![Ruffy and the Riverside – recenzja gry [PS5]. Nieźle to wymyślili](https://pliki.ppe.pl/storage/848ed0b6dd0b65933d11/848ed0b6dd0b65933d11.jpg)
Ruffy and the Riverside – recenzja i opinia o grze [PS5]. Nieźle to wymyślili
Słyszeliście wcześniej o Ruffy and the Riverside? Ja też nie. Studio Zockrates Laboratories stworzyło produkcję, w której gra się teksturami. W teorii brzmi to super. A jak wypada w praktyce? Zapraszam do przeczytania recenzji.
Historia opowiedziana w Ruffy and the Riverside nie jest niczym oryginalnym, a jednak prezentuje się intrygująco. Eksperymenty naukowe prowadzone przez kreta-inteligenta prowadzą do otwarcia portalu, przez który do idyllicznej krainy przedostaje się sześcian koloru czarnego. Niszczy on wszystko, co napotka na drodze. A ktoś wyglądający jak niedźwiadek w kapturze kata staje się Wybrańcem, na którego włochatych barkach ciąży zadanie ocalenia świata.
Krainę ratujemy stopniowo – to proces, który wiąże się z renowacją literek słowa RIVERSIDE. W tym celu przemierzamy malowniczą krainę, wykonując proste – aczkolwiek całkiem interesujące – łamigłówki i rozmawiając z różnymi indywiduami. Postacie w grze są ciekawie napisane – od czasu do czasu zdarza im się nawet powiedzieć coś błyskotliwego.




Oprócz zadań głównych, to jest tych, które mają prowadzić do wspomnianego ratowania świata, Ruffy and the Riverside stawia przed nami trochę misji pobocznych. To na przykład układanie puzzli lub odnajdywanie zwierzątek lub przedmiotów w świecie gry. Jeśli spotkamy bohatera, który ma dla nas jakieś zadanie, zapisze się ono na naszej liście rzeczy do zrobienia. Można do tego wrócić później. Ale ogólnie warto wykonywać te misje, bo są zróżnicowane i dają mnóstwo frajdy.
Ruffy and the Riverside – zabawy z teksturami

Gameplay jest tu przestrzenią, gdzie dzieje się prawdziwa magia. Główny bohater posiada umiejętność przenoszenia tekstur z jednego elementu świata na drugi. To nietypowy mechanizm, który nie stanowi wyłącznie wartości kosmetycznej, a ma realne zastosowanie w rozgrywce.
Przykładowo, mamy za zadanie wydostać się z wyspy i dotrzeć do lądu. Styczność z wodą nie wchodzi w grę – Ruffy nie umie pływać. Rozwiązaniem jest pobranie tekstury z drzewa i zaaplikowanie jej na tkwiący w wodzie obelisk, który zamienia się w coś w rodzaju drewnianego pomostu lub kładki. Czasem mamy też opcję chwilowego zamrożenia wody – wtedy bohater jest w stanie przemieszczać się po lodzie.
Ruffy ma klasyczną, ale ładnie podkręconą oprawę graficzną




Oczywiście nie wszystko da się zamienić – istnieją tu spore ograniczenia. Na przykład dlaczego nie można nałożyć tej „drewnianej” tekstury bezpośrednio na jezioro i w ten sposób po nim przejść? Tak czy inaczej, nawet pomimo tych ograniczeń daje się odczuć, że w warstwie rozgrywki w Ruffy and the Riverside mamy styczność z rozwiązaniem świeżym i ciekawym.
Poza tą kluczową mechaniką, w tytule robimy też to, co robi się w zwykłych platformówkach, czyli skaczemy po platformach, trochę walczymy, rozbijamy pudełka i skrzynki i zbieramy jakieś tam monety.
Połączenie wymiarów

Można debatować nad ogólnym stanem wizualnym recenzowanego Ruffy and the Riverside. Na pierwszy rzut oka produkcja wygląda mocno przestarzale. Nie wiem, na ile wynika to z kwestii budżetowych, a na ile był to zamierzony i przemyślany zabieg, by na przykład nawiązać do growej klasyki. Czy wyszło ładnie, czy brzydko, niech każdy oceni sam. Pewne jest natomiast jedno: ta platformówka prezentuje się inaczej niż wszystko, co wydano w ostatnim czasie.
Duży udział ma w tym połączenie światów 2D i 3D. Na początku rzuca nam się w oczy fakt, że po trójwymiarowym świecie biegają „płaskie” postacie; z kolei później mamy tu też całe levele zbudowane w 2D. Dodatkowo twórcom udało się przemycić do gry parę ciekawych odniesień do stylów graficznych słynnych produkcji. No i generalnie fajnie, że poziomy są tak zróżnicowane.
Dostajesz z liścia

Warstwa techniczna jest najsłabszą stroną Ruffy and the Riverside. Ostatnią rzeczą, jaką spodziewałam się zobaczyć, zasiadając do tak małej gry, było zacinanie się obrazu na PS5. A to niestety trapi tę produkcję, i to nierzadko – głównie wtedy, gdy przemierzamy jakąś otwartą lokację.
Kolejnym – tym razem już bardziej spodziewanym w tym przypadku – problemem jest praca kamery. Krainę, po której pomyka Ruffy, cechują liczne nierówności terenu i bogata roślinność. Możemy dreptać tu piechotą lub na przykład poruszać się na toczącym się kamieniu lub bloku siana. W każdym przypadku trzeba spodziewać się, że od czasu do czasu jakiś kawałek pagórka, skały czy drzewa wejdzie pomiędzy Ruffy'ego a kamerę i przysłoni nam widnokrąg.
Oczywiście szkoda też, że twórcy nie pokusili się o dodanie żadnych efektów DualSense. Nie mamy tu nawet najskromniejszych wibracji. Szkoda, bo skoro na ekranie dzieje się magia, to chciałoby się to poczuć również poprzez kontroler.
Sporo do powiedzenia

W recenzowanym Ruffy and the Riverside nie ma dubbingu, co raczej nikogo nie powinno dziwić. Zamiast tego mamy jakieś tam chrumkanie czy śmieszkowanie postaci. Ale to i tak nie jest powód do narzekania – całość brzmi nawet rozkosznie. Gorzej, że tytuł oferuje kilogramy tekstu do czytania.
Co chwilę zmuszeni jesteśmy prowadzić – trochę zbyt rozwleczone, moim zdaniem – dialogi z napotykanymi NPC-ami. Podzielono je co prawda na krótkie bloczki, więc ilość tekstu wyświetlonego jednorazowo na ekranie nikogo nie przestraszy, ale za to te krótkie sekwencje trzeba przewijać w nieskończoność. To mnie lekko irytowało podczas gry.
Ruffy trafi wyłącznie do wybranych osób, które zaakceptują szereg niedociągnięć




I dodatkowo ważna informacja: Ruffy and the Riverside jest dostępny póki co wyłącznie w języku angielskim. Trochę szkoda, że nie ma tu polskiego tłumaczenia, bo to jednak tytuł skierowany przede wszystkim do najmłodszych odbiorców. Niski poziom trudności zdaje się całkiem wyraźnie to sugerować.
A jeśli jest to gra dla dzieci, to można już było zrobić bardziej czytelną mapę. W pewnych momentach musiałam błądzić po kolorowych ścieżynkach, zastanawiając się, jak właściwie można iść w kierunku, który pokazuje mapa, jeśli w praktyce po prostu nie było to możliwe.
Ruffy and the Riverside – czy warto zagrać?
Tytuł autorstwa Zockrates Laboratories oferuje unikalne rozwiązania w warstwie gameplayowej. Łączenie 3D z 2D i eksperymenty z teksturami robią robotę – nie pamiętam, żebym wcześniej grała w coś podobnego. Z drugiej strony platformówka szwankuje pod względem technicznym. Oczywiście większość wytkniętych przeze mnie usterek da się „wyklepać”. Warto na to poczekać – i dać tej przygodzie szansę.
Ocena - recenzja gry Ruffy and the Riverside
Atuty
- oryginalna mechanika z teksturami
- połączenie 3D i 2D
- zróżnicowane i ciekawie wyglądające lokacje
- sympatyczne postacie
Wady
- obraz czasem się zacina
- problemy z kamerą
- mnóstwo dialogów do przewijania
- nieczytelna mapa
- brak polskiego tłumaczenia
- brak zastosowania technologii DualSense
Ruffy and the Riverside to prosta i jednocześnie całkiem nietypowa gra. Mechanika z zamianą tekstur jest bombowa. Ale póki co trochę za dużo tu minusów.
Przeczytaj również






Komentarze (3)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych