Magiczna słonica (2023) – recenzja i opinia o filmie [Netflix]. Uwierz w magię

Magiczna słonica (2023) – recenzja i opinia o filmie animowanym [Netflix]. Uwierz w magię

Iza Łęcka | 22.03.2023, 22:11

Magia i wiara w to, co trochę niemożliwe i odbiegające od zwykłego, szarego świata są potrzebne, szczególnie jeżeli mamy kilka lat i próbujemy zbudować w głowie pewien obraz świata utkany z nadziei oraz marzeń. I choć w dorosłym życiu niemal zawsze sprawy przyziemne i bieżące spychają na boczny tor szereg równie wartościowych momentów, niektóre opowieści próbują nam o tym przypomnieć... Zapraszam do recenzji „Magicznej słonicy”.

Ekipy Netflixa nieustannie rozbudowują katalog platformy o kolejne historie – te oryginalne i czerpiące garściami z popularnych tekstów popkultury. By wypełnić pewnego rodzaju lukę wśród animacji przeznaczonych dla całej rodziny gigant streamingowy zaprosił do współpracy Wendy Rogers, która posiada w swoim portfolio takie produkcje jak „Opowieści z Narni: Książę Kaspian”, „Batman i Robin” czy „Wodny świat”, ale jako reżyserka nie miała zbyt wielu okazji, by się wykazać. Jak zatem sprawdza się jej wizja na „Magiczną słonicę”?

Dalsza część tekstu pod wideo

Magiczna słonica (2023) – recenzja filmu animowanego [Netflix]. Nieudana sztuczka

Magiczna słonica (2023) – recenzja filmu [Netflix]. Główni bohaterowie

Miasteczko Baltese było piękną i kolorową ostoją szczęścia, magii oraz życzliwości dla wszystkich mieszkańców – do czasu. Kiedy w progi miasta zawitała wojna, z którą przez lata zmagał się cały kraj, nie pomógł nawet okrzyknięty rozejm – miejscowi stracili nadzieję, a magia zdała się całkowicie ulecieć, odbijając się na poczuciu satysfakcji z życia. Dramatyczna zmiana poskutkowała również przemianą w fizycznym obrazie miejscowości, nad którą rozpostarły się gęste i ciemne chmury. W tym świecie wypełnionym smutkiem przyszło żyć Peterowi. Osierocony chłopiec jest wychowywany przez byłego żołnierza, który cudem uratował go przed śmiercią – choć ma on już swoje lata, nadal zmaga się z bolesnymi wspomnieniami, usiłując przelać w serce młodego człowieka odwagę, hart ducha i żołnierski sznyt. „Jako sierota masz rzadki przywilej. Możesz się poświęcić żołnierce” - powtarza niczym mantrę Vilna Lutz, lecz Peter wierzy, że w przyszłości czeka go znacznie więcej. Pamięta o swojej siostrze i uważą, że prędzej czy później ją odnajdzie. Nieprzypadkowe spotkanie z wróżką daje mu promyczek słońca i szansę na lepsze jutro – wystarczy tylko podążać za słonicą. „Jaką słonicą?” – zapytacie. Ano tą wyczarowaną w trakcie felernego pokazu magicznego.

Świat recenzowanej „Magicznej słonicy” jest bogato uszyty wieloma wątkami i zniuansowanymi historiami ludzi, których łączy wspólny mianownik – utrata nadziei. Powieść autorstwa Kate DiCamillo, na której bazuje propozycja Netflixa, jednak znacznie mocniej koncentrowała się na ukazaniu różnorodności bohaterów i ich historii, tymczasem animacja kładzie znacznie mniejszy nacisk na tak ważny element tej opowieści, w głównym punkcie stawiając przede wszystkim rezolutnego Petera. Chłopiec chce za wszelką cenę spotkać siostrę, mimo że jego opiekun zapewnia go, że dziewczynka nie żyje, on wierzy, iż jest w stanie ją odnaleźć – dlatego zdolny jest do podjęcia najbardziej absurdalnych wyzwań króla, który przybył do miasta, by zobaczyć intrygujące zwierzę. Choć w trakcie tej przygody i pokonywania kolejnych trudności delikatnie puszcza do nas oko wiele interesujących biografii, Rogers nie chce podarować im więcej czasu i przestrzeni. Mogłoby się wydawać, że takie tematy jak trud wojny, śmierć bliskich, tęsknota, a nawet niemożliwość posiadania dziecka są zbyt wymagające dla młodszych odbiorców, ja jednak twierdzę, że wiele produkcji, z pozoru opracowanych dla najmłodszych, jak najbardziej powinno dotykać zwykłych, ludzkich problemów – stając się pewnego rodzaju oknem na świat. Gdyby zadania Petera i jego starania o słonicę bazowały jednak na niezwykle interesujących doświadczeniach, moglibyśmy przełknąć owe braki i odstępstwa od oryginału, lecz scenariusz stworzony przez Martina Hynesa, scenarzystę „Toys Story 4”, zwyczajnie się nie klei i nie układa w wystarczająco spójną całość.

Twórcy uprościli fabułę do tego stopnia, że nie dowiadujemy się zbyt wiele o bohaterach, a część przedstawionych postaci zostało ukazanych w bardzo stereotypowy sposób – król chce być nieustannie zabawiany, nawet kosztem zdrowia lub życia obywateli, wojak podąża przez życie wyłącznie kierując się żołnierską musztrą, bogaczka jest skupiona wyłącznie na sobie, natomiast zakonnica separuje się od świata zewnętrznego. Nawet tytułowa słonica nie otrzymała zbyt wiele uwagi, a jej obecność w mieścinie – pomimo ogromnego znaczenia dla opowieści i kreowanych zmian – została sprowadzona do pewnego rodzaju rekwizytu. Nie oznacza to jednak, że seans nie należy do przyjemnych, bowiem szczególnie wśród dzieciaków, animacja jest dobrze odbierana. W razie potrzeby warto jednak porozmawiać z pociechami, gdyż podczas oglądania nasuwają się rozmaite pytania i wątpliwości.

Magiczna słonica (2023) – recenzja filmu animowanego [Netflix]. Przyjemna, ale nieporywająca opowieść dla całej rodziny

Magiczna słonica (2023) – recenzja i opinia o filmie [Netflix]. Zabawa w chmurach

Recenzowana animacja zabiera nas do niezwykle barwnego świata. Choć w oryginale nieotrząśnięte z koszmaru wojny ulice Baltese osnute jest mrokiem, szarością i poczuciem smutku, autorzy produkcji Netflixa zdecydowali się przyjąć inną koncepcję, przedstawiając barwne i bardzo szczegółowe uliczki przywodzące na myśl włoskie miasteczko w ciepłych odcieniach różu i niebieskiego. Zgodnie z tym zabiegiem oprawa jest niezwykle bajkowa, wręcz sielankowa i niekoniecznie oddaje tragizm ukazywanych sytuacji. Postacie oraz wiele efektów są pieczołowicie dopracowane, mimiki twarzy oddają uczucia bohaterów sprawiając, że chcemy za nimi podążać i kibicujemy temu pozytywnie nastawionemu do rzeczywistości chłopcu. Jakość animacji, wspólnie z bardzo dobrą grą aktorów głosowych (również w polskiej wersji) to dwa znaczące atuty „Magicznej słonicy”.

„Magiczna słonica” skłania do sprawdzenia za sprawą bardzo dopracowanej oprawy wizualnej i głównego motta próbującego wybrzmieć w trakcie całej opowieści. Nie będzie to jednak produkcja, o której nie będziecie w stanie zapomnieć przez dłuższy czas. Autorzy okroili miasteczko z wielu historii, uprościli znaczenie, ale na szczęście nie zapomnieli o przekazaniu nadziei – przygoda Petera i jego siostry jest bardzo przyjemną opowiastką ukazującą wartość rodziny i wiarę w magię. Tylko tyle i aż tyle.

Atuty

  • Niezwykle pozytywny przekaz historii
  • Baśniowa, bardzo dopracowana oprawa graficzna
  • Znakomita gra aktorów głosowych – polski dubbing nie odbiega jakością od oryginalnej wersji

Wady

  • Twórcy mkną z przedstawieniem głównego wątku, zapominając o całym bogactwie tego świata
  • Słonica straciła status pełnoprawnej bohaterki
  • Scenariusz trochę się nie klei i nie jest przekonujący

Bazująca na niezwykle klimatycznej i osnutej wieloma symbolami powieści „Magiczna słonica” nie do końca udźwignęła temat. Dla dzieci przede wszystkim będzie to pięknie wyglądająca bajka o chłopcu szukającym rodziny, natomiast dorośli nie wyciągną zbyt wiele wniosków. Nie jest to zła historia, ale trochę zmarnowano jej potencjał.

5,5
Iza Łęcka Strona autora
Od 2019 roku działa w redakcji, wspomagając dział newsów oraz sekcję recenzji filmowych. Za dnia fanka klimatycznych thrillerów i planszówek zabierających wiele godzin, w nocy zaś entuzjastka gier z mocną, wciągającą fabułą i japońskich horrorów.
cropper