1670 (2025) - recenzja 2 sezonu [Netflix]. Kto nie obejrzy, ten nie godzien parawanu na plaży rozstawić

1670 (2025) - recenzja 2 sezonu [Netflix]. Kto nie obejrzy, ten nie godzien parawanu na plaży rozstawić

Roger Żochowski | Dzisiaj, 12:12

Drugi sezon "1670" - komediowego hitu Netfliksa - startuje od razu z wysokiego C. Z jednej strony kontynuuje swój komediowy styl, z drugiej zaś wprowadza zupełnie nową formułę narracyjną, eksperymentując z gatunkami. Czy twórcom udało się w tym wszystkim nie pogubić?

Do Adamczychy zawitało lato, a wieś wciąż pozostaje tym samym miejscem, sielskim, pogodnym i... szalonym. Jan Paweł z ulgą świętuje brak Andrzeja, co wprowadza wątek humorystyczny już na otwarcie sezonu. Scenariusz autorstwa Kuby Rużyłły ponownie celuje w wyśmiewanie polskich wad i przywar, łącząc historyczną scenerię z aktualnymi aluzjami. Wbrew pozorom zmieniło się jednak sporo.

Dalsza część tekstu pod wideo

Tym razem fabuła kręci się wokół dożynek królewskich, które dla Jana Pawła spadają niczym niespodziewany dar losu. Zwalnia się bowiem miejsce zarządcy całej gminy, więc bohater szybko chwyta okazję - przecież publiczna chwała i splendor to jego sarmackie marzenie. Sprawa jest jednak bardziej skomplikowana, bo na dożynkach, które ów zarządca musi zorganizować, ma pojawić się sam król, a to wiąże się ze znacznymi kosztami. A wieś groszem przecież nie śmierdzi, więc skądś trzeba te pieniądze wyczarować.

Uczta sowita, co i króla by ugościła

1670 - recenzja drugiego sezonu
resize icon

Humor w serialu z jednej strony obśmiewa obyczaje sarmackiej Polski, z drugiej bawi odniesieniami do współczesności. Festiwal absurdów obejmuje choćby parodie polskich wakacji - tyle że zamiast nad Bałtyk bohaterowie ruszają do Imperium Osmańskiego, gdzie nie zabraknie ustawiania parawanów na plaży, kradzieży ręczników czy szwedzkiego stołu, przy którym można się za darmo najeść. Scenariusz nie unika powtarzania pewnych żartów, ale nadrabia ich różnorodną formą i błyskotliwymi odniesieniami do dzisiejszej rzeczywistości - z łamaniem czwartej ściany włącznie.

Siłą serialu są jednak bohaterowie. Michał Sikorski jako ksiądz Jakub - i syn Jana Pawła - w scenach ze swoim udziałem ponownie kradnie nasze zainteresowanie, stając się chodzącą parodią episkopatu. Bogdan (Dobromir Dymecki) - tym razem żaden tam łachudra, a bogaty, umyty i szukający pannicy szlachcic - wyrasta z kolei na jednego z najbarwniejszych bohaterów. Jego kwestie mogą śmiało przejść do internetowej klasyki memów. Jednocześnie serial nadal nie zapomina o losie chłopów, kontrastując ich codzienność z próżnością szlachty. Na ekranie pojawia się też niespodziewane cameo hetmana wielkiego koronnego Jana Sobieskiego, a nowe twarze, jak starszy syn Jana Pawła, Stanisław (Filip Zaręba, zastępujący Michała Balickiego, co zresztą przezabawnie skomentowano w samym serialu), wprowadzają świeżość i dodatkową dawkę dobrego żartu.

Sarmata Zawzięty

1670 - recenzja drugiego sezonu
resize icon

Nie brakuje też wątków romantycznych - Aniela (Martyna Byczkowska) i Maciej (Kirył Pietruczuk) próbują znaleźć drogę do wspólnej przyszłości, choć na ich relacji cieniem kładzie się pojawienie nowego łapserdaka z Warszawy (Jędrzej Hycnar). Z kolei Zofia (Katarzyna Herman), wcześniej komiczna w swym religijnym fanatyzmie, tym razem nieco przygasła, ale taki był pomysł scenarzystów na rozwój tej postaci. Wciąż jednak jest to serial, w którym absurd goni absurd, a jedna katastrofa przegania kolejną.

Pod względem wizualnym drugi sezon prezentuje się znacznie lepiej - od scenografii, przez kostiumy, po montaż i zdjęcia. Tak powinny wyglądać filmy historyczne, a obrazami polskiej wsi po prostu nie da się nie zachwycić. Większy budżet jest wyraźnie zauważalny. Atutem drugiego sezonu jest też lepiej skonstruowana narracja - poszczególne odcinki, choć mają własne tematy przewodnie (podróże, wieczory kawalerskie, pogrzeby, zawody w rzucie kurą), tworzą spójną całość i kończą się przeważnie cliffhangerami. Dzięki temu śledzimy nie tylko gagi, ale i rozwój bohaterów oraz ich intryg.

Wieś spokojna, wieś wesoła, wieś szalona

1670 - recenzja drugiego sezonu
resize icon

Brawa należą się więc twórcom za to, że nie poszli na łatwiznę i zaserwowali nam w kolejnych odcinkach gatunkowy rollercoaster. Nie wszystkie elementy wypadają jednak dobrze - wątki paranormalne wydają się zbędnym dodatkiem balansującym na granicy kiczu. Na szczęście nawet w tych momentach serial ratuje świetne aktorstwo i konsekwentnie rozwijany satyryczny ton. Tylko tutaj poznacie nową definicję hasła „moje ciało, mój wybór”, przy której po prostu nie da się nie zaśmiać.

Drugi sezon "1670" udowadnia, że mamy do czynienia z jedną z najciekawszych polskich komedii ostatnich lat - brawurową, pełną absurdu, a przy tym coraz bardziej świadomą narracyjnie i skupioną na ciągłości przygody. A skoro ekipa niemal od razu wróciła na plan trzeciego sezonu, można spodziewać się, że ta historia dopiero nabiera rozpędu.

Atuty

  • Humor i absurd
  • Rozwój bohaterów
  • Wzbogacona, głębsza narracja
  • Scenografia, kostiumy, zdjęcia i montaż
  • Świetna satyra społeczna

Wady

  • Wątki paranormalne balansują na granicy kiczu,
  • Powtarzanie niektórych schematów żartów

Sezon wtóry 1670 pełen jest absurdów, gagów i sarmackiej próżności, tak iż każdy widz, czy szlachcic, czy chłop prosty, śmiechem się turlać będzie.

8,5
Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper