Życzenie (2023)

Życzenie (2023) – recenzja, opinia o filmie [Disney]. Składanka „the best of”, ale z samymi coverami

Piotrek Kamiński | 26.11.2023, 20:30

Asha mieszka w królestwie Rosas, którego dobry król jest również czarodziejem i potrafi spełniać marzenia swoich podwładnych, które ci oddają mu pod opiekę, kiedy kończą osiemnaście lat. Lecz kiedy dowie się, że jej władca najbardziej na świecie kocha nie swoich poddanych, a samego siebie, stanie na głowie, byle tylko odzyskać marzenia swoich bliskich i reszty mieszkańców królestwa.

Disney celebruje stulecie swojego istnienia (szkoda, że nie wyrobili się z premierą filmu na październik, kiedy rzeczywiście minęło sto lat odkąd Walt Disney zarejestrował swoją firmę) i w „Życzeniu” widać to tak, jak jeszcze nigdy do tej pory. To właściwie nie jest film, a pełnometrażowa reklama studia, po brzegi wypchana memberberries i na szybko sklejona do kupy pretekstową fabułą zaczerpniętą z klasycznego „When you wish upon a star”. Mógł i powinien był to być znacznie, znacznie lepszy film.

Dalsza część tekstu pod wideo

Wątpię aby taki był zamysł twórców filmu, ale jest gdzieś w okolicach środka filmu taka zabawna scena, w której czarny charakter przygląda się życzeniom różnych osób, w tym chłopca imieniem Piotruś, który chciałby lecieć do magicznej krainy zwanej Nibylandią, rodzica pragnącego znaleźć idealną nianię dla swoich dzieci i niesprecyzowanej trzeciej postaci, której marzy się pocałunek prawdziwej miłości. Nasz antagonista bierze je wszystkie i złośliwie niszczy, „zatruwa je” i przywłaszcza sobie. Zapewne miało to być po prostu odniesienie do „Piotrusia Pana”, „Mary Poppins” i „Pięknej i Bestii”, ale osobiście widziałem w nim w tym momencie Boba Igera/Boba Chapeka, bezczelnie niszczącego nasze piękne wspomnienia za sprawą tych okropnych remake'ów live action, które firma wypluwa regularnie od kilku lat. Może to jakieś ciche wołanie o pomoc zmuszanych do pracy nad kolejnymi średniakami pracowników firmy? A może szukam dziury w całym, nie wiem.

Życzenie (2023) – recenzja, opinia o filmie [Disney]. Uprzedzam, będę walił spoilerami na lewo i prawo

Dobry król

Fabuła „Życzenia” jest, cóż... marna. Nie dość, że w ciągu sekundy domyślisz się, kto jest „ukrytym” czarnym charakterem filmu (chyba, że widziało się plakat, wtedy wiadomo co i jak jeszcze przed seansem), to jeszcze cała historia praktycznie nie powinna była się wydarzyć. Asha prosi króla Magnifico o spełnienie marzenia jej dziadka, a ten nie tylko nie ma zamiaru tego zrobić, ale jeszcze tłumaczy jej, że niektóre z życzeń mieszkańców są potencjalnie zbyt niewygodne i niebezpieczne, więc nie spełni ich nigdy – ale oddać ich właścicielom, którzy bez nich czują się często niekompletni, też nie ma zamiaru. Czyli zasadniczo natychmiast outuje się przed główną bohaterką jako czarny charakter. I co robi następnie, wiedząc, że Asha nie jest zachwycona tym, co usłyszała? Nic. Puszcza ją do domu. Przepraszam, ale to nie ma żadnego sensu, począwszy od faktu jak szybko i bezproblemowo wygadał się jej ze swoich największych sekretów, przez wypuszczenie jej z tą wiedzą bez żadnych konsekwencji, po późniejsze zastanawianie się kto też może być „zdrajcą” czyhającym na jego skarby.

Tak naprawdę Chris Buck, Fawn Veerasunthorn (duet reżyserski), Jennifer Lee i Allison Moore (scenarzyści) nie są zainteresowani opowiedzeniem jak najlepszej historii. Mam wrażenie, że burza mózgów przy wymyślaniu pomysłów na scenariusz kręciła się wokół pytania „ile odniesień do naszych dawnych marek jesteśmy w stanie upchnąć”. A tych są w filmie dosłownie dziesiątki, jeśli nie setki. Od klasycznego, nostalgicznego otwierania księgi zawierającej opowieść (szkoda, że nie zrobili jej na żywo – wszystko od początku, do końca jest animowane komputerowo), przez postacie „zaadaptowane” na potrzeby filmu – zobaczymy dziewczynkę wyglądającą podejrzanie podobnie do Królewny Śnieżki, tyle że wschodnioazjatycką, bo wiadomo, a wokół niej garstka młodzików, z których każdy charakteryzuje się inną cechą, jak ciągła senność, gburowatość, nieśmiałość, po lesie latają gadające zwierzaki, a o Piotrusiu Panie już wspominałem – a na magicznej gwiazdce tworzącej łuk nad zamkiem i żegnającej widzów kończąc. Zauważanie tych nawiązań potrafi być nawet sympatyczne, ale po jakimś czasie robi się ich zwyczajnie za dużo i tylko wyraźniej widzisz, jak artystycznie denny jest to produkt.

Życzenie (2023) – recenzja, opinia o filmie [Disney]. Wizualna nuda i tylko niezły dubbing

Gadający osi... kozioł

Tak jak w grach i filmach live action zwykle polskiego dubbingu nie trawię, tak w filmach animowanych często pasuje mi on bardziej, niż oryginał. Takie choćby „Wodogrzmoty Małe” to małe mistrzostwo świata i choć oryginał jest świetny, to mając wybór i tak wybiorę polską wersję. Podobnie od dawna wygląda to w przypadku filmów animowanych Disneya, gdzie te angielskie głosy często brzmią zbyt staro albo w inny sposób niewłaściwie. W „Życzeniu” jednak coś mi nie zagrało. Arkadiusz Jakubik jest całkiem solidny jako gadająca koza, do grania miłych dziadków Włodzimierz Press nadaje się wręcz idealnie, Grzegorz Małecki jest zabawny jako zakochany w dźwięku własnego głosu król Magnifico, ale wcielająca się w główną bohaterkę Urszula Rossowska wypada często zbyt płasko, zbyt wyrwana z kontekstu. Może to reżyserzy polskiej wersji kiepsko nią pokierowali, nie wiem, ale regularnie nie mogłem się skupić na filmie, bo w uszach dzwoniła mi specyficzna intonacja kwestii Ashy. W piosenkach (ze dwie ciekawe) słyszymy natomiast Natalię Bajak i tu już nie mam się do czego przyczepić – może jedynie, że przydałoby się więcej dobrze napisanych utworów, jak główny „Życzenie”

Głównym atutem filmu miała być niebanalna warstwa wizualna, żeniąca nowoczesne animacje komputerowe z klasycznym stylem 2D, z którego słynęło dawniej studio. Efekt jest z początku nawet ciekawy, na pewno wyjątkowy i rzucający się w oczy, lecz z czasem uwydatnia tylko jedną z największych bolączek filmu – temu stylowi brakuje wyrazistości. Las i zamek wyglądają sterylnie, wszyscy poza głównymi bohaterami chodzą w takich samych, nudnych strojach, a większa część filmu skąpana jest w ciemnych, depresyjnych barwach. To smutne, że bardziej niż tego, aby każdy wyrażał siebie poprzez wyjątkowy wygląd, twórcy pilnowali, aby żaden kolor skóry nie został pominięty. Spoko, reprezentacja jest fajna, a i sam scenariusz znajduje dla niej nie najgorsze wytłumaczenie, ale kolor skóry to jeszcze nie wszystko. Zamiast wielkiego triumfu na setną rocznicę, dostaliśmy film, który wizualnie wygląda po prostu nudno.

„Życzenie” miało być wielką celebracją stulecia istnienia studia, a zamiast tego pokazuje tylko dobitnie to, co i tak już od dawna wiemy – król jest nagi. Magia Disneya, która sprawiała, że będąc dzieckiem czekałem z wypiekami na każdy nowy film wytwórni, zniknęła. Pocieszam się faktem, że nie jest to pierwszy raz, kiedy coś takiego ma miejsce. Po „Moim Bracie Niedźwiedziu” z 2003 roku, musieliśmy czekać aż sześć lat na kolejny rzeczywiście dobry film pod postacią „Księżniczki i Żaby”, która, niestety, nie zrobiła furory w kinach i raz na zawsze zabiła w studiu chęć tworzenia klasycznych filmów animowanych. Wierzę, że teraz też jesteśmy jedynie w trakcie takiego słabszego okresu i jeszcze będzie przepięknie. Może król Magnifico spełni moje życzenie i następny film będzie powrotem do formy? Przydałoby się.

Atuty

  • Kilka zabawnych żartów;
  • Ze dwie dobre piosenki;
  • Król Magnifico jest całkiem zabawnym egocentrykiem;
  • Wyłapywanie nawiązań do starych filmów jest przez jakiś czas nawet miłe.

Wady

  • Mizerna, kiepsko pomyślana fabuła;
  • Większość piosenek raczej bez wyrazu;
  • Wizualnie nudny;
  • Nierówna polska wersja językowa;
  • Tak bardzo skupia się na przypominaniu za co ludzie pokochali Disneya, że zapomina zadbać o własną tożsamość.

„Życzenie” to jeden wielki festiwal odniesień do dawnych dokonań studia, lecz zamiast być wielkim triumfem i celebracją dokonań studia, przypomina tylko widzowi, że kiedyś animacje dla dzieci były znacznie lepsze. Dzieci na sali kinowej się śmiały, ale dla mnie to był co najwyżej śmiech przez łzy.

4,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper