Front Mission 3: Remake - recenzja gry. Powrót klasyki

Front Mission 3: Remake - recenzja gry [Nintendo Switch]. Powrót klasyki

Krzysztof Grabarczyk | Wczoraj, 22:30

Od Front Mission 3 zaczęła się moja zajawka na punkcie mechów w grach. Potem zakochałem się w Armored Core, w akcyjniaku Omega Boost, czy w serii gier opartych na uniwersum Gundama. Squaresoft wydało trzecią część marki poza granicami Japonii, dzięki czemu Front Mission zyskało potężne grono sympatyków poza Azją. Oryginalne wydanie tej perły świecącej niegdyś przykładem turowej strategii przyprószonej jrpg-ową narracją stawiałem w mojej topce gier życia. Po ćwierćwieczu Front Mission 3 powraca - odświeżone, przefiltrowane i skutecznie imitujące pierwowzór. Zapraszam do Wanzera, tfu - do recenzji.

Front Mission 3 (1999/2000, Squaresoft) powszechnie doceniono jako hybrydę mechanik, w której zmieszano cechy strategii czasu rzeczywistego opartej na zmaganiach turowych i gry spod znaku japońskiego role-play'u. W efekcie powstała jedna z najlepszych tego typu produkcji na PlayStation. Przez ponad dwie dekady gra wyreżyserowana przez Tochiriego Tsuhidę nie opuszczała granic PSX'a zatem interesanci mieli niewiele opcji, aby studiować tytuł po latach od premiery. W 2022 roku Square Enix potwierdziło prace nad Front Mission 3: Remake, natomiast odpowiedzialnością za jakość tej renowacji obarczono studio MegaPixel (Agony, remake House of the Dead) operujące w Gdyni. Wydawcą gry na polskim rynku jest firma Forever Entertainment.

Dalsza część tekstu pod wideo

Front Mission 3: Remake to taktyczne j-rpg oparte na starciach kroczących mechów, Wanzerów. Lubię tę narracyjną konwencję powieści graficznej bazującej na oknach dialogowych i ikonkach postaci krzyżującej się z modelem rozgrywki opartym na prowadzeniu wymagających starć na wrogim terytorium. Ta geopolityczna historyjka o zmechanizowanej wojnie, wyścigach zbrojeń i wykradaniu broni masowego rażenia zasługiwała na drugą młodość, choć już teraz zdradzę Wam, że sięgną po nią głównie weterani. Front Mission 3 w pierwotnym wydaniu zaaplikowało kilka świeżych mechanik na tle reszty serii. Autorzy renowacji respektują materiał źródłowy dostarczając poprawne, skondensowane doświadczenie. Czy fakt ten czyni współczesne Front Mission 3 grą kompletną?

Front Mission 3: Remake - dwie narracje, wspólna perspektywa

undefined

Recenzowane Front Mission 3: Remake rozgrywa się na terytorium Azji Południowo-Wschodniej w czasie zimnej wojny OCU (Oceania Cooperative Union) z Republiką Da ha Zong (DHZ). Lata geopolitycznych przepychanek zmusiły do reakcji Stany Zjednoczone (USN) do wystąpienia w roli mediatora w całym konflikcie. W tych napiętych czasach świeżym pilotem Wanzerów zostaje młody Kazuki Takemura, który właśnie testuje nowy model kroczącej jednostki bojowej i tutaj scenariusz zapoznaje gracza z bazowym modelem rozgrywki. Nie martwcie się, bo kolejne godziny przyniosą jeszcze kilka szkoleń dot. wymiany i ulepszania części, odsprzedaży, itd. We Front Mission 3 ceniłem przystępność, bo zarówno oryginalni twórcy, jak i kreatorzy remake'u nie zawalają odbiorcy informacjami, lecz działają metodycznie - wprowadzenia odbywają się co kilka misji, co daje z kolei czas na zdobycie odpowiedniej praktyki, aby sukcesywnie wdrażać nowe możliwości do inwentarza rozgrywki. Front Mission 3: Remake to historyczny moment dla lokalnego fandomu oryginału dzięki zastosowaniu polskich napisów. Całość przetłumaczono na tyle poprawnie, aby nie zaburzyć fabularnego kontekstu.

Kontynuując wpis odnośnie do samej fabuły, Front Mission 3: Remake, podobnie jak pierwowzór oferuje dwutorową historię. W trakcie misji wprowadzającej młody Takemura otrzymuje propozycję od swojego przyjaciela, pilota Ryogo Kusamy, i to od naszej decyzji zależał wybór jednej z dwóch zaplanowanych kampanii. Przystanie na ofertę Kusamy i transport nowych modeli Wanzerów do wojskowej bazy JDF (Japanese Defence Force) równoważy się ze scenariuszem po stronie USN, natomiast odrzucenie oznacza drugi wariant ukierunkowany pod DHZ. Niezachwianym kontekstem pozostaje jednak eksplozja wewnątrz kompleksu JDF i usilne starania Takemury, aby powstrzymać uruchomienie MIDASA, broni masowego rażenia. Motyw ten wybija się na tle reszty trylogii ciekawym podejściem do tematu, w której intryga goni intrygę, a kolejne frakcje dołączają do zmasowanego ruchu naprzeciw eskalacji totalnej wojny pomiędzy mocarstwami. Front Mission 3: Remake to gra o geopolitycznej żonglerce wpływów, która w moim odczuciu metaforycznie wpisuje się w aktualną sytuację na świecie.

Front Mission 3: Remake - uzbrajaj, rozbijaj, naprawiaj i czytaj

undefined

Powyższy śródtytuł właściwie zawiera pętlę rozgrywki Front Mission 3: Remake. Recenzowany tytuł nie udaje skąd pochodzi i jakich metod poznawczych używa. W grze liczą się planowanie i logika, a każde działanie powinno zostać przemyślane. Dzięki turowym starciom operujemy dostępnymi zasobami, wskazujemy ilości pól, przez jakie mogą kroczyć Wanzery i wyznaczyć komendy ataków. Trzeba jednak często pogodzić się z czynnikiem losowym, tj. gdy dana maszyna zostanie unieruchomiona pojedynczym strzałem i przez kilka tur pozostaje nieaktywna, co bardzo często kończy się jej zniszczeniem. To mocno frustrujące doświadczenie zwłaszcza w pierwszych godzinach kampanii, choć byłem na takie ewentualności mocno uodporniony z czasów szkolnych sesji z klasyczną wersją Front Mission 3. W grze istnieje również możliwość zranienia operatora, a nawet konieczności ewakuowania się danej postaci z Wanzera, jeśli mech ulegnie poważnym uszkodzeniom. Pilot może jednak walczyć, tzn. próbować walczyć, bo ciężko wygrać pistoletem z chodzącą górą stali. Wanzery ulegają zniszczeniu w każdym podstawowymi elemencie konstrukcji: korpusu, rąk i nóg. Destrukcja korpusu oznacza anihilację maszyny, więc rekomenduję, aby skupić się na wzmocnieniu tej bazowej części Wanzerów. Ulepszeń dokonujemy w warsztatach dostępnych na każdej z map świata. Operacji takich możemy dokonywać również za pośrednictwem Sieci, bo Front Mission 3: Remake wymusza na nas surfowanie po fikcyjnym Internecie, o czym za moment.

Front Mission 3: Remake stawia na wymagające pojedynki, nierzadko z przeważającymi siłami wroga zależnie od fragmentu fabuły. Kluczem do sukcesu, poza skuteczną analizą pola walki jest umiejętny dobór wyposażenia, bo to główna karta przetargowa do zwycięstwa. Zatem najpierw obejrzymy cut-scenkę, przeczytamy kilkanaście okien dialogowych, zdecydujemy z poziomu interfejsu, czy skorzystać z usług lokalnego warsztatu, a kasy łatwo się tutaj nie zarabia, więc trzeba być ostrożnym w inwestowaniu w uzbrojenie i ulepszanie części, by stanąć na polu walki i ocenić zagrożenie. Ja w taką pętlę rozgrywki wpadłem dwie dekady temu i uzależniłem się ponownie przy okazji Front Mission 3: Remake. To po prostu sprawdzona i uniwersalna koncepcja, która nie częstuję jednak intensywnością, bo przebieg bitew jest dość powolny, ale wiedzą o tym wszyscy zwolennicy serii. Na szczęście dla nas, Front Mission 3: Remake kipi od możliwości w zakresie obronnym. Tym razem pilotów można wyposażyć w umiejętności bojowe, które bardzo często ratowały mnie z opresji, gdy np. na drodze stanęły ciężkie jednostki JDF-u. Drugą zaletą jest level-up broni (są kategorie A, B, C) i tutaj zdecydowanie rekomenduje korzystanie z cięższych kalibrów, co wymaga odległości dwóch pól, aby zadać potężny damage oponentowi. Z drugiej strony gra wprowadziła system kontrowania zużywający punkty akcji (Action Points). W zależności od rodzaju ataku nasz Wanzer jest w stanie wystrzelić salwę pocisków lub zasłonić się tarczą (miałem je wyekwipowane do końca trwania przygody). To bardzo praktyczne opcje rekompensujące losowość zadawanych obrażeń podczas wrogiej tury.

Recenzowany tytuł pozostaje wierny materiałowi źródłowemu w sferze narracyjnej i bazuje na systemie „networkingu” - już spieszę z wyjaśnieniami o co w tym chodzi. Front Mission 3: Remake w przerwach pomiędzy misjami odsyła nas do głównego interfejsu, z poziomu którego rozmawiamy z innymi NPC, podróżujemy po mapie świata, ulepszamy i kupujemy części, odsprzedajemy zdobyte w walce Wanzery (pod warunkiem, że przeciwnik skapitulował) i czytamy wiadomości e-mail. Dodatkowo twórcy udostępnili motyw przeglądania Internetu, w tym portali JDF, OCU, i innych frakcji, w których pojawiają się nawet aktualizacje treści. W miarę postępów otrzymujemy nowe linki, stąd warto poświęcić się lekturze wiadomości i nie "przeklikiwać" wszystkiego, ponieważ bardzo często pod zdobytymi adresami witryn dostajemy możliwość nabycia unikatowych części. Front Mission 3: Remake pod względem interfejsów użytkownika na początku wydaje się chaotyczną, nieuporządkowaną aplikacją. Na szczęście (w moim przypadku) było to mylne, pierwsze wrażenie.

Front Mission 3: Remake - zwarta jakość

undefined

No właśnie, skoro piszę o remake'u jednej z najlepszych, taktycznych gier z czasów PlayStation trudno nie wspomnieć o oprawie i wydajności. Kolorowo nie jest i piszę to w świetle zastosowanych w grze barw. Scenerie są dość jednolite, tekstury nie powalają z bliska, choć gra oferuje jedynie lekki zoom w trakcie planowania ruchów naszych jednostek. Wanzery w scenach bezpośredniej walki prezentują się solidnie, choć bardzo daleko im do Ravenów z Armored Core VI: Fires of Rubicon, co jest oczywiste w kontekście aktualnej, docelowej platformy, czyli Nintendo Switch. Gra po pewnym czasie trafi na duże konsole i tam wyłom w jakości będzie już szerszy, jeśli zespół nie naniesie kilku poprawek. Na modelu z ekranem OLED Front Mission 3: Remake wygląda dobrze i tylko dobrze. Kwestia wydajności jest bardziej bolesna, choć model rozgrywki nie wymaga betonowego klatkażu. Gra w chwilach ujęć walczących Wanzerów potrafi chrupnąć, na szczęście ani razu nie miałem przypadku, że Front Mission 3: Remake się sfreezowało. Bardzo dobrze za to wypadło udźwiękowienie. Odgłos odpadającej blachy i padających na glebę robotów brzmi realistycznie i tutaj polecam granie na słuchawkach. Prawdziwym rarytasem jest muzyka, bo przygotowano aż dwa warianty utworów: oryginalnych Kojiego Hayamy i Hayato Matsuo'y i nowoczesnych, techno-militarnych odmian. W obu przypadkach albumy wypadły fantastycznie.

Deweloper dogłębnie przefiltrował wszystkie klasyczne tła lokacji w trakcie przerywników dialogowych oraz awatary postaci. Są teraz ostrzejsze i wyglądają schludniej. Trafiłem kiedyś na artykuł jednej z zagranicznych stron sugerujących jakoby twórcy użyli upscalerów AI, lecz nie ma ku temu stwierdzeniu żadnych podstaw ani dowodów. Front Mission 3: Remake jest pod tym względem grą bardzo estetyczną, a dialogi czyta się przyjemnie dzięki odświeżonej oprawie. Rozgrywka w czasie rzeczywistym miejscami urąga i wymaga ponownego wglądu przy ewentualnym przeniesieniu gry na mocniejsze platformy, lecz w standardzie możliwości Nintendo Switch jest dobrze. Oto całe Front Mission 3: Remake, czyli powrót wielkiej legendy z czasów PSX'a o niezmiennej, wysokiej grywalności oczekującej od gracza skutecznego planowania, analizowania i eksperymentowania. Polecam, zwłaszcza w tak dobrej cenie.

Ocena - recenzja gry Front Mission 3: Remake

Atuty

  • Historia
  • Ścieżka audio
  • Rozgrywka

Wady

  • Momentami oprawa i wydajność
  • Trochę chaotyczne interfejsy

Front Mission 3: Remake pod wieloma względami godnie naśladuje pierwowzór z 1999 roku. Skondensowane, przefiltrowane i atrakcyjne doświadczenie chwilami zaburza kiepska wydajność. Wszystkie graficzne ubytki rekompensuje świetna cena. Za tyle godzin czystej, taktycznej frajdy to żaden wydatek. Polecam.

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
Weteran ze starej szkoły grania, zapalony samouk, entuzjasta retro. Pasjonat sportów siłowych, grozy lat 80., kultury gier wideo. Pisać zaczął od małego, gdy tylko udało mu się dotrwać do napisów końcowych Resident Evil 2. Na PPE dostarcza weekendowej lektury, czasem strzeli recenzję, a ostatnio zasmakował w poradnikach. Lubi zaskakiwać.
cropper