Fort Solis recenzja

Fort Solis - recenzja i opinia o grze [PS5, PC]. Lockdown

Krzysztof Grabarczyk | 22.08.2023, 15:00

Czerwona Planeta skrywa niejedną tajemnicę. Ludzkość postanowiła zbadać, a potem wydobywać zawartość Marsa. Jednym z potentatów okazuje się Terra, kopalniano-badawczy gigant. Jack Leary, starszy inżynier właśnie kończył zmianę, gdy otrzymał niespodziewane wezwanie o pomoc. Sygnał pochodził z leciwej bazy, tytułowej Fort Solis. W placówce przebywało tylko sześcioro członków załogi. Fallen Leaf we współpracy z Black Drakkar Games zapraszają na mocny thriller science-fiction w gwiazdorskiej obsadzie. A ja zapraszam do recenzji ich wspólnego dzieła, Fort Solis. 

Fort Solis - nocna zmiana

Dalsza część tekstu pod wideo

Jack Leary (Roger Clark) wymienia się żartobliwymi uwagami ze swoją przyjaciółką, Jessicą Aplleton (Julia Brown). Na powierzchni Marsa zbliża się najgorszy okres, czyli sezon burz. Zaniepokojony nagłym sygnałem Jack rusza w kierunku tytułowej placówki, w której przebywa tylko sześciu członków załogi. Fort Solis nie bawi się w długi prolog. Twórcy błyskawicznie oddają nam kontrolę nad bohaterem. Zapoznajemy się z intuicyjnym sterowaniem, natomiast akcję obserwujemy z widokiem zza pleców. Poruszanie się jest płynne i responsywne, choć Fort Solis w żadnym wypadku nie skupia się na walce, lecz eksploracji. Dla twórców mocną inspiracją stały się dokonania Quantic Dream oraz Supermassive Games. Na wstępie zapoznajemy się z umieszczonym na lewej ręce panelem, który pełni funkcję nawigatora (aktywny podgląd mapy obszaru) oraz gromadzenia przydatnych informacji (wiadomości tekstowych, audiologów i nagrań wideo). Korzystałem bardzo często z tego urządzenia, Wy również będziecie. 

Recenzowane Fort Solis opowiada dwie historie: izolacji i desperacji. Nie wchodząc zbytnio w szczegóły, nadmienię tylko, że sam Troy Baker określił tytuł "spotkaniem filmu Moon z Dead Space" - i coś  w tym jest. Swoim występem w Fort Solis jako oficer medyczny, Wyatt Taylor, potwierdził, że jego angaż zawsze dodaje oczko do oceny końcowej, ponieważ nie ma sobie równych. Co nie znaczy, że pozostali aktorzy się nie spisali. Roger Clark przed laty wcielił się w Arthura Morgana, protagonistę Red Dead Redemption 2, i tak samo dobrze odnalazł się w niemal całkowitej izolacji. Krocząc przez dziewięć sekcji Fort Solis, gracza nie opuszcza poczucie całkowitego odosobnienia, a jedynym towarzyszem jest uroczy głos Jessiki. Duet toczy interesujące dyskusje przez łączność, a częstym tematem są... zombie. Taka ciekawostka dla fanów "Return of the Living Dead", bo treść konwersacji definitywnie zmierza ku temu (częściowo) komediowemu horrorowi z 1984 roku. 

Fort Solis to miejsce przytłaczające rozmiarem i konstrukcją. Inspirowane m.in. bazą z kultowego „The Thing” Carpentera. Gra jest ukłonem w stronę kinematografii. W trakcie eksploracji zbieramy filmowe plakaty, które w oczywisty sposób nawiązują do klasyki kina science-fiction i horroru. Przyznam, że w pewnej chwili miałem nadzieję, że zza rogu wyjdzie coś nie z tego świata. Narracja bardzo sprzyja w kreowaniu atmosfery. W pomieszczaniach widać drobne ślady codzienności załogi Fort Solis. Wisienką na torcie było dla mnie ujrzenie rozżarzonego pieca oraz stojących nieopodal beczek przypominających te z Trioxinem (i nie tylko), jakie widzieliśmy w Powrocie Żywych Trupów. Kocham takie smaczki. Pomijając drobniutkie easter eggi, Fort Solis kusi zmysły. W wiadomościach e-mail, nagraniach głosowych i wideologach fragmenty historii łączą się w ciąg przykrych zdarzeń. Wszystko w jedną noc. 

Fort Solis - nadciąga burza

W niniejszej recenzji oprócz świetnie opowiedzianej historii warto skupić się na wykonaniu. Fort Solis zasila Unreal Engine 5.2, co widać dosłownie na każdym metrze kwadratowym. Wizualnie mówimy o grze dopracowanej, ze świetną mimiką twarzy oraz animacją. Twórcom udało się zapewnić filmowe doświadczenie, co zresztą leżało w ich intencji. Odpowiednie zbliżenie kamery w trakcie interakcji, gra świateł i wzorowe ruchy postaci. Nie da się nie zauważyć ogromu prac włożonych w ten ambitny, choć krótki projekt. Część przedmiotów możemy obejrzeć z każdej strony z bliska, by wychwycić interesujące szczegóły, choć nie ma tego rodzaju interakcji nazbyt wiele. Nie ma również możliwości lekkiego sprintu, co bywa troszkę uciążliwe, gdy wyjdziemy na powierzchnię. Twórcom muszę jednak zwrócić honor, ponieważ lokalne burze wypadają bardzo realistycznie, choć na Marsie nigdy nie byłem i pewnie już nie będę. 

Fort Solis jest zamknięte na pięć spustów. Aby znieść blokadę jesteśmy zmuszeni do uzyskiwania dostępów określonego poziomu (wszystkich jest magiczne "pięć"). W tym celu zwiedzamy pomieszczenia członków załogi, aby zdobyć nowe uprawnienia. Czasami jednak i to nie wystarczy. Do otwarcia niektórych drzwi są wymagane tzw. węzły I-5, które znajdziemy w każdej sekcji. Poruszamy się również podziemnymi tunelami (rewelacyjne oświetlenie przy użyciu latarki). Szybszy dostęp na dany poziom zapewnia również winda, choć nie aktywujemy jej od razu. W Fort Solis wszystko robimy stopniowo, choć nie da się ukryć, że to bardzo krótka przygoda. Mój finalny czas wyniósł cztery godziny. Fort Solis jest interaktywnym thrillerem science-fiction, gdzie ta interakcja została rozszerzona. Częściej gramy niż oglądamy, więc należy uznać to za koncepcyjny sukces. Zwiedzanie bazy i odkrywanie mrocznych tajemnic zapewnia dużą satysfakcję. Przygotujcie się również na krótkie sekwencje QTE.

W recenzowanej grze miałem jednak pewną zagwozdkę, pierwszy raz od dawna. W niemal każdej wydanej produkcji stawiam na wydajność niezależnie od gatunku. Fort Solis postawiło mnie przed dylematem: wydajność czy rozdzielczość? Nie dlatego, że ocieka filmową narracją. W trybie wydajności bardzo często spadają klatki animacji, co niestety rzutowało na doświadczenie. Po przejściu w tryb jakości nie uświadczyłem podobnych dropów. Twórcy prawdopodobnie pisali grę z myślą o 30 klatkach, i to widać. Zyskuje na tym również oprawa graficzna. Myślę, że kwestia stałej liczby klatek na sekundę w trybie wydajności zostanie uwzględniona w ramach aktualizacji. Trafił mi się również błąd pod koniec fabuły, gdy kamera bardzo często "padała do stóp" postaci. Po wyjściu z gry i wczytaniu zapisu problem zniknął. Fort Solis to arcyciekawe osiągnięcie dwóch skromnych zespołów z dodatkowym wsparciem francuskiego dewelopera, Dear Villagers. Ani Troy Baker, ani Roger Clark nie zagrali w przeciętnych tytułach. Fort Solis również do takich nie należy. W zalewie długich produkcji to bardzo angażująca alternatywa. Polecamy.

Ocena - recenzja gry Fort Solis

Atuty

  • Historia
  • Oprawa
  • Gra aktorska
  • Poczucie izolacji

Wady

  • Problemy z wydajnością
  • Brak choćby lekkiego sprintu
  • Krótka
  • Miejscami praca kamery

Fort Solis jest bardziej grą, a mniej filmem. Dzięki temu odkrywamy tajemnicę na własną rękę, natomiast wisienkę na torcie stanowią mistrzowskie przerywniki filmowe. Ogromnym plusem jest gra aktorska. Nie zabrakło kilku wpadek technicznych, lecz jak na wspólny debiut - udało się ponadprzeciętnie.
Graliśmy na: PS5

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
Weteran ze starej szkoły grania, zapalony samouk, entuzjasta retro. Pasjonat sportów siłowych, grozy lat 80., kultury gier wideo. Pisać zaczął od małego, gdy tylko udało mu się dotrwać do napisów końcowych Resident Evil 2. Na PPE dostarcza weekendowej lektury, czasem strzeli recenzję, a ostatnio zasmakował w poradnikach. Lubi zaskakiwać.
cropper