
Samsung Galaxy Z Flip7 - test smartfona. Samsung w tym roku pozytywnie zaskakuje
Samsung nie eksperymentuje już tak odważnie jak kilka lat temu, ale Galaxy Z Flip7 pokazuje, że firma wie, jak krok po kroku udoskonalać swoje najbardziej stylowe urządzenie. Większy ekran wewnętrzny, ogromny – wreszcie sensowny – ekran zewnętrzny, smuklejsza obudowa i bateria, która przestaje być powodem do wstydu. To nie jest rewolucja, ale taki evolution pack, który ma sprawić, że składane smartfony przestaną być niszą, a staną się naturalnym wyborem dla fanów technologii i mody.
W szerszej perspektywie widać, że składane telefony dojrzewają tak, jak dekadę temu ultrabooki. Coraz mniej chodzi o sam pokazowy zawias, a coraz bardziej o wygodę i praktyczność. Galaxy Z Flip7 wreszcie oferuje zewnętrzny ekran 120 Hz na całej górnej połówce obudowy, który realnie zastępuje mały zegarek czy smartband. Można szybko odpisać na wiadomość, sprawdzić trasę w mapach, podejrzeć kadr z aparatu czy zerknąć na widżety – bez konieczności otwierania urządzenia. Do tego dochodzi smuklejsza, lepiej chłodzona konstrukcja i sensowna wodoszczelność, dzięki czemu nie jest to już sprzęt, o który musimy przesadnie dbać, ale normalny telefon do codziennego życia. Największą przewagą formy muszelki pozostaje jednak tryb statywu. Zawias trzyma pozycję pod wieloma kątami, więc bez dodatkowych akcesoriów nagrasz film, zrobisz nocne zdjęcie z długim naświetlaniem czy przeprowadzisz wideorozmowę, stawiając telefon choćby na stole. To drobiazgi, które dzień po dniu przekonują bardziej niż suche specyfikacje, nawet jeśli zwykłe smartfony na papierze wyglądają podobnie.
Jednocześnie wciąż widać granice tej kategorii. Aplikacje na ekranie zewnętrznym - choć w końcu płynne i wyświetlane na pełnym ekranie - nadal działają w modelu „widżetowym”, a do pełnej swobody zwykle trzeba doinstalować narzędzia pokroju Good Lock/MultiStar. Bateria i ładowanie to kolejny kompromis: pojemność w Flip7 wreszcie nie odstrasza, ale 25W wygląda blado przy „turbo-ładowaniu” konkurencji. W temacie aparatów Samsung gra bezpiecznie: 50 MP główne oczko robi bardzo równe zdjęcia w dzień i sensowne nocą, ale ultraszeroki bez AF i brak tele to przypomnienie, że form factor ma swoją cenę. Najważniejsze jest jednak to, że odbiór „składaków” przestał być czysto gadżeciarski – dziś to sprzęt dla tych, którzy naprawdę używają telefonu inaczej. Częściej stawiają go na biurku, szybciej ogarniają powiadomienia na małym ekranie, chętniej kręcą krótkie wideo. I dokładnie w tym miejscu Flip7 trafia w punkt.




Samsung Galaxy Z Flip7 - specyfikacja techniczna
- Procesor: dziesięciordzeniowy Samsung Exynos 2500 (1x Cortex-X5 3,3 GHz + 2x Cortex-A725 2,74 GHz + 5x Cortex-A725 2,36 GHz + 2x Cortex-A520 1,8 GHz, 3 nm)
- GPU: Xclipse 950 (architektura AMD RDNA 3.5)
- Pamięć: 12 GB RAM LPDDR5X oraz 256/512 GB UFS 4.0 na dane użytkownika (bez gniazda microSD)
- System operacyjny: One UI 8 oparty na Androidzie 16 (gwarancja 7 dużych aktualizacji + 7 lat poprawek bezpieczeństwa)
- Wyświetlacz główny: składany Dynamic LTPO AMOLED 2X 6,9″, 2520x1080p (FHD+), 120 Hz adaptacyjne, HDR10+, jasność do 2600 nitów (szczytowo), 21:9, ~397 ppi
- Wyświetlacz zewnętrzny: Super AMOLED 4,1″, 948x1048p, 120 Hz, jasność do 2600 nitów (szczytowo)
- Aparat tylny: 50 MP f/1.8 (OIS, Dual Pixel PDAF, 23 mm, 1/1.57″) + 12 MP ultraszerokokątny f/2.2 (123°, 1/3.2″)
- Aparat przedni: 10 MP f/2.2 (23 mm, 1/3.0″)
- Wideo: nagrywanie do 4K/60 FPS, HDR10+, zwolnione tempo 1080p/240 fps, 720p/960 fps
- Łączność: 5G SA/NSA, eSIM, Wi-Fi 7 (2,4/5/6 GHz), Bluetooth 5.4, NFC, GPS/GLONASS/Galileo/BDS/QZSS, USB-C
- Funkcje: czytnik linii papilarnych w przycisku bocznym, stereo, Samsung DeX, Circle to Search, Always-On Display, certyfikat IP48, Armor Aluminum, szkło Gorilla Glass Victus 2
- Bateria i ładowanie: 4300 mAh, 25W przewodowe (0 → 50% w ~30 min, pełne ładowanie ~90 min), 15W bezprzewodowe, 4,5W zwrotne
- Wymiary i waga: 166,7 x 75,2 x 6,5 mm (otwarty) / 85,5 x 75,2 x 13,7 mm (złożony), 188 g
Samsung Galaxy Z Flip7 w 2025 roku wyrasta na najbardziej dopracowanego składaka w ofercie – ma większe ekrany, smuklejszą sylwetkę, mocny układ graficzny, aż siedem lat aktualizacji i wreszcie zewnętrzny ekran, który jest naprawdę użyteczny. Nie oznacza to jednak, że pozostaje bez konkurencji. Motorola Razr Ultra kusi mocniejszym Snapdragonem 8 Elite, większą baterią 4700 mAh i znacznie szybszym ładowaniem 68 W, co przekłada się na lepszą autonomię i wyższą wydajność w czystej mocy obliczeniowej. Galaxy Z Flip7 nadrabia natomiast stylem, dopracowanym One UI 8 i funkcjami AI, które w codziennym użytkowaniu realnie oszczędzają czas.
Wygląd, wykonanie i użyteczność w praktyce - jak wypada Galaxy Z Flip7?

Samsung Galaxy Z Flip7 od pierwszego kontaktu sprawia wrażenie sprzętu, który w końcu wyszedł z fazy eksperymentów i stał się pełnoprawnym, dopracowanym projektem. Największą zmianą jest zewnętrzny ekran – 4,1-calowy Super AMOLED wreszcie rozciąga się od krawędzi do krawędzi całego górnego panelu, bez dziwnych wycięć i „maski” wokół wyspy aparatów, które psuły proporcje poprzednich modeli. Telefon w końcu wygląda jak stylowy gadżet lifestyle’owy, a nie półprodukt dla entuzjastów technologii. Dodajmy do tego świeże warianty kolorystyczne oraz matowe wykończenie Gorilla Glass Victus 2 na połowie plecków – i mamy smartfon, który spokojnie mógłby być dodatkiem modowym, a nie tylko elektroniką. Urządzenie trafi w gusta młodszych odbiorców, ale nie ma w tym nic dziwnego. Z tego telefonu po prostu fajnie się korzysta.
Po rozłożeniu czeka na nas 6,9-calowy panel Dynamic LTPO AMOLED 2X o proporcjach 21:9. To wyświetlacz nie tylko większy, ale i lepiej zbalansowany, bo ramki są jeszcze cieńsze, a do tego urządzenie na wysokość jest tak duże, jak największe flagowce. Ekran jest bardziej smukły i wygodny w czytaniu treści czy przeglądaniu mediów społecznościowych. Jasność sięga blisko 1500 nitów w trybie auto (do 2600 nitów w szczycie), więc bez problemu można korzystać z niego nawet w pełnym słońcu. Odświeżanie 120 Hz jest adaptacyjne i działa zarówno na ekranie głównym, jak i na zewnętrznym, co oznacza, że Flip7 wreszcie nie ma kompromisów pod względem płynności. To wiele zmienia.
Galaxy Z Flip7 to kompaktowy, elegancki smartfon




Konstrukcja telefonu schudła. Ma teraz 6,5 mm po rozłożeniu i 13,7 mm po złożeniu. Jednocześnie stała się minimalnie szersza i wyższa, co paradoksalnie poprawia ergonomię. W dłoni urządzenie jest zwarte, lekkie (188 g) i lepiej zbalansowane niż poprzednie generacje. Armor Aluminum w ramce dodaje sztywności, a certyfikat IP48 daje gwarancję odporności na deszcz czy krótkie zanurzenie (choć nie jest to sprzęt do nurkowania, absolutnie). Kluczowe pozostaje jednak to, co dzieje się w samym mechanizmie – nowy FlexHinge jest cieńszy, ale bardziej wytrzymały, pozwala zatrzymać ekran w niemal dowolnym kącie i pracuje gładko, bez trzasków czy luzów. Samą „fałdę” na środku ekranu widać jedynie pod światło - w codziennym korzystaniu szybko przestaje być zauważalna, a nawet pod palcem tak średnio ją czuć, co uważam za spory sukces. Samsung przy tej generacji dokonał wielkich rzeczy w temacie zawiasu i może być wzorem dla konkurencji.
Przyznam, że korzystanie z Galaxy Z Flip7 to trochę jak przesiadka z dobrze znanego samochodu do kabrioletu – niby jedziesz tak samo, ale frajda jest totalnie inna. Odbieranie połączeń jednym otwarciem klapki ma w sobie coś z dawnych motorolek, a jednocześnie daje to dziwne poczucie intymności. Rozmowę zaczynasz i kończysz fizycznym gestem, a nie bezwładnym muśnięciem i tapnięciem szkła. Zewnętrzny ekran o przekątnej 4,1 cala sprawia lepsze wrażenie, niż w ubiegłorocznym modelu. Można na nim sprawdzić powiadomienia, odpisać na wiadomości, szybko przełączyć playlistę albo uruchomić mapy w trybie mini, nie otwierając w ogóle telefonu. Samsung dorzuca swój zestaw widżetów, ale najwięcej radości daje Good Lock – oficjalny pakiet, który pozwala odblokować działanie dodatkowych aplikacji. Bez niego zresztą nie doświadczymy pełni funkcjonalności zewnętrznego ekranu. Można to postrzegać jako minus (da się włączyć dostęp do 6 aplikacji w opcjach "Labs"), ale dla mnie to mimo wszystko dobrze działające rozwiązanie.
Jak wyglądają aplikacje na złożonym ekranie? Właśnie tak




To właśnie dzięki Good Lock można zagrać w prostą grę retro na ekranie zewnętrznym w tramwaju, kontrolować Spotify albo wrzucić szybkie story na Instagramie bez rozkładania urządzenia. Ciekawostką jest też używanie Flip7 jako własnej „kamery sportowej” – stawiasz go na stole pod kątem, odpalasz nagrywanie i nie potrzebujesz żadnego statywu, bo zawias działa jak miniaturowy tripod. Albo tryb „lusterka” – selfie na głównych aparatach z podglądem na małym ekranie, gdzie możesz poprawić fryzurę czy okulary zanim wciśniesz spust. To właśnie te niuanse sprawiają, że Flip7 nie jest tylko smartfonem o innej formie, ale gadżetem, który realnie zmienia codzienne nawyki. Można się do tego łatwo i szybko przyzwyczaić.
Oprogramowanie, wydajność w praktyce i niuanse, które sprawiają, że Z Flip7 to po prostu fajny smartfon

Samsung Galaxy Z Flip7 startuje od wysokiego C. Do telefonu trafił Android 16 i One UI 8, a do tego obietnica aż siedmiu dużych aktualizacji systemu. Na dziś to absolutny rekord w świecie Androida i w praktyce oznacza, że ten telefon będzie świeży i wspierany niemal tak długo jak iPhone. Co więcej, One UI pozostaje w mojej ocenie najładniejszą, najbardziej kompletną i najlepiej przemyślaną nakładką na Androida. Samsung od lat potrafi łączyć mnogość opcji z logiką obsługi - od drobnych animacji, które nadają całości lekkości, po rozbudowane funkcje personalizacji. One UI 8 nie robi rewolucji, ale subtelnie poleruje każdy detal. Przełączniki w szybkim panelu są jeszcze czytelniejsze, widżety bardziej spójne wizualnie, a system działa tak, że ma się wrażenie absolutnej płynności. Do tego dochodzi Galaxy AI – zestaw narzędzi, które faktycznie pomagają. Na co dzień doceniłem tłumaczenia w czasie rzeczywistym, tryb notatek ze streszczeniem spotkań czy edycję zdjęć z usuwaniem odbić i niechcianych obiektów. To już nie jest sztuczna inteligencja „na pokaz”, tylko praktyczne funkcje, które skracają czas i oszczędzają nerwy. Galaxy AI jest pod tym względem bezkonkurencyjne.
Wygląd systemu operacyjnego może się podobać








Samsung porzucił Snapdragona na rzecz własnego Exynosa 2500. Na papierze to decyzja kontrowersyjna, ale w codziennym użytkowaniu dramat się nie wydarzył. GPU Xclipse 950 naprawdę robi wrażenie, szczególnie w grach, gdzie Flip7 radzi sobie lepiej niż poprzednik na Snapdragonie 8 Gen 3. W codziennym użytkowaniu telefon działa błyskawicznie i nie ma problemów z multitaskingiem czy obsługą ciężkich aplikacji, ale o tym więcej napisałem nieco niżej. W mojej ocenie największym plusem jest wreszcie sporo większa bateria. 4300 mAh to pojemność, która przestaje być powodem do wstydu. W moich testach Galaxy Z Flip7 wytrzymał o kilka godzin dłużej niż Z Flip6 przy przeglądaniu sieci i oglądaniu wideo. Tylko to ładowanie w 2025 roku to żart. Uzupełnienie baterii od 1 do 100% zajmuje około półtorej godziny, podczas gdy Motorola ładuje swojego Razra w niecałe 40 minut. Na szczęście dostajemy ładowanie bezprzewodowe i zwrotne, ale to nie zmienia faktu, że Samsung wyraźnie przegrywa w tej kategorii.
Zagięcie jest w tym modelu niemal niewidoczne, a złożony smartfon ma praktycznie nieistniejącą szparę między ekranami




W codziennym korzystaniu Flip7 sprawiał mi sporo radości. Składanie telefonu w pół naprawdę wciąga, staje się nawykiem, czymś w rodzaju małego rytuału, który sprawia satysfakcję. Cover screen wreszcie działa płynnie w 120 Hz i obsługuje najważniejsze aplikacje, ale żeby odblokować pełen potencjał, trzeba sięgnąć po Good Lock i MultiStar. To nadal półśrodek, ale i tak korzystanie z mini-YouTube’a, Map czy komunikatora na zewnętrznym ekranie zmienia sposób używania telefonu. A kiedy dodamy do tego Galaxy AI, subtelne poprawki One UI i świadomość, że telefon będzie wspierany latami – trudno się od tego oderwać. Szkoda, że dość słabe są głośniki. Niestety grają płasko, nie są zbyt donośne i nie będą zachwycające dla kogokolwiek, ale z tak cienkiej i smukłej bryły po prostu trudno jest wydobyć lepsze brzmienie.
Oczywiście Flip7 ma wady, których nie da się zamieść pod dywan. Po pierwsze, wspomniane ładowanie – 25W w telefonie za 4999 zł (12/256) czy 5499 zł (12/512) to kpina wobec tego, co oferuje konkurencja. Po drugie, Exynos 2500 wciąż nie dorównuje Snapdragonowi 8 Elite w surowej mocy CPU i lubi się nagrzać w dłuższym obciążeniu. Po trzecie, aparat ultraszerokokątny powinien już dawno dostać autofocus, a zdjęcia nocne wciąż wyglądają raczej przeciętnie, czasem zbyt mocno „podkręcone” przez algorytmy. No i cena startowa - wysoka, szczególnie gdy Motorola Razr 60 Ultra jest tańsza, szybsza i ładuje się ponad dwa razy szybciej. Mimo to trudno nie docenić, że Samsung zrobił z Galaxy Z Flip7 najbardziej dopracowanego składaka w historii. To urządzenie, które łączy lifestyle, design i technologię w sposób, jaki jeszcze kilka lat temu byłby niewyobrażalny. To telefon, który nie tylko działa, ale i cieszy. Podczas testów często przymykałem oko na różne wady i po prostu cieszyłem się nieco innym podejściem do telefonu.
Wydajność autorskiego CPU Samsunga, termika i możliwości - nie jest najgorzej
W testach syntetycznych widać mocny skok względem poprzednika. W benchmarkach pokroju 3DMark Solar Bay i Wild Life Extreme układ graficzny dobija do wyników zbliżonych do „flagowych” Snapdragonów, a ray-tracing działa sprzętowo, więc techniczne demonstracje wyglądają dobrze i nieźle działają. Po stronie CPU nie ma za to fajerwerków. Wielordzeniowo jest solidnie ale bez detronizacji Snapdragona. Przewaga leży raczej w kulturze animacji nakładki systemowej i szybkim I/O (LPDDR5X + UFS 4.0), które robią różnicę w codziennym odczuciu szybkości.
Wydajność w praktyce




W praktyce to szybki telefon na co dzień i przyjemny do grania, o ile nie próbujesz jednocześnie wymuszać maksymalnych presetów i ray-tracingu. Tytuły mobilne wspierające wyższe odświeżanie potrafią utrzymać 60/90 kl./s, a przewijanie czy przełączanie aplikacji są równe i dynamiczne - także wtedy, gdy w tle mielisz zdjęcia czy ściągasz aktualizacje. Kiedy jednak wejdziesz w długi maraton 3D, przypomina o sobie fizyka smukłej obudowy. Po kilkudziesięciu minutach w cięższych grach widać throttling i powolny zjazd taktowań. W testach wytrzymałościowych stabilność sięga mniej więcej połowy z okładem wartości szczytowych (rzędu ~45–55% po długiej pętli), co przekłada się na delikatne spadki klatek, ale też bez przesady. Spadek wydajności pozostaje przewidywalny, a urządzenie nie dławi się nagłymi zrywami.
Ciepło rozkłada się równomiernie między górną połówkę i okolice zawiasu. Obudowa robi się wyraźnie ciepła, lecz bez punktów parzących palce. Pomaga rozsądna konfiguracja, czyli adaptacyjne odświeżanie, profil „zbalansowany” w Game Boosterze, blokada 60 kl./s w grach, które i tak nie trzymają stabilnych 90–120 Hz, oraz rezygnacja z najwyższych detali tam, gdzie nie oczekujemy najlepszej jakości grafiki. Nagrywanie wideo w 4K/60 i dłuższe sesje w sieciowych shooterach nagrzeją Z Flip7 szybciej niż casualowe tytuły. Gra z podpiętym przewodem dodatkowo podnosi temperatury, więc zalecam ładowanie smartfona przed graniem, nie w trakcie. Tutaj niestety nie ma takiego fajnego rozwiązania, jakie zaserwował OnePlus w swoich telefonach. Galaxy Z Flip7 nie jest więc gamingowym klocem z grubą komorą parową, ale oferuje bardzo wysoką responsywność interfejsu i mocne GPU, które w codziennym użyciu i w większości gier daje odczuwalną przewagę nad Z Flip6. W długim, ciężkim obciążeniu trzeba liczyć się z ograniczeniami formy. No ale wiadomo, to przecież elegancki, szybki składak do wszystkiego, a nie kieszonkowa konsola.
Jak wypadają zdjęcia? Tutaj mam mieszane odczucia

Samsung w Z Flip7 postawił na sprawdzony zestaw z poprzedniej generacji i… trudno nie mieć tu mieszanych uczuć. Z jednej strony główny sensor 50 MP (f/1.8, OIS, Dual Pixel PDAF) nadal należy do czołówki w świecie składanych urządzeń - za dnia zdjęcia są naturalne, pełne detali i bardzo powtarzalne. Kolory nie są przesadnie nasycone, balans bieli zwykle trafia w punkt, a HDR bezpiecznie chroni światła i cienie. Portrety przy dwukrotnym zoomie, wykonywane croppem z matrycy, wypadają zaskakująco dobrze. Świetna jest separacja tła i naturalna plastyką twarzy, które sprawiają, że spokojnie można je traktować jako codzienny zamiennik teleobiektywu.
Wygląd aplikacji aparatu w Galaxy Z Flip7




Największą zmianą w codziennym korzystaniu jest oczywiście nowy ekran zewnętrzny. Dzięki temu selfie robione głównymi aparatami w końcu są wygodne i praktyczne. Widać podgląd kadru w pełnej krasie, można ustawić ostrość i złapać ujęcie, które nie odstaje od klasycznego autoportretu z flagowca. Trudno się potem odzwyczaić od tej wygody – w Z Flip7 selfie z „oczka w ekranie” staje się opcją awaryjną, a nie podstawową i rzadko kiedy z tego korzystałem, bo zdjęcia były dużo gorszej jakości. Poza tym Z Flip7 jest bardzo podatny na warunki pogodowe. Gdy zabierzemy mu trochę światła, wówczas foty stają się słabo nasycone, nawet wyblakłe i mało atrakcyjne.
Zdjęcia zrobione z różnych perspektyw za pomocą Galaxy Z Flip7








Niestety, robi się dużo gorzej, gdy słońce zachodzi. W nocy Z Flip7 wypada blado, chociaż sporo zależy od sceny. Przy równym oświetleniu lamp ulicznych zdjęcia są szczegółowe i mają ładną kolorystykę, ale wystarczy trudniejsze światło, by pojawiło się ziarno, a algorytmy zaczęły mocniej ingerować. Night Mode ratuje część kadrów, ale czasami przesadza z wyostrzaniem i wygładzaniem, przez co tracimy naturalny charakter ujęcia. Ultraszeroki kąt (12 MP) też nie pomaga – brak autofocusa i niewielka matryca sprawiają, że w dzień jest poprawnie, ale po zmroku ucieka mnóstwo detali, a całość kadru zalewa paskudny szum.
Wideo stoi na wysokim poziomie pod względem stabilizacji – wszystkie aparaty nagrywają w 4K60, a obraz pozostaje płynny i przewidywalny przy codziennym użyciu. Kolory są spójne, ekspozycja pewna, a autofokus reaguje szybko. Niestety, w trudniejszych warunkach oświetleniowych ponownie wychodzi ziarnistość i charakterystyczne ziarno, które szczególnie w ciemnych fragmentach kadru potrafi być zbyt widoczne. Generalnie, aparaty w Galaxy Z Flip7 to dobry zestaw do codziennych zadań, jak zdjęcia z miasta, portrety, selfie czy krótkie filmy za dnia, ale nie są niczym specjalnym. To, co Z Flip7 robi dobrze, faktycznie doceniam, ale w nocy odstaje od wielu smartfonów (wielkości obiektywu nie da się jednak oszukać), a brak autofocusa w szerokim ujęciu czuć coraz bardziej. To kompromis, który trzeba zaakceptować, kupując składaka od Samsunga.
Czy zatem warto kupić Galaxy Z Flip7? Myślę, że tak, szczególnie gdy szukamy czegoś innego
Galaxy Z Flip7 nie udaje „zwykłego flagowca” – on gra w zupełnie innej lidze. To telefon, który kupujesz nie tylko dla wydajności czy aparatu, ale też dla samej formy i doświadczenia korzystania. Składanie i rozkładanie wciąga bardziej, niż można by się spodziewać, a nowy ekran zewnętrzny w końcu nadaje temu sens – odbierasz połączenia, sprawdzasz mapy, nagrywasz rolki czy robisz selfie bez otwierania urządzenia. Samsung wreszcie dopracował baterię, która pozwala przeżyć dzień bez nerwowego szukania gniazdka, a One UI 8 z Galaxy AI daje poczucie, że korzystasz z najbardziej kompletnej i dopracowanej nakładki na Androida. Jasne, konkurencja nie śpi – Motorola Razr 60 Ultra kusi mocniejszym Snapdragonem i szybszym ładowaniem, a klasyczne flagowce jak Galaxy S25 czy iPhone 16 Pro wygrywają zdjęciami w nocy czy większą baterią. Ale jeśli chcesz czegoś innego niż kolejny „szklany prostopadłościan”, Z Flip7 jest dziś najbardziej dojrzale zaprojektowanym składakiem na rynku. To wybór dla tych, którzy potrzebuję nie tyle technologii, co szukają stylu i są gotowi zaakceptować, że za unikalność trzeba dopłacić.
Atuty
- Nowy, większy ekran zewnętrzny w końcu wygląda nowocześnie i daje realną wygodę – obsłużysz powiadomienia, mapy czy szybkie selfie bez otwierania telefonu.
- Smuklejsza obudowa z solidnym wykończeniem i klasą IP48 sprawia, że Flip7 jest nie tylko ładny, ale i bardziej odporny na codzienne przygody.
- Bateria 4300 mAh to spory krok naprzód – wreszcie można mówić o zauważalnie dłuższym czasie pracy niż w poprzednich generacjach.
- GPU w Exynosie 2500 robi robotę – w grach Flip7 wypada solidnie i trzyma równy klatkaż w popularnych tytułach.
- One UI 8 na Androidzie 16 z obietnicą aż 7 lat aktualizacji daje poczucie długowieczności i stabilnego wsparcia.
- Główny aparat 50 MP z OIS oferuje bardzo dobre zdjęcia w dzień, a tryb selfie z tylnych kamer to wisienka na torcie – lepsze autoportrety niż z wielu zwykłych flagowców.
Wady
- Ładowanie 25W to nadal archaizm – konkurencja ładuje telefony dwa razy szybciej i Samsung wypada tu blado.
- Exynos 2500 pod obciążeniem pokazuje wyraźny throttling i CPU odstaje od topowych Snapów – wydajność nie zawsze jest równa.
- Ultraszeroki kąt bez autofocusa ogranicza kreatywność – bliskie ujęcia wychodzą po prostu słabo.
- Fotografia nocna jest co najwyżej przeciętna – zdarza się nadmierne odszumianie i przeprocesowane kadry.
- Cover screen mimo większego rozmiaru wciąż ma ograniczenia – pełna obsługa aplikacji pozostaje w sferze półśrodków.
- Cena startowa jest wysoka, zwłaszcza w porównaniu do Motoroli Razr 60 Ultra, która oferuje szybsze ładowanie i większą baterię w niższej kwocie.
Galaxy Z Flip7 to pokaz tego, że Samsung wie, jak robić ewolucję – większy ekran zewnętrzny, smuklejsza obudowa i wreszcie bateria, która nie odstrasza. Codzienność to mocne punkty: świetne zdjęcia w dzień, solidne stereo, długie wsparcie i wygodna obsługa na nowym cover screenie. Z drugiej strony wolne ładowanie, throttling Exynosa i przeciętne nocne fotografie przypominają, że to wciąż nie jest sprzęt idealny. Jeśli priorytetem jest dla Ciebie styl, jakość wykonania i kompaktowa forma, Flip7 z pewnością Cię nie zawiedzie – ale konkurencja w tej cenie potrafi dać lepszą wydajność i szybsze ładowanie.
Przeczytaj również






Komentarze (3)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych