Bejbis (2022)

Bejbis (2022) - recenzja, opinia o filmie [Monolith]. Słodko-gorzko o rodzicielstwie

Piotrek Kamiński | 28.10.2022, 21:00

"Testosteron" był jedną z ostatnich szczerze zabawnych polskich komedii, które mogę polecać bez większego wstydu. Później jego twórca, pan Andrzej Saramonowicz, dał nam jeszcze "Jak pozbyć się celulitu" i napisał "Lejdis", z którego pamiętam jedynie doskonałego Tomka Kota jako zakochanego w 'Goszi' Isztwana. Tak więc, kiedy przeczytałem o nowej komedii od twórców "Testosteronu" i "Lejdis", byłem w równej mierze zaintrygowany i zmartwiony. A jak wyszło?

Postawmy sprawę jasno. Jeśli chodzi stricte o to jak film jest skonstruowany i na ile jest składny, to mamy tu do czynienia z potworkiem. Postacie czasami potrafią czarować, Święty Mikołaj istnieje, a całość narracyjnie podana jest jako seria wywiadów z głównymi bohaterami do nieistniejącego filmu dokumentalnego, który kręcony jest... Bo tak. Biada temu, który wybiera się na "Bejbis" w poszukiwaniu sensu. Ale żeby po prostu się pośmiać... 

Dalsza część tekstu pod wideo

Bejbis (2022) - recenzja filmu [Monolith]. Niby nieważne jak się zaczyna, ale... 

Główni bohaterowie filmu

Film otwiera kolorowa, ale przy tym bardzo tanio wykonana sekwencja CGI z przygrywającym pod nią Damianem Ukeje - moim zdaniem słaby kawałek, zwłaszcza w porównaniu z takim "filmem" od tego artysty, ale pewnie jakichś tam fanów znajdzie. Natychmiast po tym poznajemy naszych głównych bohaterów, Adę (Marta Żmuda-Trzebiatowska) i Mikołaja (Grzegorz Małecki), w scenie jak najbardziej życiowej, ale przy tym rażącej oklepaniem i - co najgorsze - w ogóle nieśmiesznej. Trzeba przyznać, że tak skonstruowany początek raczej nie nastraja widza na zbyt pozytywny ciąg dalszy. Na szczęście dalej jest już znacznie lepiej.

Bohaterowie filmu w znacznej mierze zasypują nas tekstami i morałami, które słyszało się już milion razy, lecz rodzice, osoby pamiętające jeszcze jak to było tonąć w pieluchach, walczyć o każdą minutę snu, męczyć się w zbyt małym metrażu, poświęcać właściwie całe swoje życie towarzyskie na rzecz rodziny - wszyscy ci ludzie będą się z humoru pana Andrzeja śmiać, gwarantuję. Na seans wybrałem się z żoną i regularnie wybuchaliśmy oboje gromkim śmiechem. I nie tylko my. Praktycznie cała sala dała się porwać do zabawy, zapewne śmiejąc się przede wszystkim dlatego, że ich już to, na szczęście, nie dotyczy. Śmiech przez łzy, niemal jak u Koterskiego. Tylko nie aż tak depresyjnie. 

Bejbis (2022) - recenzja filmu [Monolith]. Trochę komedia, trochę film edukacyjny, trochę film o niczym 

Lekka, małżeńska sprzeczka

Całkiem trafnie udało się również wyolbrzymić portrety dziadków. Z jednej strony za nic nie chcąca puścić się dawno już minionej młodości i dobrobytu mama Ady, grana przez Ewę Telegę, z drugiej prosty, pochodzący z prowincji, bogobojny myśliwy i tata Mikołaja, pan Jan (Bronisław Wrocławski). I oni składają się właściwie z samych stereotypów, ale to właśnie przez to, że tak łatwo zobaczyć w nich swoich własnych rodziców, czy innych, bliskich krewnych, żarty z ich udziałem są tak skuteczne. Przynajmniej wtedy, kiedy faktycznie są żartami, a nie dziwną, zupełnie niepasującą do reszty filmu moralizatorką.

Raz na jakiś czas w trakcie rozmowy wjeżdża nagle jakiś bardziej poważny temat, lub choćby obserwacja. Fabuła robi wtedy zasadniczo STOP, a my oglądamy bardziej, lub mniej udaną sekwencję pociągniętą artystycznym pędzlem, jak żywo wyciągniętą z jakiejś podrzędnej sztuki teatralnej, w której jak nic aktorzy patrzyliby się wtedy bezpośrednio na widza, albo wręcz przystawiali im lusterko, aby mogli się przyjrzeć swojemu zepsuciu. Sekwencja pokazująca jak bardzo marginalizowane są kobiety, że to właściwie tylko chodzące inkubatory, maszyny do produkowania dzieci, że religia jest ważniejsza niż ich dobrostan pokazuje niby wciąż jak najbardziej aktualne i ważne tematy, ale sposób ich podania jest zbyt łopatologiczny, zbyt moralizatorski abym mógł je docenić. Zamiast tego czuję się jakby reżyser patrzył na mnie z góry, z łaską tłumaczył jakąś oczywistość. Efekt jest taki, że później muszę ponownie wczuć się w klimat komedii, aby dalej czerpać z niej radość. 

"Bejbis" to taka trochę piękna katastrofa. Film zabawny głównie dla tych, którzy sami coś podobnego przeżyli, pchany do przodu kilkoma bardzo sympatycznymi występami, z księdzem pana Artura Barcisia na czele, ale jako film, jako opowieść zwyczajnie nie działa. To tak jakby ktoś miał pięć zupełnie różnych pomysłów, które z sobie tylko znanych powodów postanowił skleić w jedną całość, niezależnie od tego, czy do siebie pasują czy nie. Można spędzić z nim nieźle czas, choć zalecałbym raczej zaczekanie, aż pojawi się gdzieś w streamingu.

Atuty

  • Ludzcy, znajomo brzmiący bohaterowie i ich problemy;
  • Barciś i właściwie wszystko, co ma związek z rodziną Mikołaja;
  • Duże stężenie, w sporej mierze udanych żartów.

Wady

  • Natłok narracyjnych pomysłów sprawia, że film jest bardzo chaotyczny i trochę o niczym;
  • Nieudane momenty "edukacyjne";
  • Słaba piosenka i jeszcze słabsza animacja otwierająca film.

"Bejbis" nie jest dobrym filmem, ale da się czerpać z niego jakąś tam frajdę. Żartów jest w nim całkiem sporo, więc siłą rzeczy jakaś ich część trafi do każdego. Z braku laku można sprawdzić.

4,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper