Recenzja gry: The Bureau: XCOM Declassified

Recenzja gry: The Bureau: XCOM Declassified

Wojciech Gruszczyk | 25.08.2013, 20:00

Trwa wojna, której nikt się nie spodziewał. Przeciwnik pochodzi z innej planety. Musimy przygotować się na każdy scenariusz. W tej chwili prosimy o przetrwanie pierwszych ataków, ukrywajcie się w swoich domach, szukacie schronień w piwnicach. Po pierwszej fali nadejdzie nasz moment – pomimo, że przeciwnik przewyższa nas technologią, do walki możemy wykorzystać jego broń. Atakując w odpowiednim momencie zwyciężymy najeźdźców! Pamiętajcie - tylko wspólnie mamy jakiekolwiek szanse na powodzenia naszej misji. Przyszłe pokolenia patrzą na Was, to Wy jesteście nadzieją ludzkości!

A jak było wcześniej?

Dalsza część tekstu pod wideo

 

Pierwotnie seria XCOM ukazała się w 1994 roku produkcją UFO: Enemy Unknown, jednak za pierwowzór uważa się wydany 6 lat wcześniej Laser Squad. Już gra stworzona w latach 80-tych była strategią zawierającą elementy ekonomiczne, a walka odbywała się w turach. Następnie w 1995 roku na rynku pojawił się X-COM: Terror from the Deep, czyli pierwsza produkcja posiadająca w nazwie słynne cztery litery. Także i ten tytuł skupiał się na taktycznej walce z obcą cywilizacją. Dwa lata później gracze wyruszyli w kolejną przygodę - X-COM: Apocalypse, który polegał na ochronie państwa Mega-Primus, a zadaniem uczestników tej kosmicznej zabawy było dowodzenie tajną pozarządową agencją. Po tej historii nadeszły suche lata dla strategów – do 2012 zadebiutowały jeszcze trzy gry w świecie XCOM, jednak żadna z tych produkcji nie kontynuowała założeń z poprzednich lat. Ukazał się symulator lotu, gra przez wysyłanie e-maili oraz tytuł z perspektywy trzeciej osoby. Dopiero w zeszłym roku starsi stratedzy otrzymali wyśmienity powrót do pięknych lat dzieciństwa – XCOM: Enemy Unknown został bardzo dobrze odebrany przez prasę i fakt ten sprawił, że twórcy już niespełna po roku od premiery zapowiedzieli dodatek, który w szczególny sposób rozszerzy rozgrywkę oryginału. XCOM: Enemy Within pojawi się na półkach sklepowych w listopadzie. Za ciekawostkę można uznać fakt, że za ojców uniwersum uważa się brytyjskich braci – Juliana oraz Nicka Gollopów, którzy wspólnie stworzyli ten wyjątkowy świat.

Wróćmy jednak do roku 1962…

 

Dokładnie w tym roku rozpoczyna się przygoda agenta Williama Cartera, który dostał od swoich przełożonych wyjątkowo ważne zadanie – przewieźć, a zarazem dostarczyć tajemniczą teczkę. Jak to zawsze bywa bohater dojechał do hotelu, wyczekiwał na telefon od „góry”, aż tutaj nagle… - Tak dokładnie rozpoczyna się The Bureau: XCOM Declassified i jest to jeden z najbardziej efektywnych początków, które widziałem w ostatnim czasi3. Do The Last of Us nie możemy tego porównać, ale jest naprawdę dobrze.

 

Wracając jednak do fabuły - Ziemię atakują kosmici, którzy od setek lat żerują na planetach. Zudjari tym razem zainteresowali się Ziemią i do walki z ludźmi wysyłają zniewoloną rasę kosmitów, których gracze poznali w XCOM: Enemy Unknown. Czasami, podczas większej walki lub przechodząc kampanię, spotykamy na swojej drodze „zjadaczy planet” i wtedy walka nabiera rozmachu.

 

Historia to jeden z najważniejszych i zarazem najlepszych elementów produkcji – Carter, niegdyś agent CIA, zostaje włączony do tajnej pozarządowej organizacji. Sam do końca nie rozumie, dlaczego to on ma stanąć na straży Ziemi, ale podejmuje się tego zadania i tym samym stara się opanować zastaną sytuację. Twórcy chcą nam od samego początku pokazać dramat bohatera, który przez pożar domu stracił najbliższych. Przez to wydarzenie agent ma problemy z alkoholem, opuścił się w pracy, jednak mimo tej tragedii jest idealnym przykładem herosa… Zapytacie dlaczego? Ponieważ jest prawdziwym „gliną” lat 60-tych, dla którego ważna jest każda jednostka. Już od samego początku historii pojawia się pytanie „dlaczego oni to robią, przecież to są cywile!” i mimo, że dla niektórych może to brzmieć śmiesznie, Carter buduje interesujący klimat. Również postawa wobec swojego przełożonego zarządzającego biurem XCOM Faulknera, który wysłał polecenie dostarczenia walizki, jest dość typowa. Szef chce uchronić planetę, nie zważając na małe straty, z którymi „obrońca ludzkości” nie może się pogodzić.

 

Twórcy zadbali o wiele szczegółów, które wspólnie budują miły dla oka klimat. Fabuła jest prowadzona w odpowiedni sposób, a sama historia powinna zainteresować każdego gracza. Nie jest sztampowo, mamy zwroty sytuacji, a całość dopełniają postacie oraz dialogi, które idealnie oddają atmosferę ukazanych lat.

Nie samą historią człowiek żyje – gramy!

 

The Bureau: XCOM Declassified odbiega od starej szkoły XCOM’ów i prezentuje rozgrywkę z perspektywy trzeciej osoby. Gra skupia się głównie na wykonywaniu misji, które dostajemy z centrali biura. Zadania dzielą się na te dotyczące głównej historii oraz poboczne, które dopowiadają nam wydarzenia na świecie i pozwalają rozwinąć postacie. W trakcie ratowania świata przyjdzie nam zmierzyć się z obcymi – tutaj twórcy nie chcieli za bardzo odchodzić od założeń pierwowzoru i choć kamera nadal pozostaje za plecami bohatera, to jednak cała walka nacechowana jest taktycznymi aspektami. Carter jest świetnym dowódcą – ustawia swoich ludzi w odpowiednich miejscach, każe strzelać w wybrane cele, a nawet wydaje rozkazy, aby wykorzystywali odpowiednie umiejętności. W trakcie walki gracz ma możliwość załączenia trybu „Battle Focus”, podczas którego na ekranie pojawia się koło poleceń. Rywalizacja z obcą cywilizacją bardzo przypomina rozgrywkę z Mass Effect’a, jednak posiada jedną istotną różnicę –  w XCOM’ie podczas wydawania rozkazów gra nie zatrzymuje się, a tylko odrobinę zwalnia, w rezultacie dowódca musi szybko dyrygować swoimi podopiecznymi, ponieważ dłuższa zaduma jest równoznaczna z porażką.

 

Kiedy już przeżyjemy wstęp i odetchniemy od ciągłego uganiania się za Obcymi, dostaniemy możliwość stworzenia swojego zespołu. Carter jako dowódca, a zarazem obrońca uciśnionych, do misji może wyznaczyć dwóch pomocników. Każda z postaci charakteryzuje się określoną klasą, a do dyspozycji mamy: Commando, Recon, Engineer i Support. Nie będzie tajemnicą jeśli wspomnę, że poszczególny pomocnik posiada swoje indywidualne umiejętności, które pomagają w konkretnych misjach. Dobrze prezentuje się dobór zdolności klas – Commando skupi na sobie uwagę rywali, ale z drugiej strony Engieneer postawi wieżyczkę, która będzie strzelać do oponentów. W trakcie gry musimy rozważnie dobierać przyjaciół, ale jednocześnie dbać o ich zdrowie. Jeśli nasz kompan zginie podczas misji, niestety, ale będziemy zmuszeni pozyskać nowego szeregowego. Dobrym pomysłem twórców jest możliwość jednoczesnego wysyłania drugiego oddziału do pomniejszych misji. Kiedy Carter z oddziałem skupia się na ważniejszych zadaniach, druga trójka żołnierzy może podnosić doświadczenie rywalizując z obcymi. Towarzysze broni mogą osiągnąć maksymalnie 5 poziom, a podczas ulepszania umiejętności często musimy wybrać, który ze skilli będzie dla nas ważniejszy. Identycznie sytuacja przedstawia się podczas rozwoju doświadczenia Cartera, ale dowódca może osiągnąć 10 poziom.  Dzięki zróżnicowanym postaciom i ciekawym umiejętnościom uzyskujemy możliwość  wykonywania „combo killi” podczas większych walk, czyli w efektowny, zespołowy sposób eliminując „zielonych”.

Jest trudno, ale do czasu

 

Jako weteran Mass Effecta podszedłem do tego tytułu z myślą „przecież to nie może być trudne”, ale już po pierwszej misji pomyślałem „no w końcu wyzwanie!”. Tak, gra na samym początku jest wymagająca, a do każdej najmniejszej zgrai rywali musimy podejść w przemyślany sposób. Taktyka odgrywa tutaj ogromne znaczenie – raz możemy męczyć się z oponentami 10 minut, ale gdy ponownie spróbujemy, odpowiednio ustawimy skład i wykorzystamy wszystkie umiejętności, sukces osiągniemy w 2 minuty! Problem pojawia się w momencie, kiedy mamy rozwinięty zespół i nauczymy się odpowiednich taktyk na daną paletę rywali – w tej sytuacji walki robią się odrobinę schematyczne i wprawionym graczom mogą nie sprawiać większych problemów. Właśnie z tego powodu polecam rozpocząć grę na najtrudniejszym poziomie trudności – choć początek będzie męką, każdy kolejny zdobyty poziom doświadczenia da nam wiele satysfakcji i jednocześnie pozwoli poczuć, że gra robi się przyjemniejsza.

 

Tytuł dla fanów 

 

Niestety pod względem grafiki można tej produkcji zarzucić kilka wad. Obraz wraz z udźwiękowieniem stara się stworzyć „otoczkę” zastanych lat i pewnie wielu graczy, wliczając w to mnie, chwyci ten tani trick i będzie karmić się nim do samego końca. Lokacje się powtarzają, nie są zbyt urodziwe, ale nie jest to najważniejsze, ponieważ całość wygląda poprawnie. Od samego początku, a zarazem pierwszej usłyszanej muzyczki w samochodzie Cartera, uśmiechnąłem się szeroko i wiedziałem, że akurat ten klimat będzie mi pasował. Twórcy wielki nacisk nałożyli na to, aby cały projekt aż „śmierdział” latami 60-tymi XX wieku i dlatego gracze, którzy przepadają za podobną atmosferą będą czuli się jak w domu. Problem ma cała reszta, która nie przepada za szalonymi latami sześćdziesiątymi – miejscówki nie są najpiękniejsze,  a zasada „kopiuj, wklej” działa tutaj czasami aż do przesady.

 

Houston, We've Got a Problem

 

Dużym problemem, z którym nie mógł poradzić sobie ten tytuł jest otoczka stworzona przez przedstawicieli z 2K Games. Mnóstwo świetnych materiałów promocyjnych, w tym genialny serial live-action zawiesił poprzeczkę tak wysoko, że choć nowy XCOM nie jest grą złą, to jednak gracze oczekiwali czegoś wyjątkowego, pewnie nawet na miarę „dychy” z minusem.  Nie jest to produkt idealny – powtarzające się lokacje, schematyczność rozgrywki, brak w zasadzie jakiekolwiek innowacji może spowodować, że wielu graczy nigdy nie ukończy tej gry… A będzie to błąd. 

A miało być tak pięknie, choć może jest?

 

Trudno ocenić ten produkt. Z jednej strony mamy ciekawą fabułę, charakterystycznego bohatera, typowego amerykańskiego glinę z problemami i zawiłą przeszłością, dobrze przygotowany system walki, ale z drugiej stale mam wrażenie, że czegoś tutaj brakuje. Nowy XCOM nie zawiedzie fanów uniwersum, ale osoby, które oczekiwały od tej gry czegoś świeżego mogą po kilku pierwszych godzinach odłożyć płytę do pudełka. Gra jest dobra, historia wciąga, a jeśli gramy na wyższym poziomie trudności, walka na pewno sprawia frajdę. Ale, no właśnie pojawia się to magiczne „ale”, które powoduje, że nie każdemu mogę polecić The Bureau: XCOM Declassified.

 

Jeśli oczekujecie intrygującej historii z ciekawym systemem walki, a dodatkowo lubicie lata 60-te ubiegłego wieku, to bierzcie ten tytuł w ciemno. Jednak jest to tytuł, który nie odkryje przed Wami nic nowego. Mamy tutaj mnóstwo świetnych schematów, ale wszystko gdzieś już było. Podczas gry możecie mieć ciągle wrażenie, że twórcy korzystają z utartych szlaków, ponieważ boją się wytyczyć nowych, unikalnych ścieżek.

 

Nie jest to zła gra, ja bawiłem się świetnie i pewnie jeszcze wielokrotnie do niej powrócę, lecz gracze, którzy mają alergię na schematyczność, powinni podejść do tej produkcji z dużym dystansem. Jest dobrze,  jednak nowy XCOM kolejny raz nie najlepiej radzi sobie z nowym środowiskiem. Jestem pewien, że gdybyśmy dostali tę samą historię, ten sam klimat i tego samego bohatera, ale kolejny raz w strategii, mielibyśmy tytuł na 9/9+… Tak to musimy zadowolić się „tylko” dobrym projektem, który miejmy nadzieję zostanie w przyszłości w wyśmienity sposób rozwinięty.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry The Bureau: XCOM Declassified

Atuty

  • Wciągająca fabuła
  • Interesujący bohater - "typowy amerykański glina"
  • Wymagająca walka - do czasu
  • Klimat lat 60. - który trafi do fanów

Wady

  • Powtarzalność, schematyczność, brak innowacji
  • Specyficzny klimat - który nie trafi do każdego
  • Schematyczna walka po rozwinięciu postaci
  • Gra dla fanów serii

Od ostatecznej oceny osoby, które nie są fanami uniwersum muszą odjąć "oczko".

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper