Chwała (2022)

Chwała (2022) - recenzja, opinia o obu częściach serialu [Netflix]. Zemsta najlepiej smakuje na zimno

Piotrek Kamiński | 17.03.2023, 21:00

Moon Dong-Eun przeżyła w liceum piekło, które zgotowali jej nieludzko okrutni rówieśnicy i obojętni nauczyciele. Postanowiła jednak nie dać się złamać. Długie lata układała plan zemsty, który zaczyna powoli wprowadzać w życie w momencie, kiedy ją poznajemy. Czy uda jej się odpłacić swoim oprawcom, czy będzie zmuszona odpuścić?

Blisko trzy miesiące temu pisałem na portalu swoją opinię na temat pierwszej części serialu. Nie do końca rozumiem po co rozkładać sezon na połowy, jeśli i tak zamierza się wypuścić obie w tak krótkim odstępie czasu. Narzekałem wtedy, że pierwsza część mnie nie zachwyciła, ponieważ twórcy najwyraźniej nie planowali wcale robić w tym miejscu żadnej przerwy, tak więc nie czułem żadnej satysfakcji, żadnego spełnienia po obejrzeniu tych pierwszych ośmiu odcinków. Zaznaczyłem, że serial być może zaoferuje ostatecznie mocną intrygę i dobre rozwiązanie, ale to dopiero, kiedy w marcu ukaże się reszta odcinków i będziemy mogli zobaczyć dokąd to wszystko zmierzało. No więc połowa marca za nami, odcinki wylądowały na serwerach, historia zemsty dobiegła końca. Jak wyszło?

Dalsza część tekstu pod wideo

Chwała (2022) - recenzja obu części serialu [Netflix]. Ciekawa historia, ale postacie jak z kreskówki 

Moon Dong-Eun

Intryga finalnie dociera do satysfakcjonującego końca - przynajmniej pod kątem zemsty Dong-Eun. Wszystkie wątki zostały domknięte, tajemnice rozwiązane. Została nawet furtka dla potencjalnego kolejnego sezonu. Lecz tak jak same skutki, rozwiązania tej historii dla poszczególnych postaci są w porządku, tak już sposób w jaki tu dotarliśmy nie w pełni mnie kupił. Spora część genialnego planu głównej bohaterki zakładała, że postacie zachowają się w określony, raczej niedorzeczny sposób, czego absolutnie nie dało się przewidzieć. Momenty, w których dowiadujemy się jak głęboko sięgają ręce Dong-Eun, jak niewiele spotkań i konfrontacji w całym serialu wydarzyło się przypadkiem, a nie ponieważ tak zaplanowała to sobie główna bohaterka, robią mocne wrażenie, w czym pomaga narastająca w tych momentach, klimatyczna ścieżka dźwiękowa. Finalnie jednak scenariusz składa się ze zbyt wielu szczęśliwych zbiegów okoliczności i zupełnie niewiarygodnego zachowania postaci bym mógł nazwać go świetnym, choć skłamałbym też pisząc, że bawiłem się źle. 

Aktorzy, jak to w kinie azjatyckim często bywa, albo nie okazują żadnych emocji albo walą ze wszystkich cylindrów naraz. Z jednej strony mamy więc Dong-Eun i męża jej głównej oprawczyni, pana Ha Do-Younga. W jej przypadku brak emocji na twarzy można jeszcze usprawiedliwiać tym jak bardzo zniszczył ją okres dorastania, tak ważny przecież przy formowaniu tego, kim będziemy jako dorośli ludzie. Ale już pan Ha takiej traumy na co dzień ze sobą nie nosi, więc jego stoicyzm wypada dosyć płasko, zwłaszcza kiedy sytuacja as prosi się o jakąś mocniejszą reakcję z jego strony. Po drugiej stronie barykady mamy natomiast bandę dręczycieli, którzy najwyraźniej nic się nie zmienili od czasów liceum i cały czas są tak samo głośni, niedojrzali i przesadnie ekspresyjni. Rozumiem, że taki to już urok azjatyckiego kina, ale w "Chwale" naprawdę bohaterowie co jakiś czas mocno mi przeszkadzali, choć mam wrażenie, że to bardziej kwestia tego co mówią, niż jak. Dialogi regularnie brzmią jakby pisał je nastolatek, który nie ma jeszcze pojęcia o życiu. Pomiędzy tym wszystkim stoi natomiast młody lekarz, Yeo-Jung, zdecydowanie najbardziej wypośrodkowana, najciekawsza postać. Sympatyzujący z główną bohaterką młodzian potrafi być i poważny i wesoły, ma ciekawą historię i nie jest tylko biernym pomagierem Dong-Eun, ale sam również kształtuje wydarzenia. Gdyby tylko wszyscy bohaterowie tego dramatu mogli być równie sprawnie napisani. 

Chwała (2022) - recenzja obu części serialu [Netflix]. Wciągający klimat

Widać, że jestem wariatką?

Aspektem, którym nowa propozycja Netflixa nadrabia i miejscami wręcz przykrywa pewne niedociągnięcia scenariusza jest jej warstwa audiowizualna. Wspomniałem już pobieżnie, że ścieżka dźwiękowa serialu potrafi zbudować solidny klimat. Już sam wygrany na smyczkach motyw przewodni zwiastuje pojedynek umysłów i grę, która rozgrywa się na naszych oczach, ale to narastające dźwięki instrumentów podkreślające najważniejsze wydarzenia serialu - kamienie milowe anu głównej bohaterki - sprawiają, że widz czuje niemal taką samą satysfakcję z rozwoju wypadków, jak główna bohaterka.

Druga sprawa to zdjęcia i montaż. Twórcy serialu regularnie serwują nam zgrabnie przygotowane ujęcia - zawsze klarownie i plastycznie doświetlone, unikalne, słowem: interesujące. Szkoda, że pokuszono się o trochę bardziej ambitne ujęcia, na umieszczenie kamery w jakimś niestandardowym miejscu. Od czasu do czasu dostajemy pojedyncze, ciekawe obrazki, czy to ze względu na zastosowane oświetlenie, czy nagły brak ludzi wokół, lecz poza tym serial jest niesamowicie standardowy, większość konwersacji łapiąc w klasycznym, średnim planie i skacząc tylko od lewej do prawej strony między rozmówcami. Niby działa, ale wypada mało angażująco. 

Co innego montaż, z dialogami często zachodzącymi na kolejne sceny i narracją podkreślającą wagę wydarzeń. Niestety, regularne skakanie pomiędzy wydarzeniami dziejącymi się w różnych czasach potrafi być nieco mylące, zwłaszcza że serial raczej nie informuje widza kiedy dana scena się dzieje. Zazwyczaj rozumiemy dlaczego twórcy pokazują nam akurat tę scenę akurat teraz, ale kilka razy zdziwiłem się, kiedy ni z tego, ni z owego na ekranie pojawiła się martwa postać. Sfingowała swoją śmierć? Nie, to po prostu przeszłość. Z jednej strony jeśli ogląda się uważnie, to idzie szybko zreflektować się, co jest grane. Z drugiej jest to po prostu przykład kulawej pracy twórców, bo bawienie się z percepcją widza nie jest jednym z założeń serialu.

"Chwała" jako produkcja jest trochę jak pracownia artysty - wszystko leży wszędzie, jest bałaganiarsko i miejscami wręcz trochę odrzucająco, lecz pośród całego tego rozgardiaszu kryje się również całkiem imponujące, solidnie przemyślane dzieło. Dialogi często działały mi na nerwy, a i zakończenie dalekie jest od w pełni satysfakcjonującego, ale ostatecznie "Chwała" wciąga swoją intrygą i oferuje całkiem solidne jej rozwiązanie. Chcemy aby zemsta Dong-Eun się powiodła i jednocześnie szczerze nienawidzimy jej oprawców, dzięki czemu kolejne odcinki oglądają się właściwie same. Mimo że z paroma dziwactwami trzeba się pogodzić, nowa propozycja Koreańczyków to wciąż zajmująca historia o przemocy, rodzicielstwie, zemście i odkupieniu. Warto sprawdzić. 

Atuty

  • Wciągająca intryga;
  • Wyraziste (aż do przesady) postacie;
  • Ścieżka dźwiękowa dobrze buduje klimat;
  • Ładne zdjęcia.

Wady

  • Mało wyrazista główna bohaterka;
  • Kiepskie dialogi;
  • Matka Dong-Eun to bardziej karykatura człowieka, niż postać;
  • Ostatecznie spora część planu polegała na przypadku.

"Chwała" to rozpisana na szesnaście odcinków, satysfakcjonująca zemsta za doznane w młodości krzywdy. Główna bohaterka jest mniej ciekawa niż sam jej plan, a nierówne dialogi i pewne niedociągnięcia skutecznie ciągną ją w dół, ale to i tak absolutnie sympatyczna, sprawnie nakręcona produkcja. Coś dla fanów koreańskiej kinematografii.

7,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper