Minionki: Wejście Gru

Minionki: Wejście Gru (2022) - recenzja filmu [UIP]. Pierwsza wspólna przygoda

Piotrek Kamiński | 01.07.2022, 21:00

Czy istnieją ludzie, którzy nie kochają Minionków?! Tak? Ty, tam za ekranem? To zapraszam do jakiegoś innego tekstu, bo piąty już film z ich udziałem absolutnie nie zmieni tego stanu rzeczy. Brutalnie, ale szczerze.

Niesamowite jaką furorę na całym świecie zrobiły małe, żółte ludki studia Illumination. Zaczynały dwanaście długich lat temu jako dziwaczne sługusy (z angielskiego: "minions") głównego bohatera, Gru. Chyba nikt nie spodziewał się jak ogromną sławę zdobędą już po tym jednym występie. Do tego stopnia, że drugą część cyklu, w oryginale zatytułowana po prostu "Despicable me 2" u nas została przełożona jako "Minionki rozrabiają". Twórcy polskiej wersji strzelili sobie lekko w kolano tym tłumaczeniem, ponieważ następny film nazywał się po prostu "Minionki" - tak u nas, jak i w oryginale. Wprowadziło to niepotrzebny chaos, bo jeśli ktoś nie jest z serią zaznajomiony, to bez patrzenia po rocznikach nie będzie miał pojęcia, który film następuje po którym. Trzecią część głównej serii ("Despicable me 3") u nas nazwano "Gru, Dru i Minionki", tylko pogłębiając problem. A przecież jeśli spojrzeć na całość z boku, sytuacja jest bardzo prosta. Główna seria nazywa się "Despicable me" i traktuje o przygodach Gru i jego córek, a prequele, łącznie z tym dzisiejszym, mają w tytule "Minionki" i poświęcają więcej uwagi Kevinowi, Stuartowi i Bobowi. Proste, więc po co było to tak komplikować?

Dalsza część tekstu pod wideo

Minionki: Wejście Gru recenzja (2022) - „Całe życie chciałem tylko robić okropne rzeczy z przyjaciółmi”

Miniboss opiernicza swoich podwładnych

Jedenastoletni Gru najbardziej na świecie chciałby być przestępcą. Kraść, dokuczać słabszym, być sławnym - jak każde dziecko. Jego ulubionym zuperzłolem jest Wściekły Kułak, przywódca "Villainous 6". Niestety, jak to często wśród czarnych charakterów bywa, Kułak został zdradzony przez swoich ludzi i słuch o nim zaginął. Wielka tragedia, ale oznacza jednocześnie, że w "szóstce" jest teraz wakat. Gru postanawia wykorzystać szansę i dołączyć do drużyny. Musi tylko najpierw pozbyć się Minionków, bo tak jak potrafią się przydać, tak wizualnie nie robią najbardziej... Złowrogiego wrażenia.

Fabuła biegnie sobie leniwie dwutorowo. Z jednej strony mamy Gru, który ładuje się w jedne tarapaty za drugimi, z drugiej pędzące mu wiernie z pomocą Minionki. Do standardowego trio dołącza tym razem również Otto - bardziej pulchna wersja Stuarta - niesamowicie łatwowierny, nawet jak na Minionka, ale przy tym bardzo oddany. Jego przygoda z odzyskiwaniem pewnego cennego artefaktu jest w równej mierze urocza, jak i zabawna. 

Minionki: Wejście Gru recenzja (2022) - Więcej tego samego – ale czy to naprawdę źle?

Otto - najnowszy Minionek

Jak zwykle w tej serii, humor jest mocno fizyczny. Minionki robią sobie krzywdę na multum sposób, a że są praktycznie nieśmiertelne, to można rzucać nimi o wszystko, spalać je i diabli wiedzą co jeszcze, a one tylko się śmieją. Więc i widz śmieje się razem z nimi. Nie jest to humor przesadnie wysokich lotów - jeden z pierwszych żartów rozpisany jest wokół prototypowej bomby pierdzącej Gru, a bliżej końca jedna z postaci ląduje twarzą w błocie podejrzanie przypominającym łajno. Kilkulatek będzie zapewne zachwycony, a towarzyszący mu rodzic zapewne będzie się dobrze bawił przez proxy. Nie jestem natomiast pewien na ile zadowolony wyszedł bym z kina, gdybym na seans wybrał się sam.

Prócz prostych żartów dla najmłodszych znajdzie się i kilka większych hardkorów utrzymanych w lekkostrawnej stylistyce, które zauważą raczej tylko starsi widzowie. Przykładem niech będzie sytuacja tuż po zastosowaniu wspomnianej bomby pierdzącej - Gru i Minionki poszli sobie obejrzeć "Szczęki" i te momenty, w których muzyka wzbiera na sile bawią ich najmocniej. Oczywiście nie widzimy w trakcie ekranu, ale dorośli wiedzą, co się tam dzieje. Jest coś rozbrajającego w takim wisielczym humorze dla najmłodszych. Natychmiast przypomina mi się "Rodzina Addamsów" (ta dobra, z Raulem Julią i Christopherem Lloydem).

Można stwierdzić po drodze, że wątek Minionków w dzisiejszym filmie jest, paradoksalnie, jedynie sztucznym wypychaniem filmu żeby był odpowiednio długi, bo fabuła mocniej koncentruje się na Gru i jaki to ma związek ze starszą panią z salonu akupunktury, która uczy Kevina i resztę kung-fu?! Lecz twórcy wiedzieli co robią, ponieważ wszystkie wątki ostatecznie łączą się zgrabnie w absurdalnie odkręconym finale, jak nic nastawionym na sprzedanie całej kupy nowych zabawek. Taki to już urok tego typu filmów - wszystko robione pod merchandising. Ale grunt, że film wciąż jest zabawny, wygląda i brzmi pierwszorzędnie, a i miejsce na odrobinę serca i zgrabny morał się znajdzie. Nie wiem jak oni to robią, ale znowu wyszedł im absolutnie sympatyczny film. Na letni wypad do kina z latoroślą w sam raz.

Atuty

  • Solidny, choć raczej prosty humor;
  • Nieźle skrojona historia;
  • Nowy Minionek - Otto;
  • Młoda wersja Gru jest zaskakująco sympatyczna.

Wady

  • Drugi akt trochę zbyt rozwarstwiony, może zacząć się dłużyć;
  • Złole z "Villainous 6" w większości bez charakteru.

"Wejście Gru" to po prostu kolejny film o Minionkach - tylko tyle i aż tyle. Jeśli jest to humor, który trafia do ciebie, czy twoich dzieci, to piąta część też na pewno was nie zawiedzie. Niezły sposób na rodzinne spędzenie czasu w kinie.

8,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper