
Metal Gear Solid Delta: Snake Eater - recenzja i opinia o grze [PS5, XSX, PC]. Zew puszczy
Ogłoszony dwa lata temu powrót kultowej gry Hideo Kojimy zelektryzował fanów serii Metal Gear. Przebudowany od podstaw dla współczesnych platform, Snake Eater, kusił mnie od pierwszych sekund jakichkolwiek materiałów promocyjnych. Kusił mnie również i sam David Hayter, oryginalny głos postaci Snake'a, który pozostał lojalny wobec Konami, i nie ruszył, jak większość, za głównym kreatorem franczyzy, równą dekadę temu podczas rozbratu z japońskim wydawcą. Remake trzeciej gry cyklu stanowiącej prequel wydarzeń z sagi Kojimy to oryginalne doświadczenie uwiecznione w nowej ramce. Zapraszam do recenzji.
Metal Gear Solid Delta: Snake Eater jest bezpieczną renowacją, tj. taką, której autorzy stronią od samodzielnych, odważnych decyzji, co by nie narażać się weteranom pamiętającym swoje pierwsze chwile w Tselinoyarsku, etapie otwierającym oryginalną opowieść, bo to wciąż jest stary, dobry Snake Eater. Pewne elementy nazbyt grzęzną w przeszłości, choć taka była intencja współczesnych twórców gry. Konami do prac nad grą zatrudniło szanghajski zespół, Virtuos, specjalizujący się w outsourcingu. Projektem z góry dyrygował Noriaki Okamura obecny na listach płac Metal Gear Ac!d i Metal Gear Solid: Portable Ops, więc postać Big Bossa od dawna nie jest mu obca. Czy japoński kreator wywiązał się z powierzonego mu zadania? Pozornie, nie było ono trudne, bo jak już zapewne wiecie, Metal Gear Solid Delta: Snake Eater bazuje na narracyjnym gotowcu.
Przepisanie historii 1:1, podłożenie oryginalnej ścieżki dźwiękowej i wykorzystanie bardzo znanego, powszechnego techu nie mogłoby w żaden sposób narazić gry na medialną porażkę. Oryginalne Metal Gear Solid 3: Snake Eater wsławiło się jako tytuł bardzo trudny w realizacji, i bardzo przyziemny w narracji, oczywiście w kontekście mocno treściwej serii Metal Gear Solid. Ten sam Hideo Kojima powtarzał swoją mantrę, że "kończy z dalszą produkcją serii" - choć gdy zapytawszy się, czy ktokolwiek zechciałby podjąć się reżyserii nowej gry cyklu - nie ujrzał ani jednej ręki w górze. Stanął na czele projektu mając do dyspozycji wysłużoną już PlayStation 2 i postać legendy, która zasługiwała na swoją opowieść. Znów wracamy do tamtej puszczy znacznie gęstszej w detale z samotnie błąkającym się żołnierzem, który dokonuje wyboru pomiędzy lojalnością a sentymentem w obliczu misji, która okaże się jego inicjacją w wielkiego bohatera serii Metal Gear.




Metal Gear Solid Delta: Snake Eater - Samotny Wąż
W recenzowanej grze motorem napędowym jest opowieść. Jack (wkrótce Snake) przygotowuje się do pierwszego skoku HALO w historii. W misji uratowania dr. Sokolova z rąk Sowietów towarzyszą mu Para-Medic i Tom, major Tom. Rozpoczyna się misja "Virtuos Mission" - to pierwsze, tak wymagające zadanie dla młodego Snake'a. Wkrótce kontakt nawiązuje z nim dawna mentorka i prawdziwa legenda z czasów II Wojny Światowej, The Boss. Ton opowieści jest bardzo emocjonalny, przeładowany dialogi o polityce, o byciu patriotą lojalnym do końca i najważniejszym powołaniu każdego żołnierza, czyli o wypełnieniu swojej misji. Główny bohater wciąż nie wie, że zostaje wystawiony na trudną próbę, o czym zresztą boleśnie się przekonuje, gdy sytuacja drastycznie zmienia się na niekorzyść Stanów Zjednoczonych, a widmo kolejnej wojny łypie na świat, który dopiero co podniół się po wyścigu zbrojeń pomiędzy największymi mocarstwami. Snake, pomimo ciężkich obrażeń odniesionych w wyniku niepowodzenia misji wraca do zdrowia i znów rusza do sowieckiej dżungli, aby zakończyć "Operację Snake Eater" - gdzie fabuła nabiera rumieńców.
Siłą Metal Gear Solid Delta: Snake Eater jest filmowy przekaz. Pomimo braku oryginalnego zespołu z reżyserem Kojimą na czele nie brakuje tutaj typowych dla tego nazwiska zagrywek. Będą miauczący oficerowie Spetznazu, ponętna dama czyniąca piruety na motorze, będzie "elektryzujący" antagonista, duch przeszłości widoczny z odpowiedniego ujęcia, i oddział złożony z weteranów o nadprzyrodzonych zdolnościach. Wciąż bardzo dobrze chłonąłem tę narrację, i choć każdą scenę znałem na pamięć, to wciąż ciekawie patrzyło się na Snake rozbrajającego oddział znacznie młodszego Ocelota, na podróż przez własne sumienie z The Sorrow, na wściekłego, ognistego The Fury. Serię od zawsze charakteryzowały wyjątkowe starcia z bossami. Wisienką na torcie jest bardzo bliski realizmowi pojedynek z The End, gasnącym życiowo snajperem, a walkę oparto na dużym terenie i ciszy. Kluczem do zwycięstwa jest cierpliwość, obserwacja i ostrożna zmiana pozycji. Walka ta pokazuje, jak trudne jest bycie snajperem i choć Metal Gear Solid Delta: Snake Eater jest dalekie od symulacji, potrafi zaimponować.
Niestety, jest rzecz, o której muszę napisać w negatywnym kontekście, choć powinienem uszanować aktorów głosowych. Część oryginalnej obsady, na czele z Davidem Hayterem, powróciła, aby dograć kilka scenek dialogowych. Konami jednak całościowo wybrało łatwiejszą drogą. Większość zarchiwizowanych konwersacji została przeniesiena do nowej gry, i choć ruchy ust postaci są bezbłędnie zsynchronizowane w kontekście wymowy słów, to jako wielki fan trzeciego Metala wolałbym, aby twórcy zaczęli nagrywki od zera. Fakt ten mocno kłóci się z zapowiedziami gry jako "początkiem wszystkiego" - a taki podpis widnieje pod logotypem produkcji w menu konsoli (wersja PS5). Stąd przydałaby się świeże dialogi, nawet jeśli głos samego Haytera mógł już ulec zmianie. Myślę, że przy tak znanym tytule i gotowym silniku graficznym dało się to po prostu zrobić inaczej. Od razu uprzedzam, że niezmiennie szanuję ścieżkę głosową Snake Eater'a, lecz to remake, a remake zobowiązuje do czegoś więcej.
Metal Gear Solid Delta: Snake Eater - w głąb dżungli
Czas na najważniejszy aspekty w niniejszej recenzji. Metal Gear Solid Delta: Snake Eater hula na silniku Unrea Engine, za którym osobiście nie przepadam i niespecjalnie podoba mi się rosnąca popularność wynajmowania licencji od Epic Games. Rozumiem jednak potrzeby firm, które w ten sposób optymalizują koszty produkcji. Prace nad autorskim techem to dodatkowe miliony dolarów na napisanie, testowanie i implementację kodów źródłowych, na co dzisiaj nie ma po prostu zasobów. Dlatego szanuję firmy takie jak Capcom za rozwijanie własnych technologii. Wracając jednak do meritum, nowy Snake Eater, dzięki zastosowaniu silnika Unreal jest bardzo żywy w kolorystykę, co pasuje do natury tej produkcji. Poruszamy się w zagęszczonej dżungli, skradamy pomiędzy patrolującymi żołnierzami KGB, wyczekujemy odpowiedniego momentu na atak, bądź ruszamy bezszelestnie dalej. Same skradanki znacząco ewoluowały, a Delta za mocno ugrzęzła w przeszłości. Mamy piękną grafikę 4k, są szczegóły na modelach postaci, np. Snake ma mnóstwo ruchomych elementów na strojach, które, wzorem z oryginału, możemy zmienić, aby dostosować swój kamuflaż do otoczenia. Pojawiła sie również możliwość automatycznego dostrojenia do środowiska, trochę na zasadzie kombinezonu OctoCamo z Metal Gear Solid 4: Guns of the Patriots.
Twórcy zachowali stuprocentową zgodność z oryginałem w zakresie konstrukcji lokacji. To identyczna geometria, tylko zagęszczona fajnymi detalami. Snake brudzi się, a wszystko widać nawet w trakcie rozmów przez radio, co cieszy oko, bo remake powinien wynosić jakość na nowy poziom. Czy to jest trudna gra? Zależy od kontekstu, bo jeśli spędziliście wiele godzin z Phantom Pain, czyli systemowym mangum opus tej serii, to Delta będzie bardzo kameralnym, restrykcyjnym doświadczeniem, choć zakradanie się za tyły wroga i próba unieszkodliwienia przy wykorzystaniu technik CQC (Cloce Quater Combat) do łatwych nie należy, rodem z oryginału. Zmęczyły mnie jednak ciągłe ekrany ładowania, i choć wiem, że to było intencjonalne, bo Metal Gear Solid Delta: Snake Eater odtwarza wszystko, co było w 2004 roku, to jednak dało się chyba scalić te poziomy i stworzyć grę płynniejszą. A skoro o płynności mowa, to uprzedzam, że produkcja boryka się z problemami wydajności, gubi również obiekty. Do kuriozalnej sytuacji doszło w chwili, gdy w trakcie jednej ze scen bohater leżał oparty o pień drzewa, a żadnego pnia tam nie było, więc widziałem opierającego się Snake'a o niewidzialną ścianę. Przy gotowych narzędziach i relatywnie długim czasie realizacji projektu, takich kwiatków nie powinno tutaj być.
Metal Gear Solid Delta: Snake Eater to wciąż stara, dobra szkoła przetrwania. Dzięki nowym animacjom postacią steruje się lepiej, a przejście w tryb czołgania i podkradania się do wrogów zachęca do eksperymentowania. Dla lepszego doświadczenia rekomendowałbym jednak wybór wyższego poziomu wyzwania, bo jest tutał za łatwo, i wystarczy nasz Mk.22 z nabojami usypiającymi, aby przebić się przez tę, co by nie pisać, naprawdę bujną dżunglę. Gra kipi detalami, i pod tym względem twórcy wywiązali sie z powierzonego im zadania. Przeszkadzać może ze współczesnej perspektywy "kruchość" głównego bohatera, bo Snake szybko robi się głodny, łatwo się łamie i wiele czasu z tej, przecież niedługiej przygody spędzimy na łataniu ran postaci (menusy są identyczne), choć na tym zbudowano legendę oryginału. Piszę to dla nowych osób, które chciałyby zacząć przygodę z tą wielką serią. Jakie jest zatem Metal Gear Solid Delta: Snake Eater? To bezpieczny remake o niebezpiecznej dżungli, bardzo zgodny z materiałem źródłowym, w zasadzie to jest klasyczna treść w nowej okładce. Miło, że uwieczniono oryginalne nazwiska w trakcie przerywników, i nikt nie wymazał dziedzictwa dawnych autorów. Nie usprawiedliwa to jednak za wysokiej ceny, bo ta powinna być zdecydowanie niższa. To wciąż dobra gra, lecz nie pozbawiona archaicznych patentów. Dałem szansę, bo kocham oryginał. Wy zastanówcie się, czy jesteście lojalni wspomnieniom, czy tylko nowej jakości wizualnej.
Ocena - recenzja gry Metal Gear Solid Delta: Snake Eater
Atuty
- Opowieść
- Masa fajnych szczegółów
- Taktyczna rozgrywka
- Poszanowanie oryginalnych twórców
Wady
- To wciąż dokładnie tama sama, nietknięta opowieść, z większością starych nagrywek
- Problemy wydajności
- Niepotrzebnie "pocięte" poziomy, tutaj przywiązanie do każdego aspektu oryginału jest błędnym założeniem, niekorzystnym dla rozgrywki
- Cena gry jest zbyt wysoka w kontekście oferowanej jakości
- Brak polskiej wersji kinowej
Metal Gear Solid Delta: Snake Eater to powrót wielkiego dzieła z czasów PlayStation 2, upiększonego dzięki Unreal Engine. Klasyczną zawartość spięto z nową, ładną oprawą, choć nie ratuje to gry od archaiczności rozgrywki. Gra się lepiej, ale czy to równie mocne doświadczenie, co dwadzieścia lat wcześniej?
Graliśmy na:
PS5
Przeczytaj również






Komentarze (45)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych