Dzienna zmiana (2022)

Dzienna zmiana (2022) - recenzja, opinia o filmie [Netflix]. Wampiry przejmują... Nieruchomości?

Piotrek Kamiński | 14.08.2022, 20:00

Czarny czyściciel basenów wchodzi do domu w Resedzie ubrany w kominiarkę, z solidną strzelbą w dłoni. To nasz główny bohater. A mieszkająca w tym budynku starsza pani zaraz przekona się, że nie ma z nim żartów.

Brzmi trochę jak film o jakimś złodzieju, może gangsterska komedia, albo coś w tym stylu? Warto dodać, że starsza pani jest wampirem, a Bud (Jamie Foxx) jedynie udaje czyściciela basenów żeby nie narażać swojej żony i córki na niebezpieczeństwo, bo w rzeczywistości trudni się sprzedażą wampirzych kłów. Oczywiście to nie tak, że wystarczy poprosić takiego Draculę o zęba i załatwione. W ruch muszą iść srebrne ostrza, amunicja z drewnianymi elementami, srebrna żyłka (działa za każdym razem), tego typu gadżety. Bud nie wie jeszcze, że niejaka Audrey San Fernando (Karla Souza) przejmuje właśnie powoli kontrolę nad Doliną i bardzo nie spodobała jej się strzelanina, którą urządził sobie dopiero co nasz główny bohater.

Dalsza część tekstu pod wideo

Dzienna zmiana (2022) - recenzja filmu [Netflix]. Kumpelska komedia akcji, podlana wampirzym sosem

A czyja to rączka?

Kawa na ławę - fabuła tego filmu, lekko mówiąc, nie powala. Wątki jak ten z przejmowaniem kontroli nie mają żadnego znaczenia, postacie po prostu... Są i tyle, nie zastanawiaj się nad nimi zbyt wiele. Na przykład Audrey zawsze ma przy sobie jednego wampira, wyglądającego trochę jak Ulrich Nielsen z "Dark" (Oliver Masucci). Kim jest? Dlaczego służy Audrey? A może to ona służy jemu? Na czym polega jego rola? Na tym żeby zostać pokonanym w zabawny sposób, kiedy przyjdzie na to czas. Tyle. Resztę pytań można schować z powrotem do kieszeni. Zdarzają się też kompletne absurdy, ale brzmią fajnie i filmowo, więc wpisano je w scenariusz. Jest bliżej końca filmu taka scena, w której żona Buda, Jocelyn (Maegan Good) mówi do przetrzymującego ją antagonisty, że zna swojego męża i, że zaraz przyjdzie i go zabije. Słowa jakby żywcem wyrwane z głupiego filmu akcji sprzed 20-30 lat. Problem w tym, że kompletnie niepasujące do sytuacji, ponieważ Jocelyn dowiedziała się, że jej mąż morduje wampiry dosłownie pięć minut wcześniej, do tej pory będąc przekonaną, że na co dzień zajmuje się wyciąganiem syfu z basenów ludzi, którym powodzi się lepiej niż jemu.

Na szczęście całkiem łatwo przymknąć oko na te i inne głupotki, ponieważ właściwie cały film jest niemożliwie absurdalny, wypełniony niedorzecznie wyrazistymi, choć przerysowanymi postaciami, świetnie nakręconą akcją (w końcu debiutujący na stołku reżysera J. J. Perry pochodzi właśnie ze środowiska kaskaderskiego, gdzie koordynował filmy takie jak "John Wick 2", czy "Szybcy i Wściekli 8") i humorem może i dosyć niskich lotów, ale moim zdaniem całkiem skutecznym. Ekranowym partnerem Foxxa jest Dave Franco jako Seth, pracownik biurowy, któremu marzy się awans, więc godzi się obserwować Buda i znaleźć coś, za co można by go zwolnić. Jego popisowym numerem jest sikanie w gacie zawsze, kiedy emocje wezmą górę, ale na przestrzeni filmu ewoluuje w całkiem ciekawym i raczej niespodziewanym kierunku. No i skłamałbym mówiąc, że nie bawiły mnie jego rozmowy z Budem.

Jeśli to wciąż za mało aby przekonać Cię że mamy tu do czynienia z filmem bardzo świadomie absurdalnym, to dodam jeszcze tylko jedno. Snoop Dog gra legendarnego łowcę wampirów o złotym sercu, którego znakiem rozpoznawczym jest kowbojski kapelusz. No i nie wiem jak oni to zrobili, ale Snoop wygląda w większości scen jakby NIE był zjarany jak dzik. To aż nienaturalne widzieć go z tak szeroko otwartymi oczami - nie pasują do kształtu jego głowy!

Dzienna zmiana (2022) - recenzja filmu [Netflix]. Pomysłowe sceny akcji i czarny Jablonski

Snoop Dog jako kowboj to coś, czego potrzebuje więcej filmów

Film jest bardzo kolorowy, z ostro przepieczoną paletą barw, kojarzącą się trochę z serialem Netflixa "Daybreak" (wciąż nie mogę przeżyć, że skasowali go po jednym sezonie!), ale całkiem nieźle pasującą do gorącego klimatu Los Angeles. Jest też bezpardonowo krwawy i brutalny. Ucięte głowy szybko przestają robić wrażenie, kule wbijają się w ciała całymi magazynkami, strzelby wyrywają całe kawały mięcha, a w jednym momencie jeden z czarnych charakterów traci obie ręce naraz na skutek mocnego ciągnięcia za nie z dwóch stron. Bohaterowie często też biją się z wampirami w zwarciu. Wtedy reżyser i jego kumple z branży (na jedną scenę wpada Scott Adkins) szaleją najbardziej. Tutejsze wampiry szybko się regenerują, więc w scenach walk można dosłownie łamać je na pół, zginać i składać jak karton, a one natychmiast wracają do pierwotnej formy. Kończyny układają się w niemożliwe pozycje, a łamań, bloków i kontr regularnie serwowanych przez Perry'ego gwarantuję, że nie widziałeś wcześniej w żadnym innym filmie.

Nie rozumiem skąd biorą się aż tak niskie oceny dzisiejszego filmu na Filmwebie. W komentarzach ludzie marudzą, że główny bohater jest czarny, nie je mięsa, stroni od białych kobiet i ma polsko brzmiące nazwisko. Serio? Zrozumiałbym gdyby problemem dla kogoś był niedopracowany scenariusz z problemami o których pisałem wyżej, z przerysowanymi postaciami, skrótami myślowymi, dziurami logicznymi i chyba najbardziej wychillowanymi reakcjami na wieść o istnieniu prawdziwych wampirów jakie w życiu widziałem. Po części zgodziłbym się też, że humor często oscyluje wokół poziomu, który zapewne spodobałby się i mojemu ośmioletniemu synowi, ale naprawdę czepiać się sympatycznego filmu akcji, całymi garściami czerpiącego z estetyki i wrażliwości kina lat dziewięćdziesiątych o to, że główny bohater nazywa się Jablonski i nie leci na białe laski, to absurd większy, niż cokolwiek, co zobaczymy w „Dziennej zmianie”.

Debiut reżyserski J.J. Perry'ego nie jest filmem wybitnym. Pod wieloma względami jest wręcz boleśnie niedopracowany, ale nie można odmówić mu stylu i walorów czysto rozrywkowych. To prosta komedia akcji z lekko horrorowym sznytem, wypełniona wyrazistymi postaciami i porządnie zrobionymi bitkami z nieumarłymi. Tylko tyle i aż tyle. Na niezobowiązujący, wieczorny seans w sam raz.

Atuty

  • Zabawna relacja Foxxa i Franco;
  • Bardzo fajne, pomysłowe sceny akcji;
  • Niskich lotów, ale zabawny humor;
  • Tak brutalny, że aż bardziej komiczny, niż obrzydliwy;
  • Snoop Dog jako pogromca wampirów-kowboj
  • Ostro podbite kolory wypalają gałki oczne, ale i nadają filmowi charakter.

Wady

  • Scenariusz regularnie straszy dziurami i chodzi na skróty;
  • Jak na kino akcji, to brakuje w nim napięcia;
  • Nie tłumaczy w żaden sposób świata przedstawionego, przez co wypada raczej płasko;
  • Większość postaci rozpisana jedynie powierzchownie.

„Dzienna zmiana” to aż do przesady prosty film akcji, do tego przepełniony głupotami scenariuszowymi. Lecz nie ma to tak wielkiego znaczenia, jako że taki właśnie jest charakter całego filmu. Odjechane sceny akcji, przerysowane postacie i pozbawiona logiki jazda bez trzymanki. Biorąc się za film ze świadomością tego, czym jest można się z nim naprawdę dobrze bawić.

6,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper