Sifu

Sifu - recenzja i opinia o grze [PS4, PS5, PC]

Kajetan Węsierski | 06.02.2022, 13:00

Od zawsze lubiłem wschodnie sztuki walki. Nie, żebym był jakimś specem albo ogromnym miłośnikiem turniejów w Japonii czy Tajlandii, ale bardzo pociągały mnie w popkulturze. Jakby bowiem nie spojrzeć, karate, muay thai czy kung-fu to bardzo widowiskowe dziedziny i naprawdę fantastycznie wyglądają na ekranach. Kiedyś rozkochały mnie do tego stopnia, że sam zapisałem się na pierwszą z wymienionych (dotarłem jednak zaledwie do etapu białego pasa). 

Nie wiem właściwie, skąd wzięło się to zamiłowanie, ale prawdopodobnie ma to związek z filmami, jakie za dzieciaka miałem przyjemność oglądać z Tatą. Wiecie, te wszystkie produkcje z Brucem Lee, Jackie Chanem czy Karate Kidy… Było tego mnóstwo, a kino kopane cieszyło się ogromną popularnością, co sprawiało, że w polskiej telewizji co wieczór można było trafić na coś konkretnego.

Dalsza część tekstu pod wideo

I prawdopodobnie bezpośrednio wpłynęło to na fakt, jak bardzo wyczekiwałem premiery recenzowanego Sifu. Od pierwszego pokazu, przez każdy kolejny gameplay, aż po zainstalowanie gry na dysku PS5… Każdy etap wiązał się dla mnie z ogromnym zniecierpliwieniem i chęcią sprawdzenia tego, co przygotowali dla nas twórcy. Kolejne miesiące, zamiast studzić oczekiwania, tylko je podgrzewały. 

Sifu - beat’em up na miarę XXI wieku

temp_name

Zanim jednak przejdziemy do samej recenzji, zacznijmy może od tego, czym właściwie jest Sifu. Otóż jest to przygodowa gra akcji zrealizowana w konwencji beat’em up, choć z odpowiednio unowocześnionym sznytem i przeniesieniem mechanik na obecne możliwości technologiczne. Za jej stworzenie odpowiada stosunkowo niewielkie studio Sloclap, które stworzyło wcześniej Absolvera (również inspirowanego Dalekim Wschodem). 

W recenzowanej grze wcielamy się w adepta Kung-Fu, który w dzieciństwie cudem przeżył starcie z zabójcami jego rodziny. Kolejne lata wyznacza dla niego chęć rewanżu i śmiercionośna vendetta. W wieku dwudziestu lat decyduje się rozpocząć działania, które mają bezpośrednio doprowadzić do zabicia oprawców, którzy odebrali mu szczęście, spokój, dzieciństwo i przede wszystkim najbliższych. 

Mądrość przychodzi z wiekiem

temp_name

Budowa samej gry jest dość prosta - dostajemy kilka stref (jak Klub czy Opuszczona Fabryka), przez które przechodzimy, walcząc z zastępami wrogów (odpowiednio stylizowanych na dane lokacje), aby na końcu zmierzyć się z bossem poziomu. Banał? Banał. Wszystko jednak rozchodzi się o śmierć, która jest tu kluczową mechaniką. I to w nieco innej formie niż ma to miejsce przy grach soulslike.

Nieprzypadkowo wspomniałem dwa akapity wcześniej, że w recenzowanym Sifu startujemy w momencie, gdy mamy 20 lat na karku. Każda śmierć sprawia, iż odradzamy się nieco starsi. I tu znaczenie ma także licznik zgonów, który definiuje to, o ile lat dojrzalsi się odrodzimy. Dla przykładu - po pierwszej porażce wracamy do życia w wieku 21 lat. Gdy jednak po chwili zginiemy następny raz i następny, odrodzimy się starsi o 2 lata, a potem o kolejne 3

Prosta matematyka - po pierwszym zgodnie 21 lat, po drugim 23, a po trzecim już 26. Im więc częściej giniemy, tym szybciej będziemy zmierzać ku ostatecznej śmierci, do której dochodzi po przekroczeniu 70 roku życia (lata 70. są jakby ostatnią szansą). Co ważne po dobiciu konkretnych punktów kontrolnych, licznik zgonów może maleć, a to sprawi, że będziemy się starzeć o mniejszą wartość. 

Oczywiście każdy zgon to szansa na wydanie punktów doświadczenia (na konkretne ataki), a co dziesięć lat dochodzi do ciekawego zabiegu (który ma oczywiście spory sens) - spada nam żywotność, ale wzrasta siła ataku. W rzeczywistości powinno to ułatwiać rozgrywkę, ale jeśli stawiacie na próby dzikiej ofensywy i lubicie walczyć na zasadzie oberwania raz i oddania dwa razy… Cóż, szybko zostaje to zweryfikowane - wiem z autopsji. 

Żeby śmierć miała znaczenie

temp_name

I to jest naprawdę pomysłowe. Motywuje do działania, sprawia, że śmierć jest w jakiś sposób wynagradzana i właściwie obie opcje (przetrwanie oraz zgon) zdają się korzystne dla gracza. Niestety skutkuje to również tym, że jest niesamowicie trudno. Otóż podczas jednego cyklu życia nie wystarczy przejść jednego poziomu - trzeba to zrobić dosłownie z całą grą. Od samego początku, aż do ostatecznej walki z mrocznym przeciwnikiem, który zabił naszego ojca. 

Jest to bardzo trudne zadanie. Jeśli bowiem uda nam się ukończyć pierwszy poziom Sifu mając - powiedzmy - 30 lat, z taką wartością zaczynamy kolejny. I tak dalej, i tak dalej. Prowadzi to do tego, iż każdy kolejny etap jest trudniejszy i pozwala na coraz mniej błędów. Niestety przy mojej tendencji do szybkiego denerwowania się, gdy nie wychodzi, nie dałem rady ukończyć projektu - nie będę kłamał. Spędziłem przy nim kilkanaście godzin, a gdy zorientowałem się, że nie posuwam się do przodu, miałem ochotę wszystko rzucić w kąt. 

Nawet pomimo pewnych ustępstw (drugie podejście na każdym poziomie można przejść skrótem, jeśli się go znajdzie) i faktu, że powinno być lżej, ostatecznie i tak jest trudno. Gdy bowiem uda się z mniejszą liczbą zgonów przejść początkowy etap, każdy kolejny w recenzowanym tytule trzeba realizować od nowa. Doprowadziło to do momentu, gdzie dwa pierwsze i część trzeciego znałem już po prostu na pamięć. Wiedziałem w którym kierunku iść, jak walczyć i kogo spotkam. To było za mało. 

Wtórność największym wrogiem

temp_name

Wszystko to sprawiło, że objawiła się największa bolączka gry i boss, którego trudniej poskromić, niż najgorszego przeciwnika w recenzowanym Sifu - wtórność. Zacząłem łapać się na tym, że nie miałem przyjemności z zadawanych ciosów, a wszystko robiłem mechanicznie, by szybko przebiec przez plansze i spróbować raz jeszcze na kolejnych. Nie pomaga to, że przeciwnicy są właściwie tacy sami. Mamy kilka typów wrogów i właściwie różnią się od siebie tylko stylizacjami. 

Podobnie było z bronią, która może i zachwycała różnorodnością - standard w postaci bambusowych pałek, metalowych rurek i maczet - ale była bardzo podobna. Przydałoby się tu większe urozmaicenie, a niestety widać, że wciąż mówimy o dziele stosunkowo małego studia. Zestawiając to z tym, że te same lokacje przechodzimy po kilkadziesiąt razy, może się to robić po prostu nużące. Zwłaszcza dla osób, które lubią wyzwania, ale nie do przesady. 

Poziom trudności jest więc bardzo wysoki i z dużą dozą śmiałości muszę napisać, że nie jest to gra dla każdego. Choć same walki są bardzo dynamiczne i niezwykle przyjemne, to opanowanie sztuki kung-fu wymaga sporego samozaparcia i poświęcenia. Sifu bowiem - tu raz jeszcze analogia do Dark Souls - nie wybacza nawet najmniejszych błędów. Można odnieść wrażenie, że to bardziej roguelite niż beat'em up. Parowanie ciosów, garda i uniki muszą być wyliczone co do sekundy. Trzeba się tego po prostu nauczyć do perfekcji i doskonale wiedzieć, kiedy wykorzystać odpowiednie ruchy. 

Sifu - cykl życia

temp_name

Reasumując - recenzowane Sifu to gra stworzona ze sporym przywiązaniem do detali, bardzo ciekawym i oryginalnym pomysłem na mechanikę rozgrywki oraz po prostu dużą miłością. Dla fanów beat’ep upów oraz tytułów, które oferują ogromne wyzwania, będzie to dzieło jak znalazł. Walka jest niesamowicie (z naciskiem na ten wyraz) satysfakcjonująca, klimat oscyluje w zawieszeniu pomiędzy klasycznymi filmami o kung fu i świetnym Sleeping Dogs sprzed lat. 

Niestety nie udało się uniknąć błędów. Większość z nich związana jest prawdopodobnie z faktem, iż nad grą nie pracowało studio złożone z kilkuset członków i możliwościami budżetowymi na poziomie kolosalnych AAA. Brakuje urozmaicenia wśród postaci - choć nie można tego powiedzieć o lokacjach, które zostały zrealizowane fenomenalnie. Minus? Nie ma ich zbyt wiele, a po dziesiątym razie w tym samym miejscu robi się zwyczajnie nudno. 

Sam pomysł był naprawdę fenomenalny, ale jednocześnie sprawił, iż recenzowana gra jest bardzo trudna. Twórcy wspomnieli kilka miesięcy temu, że „liczba powtórnych przejść będzie zależała od zdolności kung fu gracza”. Cóż - liczyłem, że oznacza to podejścia po 2-3 razy do każdego poziomu - nie po kilkanaście. I to za każdy razem zaczynając od samego początku. Nie chcę pisać, że brakuje mi tu poziomów trudności, ale osobiście chętnie bym je przyjął. Brakowało po prostu moich zdolności. 

Sifu ma swoje plusy i minusy

Dostrzegam świetne elementy i bez wątpienia jeszcze przez jakiś czas będę próbował sprostać wyzwaniom. Być może za kilka miesięcy dobiję do kilkudziesięciu godzin i wreszcie uda mi się zrealizować całość. Dla mnie - osoby stosunkowo niecierpliwej - ukończenie całości „na jednym zamachu” jest niemożliwe. I powoduje, że dostrzegam coraz więcej błędów. Zarówno tych mniejszych (broń znikająca w scenach przerywnikowych i przy przechodzeniu przez drzwi), jak i większych (odtwórczość postaci).

Nie jest to gra nieskazitelna, ale trzeba wiedzieć, na co się porywać. Gra da Wam wyzwanie, ogromnie Was wkurzy i - jeśli lubicie tego typu zabawę - pozwoli przechodzić raz za razem ten sam poziom, by tylko osiągnąć w nim perfekcję. Ton na pewno ogromny postęp względem Absolvera i czekam na dwie rzeczy. Po pierwsze - co następnego zaserwuje nam Sloclap, a po drugie - aż ktoś przejdzie Sifu z przepaską na oczach i stopami

Ocena - recenzja gry Sifu

Atuty

  • Kapitalny klimat Dalekiego Wschodu;
  • Świetna choreografia walk i układy ciosów;
  • Ciekawe wykorzystanie otoczenia;
  • Znakomite udźwiękowienie;
  • Świetny pomysł na rozgrywkę opartą o starzenie;
  • Czuć ducha Jackie Chana!

Wady

  • Bardzo wysoki poziom trudności (nawet jak na roguelite);
  • Który po dłuższym czasie zaczyna irytować;
  • Niewielkie urozmaicenie wśród przeciwników;
  • Okazjonalnie występujące bugi;

Sifu to udana gra, której największą bolączką może być bardzo wysoki poziom trudności. Jeśli nie obawiacie się wyzwania i walk, które mogą przypominać grind - sprawdzajcie śmiało. Niecierpliwi mogą mieć nieco większy problem.
Graliśmy na: PS5

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper