A Way Out - recenzja gry. Na dobre i na złe

A Way Out - recenzja gry. Na dobre i na złe

Rozbo | 29.03.2018, 13:43

A Way Out - gra, która nie tyle zachęca, co wymaga kooperacji. Gra, w której podzielony ekran nie jest opcją, a standardem. Gra, w której trzeba się komunikować. Czy to mogło wypalić? Sprawdzamy!

A Way Out zapewniło sobie rozgłos na długo przed słynnym występem szefa studia Hazelight na The Game Awards 2017. Josef Fares oraz jego ekipa zasłynęła przecież nietuzinkowym i naprawdę wspaniałym Brothers: A Tale of Two Souls. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Ich nowa produkcja pozornie nie odchodzi w założeniach zbytnio od poprzedniej, znów skupiając się na dwóch bohaterach opowieści. O ile jednak w Brothers jeden gracz kontrolował dwie postaci, manipulując dwiema gałkami kontrolera, tak w A Way Out dostajemy dwóch protagonistów, w których muszą się wcielić dwaj gracze. Ta koncepcja, wokół której obudowana jest w zasadzie cała rozgrywka, niesie za sobą szereg pozytywnych i negatywnych następstw.

Buddy movie

Lata 70 - Leo i Vincent spotykają się w więzieniu. Dzieli ich wiele - pochodzenie, charakter, metody działania. Łączy jednak wspólny cel - ucieczka z mamra i dorwanie pewnego faceta, który namieszał im w życiu. To właśnie w tych bohaterów wcielają się dwaj kumple siedzący na kanapie, albo grający po sieci. W zasadzie nie ma sensu grać z losowo dobranymi towarzyszami, gra z resztą na to nie pozwala. To bardzo zero-jedynkowa sytuacja: albo kupujesz aspekt obowiązkowej współpracy z drugą znajomą osobą, albo nie. Powiedziałbym, że to jedyna gra na rynku skierowana wyłącznie do dwóch graczy. Fajnie, że do zabawy w A Way Out wystarczy tak naprawdę tylko jedna kopia gry. Kumpel, z którym gra się na odległość, wskoczy do zabawy, zasysając odpowiednie dane.

Wróćmy jednak do naszych protagonistów - ich podróż zaczyna się od przypadkowej bójki na więziennym boisku, ale poprowadzi do wielkiej ucieczki oraz jeszcze większych, iście filmowych wydarzeń. Problem w tym, że wszystko to, co dzieje się w A Way Out widzieliśmy już kiedyś w jakimś filmie albo grze. Więzienne życie i kombinowanie z wydostaniem się na zewnątrz to swoista kombinacja "Skazanych na Shawshank", "Prison Breaka" i całej masy innych filmowych odpowiedników opowiadających o życiu w więzieniu. Dalsze perypetie Leo i Vincenta też nie są lepsze i z jednego schematu popadają w następny.

Głównych bohaterów da się lubić i z czasem się z nimi utożsamiać, ale też bez przesadnego zaangażowania. Przeszkadza w tym trochę dość słaby voice acting, czasem całkowicie wyzuty z emocji, a czasem nienaturalny. Warto zaznaczyć, że w Leo wcielił się sam Fares (na jego podobiznę wymodelowano zresztą twarz tej postaci) i jest on niestety ze swoim głosem jednym z najsłabszych ogniw gry. Ponadto akcja pod koniec wyraźnie przyspiesza (gameplay'owo), nie pozwalając nam skupić się na kontekście całej historii. Z drugiej strony, w momencie gdy byłem skłonny postawić na niej krechę, A Way Out zaskakuje mocnym, wyrazistym i wbijającym się w serducho finałem. Częściowo wynagradza całą drogę do tego momentu, wolałbym jednak, żeby ta opowieść była czymś więcej niż zlepkiem utartych klisz. 

Dwóch do odkręcenia żarówki

A Way Out ze współpracy Leo i Vincenta robi przede wszystkim cały szkielet rozgrywki i jest to element równie istotny co historia. Na prawdziwe uznanie zasługuje to, jak w twórczy sposób Hazelight wykorzystało tu koncepcję podzielonego ekranu. Jest on obecny nawet wtedy, gdy gramy z drugą osobą po sieci, ponieważ jest ważnym elementem narracyjnym. Czasem przesuwa się tak, by skupić swoją uwagę na jednym bohaterze kosztem drugiego, czasem całkowicie znika i łączy perspektywę w jedną, a czasem wręcz odwrotnie - dzieli się na jeszcze więcej części. Są też sekwencje w których jednym, spójnym ujęciem kamera wędruje między jednym a drugim protagonistą (i są to sekwencje grywalne!), albo tworzy narracyjną elipsę, przenosząc nas - odbiorców - w czasie i miejscu. Te zabiegi zdradzają prawdziwy koncepcyjny kunszt developerów, zaś niektórych rozwiązań nie powstydziłby się dobry film fabularny.

Szkoda tylko, że tego samego nie można powiedzieć o gameplay'u. Ogólnie rzecz ujmując A Way Out to zbiór różnych sekcji grywalnych i minigierek. I podobnie jak w przypadku scenariusza - wszędzie już to gdzieś widziałem. Nudne sekwencje QTE, minigierki rytmiczne, przygodówkowe szukanie przedmiotów interaktywnych, strzelanie w ujęciu TPP (które wypada topornie), sekcje skradankowe - wszystko to już gdzieś było i zostało zrobione lepiej. Oczywiście wyróżnikiem A Way Out jest to, że wykonujemy te czynności z drugą osobą, ale większa część z nich i tak jest dostępna w lepszej formie w innych produkcjach z opcjonalnym trybem kooperacji.

Podobnie z patentami przygodówkowymi, gdy trzeba wypracować jakieś rozwiązanie, kombinować z przedmiotami, ludźmi itp. - zazwyczaj zawsze jest tylko jedna droga do rozwikłania danego problemu i pchnięcia rozgrywki dalej. Są też momenty fabularne, w których możemy dokonać wyboru. Tym razem akurat rozwiązano to o tyle ciekawie, że wybór danej ścieżki musi być wynikiem konsensusu obu graczy. Na szczęście raz na jakiś czas zdarzają się mimo wszystko momenty pomysłowe, godne twórców Brothers, które wrzucają kooperację na inny, lepszy i bardziej angażujący poziom. Jak np. sytuacja w której obaj bohaterowie podążają ciemnym tunelem i tylko jeden z nich ma latarkę. Wówczas musi tak kierować snop światła, żeby pomóc nawigować również swemu koledze. Albo moment w którym jeden z kumpli nagania ryby do złowienia drugiemu. To fajne momenty budujące z towarzyszem siedzącym obok kanapie albo po drugiej stronie kabla autentyczne uczucie braterstwa. Niestety, zdarzają się moim zdaniem zbyt rzadko i przeplatane są całą masą niepotrzebnych i wtórnych względem innych gier wideo czynności.

Powrót na kanapę

A Way Out jest dobrą grą skierowaną do bardzo specyficznej grupy odbiorców. Nie mogę powiedzieć, bym był usatysfakcjonowany moją ok. 6-godzinną przygodą, ale z drugiej strony - to WSPÓLNA 6-godzinna przygoda. W pewnym sensie przywołuje dawno zapomniane uczucia prawdziwego gameplay'owego braterstwa, który dominował w czasach, gdy nasza branża nie była jeszcze owinięta światłowodami oraz przepływającymi przez nie gigabajtami. Sprowadzała się do kameralnych posiedzeń na kanapie i wspólnej rozkmince, jak przejść dalej... Jeśli wiec macie dobrego przyjaciela, z którym chcielibyście przeżyć fajną przygodę, to warto rozważyć zakup. Po prostu nie ma sensu nastawiać się na niezapomniane przeżycia.

 

 

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry A Way Out

Atuty

  • Kreatywne wykorzystanie podzielonego ekranu
  • Satysfakcja płynąca ze wspólnego rozwiązywania problemów
  • Niektóre zadania postawione przed dwójką bohaterów
  • Finał

Wady

  • Fabuła to klisza poganiająca kliszę
  • Zazwyczaj jedynie jeden sposób na rozwiązanie danego zadania
  • Sztampowe rozwiązania gameplayowe
  • Voice acting

A Way Out to nie jest to, czego się spodziewałem po twórcach z Hazelight. To dobra gra, w odważny sposób wymuszająca potrzebę kooperacji, ale jednocześnie sztampowa historia, która nie zostawi po sobie większego śladu.
Graliśmy na: PS4

cropper