Steel

Steelrising - recenzja i opinia o grze [PC, PS5, XSX|S]

Mateusz Wróbel | 07.09.2022, 09:00

Jedną z ważniejszych premier września tego roku jest Steelrising. Studio Spiders, stojące również za Greedfall czy The Technomancer, zrobiło swego rodzaju skok w bok, bo postanowiło poeksperymentować z gatunkiem RPG, wrzucając do niego dziesiątki elementów soulslike'owych. Czy był to udany romans? Tego dowiecie się, czytając poniższą recenzję.

W Steelrising poznajemy alternatywną wersję świata w XVIII wieku. W wizji twórców Rewolucja Francuska została stłumiona przez Ludwika XVI i jego armię robotów, która otrzymała rozkaz mordowania wszystkich na swojej drodze. Król za wszelką cenę chciał utrzymać władzę nad krajem i o ile w prawdziwej historii nie udało mu się tego dokonać, tak w produkcji studia Spiders już tak.

Dalsza część tekstu pod wideo

Ludwik XVI utrzymuje władzę, a więc wizja, jakiej jeszcze nie znamy

Steelrising Widok

My natomiast wcielamy się w Aegis, jedną z najbardziej rozwiniętych maszyn, która jednak nie podlega rozkazom Ludwika XVI, a Marii Antoninie opowiadającej się za Rewolucją Francuską. Musimy za wszelką cenę powstrzymać króla i jednocześnie dowiedzieć się więcej o swojej przeszłości - czyli twórcy i tego, kim byliśmy w ostatnich latach.

Mamy więc tutaj dwa wątki fabularne, które wraz z odwiedzaniem kolejnych lokacji i odkrywaniem znajdujących się w nich miejscówek nabierają rumieńców. Dowiadujemy się coraz więcej nt. rządu czy właśnie Aegis, ale jeśli ktoś tutaj liczył na chwytającą za serce historię czy emocjonalne, zapadające w pamięć momenty, to muszę przystopować nadzieje - recenzowane Steelrising nie stoi fabułą, a tę uważam wręcz za dość miałką i zdecydowanie gorszą od Greedfall.

Biedna warstwa techniczna, lecz na osłodę poprawione animacje

Steelrising Ludwik XVI

Rozgrywka w produkcji polega na przemierzaniu kolejnych korytarzowych lokacji i wybijaniu maszyn. Tak, jak zostało to wspomniane wyżej, mamy tutaj do czynienia z RPG-iem akcji polanym sosem soulslike'owym, więc nie znajdziemy typowego otwartego świata czy dziesiątek aktywności opcjonalnych, choć same misje poboczne - z postaciami historycznymi w roli głównej - występują. Te jednak jakością nie grzeszą i podobnie, jak w przypadku fabuły, nie zawierają zbyt wielu refleksyjnych momentów.

Greedfall, czyli poprzednia gra Spidersów, chorowała na masę ograniczeń w mechanikach. Była toporna i nie każdemu (nawet fanowi RPG-ów sprzed kilkunastu lat) przypadło to do gustu. W przypadku Steelrising można odczuć poprawę w tym aspekcie, bo funkcji jest więcej, a i samo sterowanie główną bohaterką wydaje się być bardziej "żywe" i intuicyjne. Dobrze prezentują się również animacje ciosów - nie tylko protagonistki, ale również przeciwników, co jednak nie oznacza, że recenzowana produkcja osiągnęła pod tym względem poziom Elden Ring czy NiOh 2. Do tego jeszcze daleko.

Będąc już przy warstwie technicznej, trzeba wspomnieć, że o ile Paryż jest bardzo klimatyczny, wręcz czuć jego zapach zza komputera, tak jednak oprawa graficzna jest - delikatnie to ujmując - bardzo słaba. Efekty specjalne, jak ogień, prezentują się bardzo źle, podobnie zresztą jak model głównej bohaterki, twarze historycznych postaci, szczegóły czy tekstury otaczających nas budynków. Mimo tego, że Steelrising powstawało wyłącznie na PC i konsole obecnej generacji, to jednak tytuł pod względem oprawy graficznej utknął między końcówką generacji z PS3 a początkiem generacji z PS4. W międzyczasie odpaliłem również Greedfall w wersji na PS5 (gra otrzymała swego czasu next-genowy patch) i opowieść fantasy prezentuje się o wiele lepiej niż ta rozgrywająca się we francuskim mieście.

Gdyby tego było mało, Spiders nie podołało z optymalizacją. Pozycja otrzymała 3 opcje graficzne na konsolach: tryb graficzny, wydajnościowy i klatek na sekundę. Ten pierwszy stawia na dynamiczne 4K i 30 FPS-ów, ten drugi na stałe 60 klatek na sekundę, a ten trzeci na 4K i jak największą ilość FPS-ów. Niestety, ale i przy trybie graficznym, i przy tym z naciskiem na płynność, rozgrywka jest niesamowicie uciążliwa - w końcu mamy do czynienia z soulso-podobną grą, w której każda sekunda i jak najszybsza reakcja są jednymi z najważniejszych rzeczy.

Decydując się jednak na moduł wydajnościowy, musimy zmagać się z wymienioną już wyżej okropną, wręcz odrzucającą od rozgrywki oprawą graficzną (w pozostałych trybach wciąż nie robi ona ogromnego wrażenia, ale już nie kłuje aż tak w oczy), a także spadkami FPS-ów. O stałych 60 klatkach na sekundę nie ma mowy, gdy na ekranie pojawi się wielu przeciwników lub wybuchy, palące się budynki czy przeciwnicy, którzy wywołują na mapie strefy m.in. porażające główną bohaterkę. Recenzowane Steelrising da się ukończyć (napisy końcowe można ujrzeć po około 15 godzinach grania), nie przejmując się krytycznymi błędami (choć np. natrętne "skakanie obrazu" występuje w dialogach dość często), ale mamy tutaj do czynienia niestety z grą niestabilną i właśnie za aspekty techniczne odjąłem jej największą ilość oczek.

Wiele elementów, które spodobają się fanom soulslike'ów

Steelrising Taran

Pochwalić twórców Steelrising warto natomiast za naprawdę przyjemną walkę. Eliminowanie napataczających się robotów jest dość przyjemne, bo musimy też dbać o wytrzymałość - jeśli wykonamy zbyt dużo ruchów, to przegrzejemy Aegis. Korzystamy z lekkich, średnich i ciężkich oręży, a każda z broni zachowuje się na polu walki inaczej. Możemy nawet robić sobie własne zestawy wyposażenia, których użyjemy w trakcie walk z różnymi rodzajami przeciwników. Jest tutaj sporo różnorodności, bo raz spotkamy przeogromnego rycerza posiadającego wielgachną tarczę, a później coś w stylu robala, który doskakuje do naszej postaci w ułamku sekundy.

Bronie zdobędziemy ze skrzyń rozsianych po całej grze lub kupimy je w sklepie za esencję zebraną w trakcie walki. Im więcej walczymy, tym więcej punktów otrzymujemy - musimy je jednak manualnie zbierać z dusz wrogów, także tych nieżyjących już od dłuższego czasu. Stąd też warto zaglądać do każdej mysiej dziury Paryża, bo nigdy nie wiadomo, kiedy znajdziemy esencję potrzebną nie tylko do zakupów, ale również rozwoju bohatera. Natomiast samo ulepszanie atrybutów głównej bohaterki jest niesamowicie odczuwalne. Zwiększenie nawet kilku statystyk o mały procent wywołuje wrażenie, jakoby Aegis stała się drastycznie silniejsza, bo zadaje większą ilość obrażeń czy potrafi przyjąć na klatę jeszcze mocniejsze obrażenia, nie tracąc przy tym równowagi (nie upadając na ziemię). 

Odpoczniemy przy westalkach, czyli swego rodzaju punktach kontrolnych przypominających ogniska z serii Dark Souls. Uzupełnimy tutaj automatycznie zdrowie czy standardowy przedmiot leczniczy kosztem odrodzenia się wrogów w miejscach, w których występowali wcześniej. Rozwiązanie doskonale znane i pozwalające nawet "farmić" w wybranych miejscach w celu zdobycia dodatkowej esencji.

Steelrising rzuca wyzwanie graczom - musimy poznać ruchy wrogów, a jeśli tego nie zrobimy, to ciężko będzie ukończyć grę. Osoby chcące zaprzyjaźnić się natomiast wyłącznie z fabułą mogą skorzystać z pewnych ułatwień. Deweloperzy ze studia Spiders przygotowali tryb wspomagający, w którym np. zmniejszymy otrzymywane obrażenia, ustawimy wolniejsze zużywanie się wytrzymałości (a więc przystopujemy przegrzewanie się serca maszyny), czy zwiększymy siłę wykonywanych przez nas ciosów. To poniekąd "easy mode" w soulslike'u, z którego każdy chętny może skorzystać.

Podsumowując, Steelrising to w mojej opinii jednorazowy skok w bok. Gra ma dość ciekawe założenia i powinna przypaść do gustu większości fanów gatunku soulslike, ale sporo pomysłów zostało ograniczonych, ba, fabuła, którą przecież zawsze stały gry Spidersów, jest dość miałka, a do tego dochodzi jeszcze bardzo biedna warstwa techniczna gry. W porównaniu z Greedfallem, które od razu mnie do siebie przekonało, Steelrising stoi poziom niżej. Cieszy mnie natomiast fakt, że deweloperzy z Francji nareszcie poradzili sobie z animacjami. Daje to nadzieję na to, że ich kolejne tytuły nie będą już aż tak drewniane, jak miało to miejsce w przyszłości. 

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Steelrising.

Ocena - recenzja gry Steelrising

Atuty

  • Przyjemna walka
  • Odczuwalny rozwój bohatera
  • Czuć klimat Paryża
  • Możliwość ułatwienia rozgrywki - grę ukończy każdy chętny

Wady

  • Niezadowalająca oprawa graficzna
  • Spadki płynności
  • Sporo ograniczeń w mechanikach
  • Miałka fabuła

Steelrising nie jest grą złą, ale choruje na elementy, z którymi studio Spiders miało już problemy w przeszłości. Do tego doszła dość słaba optymalizacja, której wybaczyć nie można nawet dzięki przyjemnemu systemowi walki.

Mateusz Wróbel Strona autora
Na pokładzie PPE od połowy 2019 roku. Wielki miłośnik gier wideo oraz Formuły 1, czasami zdarzy mu się sięgnąć również po jakiś serial. Uwielbia gry stawiające największy nacisk na emocjonalną, pełną zwrotów akcji fabułę i jest zdania, że Mass Effect to najlepsza trylogia, jaka kiedykolwiek powstała.
cropper