Wyrwa (2023)

Wyrwa (2023) - recenzja, opinia o filmie [Kino Świat]. Podobno książka jest dobra

Piotrek Kamiński | 18.03.2023, 20:00

Małżeństwo Macieja i Janki nie było idealne, lecz kiedy ona ginie w wypadku samochodowym na mazurach, podczas gdy miała być w Krakowie, on rzuca wszystko aby dowiedzieć się skąd się tam wzięła i co tak naprawdę się stało. Wkrótce przekona się jak słabo znał swoją drugą połówkę.

Wojtkowi Chmielarzowi adaptacje jego powieści nie są obce. Kilka lat temu jego "Żmijowisko" (wtedy nowość) zostało przerobione na serial z Pawłem Domagałą w roli głównej, który zebrał raczej umiarkowanie wysokie noty, ale ogólnie nawet podobał się widzom - może poza niezbyt wiarygodnym, słabo nakręconym zakończeniem. Fabularnie finałowy zwrot akcji przywodził na myśl tanie chwyty z opowieści snutych przy ognisku, czy czegoś w podobie. Ledwo się kleił, za to był raczej niespodziewany. Ale przede wszystkim po prostu był i sprawiał, że człowiek miał poczucie, że po coś został z tą historią do końca. Dzisiejszy film nakręcono na podstawie książki Chmielarza z 2020 roku pod tym samym tytułem. Słyszałem, że jest całkiem niezła, choć sam nie sprawdzałem, a po obejrzeniu filmu w życiu bym do takiego wniosku nie doszedł. Co tu się wydarzyło?!

Dalsza część tekstu pod wideo

Wyrwa (2023) - recenzja filmu [Kino Świat]. No dobra, widzę wstęp do fabuły, a gdzie reszta? 

Spięcia na linii mąż-żona

Maciej (Tomasz Kot) rusza na mazury aby odkryć co robiła tam jego żona, Janka (Karolina Gruszka). Na miejscu poznaje relatywnie popularnego aktora, Kamila Wojnara (Grzegorz Damięcki), o którym sam do tej pory nie słyszał, ale wychodzi na to, że był bliski jego żonie. Choć są zupełnie różnymi ludźmi i ciężko im znieść wzajemne towarzystwo, postanawiają połączyć siły aby dojść prawdy. Po drodze robią sobie wroga z miejscowego byczka, niejakiego Ułana (Konrad Elerk). W międzyczasie Maciek stara się odzyskać kontrolę nad swoim życiem i być ojcem dla swoich córek.

Tak naprawdę to niewiele się w tym filmie dzieje. Takie krótkie przybliżenie kto jest kim opisuje tak naprawdę dobrą połowę całej produkcji. Zostają tylko detale postaci i ich relacji oraz rozwiązanie całej zagadki. I właśnie w tym ostatnim znajduje się największy problem całego filmu. Ponieważ kiedy dowiadujemy się w końcu co dokładnie się wydarzyło i dlaczego, nie niesie to za sobą absolutnie żadnego ładunku emocjonalnego. My jako widzowie nie znaliśmy Janiny, przeważnie oglądając tylko jak się rozbija (za to chyba z pięć razy; ale musieli być dumni z tego jak ładnie to nakręcili!) i pozbawione dialogów przebłyski jej dawnego życia, które równie dobrze mogą być projekcjami wyobrażeń Maćka na jej temat, więc ciężko jest przejąć się jej historią. Tak więc jesteśmy zdani na reakcję jej męża, a i ta jest raczej stonowana, mówiąc delikatnie. Wszystko wokół tego zwrotu akcji jest strasznie mętne, nieumiejętnie opowiedziane i byle jakie. Po czym film po prostu kończy się, na ostatnią chwilę rzucając jeszcze jednym, nic nie zmieniającym zwrotem i "głęboką" narracją Tomka Kota. Dawno już nie widziałem tak spektakularnie położonego scenariusza.

Wyrwa (2023) - recenzja filmu [Kino Świat]. Niby thriller, ale bardziej komedia 

Tomasz Kot jest zaniepokojony

Zastanawiam się, czy ta miałkość wychodzi bardziej od reżysera, autora "Królika po berlińsku", Bartosza Konopki, czy scenarzysty, Marcina Ciastonia, który napisał między innymi ciepło przyjętego "Detektywa Bruno". Bo że aktorzy pokroju Kota i Damięckiego potrafią stworzyć niebanalną kreację, jeśli mają dobry materiał, to wiem. Tymczasem w "Wyrwie" obaj nie dość, że są jakby emocjonalnie popsuci, to jeszcze tym co i jak grają miejscami zmieniają cały film w komedię i to raczej niezamierzoną, ponieważ temat najzabawniejszych scen jest jak najbardziej poważny. Maciek przedstawia Kamilowi jakieś nowe, istotne, przerażające fakty, a ten wyjeżdża mu z tyradą o tym jak marnym tamten jest mężczyzną i że martwa żona powinna była go zostawić. Sytuacja jest tak dziwna, tak nie na miejscu, że nie sposób się nie zaśmiać. Natomiast sceny, że tak powiem, akcji podszyte są farsą, komiczne. Tylko, znowu - temat filmu wcale do lekkich nie należy.

Co w takim razie w filmie się udało? Niewiele. Parę razy udało się złapać jakiś ciekawie wyglądający kadr, wszyscy aktorzy raczej dobrze bawią się w swoich rolach, no i scena wypadku, tak ochoczo przypominana przez montażystę, rzeczywiście wyszła im bardzo wiarygodnie. Pozostałe elementy filmu albo nie działają, jak te o których pisałem wyżej, albo zrealizowane zostały tylko i wyłącznie poprawnie, na poziomie, którego oczekujemy od filmów z budżetem, oficjalnym dystrybutorem i tak dalej. Całość trwa tylko kilka minut ponad półtorej godziny, ale siedząc w fotelu ma się wrażenie, że film trwa przynajmniej ponad pół godziny dłużej.

Fabuła, która sprawdza się na papierze, nie koniecznie musi dać się przełożyć jeden do jednego na język kina. Jestem w stanie wyobrazić sobie książkową narrację, która kładzie te absurdalne sytuacje i dialogi w odpowiednie ramy, dzięki którym zamiast wstydu, czytelnik czuje w tych momentach dreszcz podniecenia albo złość. Niestety, przepisując blisko 400 stron powieści na dwugodzinny scenariusz, nie ma siły aby czegoś nie zgubić. Tak się po prostu złożyło, że twórcom "Wyrwy" wypadł po drodze cały sens i klimat tej opowieści, a więc najważniejsze jej elementy. Jeśli film jest opisany jako thriller, a ty śmiejesz się w trakcie, mimo że żadna z postaci nie opowiedziała żartu, to coś jest z nim nie tak. Natomiast jeśli film opowiada o małżeństwach, wierności, czy różnorakich formach przemocy, a ty w trakcie seansu nie czujesz absolutnie nic, to możesz być pewien, że twórcy kompletnie upuścili piłkę, wykopali ją sobie spod nóg prosto w wesoło trzaskający ogień, po czym wyciągnęli i udają, że nic się nie stało. Ogólny kształt piłki może i został zachowany, ale nie ma w niej już absolutnie nic, co zachęcałoby do ewentualnego zakupu.

Atuty

  • Krótki (choć ślamazarne tempo i tak sprawia, że film zdaje się trwać wieczność);
  • Aktorzy zdają się dobrze bawić w swoich rolach (ale okropnych dialogów w ten sposób nie uratują);
  • Okazjonalne, ładne ujęcie (tonące w morzu przeciętności).

Wady

  • Warstwa emocjonalna nie działa kompletnie;
  • Zawartość nawiasów z rubryczki wyżej.

"Wyrwa" to podobno niezła książka, ale po obejrzeniu filmu nie da się dojść do podobnego wniosku. Beznadziejnie przedstawiona intryga, która nie wywołuje u widza żadnych emocji, w połączeniu z poważnymi scenami zrobionymi na komediowy skutecznie duszą dobrą robotę kamerzysty i aktorów próbujących stworzyć coś z materiału, który dostali. Na cuda nie ma jednak co liczyć.

3,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper