Hood: Outlaws & Legends - recenzja gry. Szeryf w rajtuzach

Hood: Outlaws & Legends - recenzja gry. Szeryf w rajtuzach

kalwa | 15.05.2021, 20:00

Legenda o Robin Hoodzie od wielu lat ma swoje miejsce w popkulturze. W tym wszystkim gier nie ma zbyt wiele, więc podobne nowości mogą interesować. kierowane jest przede wszystkim do fanów sieciowych potyczek, co też zawęża grono odbiorców. Czy warto skusić się na propozycję Sumo Digital? Odpowiedzi na to pytanie może udzielić poniższa recenzja.

Na wstępie warto zaznaczyć, że Hood: Outlaws & Legends to gry typowo sieciowa. Oznacza to tyle, że entuzjaści grania w pojedynkę nie mają tutaj za bardzo czego szukać. Nie ma kampanii fabularnej, czy najprostszego trybu dla jednego gracza. Choć to ostatnie można uznać za nadużycie, bo dostępny jest samouczek, w którym możemy grać w kooperacji z innym graczem, lub samodzielnie, kiedy tylko zechcemy. Śmiem wątpić jednak, że kogokolwiek wciągnie to na długie godziny, tym bardziej, że w trybie Trening dostępna jest tylko jedna mapa.

Dalsza część tekstu pod wideo

Ukończenie samouczka jest jednak obowiązkowe i to od niego zaczynamy zabawę w recenzowanym tytule. Sam w sobie jest poprawnie wykonany i daje wgląd w to, jak wygląda zabawa w Hood: Outlaws & Legends. Zapoznaje nas nie tylko z celami jakie będziemy wykonywać, ale również z każdą postacią i jej szczególnymi umiejętnościami. W trakcie jego trwania poznajemy ich mocne i słabe strony oraz rolę jaką pełnią podczas przejmowania skarbu.

Trening ukończony, więc idziemy po skarb

Hood: Outlaws & Legends - recenzja gry. Szeryf w rajtuzach

Po ukończeniu treningu lądujemy w Obozie Banitów. To swoista baza wypadowa, w której wraz z towarzyszami wybierzemy postać, postrzelamy na strzelnicy, zakupimy profity (perki), czy rozpoczniemy wyszukiwanie kolejnych rozgrywek. Kryjówkę możemy ulepszać, ale niestety nie wpływa to na zbyt wiele. Im wyższą rangę nasz obóz posiada, tym więcej elementów kosmetycznych będziemy mogli zakupić - te rozdzielone są na stroje oraz bronie.

Zdobywane podczas rozgrywek złoto możemy przeznaczać nie tylko na rozwój bazy i zakup skórek, ale również nowe perki. Wybór profitów dla każdej postaci zwiększa się wraz z rozwojem bohaterów. Gra sugeruje, że rozwijanie obozu ma większe znaczenie niż w rzeczywistości. No chyba, że zakup skórek jest dla kogoś równie ważne albo bardziej od nabywania umiejętności, które mogą znacząco wpłynąć na jakość kolejnych rozgrywek.

Podczas wyszukiwania meczów możemy zdecydować, czy chcemy grać z posiadaczami innych platform, czy też ograniczyć ich do tego samego sprzętu. Bardzo fajna opcja, choć znów ograniczanie cross-play skutkuje tym, że o wiele trudniej znaleźć rozgrywkę. Mam jednak pewien problem jeśli chodzi o matchmaking. Brakuje tutaj ograniczenia wyboru postaci. To gra mocno nastawiona na zdobywanie celów i absurdalnymi są sytuacje, w których nasza drużyna składa się z czterech Robinów lub dwóch Johnów, Tooke'a i Marianne. Oczywiście problem tego typu pojawia się tylko wtedy, gdy gramy bez zgranej ekipy 4 osób.

Robin i jego szajka

Hood: Outlaws & Legends - recenzja gry. Szeryf w rajtuzach

Hood: Outlaws & Legends daje nam do wyboru 4 postacie. Możemy zagrać jako Robin, John, Tooke oraz Marianne. Robin to zgodnie z powszechnym obrazem łucznik, który najlepiej sprawdza się w roli swoistego snajpera wspomagającego drużynę. W zwarciu nie jest zbyt skuteczny, choć otoczony przez wrogów może ich oślepić, aby następnie ulotnić się do bezpieczniejszego miejsca.

Marianne to typowa łotrzyca. Jej siłą jest bezszelestne poruszanie się i wtapianie się w otoczenie, co czyni ją mistrzynią skrytobójstwa. Dysponuje kuszą, która może wystrzelić pojedynczy bełt, lub kilka jednocześnie. Kusza może również posłużyć w walce wręcz. Wbudowane ostrze zadaje niewielkie obrażenia, ale wystarczająco wysokie, aby uśmiercić osłabionego przeciwnika.

John to bardzo silny wojownik, który dysponuje potężnym młotem wykutym na jego zamówienie. Jego siła pozwala na podnoszenie opuszczonych bram, co okazuje się niezastąpione podczas niesienia skradzionego skarbu. Ponadto dysponuje bombą, która po wybuchu uśmierci wszystkich znajdujących się w jej zasięgu. Jego umiejętnością specjalną jest wykorzystanie gniewu, który czyni z niego bestię wręcz niemożliwą do zatrzymania.

Tooke to mistyk korzystający z cepu. To osobnik dobrze sprawdzający się w walce wręcz, ale również jako wsparcie. Jego umiejętność specjalna leczy rany pobliskich sojuszników oraz czyni przeciwników bardziej widocznymi. Dysponuje eliksirem, który działa jak gaz łzawiący i osłabiający.

Jak widać po powyższych opisach, każda z postaci sprawdza się w innych sytuacjach, dlatego warto jest różnicować skład drużyny. Tym bardziej nie podoba mi się decyzja twórców o daniu wolnej ręki w wyborze. Przy tym warto zaznaczyć, że jedynie Took i John potrafią tak sprawnie przenosić skrzynię ze skarbem. Ich krok podczas tej czynności jest znacznie szybszy, niż w przypadku Robina i Marianne. To samo tyczy się obsługi dźwigu, o którym więcej będzie w dalszej części recenzji.

Klucz do skarbca ma demoniczny szeryf

Hood: Outlaws & Legends - recenzja gry. Szeryf w rajtuzach

Charakter rozgrywki Hood: Outlaws & Legends jest dość specyficzny, ale nie nowatorski. Po znalezieniu graczy (dwie drużyny po 4 osoby) trafiamy na jedną z 5 map. Na niej rozstawieni są strażnicy sterowani sztuczną inteligencją, szeryf posiadający klucz oraz punkty odrodzenia, które obie drużyny mogą zajmować. Oprócz tego jest oczywiście skarbiec i punkty ewakuacyjne, do których musimy zanieść skradziony skarb.

Pierwszym celem jest zdobycie klucza. Gracz, który to zrobi otrzymuje wskazówkę co do lokacji skarbu. Następnie pozostaje przeniesienie kosztowności do punktu ewakuacji. Niemal na wszystkich mapach jest ich cztery i już od gracza niosącego skrzynię zależy, do którego się uda. Tam czeka dźwig, który przeniesie skarb za mur. Drużyna, która tego dokona jako pierwsza, zwycięży. Wspomniane urządzenie mogą obsługiwać maksymalnie dwie osoby i najlepiej jeśli będą to John i Tooke. Ich siła sprawia, że cały proces przebiega znacznie szybciej.

Na każdym etapie przeciwna drużyna może przeszkodzić. Możliwe jest odebranie klucza, skrzyni, czy przejęcie dźwigu i dokończenie roboty na swoją korzyść. Z początku to rozwiązanie nie do końca do mnie trafiało, ale teraz trudno jednoznacznie mi określić, czy to dobra, czy zła decyzja ze strony deweloperów. Niemniej w obecnym charakterze prowadzi to do tego, że można po prostu przeczekać cały mecz do momentu, aż drużyna przeciwna wykona większość roboty i przejąć sam etap końcowy, zgarniając tym samym łatwą wygraną.

Może to tylko moje wrażenie, ale wydaje mi się, że lepszym rozwiązaniem byłoby postawienie obu drużyn po różnych stronach barykady. Jedni próbowaliby wynieść skarb, a drudzy ich powstrzymać - jako na przykład stróże prawa. W obecnej formie może się to czasami wydawać niesprawiedliwe lub pozbawione sensu. Żeby się jednak nie czepiać aż nadto - muszę przyznać, że w dobrej ekipie gra jest bardzo wciągająca. Nie wiem nawet kiedy minęło te 30 godzin. Jednocześnie potrafi być frustrująca, choć winę ponoszą za to gracze, którzy zamiast stosować się do zasad i reagować na to co się dzieje, wolą robić coś niepotrzebnego w danym momencie - jak przejmowanie punktów odrodzenia, kiedy przeciwna drużyna bliska jest zwycięstwa.

Niewykorzystany potencjał

Hood: Outlaws & Legends - recenzja gry. Szeryf w rajtuzach

Na zakończenie recenzji pozostaje jeszcze kwestia całej reszty. Testowałem wersję na PlayStation 4 i jak można zauważyć po dostarczonych zrzutach ekranu, gra wygląda przeciętnie. Działa poprawnie, choć tu i ówdzie zdarzają się małe spadki animacji. Najgorsze są błędy aplikacji, które dotknęły mnie (i nie tylko) kilka razy, zawsze po zakończonym meczu.

Hood: Outlaws & Legends jest też niestety dość toporne, co oczywiście również ujemnie wpływa na jakość zabawy. Nietrudno o zablokowanie się na elementach otoczenia, a przy tym niektóre animacje są zdecydowanie zbyt długie. Czasem odzywają się problemy ze sterowaniem i niską responsywnością, co przeszkadza zwłaszcza podczas większych zadym.

Jeśli chodzi o oprawę audiowizualną, to sam design jest niczego sobie. Stylistyka stoi na dobrym poziomie, podobnie jak udźwiękowienie, czy przygotowane kompozycje. Jest ich trochę za mało, więc szybko przestają robić cokolwiek. Gdy powrócę do produkcji na pewno skorzystam z dobrodziejstwa o nazwie Spotify.

Nie jest to produkcja dla każdego, ale jeśli macie paczkę znajomych, z którymi aktywnie gracie, może się to okazać produkcja dla Was. Gra jest w polskiej wersji językowej, ale ta niestety też ma pewne braki. Niektóre rzeczy nie zostały przetłumaczone, ale jest ich na tyle mało, że nie powinno być większych problemów z odbiorem.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Hood: Outlaws & Legends

Atuty

  • W dobranej ekipie jest istnym pożeraczem czasu
  • Zróżnicowane postacie
  • Niektóre założenia rozgrywki

Wady

  • Mnogość niedoróbek
  • Niektóre rozwiązania
  • Toporność
  • Błędy aplikacji
  • Małe braki w tłumaczeniu

Hood: Outlaws & Legends jest niezłą propozycją dla osób aktywnie grających w 4-osobowej ekipie. W innych konfiguracjach nie jest tak przyjemnie, ale wciąż da się grać. Niestety powszechne niedoróbki potrafią być dotkliwe, co oczywiście ujemnie wpływa na jakość zabawy.
Graliśmy na: PS4

cropper