Gran Turismo (2023)

Gran Turismo (2023) - recenzja, opinia o filmie [UIP]. Gierkowy film oparty na faktach?!

Piotrek Kamiński | 08.08.2023, 15:00

Jann Mardenborough został w 2011 najmłodszym zwycięzcą programu GT Academy, w którym zapaleni gracze "Gran Turismo" stawali do rywalizacji o możliwość zostania prawdziwym kierowcą wyścigowym, członkiem zespołu Nissana. Młody Anglik nie tylko pokazał, że gry mogą być czymś więcej niż jedynie rozrywką, ale zrobił i coś więcej. Przeszedł do historii.

Kiedy po raz pierwszy dotarła do mnie informacja, że Sony szykuje filmową adaptację "Gran Turismo", wyścigów, które same o sobie mówią "real driving simulator", a więc próżno szukać w nich trybu fabularnego lub choćby jego namiastki, pomyślałem sobie, że albo jest to głupi żart albo coś im się w głowach poprzewracało. Później usłyszałem nazwisko reżysera - Neil Blomkamp, facet od "Dystryktu 9", "Elizjum" i "Chappie". Co prawda, naprawdę bardzo podobał mi się tylko pierwszy z tych filmów, ale na pewno każdy jeden z nich imponował wyrazistym stylem. Wizualnie były to obrazy przygotowane bardzo dobrze, co pozwalało mieć nadzieję, że i tym razem sposób ukazania wyścigów zrobi na widzach wrażenie. I owszem, jest to bezapelacyjnie najlepiej zrealizowany element całego filmu. A co z pozostałymi?

Dalsza część tekstu pod wideo

Gran Turismo (2023) - recenzja, opinia o filmie [UIP]. Kto pisał te dialogi?!

GT Academy

Fabularnie mamy tu z grubsza po prostu zbiór zgranych milion razy klisz, nie za bardzo pokrywający się z prawdziwą historią Janna. Krawaciarz z Nissana (Orlando Bloom) prezentuje swoim szefom zupełnie świeżą, potencjalnie bardzo dochodową koncepcję - zwykły człowiek przestał podniecać się samochodami, korzysta z nich tylko do przemieszczania się. Jest natomiast grupa iluś tam milionów (chyba 80) fascynatów "Gran Turismo", dla których motoryzacja jest sensem życia. Gdyby dać radę przenieść ich z kanapy w salonie do wnętrza prawdziwego, sportowego auta, byłby to ogromny zastrzyk potencjalnych, nowych klientów. Powstaje więc konkurs w grze - każdy z dostępem do internetu może wziąć udział. Najlepsi gracze z różnych regionów wyjadą na specjalny obóz treningowy, gdzie zasiądą za prawdziwymi kierownicami, prawdziwych aut i finalnie jedno z nich weźmie udział w najprawdziwszym wyścigu z zawodowcami.

Myślałem, że czasy pełnometrażowych reklam produktów mamy już za sobą, a tu proszę jaka niespodzianka! No takiego bezczelnego wychwalania swojego produktu nie widziałem już od bardzo dawna. Z pierwszego aktu filmu dowiemy się dlaczego "Gran Turismo" jest najlepszym symulatorem jazdy na świecie, posłuchamy trochę o PlayStation i wiecznie skupionym i dążącym do perfekcji wizjonerze stojącym za serią, Kazunorim Yamauchim. Co ciekawe, mimo że w filmie Kaz głównie stoi i patrzy na coś intensywnie i tak zastąpili go aktorem. Oryginał, jeśli się nie mylę, też pojawia się w jednej scenie, czyli nie bał się raczej kamery, więc po co ta zmiana? Wracając do tematu, nawet pomimo wszystkich tych pochwał w stronę gry, dumnie brzmiących liczb i statystyk, rodzice Janna (przede wszystkim grany przez Djimona Hounsou tata) chcieliby żeby przestał grać w te durne gierki i znalazł sobie jakieś prawdziwe zajęcie. I to nie tylko oni mają takie podejście.

Gran Turismo (2023) - recenzja, opinia o filmie [UIP]. Co tam fabuła, chodźmy się ścigać!

Gablota rywali

Jack Salter (David Harbour) zostaje zwerbowany przez Blooma aby nauczyć jego ekipę graczy jeździć prawdziwymi autami. To on reprezentuje w filmie wszystkich tych, którzy podchodzą do tematu sceptycznie. Na szczęście jest przy tym również szczerze zabawny, co pozwala łatwiej pogodzić się z brakiem niuansów w budowie postaci. Znamy ten archetyp, łatwo dopowiedzieć sobie jak ewoluuje jego relacja z głównym bohaterem (Archie Madekwe, ale co ciekawe, w scenach kaskaderskich zastępował go prawdziwy Jann Mardenborough), choć trzeba przyznać, że chłopaki mają ciekawą chemię na ekranie. Reszta postaci też jest do bólu sztampowa - przesadnie pewny siebie rywal, skupiony na kasie korposzczur, niezadowolony ojciec, bogaty, młody zawodowiec, który ma wspólną przeszłość z trenerem. Jest jeszcze obowiązkowo dziewczyna, bo jak sztampa to na całego. Cały jej wątek jest tak zupełnie nieistotny dla reszty filmu, że gdyby po prostu ją wyciąć, dosłownie nic by się nie zmieniło. Ten brak oryginalności sprawia, że otwarcie filmu jest raczej powolne i trochę nudne.

Później natomiast zaczynają się wyścigi. Blomkamp całkiem twórczo bawi się elementami wyciągniętymi prosto z gry - zobaczymy standardowe podpisy na którym kto jest miejscu, w pewnym momencie dosłownie na ekran wjeżdża informacja, że licencja została zdobyta, ale najciekawiej i tak wypadają ujęcia stylizowane tak żeby wyglądać jak gra - z widokiem zza samochodu - oraz momenty, w których Jann podejmuje decyzje na torze, a my widzimy linie pomocnicze rysujące się na torze. Są to zdecydowanie miłe ukłony w stronę fanów gier i, co najważniejsze, pasują do sytuacji, nie wydają się być wrzuconymi na siłę.

Z samymi wyścigami mam już jednak mały problem. Z jednej strony wstawki z kamerą "wyjeżdżającą w auto" i pokazywanie czy to pracy tłoków czy przekładni są bardzo sympatyczne, dodają scenom dynamiki i widowiskowości. Mamy też sporo ujęć z drona, z wnętrza samochodu, z pobocza, od frontu. Z drugiej strony... Brakuje w tym wszystkim emocji. Jann kilka razy w ciągu filmu wygrywa z przeciwnikiem o długość zderzaka, ale montaż zupełnie nie pozwala wczuć się w tę walkę. Rach, ciach i zwycięstwo. Brakuje dłuższego budowania napięcia. Faktyczne emocje (nie mylmy z zachwytem nad stroną wizualną) czułem jedynie podczas dwóch wyścigów - tego licencyjnego i finałowego Le Mans. Niby nieźle, ale mogło jednak być lepiej.

"Gran Turismo" to dla mnie ciężki orzech do zgryzienia. Koledzy, z którymi byłem na pokazie zachwycali się, mówili, że nie spodziewali się niczego, ale film wyszedł super. Ja tymczasem, jako nadworny pan maruda PPE, kręcę trochę nosem. Druga połowa filmu wypada zdecydowanie lepiej od pierwszej, wyścigi technicznie przygotowano bez zarzutów, Harbour i Madekwe tworzą solidny duet ekranowy, a scenarzyści nie bali się nawet opowiedzieć o słynnym wypadku Mardenborough z 2015 roku. Nie wymazuje to jednak faktu, że scenariusz to właściwie same klisze, temat gracza zaczynającego ścigać się prawdziwymi autami potraktowano bardzo powierzchownie, postaciom pobocznym brakuje charakteru - choć może to po prostu kwestia słabych dialogów, zwłaszcza w pierwszej połowie filmu - a montaż (większości) scen wyścigowych pozbawiony jest jakiegokolwiek napięcia. To wciąż całkiem solidna reklama Sony i "Gran Turismo", (czy tam, jak kto woli: "film"), ale nic ponad to. Czyli, w sumie, w świecie "growych" filmów wciąż całkiem nieźle!

Atuty

  • Dynamicznie, stylowo nakręcone wyścigi;
  • Z głową wykorzystuje wizualia zapożyczone z gry;
  • Relacja Davida Harboura i Archie'ego Madekwe;
  • W drugiej połowie robi się znacznie ciekawszy i bardziej emocjonujący.

Wady

  • Okropne dialogi, zwłaszcza w pierwszej połowie filmu;
  • Nijakie wątki poboczne;
  • Wyścigom często brakuje napięcia, uczucia niepewności;
  • Złożony w całości z klisz scenariusz, do granic przyzwoitości zmieniający historię prawdziwego Janna Mardenborough.

"Gran Turismo", podobnie jak i oryginalna gra, wie jak pokazać korzystnie auto na torze, jak powinien ryczeć jego silnik. Jeśli na tym zależy ci najbardziej i dasz radę przełknąć sztampową fabułę i mizerne dialogi, to zdecydowanie warto. Po prostu nie nastawiaj się na zbyt wiele.

6,5
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper