Uciekające Kurczaki: Era Nuggetsów (2023)

Uciekające Kurczaki: Era Nuggetsów (2023) - recenzja, opinia o filmie [Netflix]. Kolejny zbędny sequel

Piotrek Kamiński | 19.12.2023, 21:00

Lata (albo miesiące, trudno powiedzieć) minęły odkąd grupa kurczaków pod dowództwem upartej kwoki, Ginger, uciekła z fermy pani Tweedy, niesiona nadzieją w postaci przebojowego koguta imieniem Rocky. Udało im się założyć kurze (i mysie) sanktuarium, gdzie każdy jest wolny i nie musi bać się przerobienia na kurczaka z rożna. Przynajmniej do czasu...

Dwadzieścia trzy lata kazano nam czekać na kontynuację "Uciekających Kurczaków" Nicka Parka. Pamiętam, że wraz z częścią pierwszą, na rynek wjechała również obowiązkowo gra od niejakiego Blitz Games, a więc firmy legendarnych braci Oliver, którzy swego czasu dali graczom przygody Dizzy'ego (pamięta ktoś jeszcze tego pseudo Humpty Dumpty'ego?!). Teraz, cztery generacje sprzętu później, świat jest jednak zupełnie innym miejscem. Wydawanie gier razem z filmami jako szybki i w miarę pewny zarobek przestało się opłacać całe wieki temu, filmy animowane to teraz niemal wyłącznie produkty CGI, bo tak jest taniej i szybciej, a powstaje tego wszystkiego tak dużo, że znacznie ciężej jest znaleźć coś rzeczywiście dobrego - za to dużo łatwiej narzeka się na średniaki, bo skoro i wybór ogromny, to i percepcja się trochę zmienia.

Dalsza część tekstu pod wideo

Ponieważ tak naprawdę nawet i te oryginalne "Uciekające Kurczaki " wcale nie były jakimś przełomowym, wiekopomnym dziełem. Po prostu ukazały się akurat w takim czasie, że zrobiły "wow". Trzeba jednak przyznać, że kiedy Nick Park i Peter Lord brali się za robotę, to wypuszczali dopracowany produkt. Film był mocno inspirowany "Wielką Ucieczką" ze Steve'em McQueenem, tyle że zrobioną na mniej poważnie. Słowo klucz: "mniej". Klimat wciąż był raczej gęsty, otoczone drutem kolczastym kurniki wyglądały jak więzienie, czy inny obóz koncentracyjny, a kiedy jedna z kur traci życie mając szyję opartą o pieniek, moment ten jest tak sugestywny, że przez wielu był uznawany za deczko nieodpowiedni dla młodszej części widowni. Naturalnie, "Era Nuggetsów" również ma scenę śmierci jednej kwoki, ale porównywanie ich do siebie byłoby wręcz niesmaczne.

Uciekające Kurczaki: Era Nuggetsów (2023) - recenzja, opinia o filmie [Netflix]. Jakbym już skądś to znał

Młoda i jej nowa koleżanka

Największym bólem tego typu kontynuacji tworzonych całe dekady po oryginale jest ich niezaspokajalna potrzeba przepakowywania starych gagów w nowe ciuszki. Rozumiesz - żeby widz nie miał wątpliwości, że to wciąż ci sami bohaterowie i tak dalej. Ale łatwo można też wpaść w pułapkę przesady i zrobić po prostu festiwal powtórek, ledwie udający rzeczywiście nowy film. I takie właśnie, pod wieloma względami, są nowe "Uciekające Kurczaki". Tona mrugnięć okiem do fanów jedynki - czasami niemal jeden do jednego, innymi razy trochę bardziej kreatywnie, czyli na przykład: ponawiamy te same elementy scenariusza, ale przerabiamy je trochę, aby nikt nie powiedział, że drugi raz robimy dosłownie to samo. Z jednej strony jest to zachowanie godne potępienia i wskazujące na kreatywne bankructwo twórców, z drugiej... Dało podwaliny pod najciekawszy - złośliwi powiedzą, że jedyny ciekawy - motyw całego filmu.

Jedną z głównych bohaterek filmu jest Molly (w oryginale Bella Ramsey), córka Rocky'ego i Ginger (tym razem Zachary Levi i Thandie Newton). Od finału pierwszej części żyją sobie oni na niewielkiej wysepce niedaleko oryginalnej fermy pani Tweedy (ponownie Miranda Richardson). Życie jest dobre. Jedzenia wystarcza spokojnie dla wszystkich, jest pięknie, zielono, z jakiegoś powodu również znacznie bardziej słonecznie, niż tuż obok, w obozie zagłady Tweedy i jej najnowszego męża, pana doktora Fry'a (Nick Mohammed). Rzecz w tym, że trawiona traumatycznymi przeżyciami części pierwszej Ginger bardzo martwi się o swoją córkę. Aż tak bardzo, że nie wyobraża sobie aby ta kiedykolwiek mogła opuścić ich bezpieczną, rajską wyspę, zasadniczo zamykając ją w złotej klatce, tworząc paralelę do swojej własnej sytuacji sprzed lat. Oczywiście porównywanie obozu śmierci do luzowania się z rodziną i przyjaciółmi na relatywnie wielkiej, rajskiej wyspie to jak noc i dzień, ale i tak podoba mi się ironiczność całej sytuacji. Oczywiście żaden inny element filmu już nawet nie zbliży się subtelnością i złożonością do tej obserwacji...

Uciekające Kurczaki: Era Nuggetsów (2023) - recenzja, opinia o filmie [Netflix]. Humor suchy jak te nuggetsy 

Pan generał i jego wierny żołnierz

Żarty są w większości suche, kompletnie nieśmieszne i wymuszone - bo uparcie próbują odwoływać się do części pierwszej - ale cała historia nie jest generalnie zła. Albo przynajmniej nie jakoś bardzo zła. Naburmuszona nastolatka ucieka oczywiście z wyspy i zaraz ładuje się w tarapaty, z których muszą ratować ją bliscy. Miło, że scenarzyści (a była ich tu aż dziesiątka!) nie zaserwowali nam kolejnej historii o cudownym, w pełni samowystarczalnym dziecku, któremu bliscy właściwie tylko przeszkadzają. "Era Nuggetsów" to przede wszystkim historia o rodzinie, przyjaźni, wspólnocie - same ładne morały, na czele z tym, że nie wolno nikogo porzucać tylko dlatego, że tak byłoby łatwiej. Problem w tym, że prócz nich historia jest bardzo odtwórcza, a żarty - a więc znaczną część całego filmu - nie bawią.

Obsada robi raczej dobrą robotę. Jasne, Zachary Levi, czyli dorosła wersja Shazama ma wyraźnie inny głos, niż Mel Gibson, a wymiana Julii Sawalhy na Thandie Newton była co najmniej dziwna, zwłaszcza, że Julia bardzo chętnie wróciłaby do roli i ponoć bardzo zabolało ją, kiedy dowiedziała się, że jest już za stara do tej roli, po czym rolę dostała całe cztery lata młodsza, 51-letnia Newton, lecz różnice zauważa się głównie, kiedy porównuje się ona filmy na bieżąco. Generalnie w trakcie oglądania aktorzy giną gdzieś, kompletnie zasłonięci przez swoje postacie. Zaskoczyło mnie jak zupełnie NIE słyszałem, że Molly to Bella Ramsey, a więc Lyanna Mormont z "Gry o Tron" i Ellie z "the Last of Us". Z drugiej strony, w tym pierwszym serialu cisnęła bardzo wyrazistym, północnoangielskim akcentem zapożyczonym po części od Seans Beana, podczas gdy w "TLOU" przyjęła szeroko pojęty (ale bardzo skuteczny), amerykański akcent, podczas gdy tutaj może mówić swoim bardziej naturalnym, środkowoangielskim (raczej wypośrodkowanym) głosem. Efekt jest tak inny od jej wcześniejszych ról, że zupełnie zapomniałem, że to ona. Przede wszystkim jednak główna obsada po prostu dobrze gra ze sobą, czuć między nimi rodzinne więzi, ciepło, wszystko to, co najważniejsze.

"Uciekające Kurczaki: Era Nuggetsów" to film którego nikt nie potrzebował, od dawna już raczej nikt o niego nie prosił, a który powstał nie tyle z potrzeby serca, bo twórcy mieli jeszcze coś ciekawego do powiedzenia, a ponieważ pojawiły się pieniądze. Jest repetytywnie, z sucharami tak bolesnymi, że aż można sobie dziąsła poranić, a największą różnicą jest to, że tym razem główni bohaterowie nie tyle uciekają, co włamują się na fermę pani Tweedy. To taki film, który można obejrzeć i nie czuć do niego większego żalu, ale od wskrzeszenia znanej i lubianej marki oczekuję jednak czegoś więcej, niż niezbędnego minimum.

Atuty

  • Solidna obsada;
  • Ładnie odtworzone modele postaci;
  • Kolejny film w stylu claymation - to zawsze zasługuje na pochwałę;
  • Ze dwa-trzy faktycznie ciekawe pomysły;
  • Miły dla oka.

Wady

  • Mizernej jakości humor;
  • Bardzo odtwórcza fabuła;
  • Po co ten film w ogóle powstał;
  • Klimatem nie ma nawet startu do oryginału.

"Era Nuggetsów " to zaskakująco pasujący tytuł. Te małe, smażone kulki też można niby zjeść, ale z jakościowym daniem nie mają absolutnie nic wspólnego. Tak jak ten film z dobrym kinem.

5,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper