F1 DTS4

Drive to Survive 4 - recenzja, opinie o serialu [Netflix]. W Formule 1 po staremu

Mateusz Wróbel | 19.03.2022, 15:00

Celem Drive to Survive jest zachęcenie odbiorców opłacających Netfliksa do zainteresowania się Formułą 1. Ameryka coraz więcej inwestuje w królową motorsportu, o czym może świadczyć chociażby ujawniona rok temu umowa informująca, że od 2022 do minimum 2032 roku kierowcy będą mieli okazję jeździć po torze w Miami. A przypomnijmy, że od wielu lat co rok trafiają również do Austin położonego na zachodzie.

Jeśli ktoś nie ogląda Formuły 1, to ciężko może być mu zrozumieć, o co tak naprawdę chodzi w tym sporcie. Laik powie: "kierowcy jeżdżą, wyprzedzają się, zmieniają opony, ot, cała filozofia", co oczywiście jest nieprawdą, bo królowa motorsportu potrafi zapewnić wiele emocjonujących chwil. Nie tylko u kierowców, w których kokpitach często aż kipi z niezadowolenia, ale również u widzów przy telewizorach, którzy kibicują wybranym przez siebie zawodnikom czy zespołom.

Dalsza część tekstu pod wideo

Przynęta zarzucona

F1 Hamilton i Verstappen

Aby zachęcić "zielonych w temacie" Netflix corocznie wydaje jeden sezon Formuła 1: Jazda o Życie, w których podsumowuje, wykorzystując przy tym najlepsze momenty z ostatnich weekendów wyścigowych, zmagania kierowców w ostatnim roku kalendarzowym. Samo streszczenie sezonu nie wchodzi w grę, bo byłoby to po prostu nudne. Twórcy decydują się podkręcać atmosferę w taki sposób, aby zachęcić odbiorcę do śledzenia kolejnych, nadchodzących Grand Prix.

Ta tendencja została utrzymana w Drive to Survive 4. W dalszym ciągu producenci na siłę przedstawiają wątki, które nie mają racji bytu. U kogoś, kto nie jest na bieżąco z F1 wyglądają one interesująco, bo wskazują na to, że zawodnicy w paddocku wbijają sobie ciągle kły, a na torze myślą niemalże wyłącznie o tym, jak wyeliminować swojego największego rywala. Główny cel Netfliksa został spełniony - wygląda to ładnie, a przede wszystkim intrygująco i interesująco.

Jednakże dla zagorzałych fanów królowej motorsportu prezentuje się to dość słabo. Relacje między kierowcami są prawie zawsze podgrzewane do takiego stopnia, że aż chciałoby się wyłączyć serial i zająć się innymi aktywnościami. Nie potrafię zliczyć, ile razy sarkastycznie podśmiewałem się pod nosem, gdy widziałem głupoty wymawiane przez Willa Buxtona w fikcyjnym konflikcie między Norrisem a Ricciardo z McLarena. Pokazanie ręki w Monako podczas dublowania zostało odczytane jako poniżenie, a tak naprawdę młody Brytyjczyk Lando chciał podziękować swojemu koledze z zespołu, że nie robił problemu z przepuszczeniem szybszego od niego teammate'a. Takich przykładów jest multum.

Halo, kontrola jakości?

F1 Arabia Saudyjska

W oczy razi również montaż. Oglądając kolejne epizody odnosiłem prawie cały czas wrażenie, że osoby sklejające fragmenty z wyścigów nie mają pojęcia, czego się chwycili. Bardzo często podczas słuchania silnika Hondy zamontowanego w Alpha Tauri czy Red Bullu przyglądamy się Mercedesowi, który przejeżdża przez kolejne zakręty. O ile to jeszcze potrafiłem wybaczyć, bo najczęściej akcja przeskakiwała zaraz na tego odpowiedniego kierowcę, tak nie rozumiem, jak podczas sprawdzania nie wychwycono tego, że dźwięki zbijania biegów czy przyśpieszenia są podłożone w złych momentach. Niejednokrotnie widziałem, jak Verstappen redukuje biegi, a z głośników dobiegał głos przyśpieszania. To wyglądało po prostu tragicznie.

Drive to Survive 4 traktuję jako dobre przypomnienie sobie najważniejszych wątków przed startem kolejnego sezonu Formuły 1. Dobrze było po raz kolejny przyjrzeć się zaciętej rywalizacji między młodym Holendrem a doświadczonym Brytyjczykiem. Szczególnie interesowały mnie wypowiedzi szefów Red Bulla oraz Mercedesa z paddocku, dzięki którym można było poznać ich perspektywę na różne wydarzenia mające miejsce w poprzednich miesiącach rywalizacji. Wzorowo stworzony został finałowy odcinek (wyścig w Abu Dhabi), a także ten poświęcony Haasowi i opisaniu trapiących ich problemów. Zabrakło mi jednak Alonso (GP Węgier i niesamowita obrona przed Hamiltonem) i Pereza (zasłużona wygrana w Baku, pogoń w Meksyku), którzy przecież odegrali ogromne role w poprzednich Grand Prix. 

Nie dla fanów Formuły 1

Ogólnie rzecz biorąc Drive to Survive 4 bliżej do złej, aniżeli dobrej produkcji. Jeśli ktoś nie posiada wystarczająco dużo czasu, a każdą wolną chwilę chce przeznaczyć na coś ciekawego i pożytecznego, nie polecam mu chwytać za recenzowany serial. To DTS 3 na sterydach, a co za tym idzie, znajduje się tu jeszcze więcej wątków, które zostały w zły sposób zinterpretowane przez dziennikarzy - na czele z Willem Buxtonem, który ciągle próbuje podgrzać atmosferę, lecz koniec końców robi to dość nieudolnie.

Max Verstappen nie wziął udziału w produkcji i myślę, że to jedna z najlepszych decyzji, jaką mógł podjąć. W jego ślady zapewne pójdzie Sergio Perez, który w ostatnich dniach otwarcie skrytykował czwarty sezon. Młody mistrz świata z Holandii wykonał pierwszy krok i wiele wskazuje na to, że stopniowo z udziału w produkcji Netfliksa będą rezygnować kolejni kierowcy. Mam nadzieję, że otworzy to Formule 1 oczy i wraz z piątym sezonem zaoferują nową, ciekawszą formułę, która powstanie nie tylko z myślą o nowych odbiorcach, ale także tych, którzy królową motorsportu oglądają od dzieciństwa.

A w międzyczasie przypominam, że jeszcze dzisiaj (19.03, godzinie 16:00 czasu polskiego) ruszają kwalifikacje do GP Bahrajnu. Jutro z kolei o tej samej godzinie rozpocznie się wyścig. Jeśli ktoś chciał wejść do świata Formuły 1, to lepszego momentu może nie być, ponieważ tegoroczny sezon zapowiada się znakomicie!

Atuty

  • Ciekawostki z paddocku
  • Przypomnienie najważniejszych wydarzeń przed nowym sezonem F1
  • Świetny finalny odcinek i ten skupiający się na Haasie

Wady

  • Bardzo słaby i niedokładny montaż (dźwięki i momenty na torze)
  • Naginanie wielu wątków
  • Ciągła próba stworzenia fikcyjnych konfliktów między kierowcami
  • Niemalże całkowite pominięcie wątków dotyczących Pereza i Alonso

W przypadku Drive to Survive 4 nic nowego. To dalej produkcja, w której szuka się konfliktu tam, gdzie go nie ma, zapominając przy tym o tworzeniu unikalnej treści, która zostałaby doceniona przez kogoś, kto zna królową motorsportu.

5,0
Mateusz Wróbel Strona autora
Na pokładzie PPE od połowy 2019 roku. Wielki miłośnik gier wideo oraz Formuły 1, czasami zdarzy mu się sięgnąć również po jakiś serial. Uwielbia gry stawiające największy nacisk na emocjonalną, pełną zwrotów akcji fabułę i jest zdania, że Mass Effect to najlepsza trylogia, jaka kiedykolwiek powstała.
cropper