Strefa zGniotu #2 - Killzone HD (PS3)

BLOG O GRZE
602V
Strefa zGniotu #2 - Killzone HD (PS3)
Look-e | 19.04.2015, 16:32
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Powrót do przeszłości może być bolesny. To co kiedyś wydawało się cudem świata, dzisiaj może budzić uśmiech politowania. Do czego piję? Pierwszy Killzone baaardzo się zestarzał.

Strefa zGniotu miała być moim cyklem o crapach jakie staną na mojej drodze. Postanowiłem jednak obrać inny kierunek. Będę opisywał nie tylko gry, które mnie wkurwiły (crapy, Splinter Cell: Double Agent na PC ), ale też gry, które mnie zawiodły. To że mnie zawiodły, wcale nie oznacza że są wg mnie crapami. Bo pierwszy Killzone nie jest crapem. Nie sprostał on po prostu moim oczekiwaniom.


 

Haj Definiszyn

Dawno temu pograłem trochę w pierwszego Killzone’a na PS2. Nie zrobił na mnie większego wrażenia, ani graficznie, ani pod względem mechaniki. Zresztą był to czas gdy nie przepadałem za FPS-ami. Dzisiaj już trawię FPS-y, ale nie należą one do moich ulubionych. Grałem z kumplami, bo ci się jakoś Killzonem jarali.

W sumie grałem chyba w każdego Killzone’a, ale żadnego też nie przytrzymałem dłużej, bo nie lubię zaczynać że tak powiem od dupy strony. Ostatnia wyprzedaż w PS Store gdzie za około 2 dyszki świecił Killzone HD oraz kumpel z kolejnymi częściami jakoś przekonały mnie żeby zrobić sobie growy maraton z serią Killzone.

Na nieszczęście dla pierwszego Kilzlone’a , chwilę wcześniej ogrywałem Resistance 2, przy którym rozpłynąłem się w miodzie (choć oczywiście nie wszystko tam zagrało, chociażby główny bohater, który mimo że w końcu dostał skrawki charakteru, to okazał się nie dającym się lubić gburem).

 

Nie mam zamiaru długo się rozpływać nad grafiką, bo ta nawet za czasów PS2 nie rozbiła na mnie wrażenia. Te szaro-bure lokacje bez cienia zniszczalności wprawiały w niezbyt optymistyczny nastrój. Wersja na PS3 podana w HaDulcu (720p) wygląda nieco lepiej, bo wszystko jest bardziej wyraźne i wygładzone, ale też dzięki temu bije po oczach słabej jakości teksturami, które wtedy zamaskowano niższą rozdzielczością. Będąc sprawiedliwym muszę też wspomnieć o stabilnej liczbie klatek na sekundę. „Stara” wersja odrzucała mnie tymi przycięciami, liczbą fps’ów na granicy, co przeszkadzało przy zabawie zwłaszcza przy większych rozróbach. Tutaj gierka śmiga płynnie (raczej, bo zdarzyły mi się dropy przy „nalotach”, ale to 2-3 razy).

Spodziewać się graficznych fajerwerków podobnych do bliższego Killzone 2 to szaleństwo. Porównywanie do Resistance 2  to głupota. W końcu to gry z 2008 roku, czyli dzieli je przepaść… 4 lat? Tylko 4? Dla mnie to jak 10. Grafika to sprawa dla mnie drugo, trzeciorzędna nawet. Te gry dzieli przepaść w rozgrywce. Wcale nie jest to dla mnie tak oczywiste, jak by mogło się wydawać. Taki kolega pierwszych Helghastów z tego samego rocznika, czyli Half-Life 2 przeczy tej tezie.

 

Silent War

Powoli zmierzam do tego co zasmuciło mnie w pierwszym Killzonie. A jest tym WOJNA, a raczej wojna. Fabularnie gra nie jest niczym wybitnym. Do takiego HALO nie ma startu, a przedstawia typowy scenariusz wojenny. Siła okazują się być 4 główne postacie. To ich relacje nakręcają akcję. Btw ukazane to jest w walących pikselami po oczach zremasterowanych (?) filmikach (na PS3?).

Strzela się również przyzwoicie, choć czuć niezły powiew oldschoolu. Maskuje go za to świetna animacja naszej postaci –naturalistycznie oddane przeładowanie czy finiszery na przeciwnikach robią nadal dobre wrażenie. Nie mam nawet większych zastrzeżeń do naszych przeciwników ze zjaranymi oczętami, którzy próbują spierdzielać przed właśnie rzuconym granatem, a gdy są blisko nas lecą na pałę władować nam magazynek (sam tak robię, wiec się nie czepiam).

 

Tak zachwalam, a miałem „jechać” po grze. Problem w tym że nie czuć w tej grze wojny. Brak tutaj większego dynazmizmu. Idziemy do przodu, zbijamy kilku przeciwników, cisza, tylko wietrzyk w tle, a przed oczami czasami tylko trochę kurzu i gruzu. Tak wygląda wrzucenie wojaka w wir walki? To raczej jak spacer wśród nudnych , brudnych blokowisk. Wydaję się że nic się nie dzieje. Po prostu jakieś chłopki wyszły na polanę „poszczelać”. Szybko robi się nudno. Czasami walnie nawet jakiś skrypt, który tylko przypomina o całej monotonnej w swoim podaniu grze.

Dziwi mnie że Guerrilla nie powsadzała gdzieś w tle jakiś walczących w oddali oddziałów, wybuchów, a nawet odgłosów. Odgłosy walki z oddali! To był dało radę. Narobiło by klimatu jak cholera. A tak cały czas słychać tylko tragiczne odgłosy krzyczących Helghastów. Tak beznadziejne, że zaraz musiałem ich powystrzelać żeby zamknęli te swoje zdubbingowane mordy. Może o to w tym chodziło.

Nawet w Killzone: Liberation na PSP, lepiej oddano ten wojenny klimacik. Trochę, ale jednak. Tyle że to nie FPS, ale jako gra wojenna jest to dużo lepsza produkcja.

Gdy nagle odpali się Killzone 2 wtedy już staje się jasne że te dwie części głównej serii (1 i 2) dzielą lata świetlne. W dwójce czuć wojnę na odległość. Pełno kurzu, odgłosów walki – wybuchów, strzałów, rykoszetów, a w oddali w końcu widać walkę. Dopiero tutaj przekonałem się do tej serii. Dopiero tutaj przekonano mnie że jest wojna i trzeba walczyć.

Kultowy Half-Life 2 czy Halo są poza zasięgiem. To gry bardziej przekonywujące niż Killzone. Ten to gra solidna, w mojej ocenie w chwili swojej premiery zasługująca na takie 6,5 /10. W chwili premiery remastera, dzięki poprawkom również na 6,5/10. To gra z która mogą się zapoznać fani kontynuacji i oldschoolu, bo tylko oni będą się przy niej dobrze bawić i nie zasną na tej niby-wojnie.

 

HALO-Killer?

Gry jako jedna z gałęzi rozrywki chyba najszybciej się rozwija. Z drugiej strony tego stwierdzenia widnieje, że najszybciej też się starzeje. Dlaczego więc nie czułem tego przy Hal-Life’ach czy HALO? Killzone po prostu nie był w swoim czasie tak dobrą grą jak o niej mówiono. Stwierdzenie że będzie to HALO-Killer bardziej zaszkodziło tej grze niż pomogło i wystawiło na odstrzał. Trailer dwójki z 2005 roku spowodował że SONY z Guerrilla Games po prostu musiało zrobić zajebistą kontynuację, która pogrzebała oryginał nie tylko pod względem graficznego przepychu, ale każdej składowej tej gry. W pierwszym Killzonie nie ma wojny, to tylko zabawa dzieciaków w strzelanie pistoletami na kapiszony. Prawdziwa wojna miała dopiero nadejść.

 

Oceń bloga:
15

Komentarze (23)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper