Poznajcie Nariko - recenzja Heavenly Sword

BLOG RECENZJA GRY
1354V
Poznajcie Nariko - recenzja Heavenly Sword
brama84 | 06.09.2013, 23:12
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Stwierdziłem ostatnio, że zaniedbuję nieco swoje hobby. Wiadomo: praca, znajomi, inne pasje, obowiązki i pozostałe zajęcia. Na oddawanie się XII Muzie* nie pozostaje już dużo czasu. Nie, tak nie może być! – powiedziałem – Należy coś z tym zrobić. Jako, że nie nabyłem ostatnio żadnej nowości to postanowiłem odświeżyć sobie jedną z najlepszych, a przy tym jedną z najbardziej niedocenianych gier obecnej generacji. Panie i Panowie! Poznajcie Nariko!

Legenda o Niebiańskim Mieczu

Tytułowa broń jest podobno ostrzem, zesłanym przez niebiosa, którym wielki wojownik pokonał w zamierzchłych czasach demona wojny Kruczego Pana (w oryginale Raven Lord), po czym opuścił on ziemię pozostawiając za sobą potężną broń oraz przepowiednię, według której narodzi się wojownik zdolny ją dzierżyć i który raz na zawsze zaprowadzi pokój. Od tego czasu miecz stał się obiektem konfliktów i wojen.

Do czasu gdy pewien klan wojowników postanowił ukryć i strzec oręż przed ludźmi chcącymi użyć go do swoich celów. Nariko jest członkinią właśnie tego plemienia, znienawidzoną przez współbraci, gdyż urodzona we wspomnianym przez przepowiednię dniu miała być zapowiedzianym wojownikiem a okazała się… kobietą. Poznajemy ją w momencie gdy jej zdziesiątkowany i wycieńczony klan jest ścigany i tępiony przez potężnego króla Bohana opanowanego rządzą posiadania Niebiańskiego Miecza.

Niespodziewanie, w przededniu ostatecznej bitwy, Mistrz Shen – przywódca klanu, a zarazem jej ojciec, powierza Nariko pieczę nad ostrzem, po czym zostają oni rozdzieleni, a on sam pojmany przez wojska Bohana. Zdesperowana bohaterka postanawia użyć Niebiańskiego Miecza wiedząc, że ten będzie powoli wysysał jej energię życiową, ostatecznie zabijając.

Sztuki walki

Wydany we wrześniu 2007 roku, wyłącznie na konsolę PlayStation 3, Heavenly Sword jest przedstawicielem gatunku slasher, czyli współczesnego odpowiednika chodzonej bijatyki nastawionej na widowiskową walkę bronią białą – w tym przypadku tytułowym ostrzem. Nariko wyposażona w miecz potrafi wyczyniać cuda, które nie śniły się choreografom Matriksa. System walki jest brutalny, widowiskowy, a przy tym odpowiednio złożony oraz „głęboki” – gra nie jest jakoś specjalnie wymagająca, jednak bez choćby podstawowego jego zrozumienia nie ma co liczyć na sukces, z kolei wymiatacze są wstanie wycisnąć z niego znacznie więcej. Na uwagę zasługują świetnie wykonane walki z bossami, których nie ma zbyt wiele, jednak każda zapada w pamięć.

W grze pojawiają się też nadużywane obecnie, jednak tutaj wykonane bardzo zgrabnie i cieszące oko QTE, czyli dynamiczne sekwencje, w których należy szybko zareagować wciskając wyświetlany na ekranie przycisk lub kierunek gałki. Co ciekawe pomyłka nie zawsze oznacza natychmiastową śmierć – czasami animacja nieco się zmienia a my mamy drugą szansę albo bohaterka zamiast zgrabnie wylądować twardo uderza w ziemię, przez co traci element zaskoczenia.

Odskocznią od wesołego szlachtowania napierających grupowo wrogów są etapy, w których przejmujemy kontrolę nad bombardą lub młodziutką Kai – dziewczyną będącą pod opieką klanu, która po traumatycznych przeżyciach straciła nieco kontakt z rzeczywistością. Kai nie potrafi walczyć, dysponuje za to kuszą, dzięki której może zdejmować wrogów na odległość. W obu przypadkach misji przerywnikowych stykamy się z mechanizmem „Aftertouch” – po wypuszczeniu pocisku możemy przejąć nad nim kontrolę i za pomocą wychyleń pada wpłynąć na tor jego lotu. Jest to jak dotąd najsensowniejsze wykorzystanie funkcjonalności żyroskopów Sixaxis padów konsoli PlayStation 3.

Filmowe doznania

Tym co wyróżniało Heavenly Sword na tle innych ówczesnych produkcji było zastosowanie technologii Motion capture wraz z przechwytywaniem mimiki aktorów. Deweloper Ninja Theory postawił sobie za cel stworzenie gry w której doświadczymy filmowych emocji. Co prawda mimika postaci podczas scenek przerywnikowych dziś już nie robi aż takiego wrażenia co kiedyś, jednak cel można uznać za osiągnięty. Sporą zasługę w tym należy przypisać obsadzie: rewelacyjny okazał się Andy Serkis, który brawurowo wcielił się w postać zwyrodniałego króla Bohana. Tak, to ten sam Andy Serkis, którego podziwiać mogliśmy w trylogii Władcy Pierścieni oraz w Hobbicie gdzie grał postać Gulluma. Nie gorzej wypadła też reszta ekipy na czele z wcielającą się w Nariko aktorką Anną Torv, którą kojarzyć możecie z serialu Fringe. Niejeden samiec mimowolnie zakochał się w tembrze jej głosu nadającym charakteru płomiennorudej bohaterce.

Kolejnym zabiegiem, który zbliżał grę do filmowego doznania było zastosowanie filmowo/serialowego triku z podziałem ekranu na kilka równocześnie rozgrywających się kadrów. Dla przykładu podczas misji ratunkowej, w trakcie której musimy osłaniać Shena za pomocą kuszy, oprócz głównego ekranu mamy dodatkowy kadr na którym widzimy co aktualnie dzieje się z naszym mistrzem. Nie bez wpływu na taki odbiór była też narracja głównej bohaterki omawiająca aktualne i przeszłe wydarzenia. Deweloper oprócz ukazania brutalnej walki postawił również, a może przede wszystkim na ciekawą historię pełną poświęcenia, trudnych relacji; z nietuzinkowymi postaciami i niehollywoodzkim zakończeniem.

Producent spisał się też jeżeli chodzi o oprawę graficzną. Tytuł ciężko jest w prawdzie stawiać w szranki z najnowszymi hitami, ale nie zmienia to faktu, że modele postaci, animacja, design poziomów i część widoków wciąż może się podobać. Dziś nieco bardziej niż kiedyś razi „atak klonów” – wrogowie zazwyczaj atakują w liczbie kilku do kilkunastu, ale zdarzają się momenty gdy stajemy naprzeciw tysięcznej armii, wtedy najbardziej rzuca się w oczy, że większość z przeciwników to jeden i ten sam model podstawowego mięsa armatniego. Ale w ferworze walki raczej się o tym nie myśli.

Gra idealna?

Z wad należy wymienić jedynie krótki czas potrzebny na przejście gry – zajmie to około sześciu godzin. Szczerze, to lubię kiedy gra na którą wydałem dwie stówy oferuje przynajmniej dwa do trzech razy tyle, ale biorąc pod uwagę niewielką ilość czasu, jaki mogę obecnie poświęcić na rozrywkę, to już dawno przestałem się obrażać, jeżeli przy niewielkim czasie potrzebnym na przejście gry w zamian dostaję niezapomniane, filmowe przeżycie. A tak właśnie jest w tym przypadku. Poza tym po przejściu dostajemy dostęp do trybu Hell mode – dodatkowego poziomu trudności, w którym udowodnić możemy jakimi jesteśmy twardzielami.

Szkoda, że na chwilę obecną szanse na kontynuację są raczej niewielkie, bo jak dla mnie Heavenly Sword jest najlepszym przedstawicielem gatunku w obecnej generacji konsol. Ale kto wie? Może na następnej generacji sprzętu wzorem Faith z Mirror’s Edge, niczym Feniks z popiołów odrodzi się również Nariko? Czy Sony mnie słyszy? Byłoby świetnie gdyż mamy tu do czynienia z dziełem znacznie lepszym i głębszym niż przereklamowany cykl God of War, którego najwyższa forma przypadała na poprzednią generację, lepszym choć krótszym i nie tak brutalnym jak przygody Kratosa. W tej chwili niezbyt długi gameplay nie jest jednak wielkim problemem, gdyż grę otrzymać można za ułamek pierwotnej kwoty. W cenie dwóch biletów kinowych dostajemy bowiem rozrywkę o długości trzech typowych seansów. Więc nie ma co deliberować: zdecydowanie warto!

*Skoro kino to dziesiąta, a telewizja jedenasta Muza to gry video jak nic muszą być Muzą dwunastą.

 

Tekst pierwotnie opublikowany w serwisie www.poprzecinku.pl. Zapraszam, znajdziesz tam inne moje teksty, nie tylko w tematyce gier.

Oceń bloga:
0

Atuty

  • Ciekawa historia
  • Złożony system walki
  • Świetne kreacja aktorskie
  • Charyzmatyczna bohaterka :-)
  • Jedyna gra z sensownym wykorzystaniem sixaxis

Wady

  • Nieco krótka...

Arek Konstańczak

Gdy usłyszycie tembr głosu Nariko i spojrzycie w jej oczy - zakochacie się...

8,5

Komentarze (2)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper