Teksańska masakra piłą mechaniczną (2022)

Teksańska masakra piłą mechaniczną (2022) - recenzja, opinie o filmie [Netflix] Masakra na wielu płaszczyznach

Piotrek Kamiński | 19.02.2022, 20:00

Seria filmów o Leatherface'ie doczekała się już kilku "bezpośrednich kontynuacji", prequela i paru sequeli. W praktyce rzadko kiedy z prób tych wychodził faktycznie dobry film, ponieważ twórcy albo nie rozumieli na czym polegała siła oryginału, albo próbowali udziwniać formułę dodając aurę tajemniczości, lub inne, podobne dziwactwa. Ale kiedy twój film nazywa się "Teksańska masakra piłą mechaniczną", o subtelność raczej ciężko. I zdaje się, że pan David Blue Garcia, reżyser dzisiejszego filmu, rozumiał chociaż tyle.

Teoretycznie kompletna, pełna krwi, flaków i leżących z dala od reszty ciała kończyn masakra (piłą mechaniczną) powinna być wszystkim, czego dowolny reżyser potrzebuje aby nakręcić solidny film z tej serii. A jak jeszcze dorzucić do tego bandę irytujących influencerów jako mięso armatnie, to już w ogóle powinniśmy mieć hit walczący o tytuł horroru roku. Dlaczego więc tak nie jest?

Dalsza część tekstu pod wideo

Teksańska masakra piłą mechaniczną (2022) - recenzja filmu {Netflix]. Strzelaniny, posiadanie broni i wegańskie mięso

Mel i jej ekipa youtube'owych influencerów

 

Główną bohaterką filmu jest Melody (Sarah Yarkin), aktywistka, którą boli wszystko - od tego jak ktoś na nią spojrzy, przez czelność bycia białym, heteroseksualnym mężczyzną, po fakt posiadania broni. Przypominam, że jesteśmy w Teksasie, gdzie na palcach jednej ręki można policzyć, kto pistoletu, czy karabinu NIE posiada (przesadzam, wiem). Ona i grupa jej przyjaciół, postanawiają kupić całe opustoszałe miasteczko aby następnie przemienić je w... nie wiem, raj dla hipsterów, czy innych youtuberów. Niestety, jedna starsza pani, która przez lata prowadziła w miasteczku sierociniec, umiera w trakcie przesiedlenia, co nie podoba się jej wychowankowi, mieszkającemu tu od blisko pięćdziesięciu lat Leatherface'owi. Chłopak (dziadek?) tworzy sobie na prędce nową maskę i zaczyna wybijać upierdliwe nastolatki, które zakłóciły jego spokój.

Fabuła filmu Garcii jest tak prosta, że bardziej już się nie da. Tak naprawdę przedstawiając ogólne założenia filmu opowiedziałem już z grubsza o wszystkim, co w nim zobaczymy. Całość jest sympatycznie krótka (choć i tak trochę mi się dłużyła), ale ciężko mówić o tym, aby twórcy próbowali opowiedzieć nam jakąś historię. Ot, Leatherface robi rozpierduchę, a reszta się boi. Scenarzyści próbują niby wpleść w fabułę kilka dzisiejszych, chodliwych tematów, jak choćby szkolne strzelaniny i kulturę mediów społecznościowych, ale nie robią z nimi niczego ciekawego. Jedna z bohaterek filmu przeżyła atak z użyciem broni palnej w swojej szkole, który to wątek prowadzi do... absolutnie niczego, a podczas najbardziej brutalnej - i przy okazji prawdopodobnie najlepszej - sceny filmu będący akurat mordowanymi infuencerzy streamują wszystko na żywo dla swoich fanów (wtf?), a ci, myśląc, że to tylko tak dla żartów, dają im serduszka i piszą, że też by tak chcieli (podwójne wtf?). I na tym komentarz socjologiczny się kończy.

Teksańska masakra piłą mechaniczną (2022) - recenzja filmu {Netflix]. Sprawdź lepiej swój przywilej!

Leatherface

 

Nie wiem jakim cudem osoby odpowiedzialne za casting to zrobiły, ale udało im się. Nowa "Teksańska masakra" ma najbardziej irytującą i niesympatyczną główną bohaterkę w historii filmów grozy. Zazwyczaj do tej roli bierze się młodą, ładną dziewczynę o wielkich oczach, której marzy się coś tam, która ma po co żyć. No więc dzisiejsza główna bohaterka nie dość, że jest raczej specyficznej urody (choć nie mówię, że nie może się podobać) to jeszcze do kompletu jest absolutnie pozbawiona jakichkolwiek sympatycznych cech. Na dzień dobry czepia się NA GŁOS faceta, że nosi przy sobie broń - nadmieńmy, że gość jest najpewniej najbardziej sympatyczną, porządną postacią w całym filmie - później ma pretensje do wszystkich o wszystko i wisienka na torcie - to przez nią Leatherface rusza na kolejne polowanie. No nic jej nie ratuje. Plus z tego taki, że kiedy świr w masce z ludzkiej skóry rusza w końcu na polowanie to właściwie bardziej kibicujemy jemu, niż dzieciakom, więc nie ma się w trakcie wyrzutów sumienia.

Istotnym elementem filmu miała być również Sally Hardesty (Olwen Fouéré), jedyna ocalała z pierwszego filmu. No i właśnie - "miała". Scenarzyści nawet nie próbują ukryć faktu, że zerżnęli ten patent prosto z ostatnich dwóch części "Halloween", lub, idąc jeszcze dalej, czwartego "Krzyku". Dziewczyna jest teraz zaprawioną w bojach starszą panią, która od 50 lat nie potrafiła myśleć o niczym poza zemstą na człowieku, który zamordował jej przyjaciół. Lecz tam gdzie Lori Strode była w pełni rozwiniętą postacią, bohaterką, która wywinęła się Michaelowi już wielokrotnie, która miała z nim wspólną przeszłość (później wymazaną z kanonu, ale co tam!) i była istotnym elementem fabuły swojego filmu, pani Hardesty jest płaska jak niepomalowana deska. Nie wiemy o niej niczego ponad to, że jest główną bohaterką pierwszego filmu. Nie ma żadnej osobowości, żadnych marzeń, przyjaciół, czy w ogóle charakteru. Jej celem jest stanąć twarzą w twarz z Leatherface'em i nic ponad to. Do kompletu zabiera się za to od, za przeproszeniem, dupy strony.

Kompletnie pozbawieni mózgów bohaterowie. To prawdopodobnie najbardziej uciążliwy minus dzisiejszego filmu. Właściwie wszystko, co dzieje się w najnowszej "Masakrze" jest rezultatem kompletnie idiotycznych zachować i decyzji bohaterów. Niemalże każda ważniejsza postać posiada broń palną, a jakimś cudem grubas z piłą mechaniczną i tak ma czas żeby do nich dobiec i odciąć im rękę/nogę/głowę/inną część ciała. Pchają się do ciasnych pomieszczeń, dają się zaskoczyć, nie uciekają kiedy trzeba, nie dobijają zwłok kiedy trzeba, a kiedy główna bohaterka chowa się pod podłogą i jej oprawca jakimś cudem dokładnie wie gdzie się znajduje, ta zamiast przylgnąć do ziemi i zastygnąć, bo piła i tak nie wchodzi tak głęboko, wierzga i tylko daje mordercy znać, gdzie dokładnie się teraz znajduje. Podobnie pierwsza młoda ofiara - dziewczyna wie, że jakiś ostry świr kręci się tuż obok niej, ale zamiast udawać, jak dotąd, że jest martwa, zaczyna sprawdzać gdzie też znajduje się obecnie morderca.

Czego by jednak o nowej "Teksańskiej masakrze piłą mechaniczną" nie mówić, trzeba przyznać, że jest filmem kosmicznie brutalnym. Już pierwsze śmierci robią wrażenie brutalnością i bezpośredniością, a kiedy na późniejszym etapie zabawy w ruch idzie tytułowa piła (która z jakiegoś powodu została zamurowana w ścianie. Mam uwierzyć, że to dzięki temu morderca, o którym w świecie filmu nakręcono nawet dokument, zdołał przez tyle lat ukrywać się przed władzami?), film staje się istnym festiwalem przemocy. Rządny przemocy widz znajdzie tu wszystko, o czym tylko mógłby zamarzyć. Dzieciaki dostają w twarz, w szyję, w klatkę piersiową, po długości, po szerokości, jak tylko by się chciało. Tylko co z tego, skoro scenariusz jest, mówią krótko, głupi, a postacie tak nijakie, że przez większość czasu widz kibicuje Leatherface'owi, a nie im? Jeśli masz ochotę na krwawą jatkę, przy której można (albo wręcz trzeba) wyłączyć mózg, to "Teksańska masakra piłą mechaniczną" może być filmem dla ciebie. Ale w każdym innym przypadku seans, choć i tak krótki, będzie wyłącznie stratą czasu. Nie żeby ktokolwiek był tym faktem zaskoczony.

Atuty

  • Krótki;
  • Nieźle wygląda;
  • Krew i flaki leją się non stop.

Wady

  • Kompletnie pozbawieni pozytywnych cech główni bohaterowie;
  • Fabuła bez polotu, nawet jak na slasher;
  • Idiotyczne, stojące w sprzeczności do ludzkiego instynktu samozachowawczego decyzje postaci;
  • Zmarnowany powrót głównej bohaterki pierwszej części.

"Teksańska masakra piłą mechaniczną" nie należy do elitarnej grupy dobrych kontynuacji klasycznego filmu Tobe'ego Hoopera. Beznadziejnie nijaka obsada, nieistniejąca fabuła i brak inteligencji głównych bohaterów ciągnie w górę wyłącznie bezpardonowa brutalność całego projektu, ale to i tak za mało.

4,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper