijemy tego nieszczęsnego mieszkańca wsi, dobre postacie będą na to reagować negatywnie. Włącznie z opuszczeniem naszego teamu czy zwróceniem się przeciwko nam.

 

 

Jedną z ważniejszych cech BG jest ilość i różnorodność postaci. W podstawowej, wydanej w 1998 roku wersji było ich aż 25. Wersja Enhanced Edition udostępniła dodatkowo trójkę bohaterów, niestety w ich przypadku brakuje polskiego dubbingu. Inna sprawa, że liczba postaci może być jeszcze większa, gdy skorzystamy z modów. Nie ma tutaj też chałtury – wiele nowych przyłączalnych NPC robionych przez społeczność posiada własny zestaw głosów, nie mówiąc już o całej historii i dialogach pisanych. Kto nie grał nigdy w zmodowanego i odblokowanego do cna (tak, tak, gra oferuje dużo więcej zawartości niż standardowo), ten tak naprawdę nie grał w Baldur’s Gate.

 

Jako, że gra bazuje na drugiej edycji zasad D&D, samo tworzenie postaci nie jest wybitnie rozbudowane, podobnie jak walka i liczba zdolności/czarów. Wybieramy rasę, płeć, klasę i przydzielamy punkty do cech. Całość opiera się na rzucie kostką, więc często wylosowanie statystyk, jakie akurat chcielibyśmy zobaczyć na karcie swojej postaci zajmie dłuższą chwilę. Każdy kolejny poziom zwiększa nasze umiejętności i najczęściej też zwiększa szanse na trafienie (tak, tutaj hity nie wchodzą z marszu). Zwiększa się też ilość życia, co jak chyba każdy wie jest bardzo ważne.

 

 

Masa rzeczy zależy od poziomu trudności. To nie jest kolejna głupiutka gra, gdzie wyższy poziom oznacza nieco trudniejszych przeciwników. Tutaj każde przesunięcie suwaka wpływa na wygląd całej rozgrywki. To od poziomu zależy, czy nasi bohaterowie będą mogli permanentnie zginąć (wtedy nie ma ich jak wskrzesić), jak często zadamy uderzenie, ile punktów życia będziemy mogli dostać (im wyższy poziom, tym wylosowanie maksymalnej liczby punktów HP/lvl trudniejsze), jakie skutki będą miały obrażenia krytyczne. To ważne, szczególnie dla osób, które dopiero chcą się zaznajomić z serią. Weterani często zwiększają wysoki już poziom trudności za pomocą modów, czego świeżakowi nie polecam, bo odbije się od tej gry szybciej niż myśli (często już na pierwszej walce z wilkiem :D).

 

Sama walka toczona jest w czasie rzeczywistym z możliwością wykorzystania aktywnej pauzy. Postacie mają z góry zdefiniowaną liczbę ataków na sekundę, w czasie których komputer rzuca kostką – niski wynik oznacza najczęściej pudło lub bardzo niskie obrażenia. Wysokie oczywiście odwrotnie, a bardzo wysokie przekładają się na trafienie krytyczne. Każda postać ma też z góry określony arsenał zdolności i czarów, które wyczerpują się podczas walki. Nie da się sadzić Magicznym Pociskiem jak z karabinu, już nie tylko przez opóźnienie (to też występuje), ale przez sam fakt, że po kilkukrotnym rzuceniu czar po prostu znika z podręcznej księgi. Nie ma też idiotycznej regeneracji – leczymy się miksturami lub czarami. Ewentualnie chodzimy spać. Wtedy też odnawiają się nam nasze umiejętności. Gospodarka zasobami jest niezwykle ważna, bo w Baldur’s Gate (prawie) nic nie jest niezniszczalne. Broń się zużywa i dotyczy to zarówno pocisków (strzał, bełtów, strzałek do rzucania itp.) jak i broni białej. Zauważyłem, że im mniej wyszkolony w danej broni bohater, tym szybciej zniszczy swój oręż. Problem ten nie dotyczy arsenału magicznego, którego zresztą zbyt wiele nie ma.

 

 

Gra hula na ikonicznym dla starych erpegów wydawanych przez Interplay silniku Infinity. Ma to właściwie same dobre strony – gra nadal wygląda dość ładnie, działa na kalkulatorze i jest podatna na modyfikacje. Małym problemem w standardowej wersji są niskie rozdzielczości pracy, co poprawiono w Enhanced Edition, ale co też można naprawić samemu dzięki Widescreen Mod. Gra oszałamia pod względem dostępnych obszarów możliwych do zwiedzenia. Co ważne, nie jest to drugi Skyrim, który dla mnie osobiście jest grą o chodzeniu – plansze są po brzegi wypełnione zawartością. Nawet taką, której na pierwszy rzut oka nie widzimy. To jedna z tych produkcji, gdzie odczuwa się wielkość miasta czy warowni.

 

Wisienką na torcie Baldur’s Gate jest genialny polski dubbing z osobami, które na zawsze będą zasługiwać na naszą pamięć. Bo czy obecnie w grach spotykamy taki zestaw osobistości jak ś.p. Gabriela Kownacka (Viconia), Wiktor Zborowski (Sarevok), Marian Opania (Elminster), Hanna Kinder-Kiss (Skie Silvershield), Krzysztof Kowalewski (Tiax) czy Piotr Fronczewski i Jan Kobuszewski (jak ktoś nie ogarnia, to narrator snów)? No właśnie. Pod względem obsady zespół ten bije jedynie… druga część Baldur’s Gate, a więc Cienie Amn. W Baldur’s Gate nawet słaby dubbing, jak w przypadku Imoen (w tę rolę wcieliła się Anna Dużyńska) prezentował się genialnie na tle innych produkcji. Tak zostało do dzisiaj zresztą. Z drugiej strony to rosyjskie zajeżdżanie jest świetną wizytówką naszej towarzyszki. Oczywiście przez ilość dostępnych NPC w grze jeden aktor podkładał głos kilku postaciom, ale mało kto jest w stanie to wyłapać, więc większego problemu z tym nie ma.

 

 

Jestem fanboyem Baldur’s Gate, grę ukończyłem tyle razy, że nie potrafię tego zliczyć. Ocena w moim przypadku jest tylko jedna – to gra wybitna i zasługuje na maksymalną notę. Spędziłem przy niej pewnie już około tysiąca godzin, co jak na grę RPG opartą bardziej o fabułę, a mniej o eksplorację jest wynikiem bardzo dobrym. Co ciekawe, Cienie Amn oceniam jeszcze wyżej i wtedy jedynka ma kilka mankamentów. Tym niemniej POLECAM BG każdemu, kto w to jeszcze nigdy nie zagrał. O ile oczywiście nie popełnia samobójstwa na widok myszki i klawiatury – wersja na tablety to już nie to samo, szczególnie, że nie ma polskiego dubbingu. Trzeba kończyć, bo gdybym się jeszcze rozpisał to już na 100 procent nikt by tego nie przeczytał.

 

Tak swoją drogą dodałem kilka ciekawostek, których raczej NIE powinniście czytać, jeśli chcecie zagrać w grę, czy może bardziej ukończyć całą serię. Żeby nie było, ostrzegałem. (Za literówki przepraszam - tekstu ani razu nie przeczytałem :D).

Oceń bloga:
0

Atuty

  • doskonały klimat
  • drużynowa walka
  • interakcje między postaciami
  • nadal trzymająca poziom grafika
  • świetna muzyka
  • genialny polski dubbing
  • duża wolność
  • podatność na modowanie
  • wiele nawiązań do popkultury
  • obecnie śmiesznie niska cena i wymagania
  • dosłownie setki godzin gry
  • Minsc i Boo

Wady

  • ograniczenia drugiej edycji D&D
  • problemy z ustawieniem rozdzielczości w starych wersjach gry

Redakcja PPE.pl

Arcydzieło. Fan zachodnich gier RPG nie jest fanem zachodnich erpegów jeśli nie zagrał w Baldur's Gate. Gra wyznaczyła kierunek dla produkcji Bioware na kolejne lata i przywróciła drużynowe RPG do łask.

10,0

Komentarze (8)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper