Bugonia (2025) - recenzja, opinia o filmie [UIP]. Pszczoły i teorie spiskowe
Teddy szkoli swojego kuzyna, Dona, do niesamowicie ważnego zadania. Muszą być dobrze przygotowani merytorycznie, fizycznie i psychicznie. Nic nie może odwrócić ich uwagi, jeśli ma im się udać. Misja? Porwać kosmitę udającego CEO dużej firmy farmaceutycznej.
Yorgos Lanthimos powinien zawsze kręcić filmy na czyichś scenariuszach. Jego ostatni film, "Rodzaje życzliwości" był dziwny. Artystycznie ciekawy, ale głównie po prostu dziwny (6/10). Wcześniej natomiast były "Biedne istoty" na podstawie książki i "Faworyta", którą jedynie wyreżyserował - oba świetne filmy, składne, ale nie pozbawione tego jego genu dziwaczności, że się tak wyrażę. Tym razem na tapet wzięty został koreański film z 2003 roku, pod tytułem "Save the Green Planet". A więc zasadniczo po prostu remake. I wiesz co? Wyszedł świetnie. To może być mój ulubiony film tego reżysera.
Sama koncepcja wybitnie dobrze wpisuje się w klimaty, w których zwykle obraca się Lanthimos. Dwóch mieszkających samotnie krewniaków, na co dzień zajmujących się robieniem miodu, bardzo niewprawnie porywa bardzo bogatą i wpływową kobietę. Nie dla okupu. To byłoby zbyt proste. Chcą żeby nagrała im na dyktafon wiadomość dla imperatora Andromedam, w której poinformuje go, że ma spotkać się z nimi aby negocjować warunki wycofania się kosmitów z naszej planety. Taka sytuacja. Naturalnie, ogolili jej też głowę, żeby nie mogła skontaktować się ze swoimi ludźmi.
Bugonia (2025) - recenzja, opinia o filmie [UIP]. Jesse Plemons pasuje do teorii spiskowych
Teorie spiskowe nie są niczym nowym, tak w Hollywood, jak i w prawdziwym świecie. Większość brzmi jak kompletne bzdury, ale w głębi duszy każdy ma jakąś taką chociaż jedną, którą bardzo lubi i może nawet sam w nią wieży. Ja najbardziej lubię tę wedle której część rzeczy sprzedawanych jest nam jako kompletnie absurdalna właśnie dlatego, że to prawda i żeby odwieść nas od tej myśli. No i zawsze bawi mnie to, że firmy kupują recenzję, ale w to akurat nie wierzę. Sama w sobie, teoria ta nie jest jednak wcale taka zła - da się w nią uwierzyć. Nie to, co w te o reptilianach, strefie 51 i mikrochipach w szczepionkach. Powiedziałbym jednak, że teoria Teddy'ego (Jesse Plemons) je przebija. Nie dlatego, że jest bardziej odklejona od nich, ale ponieważ scenarzyści dopasowali sobie do niej tyle różnych detali - z geografii, przyrody, historii i diabli wiedzą czego jeszcze - że gdzieś w tym swoim absurdzie staje się względnie wiarygodna. A może wszystkie teorie spiskowe tak działają? Nie wiem, nie znam się.
Plemons balansuje tu na dwóch, bardzo cienkich linach. Po pierwsze, nigdy nie możemy być pewni, czy on rzeczywiście wierzy we wszystko, co mówi, czy może sytuacja jest znacznie prostsza i chodzi o pieniądze czy inne korzyści materialne. Z początku wygląda na to, że jest w pełni oddany idei walki z kosmitami, ale im dalej w las, tym więcej detali wychodzi na jaw i tym ciężej jest nam ustalić z jakąkolwiek pewnością, co mu chodzi po tej długowłosej głowie. Drugim wyzwaniem było zagranie tak, żeby nigdy nie stać się "po prostu" złoczyńcą, żeby widz cały czas widział w nim człowieka o dobrych intencjach. Z obu tych zadań Jesse wywiązał się doskonale. Granie potencjalnie niebezpiecznych dziwaków to dla niego chleb powszedni, ale jeszcze nigdy nie był przy tym tak odkryty, tak wrażliwy emocjonalnie. Duży wpływ na to jego człowieczeństwo ma kuzyn Teddy'ego, Don (Aidan Delbis), chłopak ewidentnie niepełnosprawny, wciągnięty w sytuację, której do końca nie rozumie. I choć nigdy nie powinien był znaleźć się w takim położeniu, to widać, że Teddy podchodzi do niego z miłością i wyrozumiałością, że chce się o niego troszczyć.
Bugonia (2025) - recenzja, opinia o filmie [UIP]. Pochłaniające zmysły przeżycie
Królową filmu, jak to zwykle bywa ostatnimi laty u tego reżysera, jest Emma Stone jako Michelle. Jako kobieta na wysokim stanowisku, jest wysportowana i przygotowana do radzenia sobie w tego typu sytuacjach. Przynajmniej tak mogłoby się z początku wydawać, bo im dalej w las, tym bardziej miałem wrażenie, że jak na inteligentnego człowieka, część jej decyzji jest zupełnie niepotrzebnie ryzykowna. Jasne, potrzebujemy żeby film był pełen napięcia, ale czy nie dało się tego zrobić tak żeby przy okazji główna bohaterka nie wyglądała jakby nagle mózg się jej zaciął? To jednak tylko niewielki mankament. Sama Emma, to jak próbuje łagodzić sytuację, jak szuka wyjścia z niej, to po prostu poezja, a im dalej w las, tym ciekawiej.
Zdjęcia Robbie'ego Ryana również pełne są dualizmu. Sposób, w jaki pokazuje on dom Teddy'ego i jego przyległości z jednej strony przywodzi na myśl wiejską sielankę i spokojne życie, z drugiej kojarzy się lekko z domostwem Bakerów z siódmego "Resident Evil" - bardzo lekko, ale jednak. Co ciekawe, wszystko zależy od sytuacji, od tego, co w danej chwili jest potrzebne. Ten sam dom pokazany jest ciepło i przyjemnie, z kamerą skupioną na stole, zdjęciach, ściennych dekoracjach, a za chwilę inne ujęcie odkryje leżące na ziemi graty, zaklejone gazetami okna, panujący wszędzie nieład.
"Bugonia" to film pełen sprzeczności i dwulicowości, przemyślana konstrukcja, której celem jest z jednej strony powiedzieć coś o bigpharmie i zdrowiu psychicznym, z drugiej rozbawienie widza i wrzucenie mu na kark dreszczyku emocji. Doskonała obsada, piękne zdjęcia i niepokojąca muzyka Jerskina Fendrixa sprawiają, ze śmiejemy się i zastanawiamy co dalej przez bite dwie godziny, nie zdając sobie nawet sprawy, że to już koniec.
P.S. Ale ten wątek policjanta to mogło wywalić. I tak niczego nie wniósł.
Atuty
- Wielowymiarowy, hipnotyzujący Jesse Plemons;
- Nieszablonowa Emma Stone;
- Piękne zdjęcia i ciekawa ścieżka dźwiękowa;
- Wciąga jak bagno;
- Dobre tempo;
- Satysfakcjonujący finał.
Wady
- Oficer Casey i wątek młodości Teddy'ego;
- Miejscami dialogom wydaje się brakować nieco logiki.
"Bugonia " zabiera widzów w szaloną podróż. Spiski i porwania jeszcze nigdy nie były tak zabawne. Świetna obsada, bardzo dobry film.
Przeczytaj również
Komentarze (1)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych