Copycat – recenzja gry. Gdzie kota nie ma...

Copycat – recenzja i opinia o grze [PS5, XSX, PC]. Gdzie kota nie ma...

Dagmara PaniFrau | Dzisiaj, 13:00

Słynne porzekadło mówi, że od jednego kota lepsze są tylko dwa (albo dwanaście). Oczywiście pod warunkiem, że są względnie zgodne, to znaczy nie drą ze sobą kotów. No i nie podszywają się pod siebie. Zapraszam do recenzji Copycat na PS5.

Gra autorstwa Spoonful of Wonder zadebiutowała na pecetach jesienią ubiegłego roku. Copycat szybko pozyskał sympatię graczy i krytyków, zgarniając pozytywne opinie. Wiedziałam, że kiedyś będę musiała w to zagrać – przecież to produkcja z mruczkiem w roli głównej. O tym, że tytuł wychodzi teraz na inne platformy, dowiedziałam się w ostatniej chwili. Była to dla mnie spora niespodzianka – i zarazem idealna okazja do nadrobienia growych zaległości. W grze wcielamy się w kotkę o imieniu Dawn. Mieszka ona w schronisku, skąd adoptuje ją schorowana staruszka Olive. Zwierzak nie miał łatwego życia, więc bardzo sceptycznie podchodzi do tej idei – i na pewno nie zamierza przywiązywać się do żadnego człowieka. Jednak z czasem pomiędzy kotką a jej właścicielką, która ma wyłącznie szczere intencje, rodzi się głęboka przyjaźń. Zaburza ją jednak niefortunny incydent.

Dalsza część tekstu pod wideo

Staruszka zaczyna podupadać na zdrowiu. Pewnego dnia przez przypadek zabiera do domu kota, który wygląda identycznie jak Dawn. Przebiegłe stworzonko cieszy się z takiego obrotu sprawy. Zostaje tytułowym „copycatem” – imitatorem, czy raczej, jak nazywa go Dawn, uzurpatorem. Natomiast Dawn trafia na ulicę. Kotka postanawia zrobić wszystko, żeby odzyskać swoje dawne życie – stawką jest kochający dom i prawdziwa przyjaźń (no i oczywiście dobre jedzonko).

Można drapać meble

recenzja Copycat.  Fabuła
resize icon

Obok tej gry nie można przejść obojętnie – właśnie ze względu na fenomenalną fabułę. Porusza ona poważne i niełatwe tematy i robi to w arcyciekawy sposób. Głównej bohaterki po prostu nie da się nie lubić; jej spostrzeżenia dotyczące otaczającej ją rzeczywistości są interesujące, do bólu trafne i miejscami zabawne – a niejednokrotnie totalnie nas rozmiękczają. Tak, jeśli macie jakieś uczucia, to uronicie tu niejedną łezkę. Kilka wieczorów z tą produkcją ubogaca odbiorcę o głębokie i poruszające doświadczenie. To przepiękna i bardzo oryginalna opowieść, od której trudno się oderwać!

Twórcy skupili się na warstwie fabularnej – i ten element im niewątpliwie wyszedł. Natomiast jeśli chodzi o gameplay, to tu rabini są podzieleni. Rozgrywka w recenzowanym Copycat w dużej mierze opiera się na eksploracji świata, poszukiwaniu przejść – no i robieniu masy innych rzeczy, które robi kot, to znaczy drapaniu, łowieniu i strącaniu różnych przedmiotów z szafek, stolików i takich tam. Wszystkie te czynności są świetne i gra się w to bardzo płynnie. Jednakże problemem – przynajmniej dla niektórych – może okazać się fakt, że tytuł jest po prostu za łatwy. Gameplay nie ma większej głębi – po prostu wciskamy przyciski, które pojawiają się na ekranie, i to praktycznie wszystko. Cóż – przynajmniej nie ma ryzyka, że w którymś momencie utkniemy (no, może poza dziurą w płocie). 

Copycat jest niewielką grą. Nie oczekujcie od niej, że będzie wyglądać fenomenalnie, a całkiem miło was zaskoczy. Kotki prezentują się rozkosznie, a lokacje są zróżnicowane i ciekawe. Poza tradycyjnymi miejscami odwiedzamy tu też sny kociej bohaterki – i tutaj poziomy wyglądają niczym abstrakcyjne dzieła sztuki. Bardzo podoba mi się też klimatyczna ścieżka dźwiękowa, której autorem jest kompozytor Daniel Bunting. Główny motyw wykonywany na pianinie brzmi rewelacyjnie.

Copycat – jak to działa?

recenzja Copycat. Zadania
resize icon

Na PlayStation 5 Copycat działa bez większych problemów. Nie ma tu opcji wyboru trybu graficznego czy możliwości dostosowania detali dotyczących wyglądu tytułu. Niemniej przyznaję, że ani razu nie doświadczyłam spadku płynności rozgrywki czy rażących uchybień wizualnych. Jedyne, do czego mogę się przyczepić w tej kwestii, to praca kamery – ta potrafi od czasu do czasu (na szczęście rzadko) zaskoczyć, pokazując niekoniecznie to, co chcielibyśmy ujrzeć w danym momencie.

Najbardziej dokuczliwą wadą techniczną recenzowanego Copycat jest natomiast nieprecyzyjne sterowanie. Spory problem stanowi tutaj wskakiwanie postaci na obiekty. Do wszystkiego idzie się przyzwyczaić, jednak zanim to zrobimy, mnóstwo razy wylądujemy poza oczekiwanym miejscem. Fakt, praktyka czyni mistrza – przecież nie każdy od razu urodził się kotem Bardzo ubolewam nad tym, że twórcy nie pokusili się o zastosowanie technologii DualSense w grze. Tytuł nie korzysta ani z adaptacyjnych triggerów, ani z wibracji. A jest tu wiele momentów, gdzie można by było ich użyć – i to w całkiem kreatywny sposób. Dobrze, że chociaż mamy przycisk do miauczenia! To było w Stray – i dobrze, że jest i tu. Mam cichą nadzieję, że twórcy  jeszcze kiedyś wrócą do tematu haptyki DualSense, wypuszczając stosowną łatkę.

Dzieło Spoonful of Wonder w barwny i mądry sposób opowiada o więzi pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem. To kwestia złożona i wieloaspektowa – i taka jest w tej produkcji. Copycat to po prostu gra z duszą. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji stanąć oko w oko z Dawn, to szczerze polecam – bez znaczenia, na jakiej platformie. To spotkanie zostanie z wami na zawsze.

Ocena - recenzja gry Copycat

Atuty

  • Poruszająca i głęboka fabuła
  • Gramy kotem
  • Oryginalna tematyka
  • Gramy kotem
  • Inteligentny humor
  • Ścieżka dźwiękowa
  • Dedykowany przycisk do miauczenia

Wady

  • Nieprecyzyjne sterowanie
  • Brak wykorzystania technologii DualSense

Copycat to po prostu Piękna Gra – poruszające doświadczenie, które chwyta za serce.

Dagmara PaniFrau Strona autora
cropper