Niestabilny (2023)

Niestabilny (2023) – recenzja, opinia o serialu [Netflix]. Depresja podana na wesoło

Piotrek Kamiński | 04.04.2023, 21:00

Geniusz bioinżynierii nie może pracować, ponieważ cierpi na depresję po stracie kochanej żony. Wszyscy pracownicy jego firmy starają się poprawić mu humor, aby mógł skupić się na nowym projekcie ratowania świata. Do firmy zostaje też sprowadzony jego bardzo niechętny, ale również na swój sposób genialny syn. W bólu będą starali się znaleźć wspólny język, odbudować nadszarpniętą więź i uchronić się przed utratą kontroli nad własną firmą. A w ich piwnicy mieszka psycholog, bo czemu nie!

Mam wrażenie, że Rob Lowe gra ostatnio prawie non stop tę samą postać – cholernie pozytywnego, entuzjastycznie nastawionego do wszystkiego faceta, który zdaje się nie zauważać odcieni szarości otaczającego go świata. Przez dobrych pięć lat grał tego człowieka w „Parks and Recreation” i wygląda na to, że nigdy nie wyszedł z roli. Przyznam, że wolę go w tym wydaniu, niż w wersji 'przebiegły buc-oportunista', choć w trakcie oglądania nie mogłem pozbyć się wrażenia, że oglądam jakiś spin-off tamtego serialu, lub po prostu scenarzyści „Niestabilnego” są mało oryginalni. Dziwna sprawa, bo w każdym z ośmiu, około 25 minutowych odcinków raz za razem pokazują, że potrafią pisać skuteczny humor. Może po prostu są fanami „P&R”...

Dalsza część tekstu pod wideo

Niestabilny (2023) – recenzja serialu [Netflix]. Miłość ojca do syna

Ellis i jego ludzie

Nepotyzm w Hollywood, jak widać, ma się wciąż całkiem dobrze. Rob jest współtwórcą dzisiejszego serialu i nikt nie wmówi mi, że jednym z powodów dla których chciał ten projekt zrealizować nie była chęć obsadzenia swojego syna w głównej roli. Robił to już zresztą dwa razy wcześniej – przy „Prawomocnym” i „Upalnych świętach”. Tak więc ponad połowę wszystkich swoich ról John Lowe zawdzięcza znanemu tacie. Ktoś powie, że biorąc pod uwagę fakt, że w serialu też grają ojca i syna, naturalność ich relacji jest nie do podrobienia i może i rzeczywiście coś w tym jest, ale zdawało mi się, że aktorstwo polega właśnie na udawaniu i rolę syna spokojnie mógł zagrać inny (lepszy?) aktor.

Fabuła pierwszego sezonu nie jest przesadnie skoncentrowana. Ellis (Rob Lowe) kompletnie nie radzi sobie z codziennym życiem po śmierci żony. W kuluarach mówi się, że rada nadzorcza firmy może odsunąć go, jeśli nie weźmie się w garść, więc jego przyjaciółka i dyrektor zarządzająca, Anna (Sian Clifford), staje na rzęsach aby pomóc mu się ogarnąć. Postanawia sprowadzić do firmy jego syna, Jacksona (John Owen Lowe). Chłopaki od pewnego czasu raczej nie rozmawiają, ponieważ młody nie jest fanem życia w cieniu nieomylnego ojca-naukowca. Przyjeżdża jednak „na chwilę”, bo nie wypada odmówić w takiej sytuacji. Na miejscu poznaje śliczną panią naukowiec, Ruby (Emma Ferreira), która natychmiast wpada mu w oko. W międzyczasie on wpada w oko jej koleżance, Lunie (Rachel Marsh), choć dziewczyna sama nie chce tego przed sobą przyznać, bo ma chłopaka, z którym jest w stabilinym i kompletnie nieszczęśliwym związku. Prócz nich istotnymi postaciami są jeszcze dawny przyjaciel Jacksona, Malcolm (Aaron Branch) – obecnie szef projektu w firmie Ellisa – bliźniaki, TJ i Chaz (Tom Allen i J.T. Parr), niesamowicie upierdliwi i dziwaczni członkowie rady nadzorczej oraz Leslie (Fred Armisen), dziwaczny psycholog, obecnie pomieszkujący trochę w piwnicy głównych bohaterów.

Najważniejszym motywem sezonu jest to zagrożenie zostania wyrzuconym z własnej firmy. Tak naprawdę zdrowie psychiczne głównego bohatera zazwyczaj umieszczane jest w kontekście komediowym, z okazjonalną uroczą sceną między ojcem i synem wrzuconą dla równowagi. Struktura kolejnych odcinków jest mocno sitcomowa, z paroma detalami ewoluującymi z odcinka na odcinek (jak życie uczuciowe Jacksona), ale zazwyczaj z grubsza wracając na koniec do statusu quo, dzięki czemu nie ma problemu aby na przykład złapać jeden odcinek z środka sezonu, bo akurat żona ogląda i nie czuć się zagubionym. Każdy odcinek jest swoją własną, małą historią – a to trzeba zaimprowizować szybko imprezę urodzinową żeby wykpić się z trudnej sytuacji, a to Ellis ma być głównym bohaterem artykułu w magazynie „Time” - co z jednej strony sprawia, że serial jest raczej lekkostrawny, z drugiej, jeśli binge'ujemy cały sezon, to ostatnie kilka odcinków robi się już trochę męczące, bo towarzyszy nam uczucie, ze niespecjalnie coś się tu zmienia. 

Niestabilny (2023) – recenzja serialu [Netflix]. Nierówny humor

Ellis i jego psycholog

Humor w serialu najlepiej sprawdza się, kiedy bohaterowie robią rzeczy kompletnie absurdalne i topią się w tej ręcznie kreowanej niedorzeczności. Przykładowo, już w pierwszym odcinku dowiadujemy się, że rada nadzorcza firmy zatrudniła psychologa, który miał przygotować raport na temat stanu zdrowia psychicznego Ellisa, ale gdzieś zaginął. Chwilę później dowiadujemy się, że rozdrażniony szantażem z jego strony główny bohater go... porwał i obecnie pan psycholog przebywa w piwnicy jego domu. Kolejne cięcie i już dowiadujemy się, że Leslie, bo tak ma na imię pan psycholog, w ekspresowym tempie wytworzył sobie syndrom sztokholmski i cieszy się, że może mieszkać w piwnicy Dragonów (bardzo typowe nazwisko). Scenarzyści zaczynają od jednej, teoretycznie prostej i lekko zabawnej sytuacji, po czym dokładają doń kolejne warstwy, rozciągając granice wiarygodności ile tylko się da.

Słabiej natomiast wypadają sytuacje, w których bohaterowie mają wypaść „dziwacznie” i to stąd, w teorii ma brać się komedia. Królową na tym polu jest Luna. Cała jej postać to taki neurotyczny pół robot, pół człowiek i tak jak więź, którą natychmiast łapie z Jacksonem przedstawiona została w całkiem zabawny sposób, tak już wszystko inne to cringe w najczystszej postaci. Jej dziwactwa i rzeczy, które mówi, kiedy się stresuje nie są śmieszne ani za pierwszym, ani za setnym razem. Część gagów mogłaby być zabawna, gdyby scenarzyści ograniczyli się z ich użyciem do jednego zastosowania i poszli dalej. Lecz budowanie całego odcinka wokół przymilania się do bliźniaków staje się po pewnym czasie bardzo męczące i szybko przestaje bawić – a sam punkt wyjścia był dobrym żartem sam w sobie!

„Niestabilny” to serial z potencjałem, na tyle zabawny żeby można było sobie rzucić na niego okiem niejako przy okazji, ale na dłuższą metę trochę męczący i zbyt mocno polegający na wyjściowym pomyśle. Wątki romantyczne nie są zbyt skuteczne, bo i chemia między postaciami właściwie nie istnieje. Z kolei warstwa komediowa jest raczej skuteczna, ale zazwyczaj raczej na zasadzie „można od czasu do czasu zachichotać pod nosem”, a nie „to była najlepsza komedia tego roku”. Jeśli ktoś będzie się nudził przez Wielkanoc, to można sprawdzić, ale nie jest to produkcja, którą trzeba mieć zaliczoną, bo inaczej zawali się świat.

Atuty

  • Ładnie poprowadzona relacja ojca z synem;
  • Sporo niezłego humoru;
  • Krótkie, żwawo poprowadzone odcinki.

Wady

  • Płaskie i nijakie wątki romantyczne;
  • Równie sporo bardzo kiepskiej jakości gagów;
  • Historii przydałby się wyraźniej zarysowany kierunek;
  • Część postaci za słabo wyeksponowana.

Oto serial, który powstał po to, by Rob Lowe mógł załatwić w nim rolę swojemu synowi. Biorąc to pod uwagę, efekt końcowy i tak nie jest wcale zły! Nie jest to najlepsza komedia roku, a i wątki romantyczne wypadają w niej raczej blado, lecz niewielka ilość odcinków, połączona z krótkim czasem ich trwania, sprawiają, że ogląda się je całkiem nieźle.

6,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper