Stranger of Paradise: Final Fantasy Origin

Stranger of Paradise: Final Fantasy Origin – recenzja i opinia o grze [PS5, XSX, PS4, XOne, PC]. Wielki Chaos

Wojciech Gruszczyk | 19.03.2022, 20:52

Twórcy Ninja Gaiden i NiOh otrzymali w swoje łapy uniwersum Final Fantasy? Stranger of Paradise: Final Fantasy Origin ma na papierze wszystko, by osiągnąć duży sukces, jednak japońska propozycja potwierdza, że nawet ciekawe połączenia potrzebują jeszcze odpowiedniej realizacji. Jak wypada najnowsza produkcja Team Ninja? Przeczytajcie naszą recenzję.

Stranger of Paradise: Final Fantasy Origin na papierze to dla mnie miks idealny, więc od pierwszej zapowiedzi śledziłem wszystkie informacje o grze. Uwielbiam produkcje Team Ninja i od lat zagrywam się w każdą przygodę Square Enix z serii Final Fantasy, ale wiedziałem, że twórcy rzucili się na głęboką wodę. Czy wymagający action RPG w świecie pierwszego Final Fantasy ma sens? Recenzowana propozycja potwierdza, że jak najbardziej, ale niestety do pełni szczęścia deweloperom zabrakło czasu lub większego budżetu.

Dalsza część tekstu pod wideo

Stranger of Paradise: Final Fantasy Origin potwierdza jedno: na początku był Chaos

Stranger of Paradise Final Fantasy Origin - recenzja

Team Ninja dało nam się poznać z wielu wymagających i zarazem satysfakcjonujących produkcji, ale trudno nazwać deweloperów mistrzami słowa. Stranger of Paradise: Final Fantasy Origin jest tego najlepszym przykładem, bo choć deweloperzy starają się za wszelką cenę wykorzystać swoją szansę, to fabuła japońskiej pozycji jest od początku dość niezrozumiała. Wszystko nabiera odpowiedniego znaczenia po kilku pierwszych godzinach, jednak mam pełną świadomość, że początkowe wydarzenia powinny zostać lepiej przedstawione. Pewnie po części właśnie taki był plan i scenarzyści chcieli oferować graczom kolejne fragmenty opowieści, ale początek przygody może odrzucić – mogę jednak obiecać, że warto przez niego przetrwać, ponieważ opracowana intryga wynagradza wiele.

Stranger of Paradise: Final Fantasy Origin jest tak naprawdę prequelem pierwszego Final Fantasy, jednak deweloperzy bardzo zgrabnie odcinają się od głównych założeń oryginału i w wielu miejscach pokazują, że mają pełną świadomość swojej pracy. Zespół nie trzyma się sztywno znanej przygody i potrafi w odpowiedni sposób wykorzystać siłę nostalgii – część wiernych fanów IP zostanie w wielu miejscach pozytywnie zaskoczonych.

Stranger of Paradise: Final Fantasy Origin - recenzja starcie w lesie

Głównym bohaterem historii jest Jack, który od początku opowieści cierpi na amnezję i pamięta jedynie, że musi odnaleźć i zabić istotę nazwaną Chaos, ponieważ to właśnie ona zagraża całemu światu. Brzmi klasycznie? Na starcie gracz może czuć się podobnie jak protagonista, ponieważ deweloperzy za wiele nie tłumaczą, ale wszystko zmienia się w momencie, gdy na naszej drodze spotykamy króla mrocznych elfów – Astos pomaga zrozumieć wydarzenia i za jego pomocą akcja nabiera dobrego tempa. Okazuje się, że Jack oraz jego czwórka kompanów posiadają „mroczne kryształy”, którym trzeba przywrócić światło, a możemy to zrobić chwytając w łapy oręż i pokonując potężnych przeciwników. Każdy z głównych bossów zapewnia nam nie tylko tonę satysfakcji, ale przede wszystkim pozwala odzyskać utracone wspomnienia – gracz może w ten sposób poznać wydarzenia z innych linii czasu, a zarazem główny wątek nabiera odpowiednich kolorów. Szkoda jedynie, że deweloperzy nie spędzili więcej czasu na zarysowaniu samych postaci – nawet Jack wydaje się jednowymiarowym osiłkiem, który „chce zniszczyć Chaos”. Towarzysze? Pisząc tę recenzję miałem problem z wymienieniem ich imion, bo Japończycy nie zdecydowali się na głębsze przedstawienie bohaterów lub obudowanie ich ciekawymi historiami.

Opowieść z recenzowanego Stranger of Paradise: Final Fantasy Origin została zamknięta w 16 misjach, jednak akcja jest prowadzona w taki sposób, że możemy swobodnie uczestniczyć w wielu zadaniach pobocznych. Wszystko za sprawą samego systemu wyboru questów – twórcy postawili na mapę świata, gdzie swobodnie wybieramy punkty, do których chcemy się udać. Zawsze mamy zaznaczone, który wyzwanie należy wybrać, jeśli chcemy podążyć drogą fabuły, ale bez przeszkód można zdecydować się na inne zadania. Tutaj jednak twórcy się nie postarali, ponieważ wracamy do wcześniej odwiedzanych lokacji, a same misje poboczne nie są w żaden sposób związane z historiami – po prostu musimy wykonać wyznaczony cel (przykładowo zabij oddział lub bossa) i możemy wracać na mapę świata. Główny wątek ukończycie w około 27 godzin.

Stranger of Paradise: Final Fantasy Origin to połączenie NiOh i Borderlandsów

Stranger of Paradise Final Fantasy Origin - recenzja - łamanie przeciwnika

Team Ninja projektując grę w uniwersum Final Fantasy w wielu miejscach czerpało ze swojego doświadczenia – misje polegają na przejściu lokacji z punktu A do punktu B, czasami mamy okazję wziąć udział w małej interaktywnej zagadce, po drodze walczymy z wieloma przeciwnikami, by skorzystać z kilku punktów zapisu i na końcu zmierzyć się z bossem. Brakuje tutaj różnorodności i gameplay pod tym względem bardzo szybko staje się dość mocno powtarzalny, a dodatkowym problemem w moim odczuciu są lokacje. Z jednej strony Stranger of Paradise: Final Fantasy Origin zaprasza nas do miejscówek inspirowanych innymi odsłonami Final Fantasy, co jest naprawdę znakomitym doświadczeniem, ponieważ odwiedzamy znane tereny i wiele lokacji ma pobudzić nostalgię (i to się naprawdę udaje!), ale deweloperzy nie zadbali o oczekiwaną różnorodność miejsc – bardzo szybko okazuje się, że w trakcie jednej misji często biegamy po bardzo podobnych pokojach lub obszarach i kilkukrotnie miałem problem z odnalezieniem się w świecie. Miejscówki to często labirynty, w których brakuje życia – w ostateczności Jack ze swoją ekipą biegnie niczym po sznurku, by tylko dotrzeć do ostatniego przeciwnika.

Jestem przekonany, że recenzowany Stranger of Paradise: Final Fantasy Origin odrzuciłby mnie po 2-3 godzinach, ale produkcja broni się jednym – dynamicznymi i piekielnie dobrze zaprojektowanymi walkami. Japończycy w tym miejscu nie zawiedli i to właśnie starcia są główną osią zabawy, dzięki której od początku do końca chciałem grać w pozycję Team Ninja i pewnie jeszcze będę do niej wracał. Podczas walki można szybko zginąć (jak to w serii NiOh), ale Jack ze swoją ekipą może korzystać z szeregu combosów, uników, bloku oraz absorbowania mocy rywali, więc w trakcie rywalizacji naprawdę trudno się nudzić. Każda broń posiada dwa podstawowe ataki, ale szybko się okazuje, że gracz może odblokować dosłownie dziesiątki różnych kombinacji oraz ciosów, dzięki którym zmagania zapewniają mnóstwo frajdy. Twórcy wpadli na ciekawy pomysł z Soul Shield – dzięki „Tarczy Duszy” możemy pochłaniać moce rywali i przykładowo odrzucić czar maga. W grze obok paska zdrowia znajduje się drugi związany z „przełamaniem” (Break Gauge) – w walce często mamy okazję powalić wroga, by następnie Jack mógł wykorzystać specjalny atak i zamienić przeciwnika w kryształy, które w kolejnym kroku są miażdżone. Wygląda to efektownie, ale musimy pamiętać, że także wrogowie mogą „złamać” Jacka i w kolejnym kroku bohater jest narażony na mocniejsze ataki.

Stranger of Paradise Final Fantasy Origin - recenzja - ekipa remontowa

Bardzo istotne w Stranger of Paradise: Final Fantasy Origin jest również MP – Jack może zebrać maksymalnie sześć części paska, co jest ciekawym odwołaniem do oryginalnego Final Fantasy, gdzie również bohaterowie nie mogli korzystać jednocześnie z wielu zaklęć. W nowej produkcji nie musimy jednak pić mikstur do odnowienia mocy lub regenerować sił w obozowisku, a wystarczy właśnie przełamać wrogów, by odbudować swoje możliwości. Wszystkie zdolności, combosy oraz różnorodne moce kosztują MP, więc podczas walki należy powalić wrogów, zdecydować się na finisher i następnie odbudowywać możliwość wykonywania kolejnych ataków. Twórcy tutaj tak naprawdę nie wymyślają koła na nowo, ale czerpią garściami ze znanych pomysłów i ubrali je w bardzo dynamiczną akcję. W nowym Final Fantasy miałem okazję często ginąć, ale śmierć nie jest tutaj dotkliwa, jak w przypadku przywołanej serii NiOh – bohaterowie zachowują doświadczenie, zdobyte przedmioty lub nawet podniesione potiony... Jedynie wykorzystane części paska MP nie wracają do poziomu sprzed walki.

Jestem pewien, że wrażenia z walk nie byłyby tak pozytywne, gdyby deweloperzy nie zdecydowali się na jeden ruch – Stranger of Paradise: Final Fantasy Origin oferuje mnóstwo przedmiotów. Podczas jednej misji możecie zgarnąć nawet 100 różnych broni i części strojów, więc w trakcie zadania niezbędne jest kilkukrotne wejście do ekwipunku, by dostosować siłę oraz możliwości postaci – twórcy nie zdecydowali się na klasyczny rozwój bohaterów i to właśnie cały osprzęt odpowiada za potencjał herosów. Niektóre części ekwipunku zapewniają także dodatkowe umiejętności dla wybranych klas, więc naprawdę warto często sprawdzać zdobyte łupy. Przeglądanie nawet 500 przedmiotów mogłoby być przyjemniejsze, ale już po kilku godzinach doskonale wiedziałem, jak efektownie korzystać z całego menu.

Twórcy nie podążyli drogą klasycznego zbierania dusz, które moglibyśmy przeznaczać na poziomy doświadczenia, ponieważ cały rozwój Jacka i jego ekipy został skupiony na klasach postaci. Do Stranger of Paradise: Final Fantasy Origin wrzucono aż 27 jobsów, które pozwalają uczyć się bohaterom różnych umiejętności – w tym wypadku zdobyte punkty inwestujemy w małe drzewka zdolności, które pozwalają postaci na nauczenie się kolejnych aktywnych i pasywnych mocy. System jest bardzo uproszczony względem innych odsłon z serii Final Fantasy, ale sprawdza się z jednego powodu – gracz może jednocześnie stworzyć dwa buildy, a podczas walki pojawia się opcja płynnej zmiany klasy postaci. Jack bez przeszkód może być swordfighterem oraz roninem, więc w trakcie akcji korzystamy z różnych broni oraz właśnie skilli. Zdarzyło mi się także mieszać zestawy, by przykładowo stworzyć mocnego wojownika oraz maga. Mogłem w ten sposób płynnie reagować na różnych przeciwników, którzy pojawiają się w trakcie jednej walki – tutaj klasycznie musimy dobierać odpowiedni oręż lub magię pod wrogów. Deweloperzy w ciekawy sposób zadbali, by gracze tak naprawdę nie chcieli grać tylko kilkoma klasami, ponieważ jobsy często odblokowujemy przez wymaksowanie poprzednich – choć nie jest to trudne i w moim odczuciu naprawdę przyjemne. Team Ninja w bardzo przystępny sposób potraktowali poziom trudności, bo jak wiadomo ich poprzednie gry nie wybaczały błędów, tak w Stranger of Paradise: Final Fantasy Origin znajdują się cztery poziomy wyzwań i swobodnie możemy je zmieniać – skupiając się na „fabule” nie musicie się martwić o rywalizację... Ciekawa opcja pojawia się w grze po ukończeniu głównego wątku – wtedy odblokowujemy „Chaos”, czyli piąty poziom trudności, który wymęczy nawet największych fanów NiOh.

Stranger of Paradise: Final Fantasy Origin ma pewne problemy

Stranger of Paradise Final Fantasy Origin - recenzja - zespół do zadań specjalnych

W 2022 roku na rynku pojawiło się kilka pięknych produkcji, ale Stranger of Paradise: Final Fantasy Origin jest jedną z gier, która dobitnie przypomina o poprzedniej generacji. Deweloperzy opracowali wiele kapitalnych koncepcji lokacji, które dzięki muzyce odwołującej się do poprzednich odsłon serii Final Fantasy bardzo pozytywnie wpływa na wrażenia, ale niestety sporo psuje grafika. Japońska pozycja jest po prostu w wielu miejscach brzydka – mam wrażenie, że deweloperzy mają problem z okiełznaniem kolorów, ponieważ część lokacji jest zbyt ciemna, inne są zdecydowanie za jasne, a dodatkowo bardzo często widzimy fatalnie zrealizowane tekstury. Twórcy również często zmniejszają rozdzielczość, by pozycja nie miała problemów z płynnością – co niestety negatywnie wpływa na oprawę. Grafika jest bardzo nierówna, co może być zaskoczeniem dla wielu graczy, ponieważ NiOh 2 potrafił zachwycić oprawą, ale musimy pamiętać o najważniejszym – Stranger of Paradise: Final Fantasy Origin oferuje rozgrywkę w kooperacji.

Jack biega z dwoma partnerami, których również możemy dostosowywać – tutaj łatwo zmienimy bronie, ubranie lub włączoną klasę, ale nie możemy decydować o szczegółach rozwoju. Towarzysze biegają swobodnie, my możemy poprosić ich o pomoc i wykorzystanie potężniejszego ataku, jednak tak naprawdę nie posiadamy pełnej kontroli nad ekipą. Znacznie lepiej wypada w tej sytuacji rozgrywka z innymi graczami – system pozwala dołączyć do drużyny jedną lub dwie osoby i w takiej sytuacji recenzowany Stranger of Paradise: Final Fantasy Origin zapewnia znacznie lepsze wrażenia. Walka to w wielu momentach ostra sieczka i rozgrywka nabiera odpowiedniej jakości, gdy możemy mieć pewność, że nasz partner nie zawiedzie i zaatakuje wyznaczonego przeciwnika.

W Stranger of Paradise: Final Fantasy Origin znajdują się dwa tryby, ale wybierając płynniejszą rozgrywkę (60 klatek) od czasu do czasu w grze zdarzają się odczuwalne spadki. Team Ninja na pewno musi zadbać o przynajmniej jedną aktualizację – choć problemy pojawiają się głównie podczas eksploracji, ponieważ w walce deweloperzy dynamicznie dostosowują rozdzielczość, co negatywnie wpływa na grafikę, ale gra nie krztusi się tak często, jak w przypadku zwykłego biegania po lokacjach.

Czy warto zainteresować się Stranger of Paradise: Final Fantasy Origin?

W 2022 roku zagraliśmy już w wiele znakomitych produkcji i bez wątpienia Stranger of Paradise: Final Fantasy Origin nie należy do czołówki. Gra w wielu miejscach odstrasza oprawą, twórcy rozbudowując produkcję zdecydowanie za często podążyli na skróty, ale Team Ninja nie zawiodło w jednym miejscu – w przypadku walki. To właśnie pojedynki sprawiły, że nie mogłem oderwać się od gry i przymykałem oko na pewne zgrzyty. Starcia zostały obudowane przez różnorodne klasy postaci oraz mnóstwo sprzętu – Japończycy zapewnili przyjemną pętle rozgrywki związaną z wymagającą walką i nagrodami.

Jestem pewien, że Team Ninja dostając więcej czasu lub mając dodatkowy budżet wrzuciłoby na rynek prawdziwy hit, który rozkochałby w sobie fanów wymagających produkcji i opowieści z uniwersum Final Fantasy. W aktualnej sytuacji – Stranger of Paradise: Final Fantasy Origin to tylko przyzwoita propozycja.

Ocena - recenzja gry Stranger of Paradise: Final Fantasy Origin

Atuty

  • Znakomite pojedynki zachęcające do gry i spędzania przy konsoli kolejnych godzin
  • Mnóstwo zróżnicowanych klas oferujących własne zdolności i różnorodne combosy
  • Dobrze przygotowany poziom trudności z płynną możliwością dostosowania gry
  • Kooperacja znacząco poprawia wrażenia z rozgrywki
  • Mnóstwo odwołań do serii Final Fantasy – sympatycy IP będą wniebowzięci

Wady

  • Na początku produkcja może odrzucić z powodu słabo zarysowanych wydarzeń
  • Nudne i jednowymiarowe postacie
  • Powtarzalna budowa misji, która może wymęczyć nawet największych fanów gatunku
  • Oprawa w wielu momentach niszczy wrażenia
  • Zdarzają się solidne i odczuwalne spadki płynności animacji

Stranger of Paradise: Final Fantasy Origin to ciekawa propozycja dla wielu graczy, ale nie możecie oczekiwać hitu. Japończycy korzystają z wielu znanych pomysłów, ale niestety tylko kilka otrzymało odpowiednią uwagę, by oferować wysoką jakość. Tytuł jest dobrą propozycją dla wielkich fanów serii NiOh oraz miłośników Final Fantasy.
Graliśmy na: PS5

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper