
FBC: Firebreak - recenzja gry. Sprzątanie w najdziwniejszym budynku
Znane na początku jako Control: Condor, FBC: Firebreak wygląda na wyjątkowo hermetyczny produkt, kierowany do zupełnie innej grupy graczy, niż ta, która pokochała Control. Kooperacyjna strzelanka dla maksymalnie trzech graczy, w której musimy wykonywać zadania wewnątrz wyizolowanego Najstarszego Domu, to nie jest produkt, w którym zakochają się fani gier singlowych, skupiających się na fabule.
Jednak FBC: Firebreak ma w sobie coś, co sprawia, że nawet jeśli na papierze gra nas w ogóle nie interesuje, to po daniu jej szansy, możemy wsiąknąć w kilka, jeśli nie kilkanaście godzin. I to nawet gdy nie mamy zgranej ekipy do wspólnej zabawy. Samemu także da się z tego tytułu czerpać sporo frajdy.





Tak pokręconych pomysłów ciężko szukać u konkurencji
Firebreak, mimo teoretycznie oklepanego pomysłu na rozgrywkę, mocno korzysta z dziwactwa oferowanego już w Control. Całość kręci się wokół założenia, że jednostka pierwszego reagowania, tytułowy Firebreak, ładuje się do zamkniętego Najstarszego Domu, który został poddany kwarantannie i szczelnie zamknięty po ataku obcych sił. Cel? Ogarnąć wszystkie anomalnie pojawiające się w siedzibie Biura. Dla osób nieznających Control setting i same lokacje będą po prostu dziwne i niezrozumiałe. Fani tamtej produkcji będą zachwyceni tym, jak udało się deweloperom powiązać znane miejscówki z zupełnie nowym stylem rozgrywki.
Wybierając jedną z trzech dostępnych klas, w dalszej kolejności decydujemy się na rodzaj misji, którą przyjdzie nam wykonać. Wyłączenie ogromnego pieca powodującego pożary? A może likwidacja latających, żółtych karteczek? A co po wiedzie na ogrzanie przenośnymi piecykami lodowych anomalii. Czekające na nas zadania są tak pokręcone, że unikatowość tej produkcji jest jej najmocniejszą stroną, przy której niejeden zastanowi się, czy warto dać FBC: Firebreak szansę, nawet jeśli nie przepadamy za sieciowymi grami nastawionymi na kooperację.
Wyposażeni jesteśmy w prostą broń palną i granaty oraz dodatkowy przedmiot przypisany do danej klasy. Mechanik operuje kluczem pozwalającym błyskawicznie naprawić sprzęty elektroniczne, elektryk posiada ogromne działo, dzięki któremu obejdziemy proces uruchamiania ręcznego elektroniki, a czyściciel lata z wielkim działkiem strzelającym wodą. Dodatkowo wraz z postępami możemy wzmacniać sprzęt, pozyskiwać nowy i rozwijać postać perkami, które podzielono na kilka kategorii i ich dostępność wymaga od nas aktywnej gry. Punkty wpadają nam za zbieranie dokumentów w schronach lub po pokonaniu specjalnych przeciwników, będących bossami danego zadania. Rzeczy do odblokowania na start jest tyle (przedmioty, umiejętności, perki i kosmetyka), że zejdzie nam sporo czasu, zanim będziemy mogli uznać, że mamy wszystko to, co potrzebujemy.

Samemu? A może bez grupy ani rusz
By nie trzymać zbędnie w niepewności — FBC: Firebreak jest w pełni grywalne dla jednego gracza, choć konstrukcja misji i przede wszystkim, ich poziom trudności, jawnie wskazują na to, że zamysłem Remedy była wspólna zabawa trzyosobowych grup. Nie ma znaczenia, czy poprzez zebranie wcześniej chętnych do gry, czy stawiając na matchmaking, który oferuje międzyplatformową grę (możemy to wyłączyć, spokojnie). Obszernie o tym, jak sprawuje się kod sieciowy, niestety nie będę w stanie powiedzieć. Zamknięte grono recenzentów nie jest idealnym środowiskiem, by stwierdzić, że z kodem sieciowym gry wszystko jest w najlepszym porządku. Sam jednak problemów z grą online nie miałem, więc nie spodziewam się, by ktoś z Was musiał się z nimi zmagać.
Tworząc FBC: Firebreak ekipie Remedy przyświecała idea stworzenia gry, której nie trzeba poświęcać dużo czasu, by dobrze się z nią bawić. I to widać. Każda misja podzielona jest na trzy poziomy intensywności przekładające się na to, jak dużo celów mamy do wykonania. Przykładowo w pierwszym progu zaliczenie zadania to kwestia paru minut, w ostatnim — nawet 20-30, zależnie od tego, jak dużą grupą gramy. Później możemy jeszcze odblokować dodatkowe modyfikatory w postaci skażenia, które wprowadzają element losowości, oferując nam lepsze nagrody. Wydaje mi się jednak, że ta przystępność może być na dłuższą metę kulą u nogi tej gry. Niektóre zadania są znacznie słabsze od pozostałych, ale by zebrać odpowiednie materiały do ulepszania przedmiotów / perków i tak musimy w nie grać. A po kilku rundach, nawet krótszych, odczuwałem znużenie i musiałem odpalić sobie coś innego. Nawet przez chwilę w FBC: Firebreak nie złapał mnie syndrom jeszcze jednej rundy. Choć zaznaczam — zawsze wracałem.
I tak jak już napomknąłem, brak wymogu znajomości Control jest sporym plusem. Historia w FBC: Firebreak jest zamknięta, co prawda z wieloma odwołaniami, jednak jako dodatek dla osób obeznanych w uniwersum. Choć oczywiście nie spodziewajcie się rozbudowanej fabuły, to nie ten typ gry. Tzw. environment storytelling jest tutaj znaczący, więc warto obserwować uważnie lokacje, po których biegamy.
PS Plus utrzyma grę przy życiu?
Jak zapewne wiecie, FBC: Firebreak ma trafić w dniu premiery (dzisiaj!) do usługi PlayStation Plus, co powinno na start zapewnić spore grono graczy. Pytaniem pozostaje, ilu graczy zostanie z grą na dłużej. Remedy obiecało, że każda nowa zawartość wypuszczana po premierze będzie darmowa i na ten moment mamy rozpiskę dwóch większych aktualizacji, które pojawią się w najbliższych miesiącach. Nie będzie też żadnych sezonów czy innych atrakcji, które będą wymuszały na nas przez aktywację FOMO ciągłe odpalanie gry. Twórcy wyszli z założenia, że ich gra obroni się sama i… może mają rację.
Pochwalić muszę za (choć to w sumie norma w przypadku tego studia) za stan techniczny gry. Wszystko działa, jak powinno, zero ścinek i zawieszek. Do tego wizualnie FBC: Firebreak prezentuje się imponująco, zwłaszcza na PS5 Pro, gdzie oddano nam dodatkowo opcję włączenia/wyłączenia upscalowania PSSSR, jeśli jesteście wyczuleni na artefakty obrazu. Na pochwałę zasługuje także możliwość regulacji pola widzenia, co nie jest normą w wielu FPS-ach. Niektórym może jedynie brakować polskiego dubbingu. Dostaliśmy za to jednak polskie napisy i nie zauważyłem w nich jakichś większych błędów, więc mogę uznać, że w tym aspekcie tłumacze się spisali.
FBC: Firebreak raczej nie będzie grą, która umrze krótko po premierze. Fundamenty są zbyt solidne, by tak się stało. Choć nie spodziewam się po niej sukcesu i zaskoczenia na miarę Helldivers II. To jednak nie ten kaliber. Niemniej, jeśli szukacie produkcji do wspólnej gry ze znajomymi, mocno stawiającej na kooperację, to śmiało, próbujcie. Jeśli macie PS Plus to próg wejścia finansowego jest zerowy.
Ocena - recenzja gry FBC: Firebreak
Atuty
- Przystępna rozgrywka
- Można grać samemu (choć bez botów)
- Brak agresywnych mikropłatności
- Stylistyka
Wady
- Na wyższych poziomach bez ekipy nie ma co grać
- Krótkie rundy mogą szybko zacząć się nudzić
Ciekawy projekt, któremu może uda się przeżyć dzięki obecności gry w usłudze PlayStation Plus. Idealna, jeśli macie dwóch znajomych do wspólnej gry.
Graliśmy na:
PS5
Przeczytaj również






Komentarze (13)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych