Zakonnica 2 (2023)

Zakonnica 2 (2023) - recenzja, opinia o filmie [WB]. Siostra Irene raz jeszcze musi zmierzyć się z demonem

Piotrek Kamiński | 07.09.2023, 18:00

Minęło już kilka ładnych lat odkąd Irene i Maurice pokonali Valaka. Ona wróciła do klasztoru, on ruszył dalej w świat. Sielanka nie trwała jednak długo - demon przetrwał i znów zabija. Zdaje się, że czegoś szuka. Irene będzie musiała odkryć co jest jego celem i powstrzymać go, zanim stanie się zbyt potężny.

Lubię takie nieskomplikowane horrory. Jasne, ostatnimi laty znacznie bardziej cenię sobie te bardziej metaforyczne straszaki z drugim dnem, w stylu "Babadooka", ale je też trzeba potrafić zrobić - sam pomysł to jeszcze nie wszystko. Nie oznacza to jednak, że dla prostych opowieści z masą krwi i jump scare'ów nie ma już miejsca. Jeśli reżyser potrafi zbudować napięcie, jeśli jest krwawo i od czasu do czasu można podskoczyć w fotelu i to nie dlatego, że ktoś złapał główną bohaterkę za ramię zza kadru, ale okazało się, że to tylko jej koleżanka, lecz ponieważ, faktycznie dzieje się coś niepokojącego, niebezpiecznego, to wciąż może być dobrze. I wiesz co? Dokładnie taka jest "Zakonnica 2". Film niemądry do bólu, ale przyjemny w odbiorze.

Dalsza część tekstu pod wideo

Zakonnica 2 (2023) - recenzja, opinia o filmie [WB]. Przeplatająca się fabuła, z takim sobie zakończeniem

Porozmawiamy o Jezusie?

Scenariusz filmu rozpisany został na dwa główne wątki. Z jednej strony mamy Maurice'a (Jonas Bloquet), pracującego obecnie w dziewczęcej szkole z internatem, nieświadomego - chyba - że ma do siebie przyczepionego demona. Zakochuje się w jednej z tamtejszych nauczycielek (Anna Popplewell) i przy okazji szczerze lubi jej córkę, również uczennicę szkoły. Gdzie indziej mamy siostrę Irene (Taissa Farmiga), po wydarzeniach z części pierwszej prowadzącą spokojne życie w klasztorze. Tam poznaje rebeliancko nastawioną, wciąż nieprzekonaną do wiary nowicjuszkę, Debrę (Storm Reid). Kiedy Watykan zauważy, że tajemnicze śmierci osób związanych z klerem w całej Europie są ze sobą powiązane, przyjdą prosić Irene aby dokonała jeszcze jednego cudu...

Scenariusz pełen jest filmowych absurdów, z którymi czasami naprawdę ciężko się pogodzić - w innych przypadkach pomagają piękne zdjęcia Tristana Nyby i uczucie niepewności, powodowane faktem, że widz doskonale wie, że coś się zaraz stanie. Tylko kiedy?! Znajomi w archiwach Watykanu, które mieszczą się akurat pięć minut spacerkiem, od miejsca, w którym dziewczyny obecnie przebywają, niedorzecznie trafne teorie i zbiegi okoliczności, czy dokuczające córce nauczycielki dzieci to tropy filmowe zgrane tak mocno, że zahaczające już o pastisz, ale tutaj jakoś to nawet gra. Jasne, że zagadkę trzeba rozwiązać w miarę szybko, a i potencjalnych ofiar dla demona musimy przecież kilka mieć!

Ta ostatnia rzecz ostatecznie trochę mnie zawiodła. Nie zrozum mnie źle, to nie jest ugrzeczniony horror bez ofiar - tych jest ładnych... Parę (plus kilka efektów pracy Valaka, widzianych na zdjęciach). Trzeba jednak przyznać, że każdorazowo śmierć zadawana jest brutalnie, boleśnie, z przesadą. Przynajmniej w pierwszej połowie filmu, bo później nagle demon traci swój pazur i cholernie łatwo mu uciec, schować się przed nim i tak dalej - najwidoczniej można mu uciec... zamykając za sobą drzwi na zasuwkę? Dobra, czemu nie, ale to dlaczego w innych scenach bez problemu teleportował się po całej okolicy? Jak już ustalamy jakieś zasady, to dobrze byłoby się ich trzymać. Drażniło mnie też lekko, że w samym finale potwór zasadniczo egzystował w więcej niż jednym miejscu naraz. Co tam się wydarzyło?!

Zakonnica 2 (2023) - recenzja, opinia o filmie [WB]. Jak ten film pięknie wygląda 

Co się tak czaisz?!

Taissa Farmiga powraca w dzisiejszym filmie jako siostra Irene i bez problemu skupia na sobie uwagę widza, kiedy tylko jest na ekranie. Może to te wielkie, ekspresyjne oczy, może sympatyczny uśmiech, może dobroduszność, ale widownia natychmiast zaczyna z nią sympatyzować. Szkoda, że scenariusz nie próbuje jakoś wyraźniej rozwinąć jej postaci. Widzimy, że dobrze wspomina Maurice'a, być może gdzieś w głębi duszy żałując trochę, że nie opuściła dla niego życia przy bogu, ale to w zasadzie tyle. Ot, zdeterminowana babka chodzi, szuka rozwiązania zagadki, walczy z demonem, tyle. Odrobinę ciekawsza jest Storm Reid. Jej postać nie wstąpiła sama do klasztoru - została tam oddana przez ojca. Nie wierzy więc, że ksiądz naprawdę zmienia wino w krew Chrystusa i tak dalej (rozsądną dziewczyna, znaczy się). Wyrusza jednak w tę podróż z Irene, ponieważ chciałaby zobaczyć prawdziwy cud, chciałaby naprawdę uwierzyć. Rzecz w tym, że później film po prostu kończy się i nie oferuje nam, już nie mówię, że satysfakcjonującego, ale jakiegokolwiek zakończenia jej wątku. Maurice i jego flirtacje z panią profesor Kate mają w sobie na tyle dużo uroku, że ogląda się je bezboleśnie, ale znowu - rozwiązanie następuje jakoś za szybko, zbyt wiele słów pozostało niewypowiedzianych. Być może film wypadłby lepiej, gdyby skupić się na jednym głównym wątku - można by go wtedy należycie i satysfakcjonująco rozwinąć.

Czego by nie mówić o licznych problemach scenariusza, absolutnie trzeba przyznać duetowi reżyser/operator, że nakręcili świetnie wyglądający film. W filmach z tej serii bardzo istotna jest grą cieniem - musi być na tyle jasny, aby widz wiedział, mniej więcej, co się dzieje i na tyle ciemny, aby w głębszych zakamarkach schować demoniczną zakonnicę, najlepiej tak aby widz nie był do końca pewien, czy widzi jakiś fragment jej stroju, czy to tylko zwidy. Świetnie przenosi nas do do świata filmu, dzięki czemu łatwiej nas przestraszyć. Ale zdjęcia Nyby to nie tylko mrok. To również klimatyczne świecenie z różnych, niekonwencjonalnych (i często nie mających zbyt wiele wspólnego z jakimkolwiek realizmem) miejsc, to dobieranie kadrów w taki sposób żeby grać z oczekiwaniami widza, lub wyeksponować nieistotne (ale i tak piękne) detale, osłabiając czujność widza, to niby przypadkowe chowanie detali, które istotne faktycznie są, na przykład poprzez przemyślany ruch kamery, połączony z ruchem aktora. Słabiej wypada natomiast muzyka. Raz jeszcze - nie zrozum mnie źle. Muzyka Marco Beltramiego sama w sobie jest bardzo klimatyczna, posępna, czasami lekko melancholijna. Problem polega na tym, że jest jej za dużo i gra za głośno. Parę razy miałem wrażenie, że muzyka, zamiast wzmacniać wrażenia, przeszkadza mi w odbiorze sceny, jak kiedy poznajemy ponownie wracającą do klasztoru Irene. Wóz zakonnic grzęźnie w błocie i trzeba podłożyć deski pod koła aby się wydostać. Prosta sprawa, więc czy musiała w tym momencie walić taka głośna, posępna muzyka? Nie pasowała nawet do klimatu sceny.

"Zakonnica 2" to jeden z tych filmów, które ogląda się, kiedy jest się w nastroju na coś lekkiego, przy czym nie trzeba za bardzo myśleć (bo wtedy domyślamy się zakończenia i końcowych zwrotów akcji po maksymalnie 20 minutach). Jest klimat, jest krew, jest sympatyczna główna bohaterka, ale historia sama w sobie nie powala. Pierwsza "Obecność" wciąż niedościgniona!

Atuty

  • Piękne zdjęcia;
  • Klimatyczna ścieżka dźwiękowa;
  • Dobrze dobrana obsada;
  • Jest krwawo jak trzeba;
  • Potrafi sprawić, że widz siedzi na brzegu fotela, a czasami wręcz lekko w nim podskoczy.

Wady

  • Pełna absurdów i klisz, piekielnie przewidywalna fabuła;
  • Druga połowa to już bardziej bieganie i krzyczenie niż rzeczywista groza;
  • Kilka scen grałoby lepiej, gdyby pozbyć się podkładu muzycznego;
  • Nie sili się na rozwijanie bohaterów, to tylko prosta historia, ot zadanie do wykonania.

"Zakonnica 2" to całkiem przyjemny, chociaż scenariuszowo niedopracowany horror. Reżyser, Michael Chaves, skutecznie buduje i utrzymuje napięcie, lecz finalnie zabrakło mu lepszej historii do odpowiedzenia. Można obejrzeć, ale klasyki z tego nie będzie.

6,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper