Niezgaszalni (2022)

Niezgaszalni (2022) – recenzja, opinia o filmie [Kino Świat]. Płomienne serce

Piotrek Kamiński | 11.07.2022, 21:00

Georgia od zawsze marzyła o byciu strażakiem, jak dawniej jej tata. Nie jest to jednak zawód dla kobiet i ojciec absolutnie sprzeciwia się jej ambicjom. Kiedy sprawa dziwnych pożarów i znikających strażaków sprawia, że ojciec zostaje poproszony o pomoc, Georgia postanawia wykorzystać okazję – przebiera się za chłopaka i zgłasza się na ochotnika do oddziału swojego taty.

Lubię polskie wersje językowe  przodowników pracy ze studia PRL. Zawsze porządne dialogi, dobrze dobrane głosy, reżysersko nie ma się do czego przyczepić. Ale tym razem nie potrafię zrozumieć jednej z ich decyzji. Gosia Socha w głównej roli wypadła bardzo fajnie, Grzegorz Pawlak jako Shawn Nolan – tata Georgii – to klasa sama w sobie, do całej reszty obsady również nie można się przyczepić. Grają swoimi względnie naturalnymi głosami, więc w przypadku takich profesjonalistów praktycznie nie było nawet gdzie się potknąć. Ale ten tytuł! „Niezgaszalni”? Brzmi trochę jak „Nietykalni”, choć dzisiejszy film nie ma absolutnie nic wspólnego tak z francuską dramedią z 2011, jak i amerykańskim filmem gangsterskim z 1987. A nie, sorry, ten drugi dzieje się mniej więcej w tych samych czasach – początek lat trzydziestych dwudziestego wieku. A przecież oryginalny tytuł, „Fireheart” ma w sobie i coś poetyckiego i taki power, że aż na sam jego dźwięk człowiek jakby trochę puchnie z dumy. Po co było to zmieniać?

Dalsza część tekstu pod wideo

Niezgaszalni recenzja filmu (2022) - Nowy Jork lat trzydziestych

Joe chowa się przed swoim tatą

Nie bez powodu akcja filmu umieszczona została w przeszłości. Po pierwsze, intryga kręci się wokół serii podpaleń teatrów w Nowym Jorku – nikt nie wie kto, jak i dlaczego niszczy miejsca kultury, do kompletu sprawiając, że zaangażowani w akcje gaśnicze strażacy rozpływają się jak kamfora, a brak wszędobylskich kamer, smarfonów i inernetu uwiarygadnia problemy z odnalezieniem sprawcy. To jednak tylko miły dodatek. Głównym powodem umieszczenia akcji filmu blisko sto lat temu jest ówczesna sytuacja. Nasza główna bohaterka najbardziej na świecie chciałaby gasić pożary, ratować ludzi i generalnie być bohaterką całego miasta. Problem w tym, że w tamtych czasach w straży pożarnej nie było kobiet. Pojedyncze przykłady przecierały powoli szlak, lecz szerzej na płeć piękną, remizy otworzyły się dopiero w latach osiemdziesiątych, ledwie czterdzieści lat temu, o czym sam film informuje widzów po seansie, prezentując nawet zdjęcia prawdziwych strażaczek i skąd pochodzą. Już sam ten fakt sprawia, że nowa animacja Francuzów jest bardzo budującym, inspirującym kawałkiem kina dla dzieci i młodzieży.

Nie byłem pewien czego spodziewać się po zwiastunie. Myślałem, czy to nie jakaś metafora, albo czy twórcy nie pójdą w kierunku jednej z książek Terry’ego Pratchetta i nie okaże się, że wszyscy bohaterowie po kolei są tak naprawdę kobietami. Lecz nie. Fabuła jest pod tym względem dosyć bezpośrednia, co wydaje się być logiczne, jeśli znać kontekst historyczny. Znajdująca się w sercu filmu relacja ojciec-córka jest naprawdę ciepła, pełna uroczych dialogów, wzajemnego wspierania się, dbania o siebie nawzajem. Podskórnie czując, że ma do czynienia z bliską sobie osobą, Shawn bardzo szybko bierze Georgię – w przebraniu używającą imienia Joe – pod swoje mentorskie skrzydła, traktując ją/jego niemalże jak syna.

Niezgaszalni recenzja filmu (2022) - Kto podpala teatry i dlaczego?!

Pauline i Joe po akcji gaśniczej

Film Theodore’a Ty’a i Laurenta Zeitouna to zasadniczo opowieść detektywistyczna w wersji dla młodszego widza – i to raczej nie takiego NAJmłodszego, ponieważ niektóre sceny są na tyle klimatyczne, a czarny charakter tajemniczy, że małe dziecko może się przestraszyć. Mój ośmiolatek dał sobie radę, ale młodsze dzieci mogą się bać. Tajemniczy podpalacz terroryzujący miasto wygląda trochę jak duch z „Gdzie jesteś, Scooby Doo” – sylwetka skryta w dymie, świecące oczy. Do tego kiedy pierwszy raz go widzimy, Joe znajduje się w pozbawionym światła korytarzu, ze ścianami i sufitem całymi w fioletowo-czerwonym dymie. Klimat jest całkiem ciężki i doskonale przykuwa uwagę widza. Naturalnie, domyślenie się kto jest podpalaczem nie będzie specjalnie trudne dla rodziców, choć dzieci będą miały niezłą zagwoztkę, ponieważ scenarzyści rzucają ze dwa fałszywe tropy, które dla młodych oczu mogą nie być aż tak oczywiście fałszywe, jak dla dorosłych. W ostatecznym rozrachunku rozwiązanie zagadki jest całkiem logiczne, choć ciężko powiedzieć to samo o motywacji czarnego charakteru i jego planie.

Razem z Joe, do pracy w straży zgłosili się również łagodny olbrzym Ricardo oraz szybki i wściekły Jin. Ten pierwszy jest chemikiem i choć nie brakuje mu talentu, to zdecydowanie przydałoby mu się więcej odwagi i pewności siebie – cech, których zdecydowanie pod dostatkiem ma szalony osiemnasto (wcale nie piętnasto!) letni Jin. Byłby kierowcą doskonałym, gdyby nie to, że zdarza mu się zasnąć nagle tak jak stoi, jeśli za mocno poniosą go emocje. Obaj są wyraziści i sympatyczni, nawet jeśli jadą na raczej utartych schematach – czego młody widz pewnie i tak nie zauważy - i są źródłem kilku zabawnych sytuacji. Wśród pobocznych postaci wymienić można jeszcze dawnego kolegę Shawna, a teraz burmistrza Nowego Jorku, Jimmy’ego Murraya (w angielskiej wersji Bill Shatner – doskonały casting), śpiewaczkę mającą za nim groźby podpalacza, Laurę Divine oraz jej pomocniczkę, cichutką Pauline.

Jak na animację relatywnie niewielkiego studia, a nie któregoś z gigantów typu Disney, czy DreamWorks, „Niezgaszalni” wygląda bardzo porządnie. Bohaterowie zaprojektowani zostali wyraziście, w oparciu o konkretne, kojarzące się z ich charakterami kształty, mimika ich twarzy oddaje zazwyczaj bardzo dobrze targające nimi emocje – choć w jednej scenie dziwiłem się na jak mało przerażonego wyglądał Shawn, biorąc pod uwagę sytuację. Nowy Jork lat trzydziestych robi sympatyczne wrażenie. Stare auta jeżdżą gęsto między ubranymi w garnitury, prochowce i kapelusze mieszkańcami miasta, w oddali, przy samym niebie kończy się powoli budowa budynku Chryslera. Akcja jest bardzo kinetyczna, zwariowana, niepozwalająca się nudzić, a jazzowa muzyka w tle tylko jeszcze bardziej podbija adrenalinę.

„Niezgaszalni” jest dla mnie niemałym zaskoczeniem. Specyficznie zatytułowana animacja, puszczana w środku lata, wyprodukowana przez małe, francuskie studio. Brzmiało jak szybki skok na kasę, bo w lato dzieci mają dużo czasu na kino, lecz okazuje się, że to całkiem przyjemna zagadka kryminalna dla najmłodszych, do tego pełna dobrych lekcji, ciepła i inspirująca. Jeśli ktoś nie ma pomysłu, co by porobić z latoroślą w upalny dzień, to wspólny seans „Niezgaszalnych” będzie niezłą propozycją.


Film wchodzi do polskich kin już w najbliższy piątek, 15 lipca.

Atuty

  • Niezła zagadka dla młodszej części widowni;
  • Porządna, szybka animacja;
  • Solidny humor;
  • Jazzowa ścieżka dźwiękowa;
  • Ciekawa lekcja historii i inspirująca opowieść.

Wady

  • Plan podpalacza trochę mi się nie klei;
  • Mało zróżnicowane auta i przechodnie w tle (ale trzeba się przyglądać i chcieć to zauważyć);
  • Niektóre żarty boleśnie infantylne.

„Niezgaszalni” to ładna animacja o pogoni za marzeniami i tym, że świat nie zawsze jest sprawiedliwy, ale nigdy nie wolno się poddawać. Miła dla oka, solidny humor i do kompletu kryminalna zagadka do rozwiązania – warto wybrać się z dzieckiem do kina. Może samo zechce zostać strażakiem, albo strażaczką!

8,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper