Landman (2024) - recenzja serialu [SkyShowtime]. Ropa, krew i biusty

Landman (2024) - recenzja, opinia o serialu [SkyShowtime]. Ropa, krew i biusty

Jan_Piekutowski | Dzisiaj, 11:18

“Najniebezpieczniejszy zawód świata” opowiadał o losach rodziny zajmującej się łowieniem krabów na morzu Beringa. “Landman” stara się pokazać, że to nieprawda i tytuł powinien trafić do wydobywców ropy z Teksasu. Tam, gdzie grasują jadowite węże, wściekli Meksykanie i jeszcze groźniejsi prawnicy wraz z rozebranymi kobietami.

Taylor Sheridan pisze scenariusze w tempie, którego mógłby pozazdrościć Stephen King. Teksańczyk w pojedynkę zdominował treści oryginalne na Sky Showtime - stworzył już “Yellowstone” z dwoma pochodnymi, “Tulsa King”, “Burmistrza Kingstown”, “Lioness” i wreszcie “Landmana”. Z okazji zbliżającej się premiery drugiego sezonu ostatniego tytułu, wróciliśmy do niego, aby przyjrzeć się początkom sagi rodziny Norrisów. Na wstępie muszę zaznaczyć - Sheridan to nie jest moja bajka. Obejrzałem jedynie dwa sezony “Yellowstone”, pozostałych produkcji nawet nie włączyłem. A jednak do “Landmana” podejść chciałem. Z całego zalewu produkcji Sheridana to właśnie ta najnowsza rezonowała ze mną najmocniej. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Wszystko za sprawą, nie ma co kryć, Billy’ego Boba Thorntona, którego jak raz zobaczyłem w “Fargo”, tak bezgranicznie pokochałem. Nawiązanie poważniejszej współpracy między tym duetem - Thornton jedynie przemknął przez “1883” - podziałało jak wabik. Jednocześnie wszystkie swoje nadzieje związane z tym, że “Landman” będzie mi się podobał, pokładałem właśnie w 69-latku.

Landman (2024) - recenzja, opinia o serialu [SkyShowtime]. Szklanka whisky w połowie pełna

Lnadman recenzja
resize icon

Jeśli był to ciężar, to Thornton uniósł go bez wysiłku. Serial spoczywa na jego barkach, a weteran nie schodzi poniżej określonego poziomu. To właśnie oszczędna ekspresja, charakterystyczna mowa i zmanieryzowanie, ale nie karykaturalność sprawiły, że odniosłem wrażenie, że w żyłach Tommy’ego Norrisa płynie nie krew, ale nafta. One też poskutkowały, że z żywym zainteresowaniem śledziłem tę stosunkowo prostą historię - trafiamy do Teksasu, aby śledzić perypetie Tommy’ego, jego rozbitej rodziny oraz kilku bliskich współpracowników. Firma, w której najstarszy z Norrisów zajmuje wysokie stanowisko, zajmuje się wydobywaniem ropy naftowej. Zadanie tym trudniejsze, że trzeba manewrować wśród politycznych zakrętasów, braku poszanowania praw pracownika oraz karteli narkotykowych.

To stwierdziwszy muszę przyznać, że sama fasada “Landmana” prezentuje się bardzo dobrze. Gdy Sherdian koncentruje się na walce z kartelami, rozgrywkach politycznych oraz handlowych, jego serial jest swoją najlepszą wersją. Nigdy nie sądziłem, że monologi poświęcone ropie, jej znaczeniu dla świata oraz bezlitosnym procederze związanym z produkcją będą tak angażujące. A jednak się udało. Pomaga ukazanie kilku warstw piramidy, które wzajemnie się przenikają. Śledzimy losy robotników, do których na przyuczenie trafia syn Tommy’ego, Cooper (Jacob Lofland). To w większości Meksykanie pozbawieni wykształcenia, często mający za sobą wieloletnie odsiadki. Praca przy szybach naftowych, chociaż szalenie niebezpieczna, jest dla nich szansą na nowe życie. Jednocześnie życie to ma swoją cenę - kilkaset tysięcy dolarów. Szczebel wyżej stoją bliscy współpracownicy Tommy’ego, czyli Dale Bradley (James Jordan), Nathan (Colm Feore) oraz Rebecca Savage (Kayla Wallace) - to kolejno specjalista od wydobycia oraz prawnicy. Nad nimi znajduje się Tommy, mający bezpośrednie powiązanie ze szczytem. Jego życie to już nie tysiące dolarów, ale miliony.

Na samym czubku hierarchii znajduje się Monty Miller (Jon Hamm), naftowy magnat. On nie operuje tysiącami lub milionami, a raczej miliardami. W teorii wszystkie te grupy powinny istnieć w oderwaniu od siebie. W praktyce jednak, wbrew stwierdzeniu, że syty głodnego nie zrozumie, pokutuje świadomość, że jedni nie mogą istnieć bez drugich. Że nawet ci najbogatsi muszą oglądać się za plecy, bo ich zamek wznosi się na filarach podtrzymywanych przez innych. W tej kwestii wyróżnia się postać Tommy’ego, mająca niemal biblijne podejście do sprawy.  “Landman” mógłby więc zostać sklasyfikowany jako świetny serial będący swoistą przypowieścią o społeczeństwie pracy, niejako krytykujący kult zapierdzielu. Tylko że taki nie jest.

Landman (2024) - recenzja, opinia o serialu [SkyShowtime]. Ślinienie się do ekranu

Lnadman recenzja
resize icon


“Landman” to nie tylko ropa, ropa i jeszcze raz ropa. To saga rodzinna, a więc relacje międzyludzkie - wykraczające poza pracę - muszą odgrywać dużą rolę. Tak też, niestety, się dzieje. Na samym starcie historii Tommy’ego poznajemy syna, ale też córkę Ainsley (Michelle Randolph) i byłą/aktualną żonę Angelę (Ari Larter). To najgorszy punkt serialu. Absolutnie nie chodzi mi to, że na postaci kobiece w tak twardym i teoretycznie męskim serialu nie ma miejsca. Diabeł tkwi w tym, jak fatalnie zostały napisane obie te bohaterki.

Ainsley i Angela zostały oparte na seksie. Fizyczność obu aktorek odgrywa kluczową rolę w kreowaniu postaci. Trudno uciec przed wrażeniem, że poza cielesnością nie mają wiele do zaoferowania. Nawet gdy robią coś dobrego - angażują się w pomoc osobom z domu starców (swoją drogą paskudnie przerysowany wątek) - to wykorzystują do tego przede wszystkim swoje ciała. Ainsley, chcąc namówić do zaangażowania się swojego aktualnego chłopaka, obiecuje, że później będzie uprawiała z nim seks. Mocna karta przetargowa, szczególnie dla 17-latków, ale! Na samym początku serialu Ainsley rzuca swą wcześniejszą miłość, bo chłopakowi… zależy na seksie. Jej postać nie robi żadnego progresu, nawet nie drepcze w miejscu, ale cofa się, a poszukiwania namiętności dominują cały charakter. 

Nie ma również żadnego uzasadnienia w tym, żeby Ainsley i Angela aż tak często paradowały przed kamerą w niezwykle kusych strojach. Kilkukrotnie wprowadzało to element komediowy, ale wraz z rozwojem akcji zaczynało nużyć. Wyglądało, jakby Sherdian po prostu chciał postawić przed kamerą rozebrane i piękne aktorki. Z jednej strony budował Tommy’ego, pokazywał rozterki Monty’ego oraz Rebecki, a także budowanie rodziny przez Coopera, z drugiej zaś ślina kapała mu na stołek reżysera.

“Landman” nieco gubi się w swojej tożsamości. Potrafi podejmować niezwykle ważne tematy, nie przemilcza choćby tego, jak niszczycielskie dla całej planety potrafi być wydobywanie ropy. Nie stroni od brutalności, bezwzględności, ze szczerością pokazuje funkcjonowanie korporacyjnego imperium. Jednocześnie jednak uderza komediowością, ale wali nią na oślep. W szczypcie, może nawet garści, humoru nie ma nic złego, ale Sheridan i spółka nie wiedzą, kiedy się powstrzymać. Zdarza się, że szarżują bez opamiętania, co prowadzi do chyba niezamierzonej kreskówkowości. Drugi sezon włączę, na pewno, ale z nadzieją, że przynajmniej część wątków uda się poskromić, choćby nieco ubrać matkę z córką i wprowadzić szczątkowe kursy BHP dla pracowników.

Atuty

  • Wybitna kreacja Billy’ego Boba Thorntona
  • Doskonałe zdjęcia
  • Prosta, ale angażująca historia
  • Świetny, gdy opowiada o ropie

Wady

  • Tragicznie poprowadzone Ali Larter i Michelle Randolph
  • Rażąca kreskówkowość i przerysowanie części wątków
  • Deus ex machina w ostatnim odcinku

“Landman” ma swoje dwie strony. Jedną, rewelacyjną, gdy opowiada o wydobyciu ropy i całej problematyce tego zjawiska. Drugą, znacznie gorszą, gdy musi koncentrować się na relacjach międzyludzkich i prowadzeniu postaci kobiecych. Akcenty, na szczęście, nie zostały rozłożone równomiernie.

6,5
Jan_Piekutowski Strona autora
cropper