Rekiny w Sekwanie (2024)

Rekiny w Sekwanie (2024) - recenzja, opinia o filmie [Netflix]. Ale głupi ci aktywiści...

Piotrek Kamiński | 07.06, 21:00

Grupa naukowców zostaje pożarta przez olbrzymiego rekina. Trzy lata później, jedyna ocala z tamtej tragedii naukowczyni musi przekonać burmistrz Paryża i grupę zawziętych aktywistów, że całe miasto znajduje się w niebezpieczeństwie.

Już sam tytuł i opis filmu szykują widza na festiwal absurdów, którego nie powstydziłby się Jason Statham albo nawet Ian Ziering, co jednak uważam za zaletę "Rekinów w Sekwanie" - zabierając się za horror koncentrujący się na rekinach czy, w sumie, dowolnych innych zwierzętach, nie oczekuję realizmu. Wręcz mam nadzieję, że czeka mnie jazda bez trzymanki, im bardziej przegięta i krwawa, tym lepiej. Bo przecież chyba nikt nie ogląda kolejnych sequeli "Szczęk" czy "Głębii" żeby faktycznie czuć lęk? Nie spodziewałem się jednak, że twórcy filmu zaserwują mi aż tak szampańską zabawę.

Dalsza część tekstu pod wideo

Otóż scenariusz do filmu Xaviera Gensa pisało tak niemożliwie dużo osób, że ostatecznie fabuła jest tu tak komicznie rozchwiana pod kątem wątków i tematów, które chce poruszać i swojej opinii na ich temat, że z jednej strony mamy proaktywistyczne podejście do zaśmiecania oceanów, szacunku do życia i gardzenia chciwymi politykami, z drugiej zaś absolutnie antytetyczne zaprezentowanie samych aktywistów, którzy są głuchymi na rady i ślepymi na fizyczne dowody świrami, wiedzącymi wszystko najlepiej i tylko utrudniającymi faktyczną pracę osobom do niej się nadającym. I kiedy zmęczony widz myśli sobie, że dłużej już tego nie zniesie, że tych postaci nie da się oglądać... Dostaje tak zabawne katharsis, jakiego naprawdę dawno już nie widziałem czy to na wielkim czy na małym ekranie.

Rekiny w Sekwanie (2024) - recenzja, opinia o filmie [Netflix]. Prosta sprawa, niezła zabawa 

Nie ruszaj się

Żeby nie było - nie uważam, aby był to dobry film, w klasycznym tego słowa znaczeniu. Jest zasadnicza różnica między czerpaniem radości z produktu, ponieważ jest to najzwyczajniej w świecie dobry produkt, a ponieważ potrafimy śmiać się z pewnych jego niedociągnięć. "Rekiny w Sekwanie" to właśnie ten drugi przykład. Już sam początek, kiedy cała grupa naukowców pływających w śmieciach zostaje zjedzona przez rekina, więc ich koleżanka, która została na pokładzie statku, natychmiast wskakuje za nimi, bo przecież sama na pewno da sobie radę, potrafi przywołać uśmiech na usta. Chwilę później natomiast rekin wciąga ją głęboko pod wodę. Dramatyczne ujęcia pędzącej do dna twarzy naszej bohaterki, niejakiej dr Sophii (Berenice Beko) przecinają się ze zbliżeniami na uszy, pokazując, że zmiana ciśnienia rozsadziła jej błonę bębenkową. Dziewczyna zaczyna krwawić. I kiedy wszystko wydaje się być stracone, nasza bohaterka przypomina sobie, że ma przy sobie nóż, odcina się więc od śmieci, które złapał rekin i wypływa na powierzchnię. Dobrze że lejąca się jej z różnych otworów ciała krew nie kusi w żaden sposób rekina, który chyba po prostu już się najadł.

No nie da się tego oglądać na poważnie! Przepraszam za tak długi opis początku filmu, ale chciałem żeby każdy mógł dobrze wyobrazić sobie, z jakiego typu filmem mamy tu do czynienia. Po przeskoczeniu o trzy lata do przodu, scenarzyści przedstawiają widzom resztę głównych bohaterów. Tak więc mamy policjanta, Adila (Nassim Lyes), który z początku jest trochę gburowaty, ale z czasem zaczyna lubić i wręcz nawet troszczyć się o Sophię, panią burmistrz (Anne Marivin), która z jakiegoś powodu chce zorganizować zawody pływackie w rzece i ani myśli się z tego pomysłu wycofywać, bo to przecież tyle pieniędzy i przy okazji jej osobisty sukces polityczny. No i jest jeszcze wspomniana już akrywistka, błękitnowłosa Mika (Lea Leviant), przez pół filmu pokazująca widzom jak kompletnie zepsutym jest człowiekiem, stawiając życie ryby ponad całą grupę ludzi. Myślę, że już po tym krótkim przybliżeniu sylwetek głównych bohaterów tego "dramatu", jesteś w stanie wyobrazić sobie jak dokładnie rozkłada się fabuła filmu. Nie ma tu niczego odkrywczego, postacie zachowują się dokładnie tak, jak każą stereotypy, z których zostały zaczerpnięte i tak naprawdę tylko rekin w tym filmie jest fajny i chce się mu kibicować.

Rekiny w Sekwanie (2024) - recenzja, opinia o filmie [Netflix]. Niby brutalny, ale...

Aktywistka

Olbrzymim nieporozumieniem jest, w moim odczuciu, ograniczenie przemocy w filmie. Skoro już zdecydowano się zrobić "creature feature", w dodatku o morderczym rekinie, to wypadałoby zrobić film tak do przesady krwawy, jak to tylko możliwe - pozwoliłoby to przykryć wszelkie dziury w scenariuszu, nie pierwszej jakości aktorstwo czy kulawe CGI. I tak jak na same efekty wizualne nie ma co narzekać - zarówno ryba, jak i związane z nią akcje prezentują się po prostu przyzwoicie - a aktorzy robią co mogą z otrzymanym materiałem, tak już sam materiał, o czym wspominałem wyżej, nie powala, więc spokojnie można było pójść w pastisz, w farsę.

Tymczasem "Rekiny w Sekwanie" mają nieprzyjemny zwyczaj robienia scen przemocy na zasadzie podobnej do recenzowanego niedawno "Puchatek: Krew i miód 2": dużo sugeruje, ale mało co rzeczywiście pokazuje. Najczęściej są to po prostu luźno unoszące się kończyny, czerwona woda albo ubabrany krwią rekin. Trudno nie odnieść wrażenia, że większość budżetu odłożono na scenę z Miką i bombastyczny finał. Mówiąc krótko, nie jest źle, ale mogło być lepiej.

Film Xaviera Gensa to prosta rozrywka, choć miejscami można odnieść wrażenie, że czaił się gdzieś w niej zalążek czegoś głębszego, jakiegoś przesłania, które ostatecznie utonęło przygniecione ciężarem drużyny scenarzystów pracujących nad opowieścią. Środek lekko się ciągnie, z paroma scenami powtarzającymi się niemal słowo w słowo, jakby film nie był dostatecznie długi, ale za to, kiedy w trzecim akcie zaczyna się akcja, to nie odpuszcza już właściwie do napisów końcowych. Gdyby twórcy dopracowali jeszcze kilka detali albo zupełnie puścili wodze fantazji i zrobili kolejne "Rekinado", to mielibyśmy absolutnie godny uwagi, lekki film rozrywkowy dla dorosłych. No właśnie: gdyby, bo ostatecznie "Rekiny w Sekwanie" są ledwie poprawnie zrealizowanym średniakiem. Powiedziałbym jednak, że jeśli nie masz niczego lepszego do roboty, a lubisz ten gatunek, to warto dać im szansę. Jest się z czego pośmiać.

Atuty

  • Wygłodniały rekin i związane z nim sekwencje;
  • Wątek aktywistki Miki;
  • Zabawnie przesadzony finał;
  • Tak głupie, że aż zabawne.

Wady

  • Płaskie postacie i przemielone setki razy wątki;
  • Środek trochę się ciągnie;
  • Tak głupie, że aż zabawne.

"Rekiny w Sekwanie" nie powalają ambitną fabułą i w paru momentach trochę wręcz męczą, ale nieźle zrealizowane sceny z rekinem, poprawne aktorstwo i nagromadzenie absurdów sprawiają, że można całkiem nieźle się przy nich bawić - pod warunkiem, że z góry nastawiamy się bardziej na śmiech, niż grozę.

5,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper