Murderville: Kto zabił Mikołaja (2022)

Murderville: Kto zabił Mikołaja (2022) – recenzja, opinia o odcinku specjalnym serialu [Netflix]. Improwizacja

Piotrek Kamiński | 15.12.2022, 21:00

Terry Seattle nie jest fanem świąt. Co nie znaczy, że ma ochotę wtedy pracować! Niestety, nieporozumienie w kadrach sprawia, że ratuszowego eventu ze Świętym Mikołajem rozdającym prezenty sierotom nie ma kto ochraniać. Chce, czy nie, Terry musi udać się na miejsce i pilnować żeby panu Świętemu nic się nie stało. Dostaje też nowego partnera – aktora Jasona Batemana. Sądząc po tytule, raczej nie wywiążą się najlepiej ze swoich obowiązków. Lecz czy uda im się chociaż dopaść mordercę?

Zdaje się, że tak właśnie „Murderville” powinno wypluwać swoje kolejne odcinki – raz na jakiś czas, pojedynczo. Cały sezon podobnych do siebie, jadących na tym samym schemacie zbrodni to zdecydowanie za dużo i szybko zaczyna wkradać się doń znudzenie. Co innego jeden, około sześćdziesięciominutowy odcinek specjalny. Żaden gag nie zdąży zrobić się zbyt zajechany. Nie rzuca się tak w oczy, że to ciągle ten sam kształt scenariusza. Można po prostu spędzić sobie sympatyczną godzinę przed telewizorem, a później o niej zapomnieć, bo – nie oszukujmy się – nikt  tego więcej niż raz oglądać nie będzie.

Dalsza część tekstu pod wideo

Murderville: Kto zabił Mikołaja (2022) – recenzja odcinka specjalnego serialu [Netflix]. Improwizowane noir

Terry Seattle i jego partnerzy

Dla przypomnienia: „Murderville” to amerykańska wersja brytyjskiego formatu „Murder in Successville”. Zatwardziały detektyw w stylu noir prowadzi śledztwa, co i raz z nowymi partnerami, których nie potrafi i nie chce zaakceptować. Po drodze prowadzi również narrację, aby nadać raczej podstawowym ujęciom odpowiedni kontekst. A skąd ta podstawowość, skoro mówimy o normalnym serialu, z budżetem i plejadą gwiazd w obsadzie? Otóż najciekawszy i najważniejszy motyw serialu polega na tym, że kolejni partnerzy granego przez Willa Arnetta Terry'ego Seattle... nie mają scenariusza. Muszą reagować na to, co mówi im Arnett i reszta obsady, szukać poszlak i zapamiętywać wskazówki i na koniec wytypować kto, ich zdaniem, jest mordercą.

Struktura wszystkich odcinków jest z grubsza taka sama. Dochodzi do morderstwa, Terry i jego partner przybywają na miejsce zbrodni, przyglądają się zwłokom i robią notatki. Przesłuchują trójkę podejrzanych – zawsze w jakiś zwariowany sposób, na przykład w dzisiejszym odcinku Bateman i drugi gość, Maya Rudolph muszą grać w „dobry glina/zły glina”, przy czym Arnett co chwila każe im wcielać się w inne role. Wcześniej jeden z podejrzanych przyjął naszych detektywów na golasa, a ostatnie przesłuchanie prowadził zasadniczo Arnett, podając Batemanowi i Rudolph tekst przez słuchawki. Na koniec pozostaje wybrać kto jest mordercą i dlaczego i koniec odcinka. I tak sześć razy w ciągu pierwszego sezonu. Można było się znudzić, nawet kiedy goście faktycznie dobrze radzili sobie z improwizacją, co wcale nie było oczywiste.

Dzisiejszy odcinek specjalny też jedzie na dokładnie tym samym schemacie, lecz fakt, że to tylko pojedyncze śledztwo, w dodatku już blisko rok po premierze pierwszego sezonu, sprawia, że schematyczność aż tak bardzo nie przeszkadza. Na pewno pomagają również utalentowani aktorzy komediowi w gościnnych rolach. Bateman jest bardzo suchy, sarkastyczny wręcz. Rzadko wali tanimi żarcikami, a kilkakrotnie dowala taką bombę, że zarówno Arnett, jak i reszta obsady w danej scenie nie wytrzymują i zaczynają się śmiać – takie wyjścia z postaci to zdecydowanie najbardziej zabawne momenty całego serialu. Maya Rudolph również ma okazję pokazać z jakiej gliny została ulepiona. Jej teksty są nie tylko zabawne. Zdarza się jej czasami i krzyknąć, albo zagrać coś ciałem, a dzięki swojemu komediowemu wyczuciu, momenty te wypadają bardzo naturalnie, właściwie dla sceny. No i oboje z Batemanem świetnie robią akcenty z innych krajów – nie ma to oczywiście nic wspólnego z jakąkolwiek subtelnością, ale o to właśnie chodzi!

Murderville: Kto zabił Mikołaja (2022) – recenzja odcinka specjalnego serialu [Netflix]. Skąd oni biorą tych detektywów?!

Seattle tłumaczy się przed panią burmistrz

Na ostatnie minuty odcinka Arnett wyciąga jeszcze jednego królika z kapelusza w postaci kolejnego, trzeciego już, pomocnika. Nie do końca rozumiem na czym polega tu żart. Czy chodzi o to, że ten ostatni gość był absolutnie zbędny i niczego nie wniósł, czy coś przelatuje mi nad głową i tego nie zauważam? Chociaż akurat przesadne planowanie nie jest mocną stroną scenarzystów „Murderville”, więc raczej nie stało za tym nic głębszego.

Zagadka z dzisiejszego odcinka, podobnie jak wszystkie poprzednie, jest skandalicznie wręcz podstawowa, jakby naprawdę pisał ją ktoś na telefonie w kiblu. W trakcie oględzin zwłok istotne były dosłownie trzy, może cztery detale, które ujawnią mordercę. Wciąż jestem w szoku jak to się dzieje, że niektórzy z zaproszonych gości zupełnie tych „delikatnych wskazówek” nie wyłapują. Jeśli oglądamy „Kto zabił Mikołaja” z choć jedną czynną półkulą mózgową (a oglądałem go tuż po przebudzeniu się, więc wiem co mówię), to nie ma szans abyśmy natychmiast nie zauważyli kto stoi za morderstwem. Szkoda, bo gdyby choć odrobinę się postarać przy pisaniu zagadki, to serial działałby na dwóch frontach – komediowym i kryminalnym – co byłoby o tyle istotne, że ten komediowy w dużej mierze zależy od tego, jak spisze się dany gość.

„Murderville: Kto zabił Mikołaja” to po prostu kolejny odcinek serialu z Willem Arnettem w roli głównej, tyle że lekko dopakowany. Czas trwania jest kilka minut dłuższy, a gości jest więcej, ale w gruncie rzeczy jest to wciąż ta sama produkcja, ze wszystkimi jej wadami i zaletami. Jeśli lubisz głupkowaty, gówniarski wręcz humor i tony cringe'u, to dzisiejsza propozycja Netflixa powinna zapewnić ci godzinę niezłej zabawy, miejscami zahaczającej wręcz o wybitność. Ale rzadko.

Atuty

  • Will Arnett;
  • Sytuacje, w których znajdują się goście mają duży potencjał;
  • Bateman i Rudolph świetnie czują klimat;
  • Wszystkie interakcje z podejrzanymi w większym lub mniejszym stopniu wypadają zabawnie.

Wady

  • Zbyt prosta zagadka;
  • Aktorzy nie dostają dostatecznie dużo miejsca na faktyczną improwizację;
  • To wciąż ten sam schemat scenariusza, co w pozostałych odcinkach.

Odcinek specjalny serialu Netflixa, w którym znani goście muszą rozwiązać zagadkę kryminalną z Willem Arnettem. Jest jeden haczyk – scenariusz dostali wszyscy poza nimi. „Kto zabił Mikołaja” powiela wszystkie błędy głównego serialu, ale sam w sobie jest całkiem przyjemnym kawałkiem telewizji.

6,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper