Bandle Tale: A League of Legends Story

Bandle Tale: A League of Legends Story - recenzja i opinia o grze [NS, PC]. Relaks w świecie LOL-a

Kajetan Węsierski | 10.03, 13:00

Debiut League of Legends w 2009 roku był ogromnym wydarzeniem i błyskawicznie okazało się, że mamy do czynienia z kolejnym dużym projektem w branży gier wideo. Tytuł zapisał dużymi literami w historii i do dziś notuje spore zainteresowanie. A to sprawia, że coraz częściej dostajemy kolejne gry z tego uniwersum - najnowszą jest oczywiście recenzowane Bandle Tale: A League of Legends Story

Nie jest jednak pierwszą, albowiem na przestrzeni lat pojawiło się wiele pozycji w ramach serii “A League of Legends Story”. I warto napomknąć, że nie mamy tu do czynienia z jednym gatunkiem, a mnóstwem eksperymentów. Ubiegłoroczne Song of Nunu jest przecież przygodową grą akcji, Hextech Mayhem bazuje na rytmice, a The Mageseeker i Ruined King to pozycje z gatunku RPG. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Oczywiście mógłbym tak dalej wymieniać kolejne pozycje, ale najważniejszą dla rzeczonego tekstu jest najnowsza z nich, a więc Bandle Tale: A League of Legends Story - produkcja nastawiona na crafting i mocno przywodząca na myśl gry jak Stardew Valley. Czy jednak tym razem się udało? Czy kolejny eksperyment okazał się jednym z tych pozytywnych? A może recenzowana produkcja to kolejne potknięcie? O tym przeczytacie poniżej - zapraszam! 

Bandle Tale: A League of Legends Story

Bandle Tale: A League of Legends Story

Zacznijmy natomiast od samego początku, bowiem nie jest to pozycja oczywista i zamknięta w ramach jednego gatunku. Za stworzeniem projektu stoi załoga z Lazy Bear Games i jeśli sama nazwa studia niewiele Wam mówi, to zapewne będą w stanie przemówić ich gry. Rzeczony zespół odpowiada bowiem między innymi za dwie części Punch Clubu, a także świetnym Graveyard Keeperze z 2019 roku. 

Tym razem nie stawiają jednak na uniwersum całkowicie wykreowane wewnętrznie, a na ogromny świat League of Legends, który udostępniony został przez Riot Games. I tu zaczyna się prawdziwa zabawa. Akcja dzieje się bowiem w przepięknym Bandle City, które, choć zostało zaprezentowane w nieco pixel-artowej oprawie, to bardzo szybko przywodzi na myśl klimaty szydełkowania, dziergania i tak dalej. 

Zresztą - nasz bohater, Yordle, na co dzień zamieszkuje wyspę nazwaną w polskiej wersji Włóczkowem (swoją drogą - tłumaczenie wypada naprawdę dobrze i pasuje do klimatu gry), więc nie są to skojarzenia wyssane z palca. I choć recenzowane Bandle Tale: A League of Legends Story nie oferuje oprawy niczym najnowszy SackBoy, to pod wieloma względami zachwyca różnorodnością kolorów, kreatywnym rozłożeniem elementów na mapie i baśniowością. 

Sama rozgrywka, jak wspomniałem, czerpie garściami z przeróżnych gatunków. Mamy tu więc główny wątek fabularny (zażegnanie chaosu trawiącego Bandle City), w ramach którego rozwijamy historię, robimy misje i kooperujemy z napotkanymi postaciami. Nie zabrakło jednak także systemu craftingu i wielu aspektów z symulatorów farmy, a dla urozmaicenia wszystko doprawiono mnóstwem minigierek (od organizowania imprez, przez łowienie ryb, aż po ustawianie stoisk z jedzeniem)

Jest sporo zalet…

Bandle Tale: A League of Legends Story

Ale dobra, dobra! Wymienione wyżej atrakcje to tylko wierzchołek góry lodowej, jaką stanowi recenzowane Bandle Tale: A League of Legends Story. Sama tytułowa miejscówka jest naprawdę spora, a dodatkową zachętą do pchania historii w kierunku jej finału jest możliwość odblokowywania kolejnych rejonów wraz z postępem fabularnym. I to nie jedyna “marchewka na kiju”, bowiem mamy także drzewko umiejętności! 

Co ważne - bardzo przemyślane. Nie sprawia wrażenia wepchniętego na siłę, ani nie przytłacza. Twórcy naprawdę dobrze wyważali liczbę zdolności (oraz ich poziomów) i okres między odblokowywaniem kolejnych. Udało im się trafić w złoty środek, dzięki któremu nie mamy poczucia pospieszania nas przez grę, a jednocześnie zachęty są tak częste, że trudno się oderwać. Wszystko jednak w swoim czasie - na spokojnie. 

Jakby tego było mało, wszystko tu po prostu do siebie pasuje. Mamy czasem do czynienia z fuzjami gatunków, które sprawiają wrażenie sklejanych na ślinę i upchniętych na siłę. Tutaj jest zupełnie inaczej. Od początku czuć, że deweloperzy mieli konkretny pomysł na Bandle Tale: A League of Legends Story, a później po prostu skutecznie go realizowali, dążąc do stworzenia projektu, który mieli w głowie. Opłaciło się, bo naprawdę da się to odczuć. 

Ah, warto tu jeszcze wspomnieć, że mamy do czynienia z “A League of Legends Story” - z tego względu mogą pojawić się pytania o powiązania. Sprawa jest dość jasna, albowiem grać w recenzowany projekt można bez problemu, jeśli nie zna się uniwersum. Jeżeli natomiast jesteście fanami świata od Riota, to gwarantuję, że czeka na Was kilka mniejszych i większych smaczków, które sprawią, że się uśmiechniecie. Więcej nie zdradzam! 

Ale są też wady! 

Bandle Tale: A League of Legends Story

Niemniej, nie jest to gra idealna. Skłamałbym, pisząc, że na powyższych akapitach możemy zakończyć, a ekipa z Lazy Bear Games wydała pozycję nieskazitelną. I największą wadą, która dość szybko dała mi się we znaki, był poziom skomplikowania pewnych kwestii - czasem wręcz niepotrzebnego skomplikowania. Niestety gryzie się to nieco z dążeniem do osiągnięcia tego “klimatu zen”, niczym w podobnych produkcjach. 

Były momenty, gdy podczas rozgrywki, czułem się lekko zagubiony. Na początku rzeczywiście dostaliśmy samouczek, ale nie pokrywał się on ze wszystkim, z czym mamy później do czynienia. I trochę wychodzi tu kwestia połączenia gatunków - przy takich działaniach bardzo często trzeba liczyć się z tym, że na drodze budowania powiązań mogą pojawić się supły. A kilka takich w Bandle Tale: A League of Legends Story rzeczywiście jest. Koniec końców, da się dojść do rozwiązań, ale można się lekko irytować. 

Podobnież irytująca może być momentami mini-mapa, która została w moim odczuciu nieco błędnie zaprojektowana. Wydaje mi się, że ikonki są zbyt duże względem szczegółów na radarze. Niekiedy postać pokrywa dużą przestrzeń wyświetlanej mapy i trudno się w tym połapać. Kolejny mały kamyczek do ogródka, który sprawia, że gra dość mocno stawiająca na relaks, może lekko zdenerwować. 

Prócz tego pojawia się jeszcze kilka mniejszych błędów, które często stanowią wręcz podręcznikowe przykłady sztampowych potknięć w ramach pewnych gatunków - niejasne zadania, generyczne misje (przejdź z punktu A do punktu B, a potem wróć do punktu A), czy przeciągnięte dialogi, ale… W żadnym wypadku nie są to wady, które recenzowaną pozycję przekreślają

Podsumowanie Bandle Tale: A League of Legends Story

Jak więc widzicie, recenzowane Bandle Tale: A League of Legends Story nie jest grą bezbłędną. Jest natomiast grą, która doskonale maskuje pewne niedociągnięcia, oferując całą masę świetnych opcji zabawy. Gdy nudzi nas jedna ścieżka prowadzenia rozgrywki, możemy szybko przerzucić się na drugą. Jeśli akurat nie chcemy pchać fabuły do przodu, możemy się nieco odprężyć, wijąc swoje gniazdko w miłej lokalizacji, albo wyprawiając przyjęcie. 

Nie można także zapominać, że to ten typ produkcji, który ma ogromny potencjał na rozwój. Deweloperzy mogą w niego wepchnąć jeszcze naprawdę sporo zawartości i sprawić, że gracze przez dziesiątki - a nawet setki - godzin nie będą czuli potrzeby opuszczania Bandle City. Ah, no i ważna sprawa, recenzowane Bandle Tale: A League of Legends Story premierowo kosztuje stówkę! I to bardzo uczciwa cena! Polecam! 

Ocena - recenzja gry Bandle Tale: A League of Legends Story

Atuty

  • - Bandle City robi kapitalne, baśniowe wrażenie
  • - Bardzo dobrze zrealizowana fuzja gatunków
  • - Świetnie zbalansowane drzewko umiejętności
  • - Odblokowywanie nowych terenów to frajda sama w sobie
  • - Sporo mini-gierek
  • - Przytulny klimat pozwala się odprężyć

Wady

  • - Kilka generycznych misji
  • - Mini-mapa wymaga poprawy
  • - Czasem można się zgubić w natłoku opcji
  • - Skomplikowane momenty

Bandle Tale: A League of Legends Story to gra, która na pewno nie jest idealna. Robi jednak dobrze tak wiele rzeczy i tak świetnie łączy elementy z wielu gatunków - nie tracąc przy tym swojej istoty - że można się w niej zatracić i szybko zapomnieć o wadach. Jeśli lubicie gry stawiające na relaks, a przy tym świetnie czujecie się w baśniowych, kolorowych światach, to... Zdecydowanie polecam!
Graliśmy na: NS

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper