Bayonetta & Vanquish 10th Anniversary Bundle - recenzja gry

Bayonetta & Vanquish 10th Anniversary Bundle - recenzja gry

Roger Żochowski | 24.02.2020, 11:53

Platinum Games to w tej chwili jeden z moich ulubionych developerów, dlatego choć obie gry z recenzowanego pakietu znam jak własną kieszeń, nie trzeba było mnie długo namawiać, by kolejny raz wejść do tej samej rzeki. 

Nie mamy tu do czynienia z odświeżeniem na miarę Resident Evil 2. To "zwykłe" remastery, w których poprawiono czasy loadingów, podbito rozdzielczość i zagwarantowano 60 klatek na sekundę na PS4 Pro i Xbox One X. Próżno szukać tu dodatkowej zawartości, poziomów, grywalnych postaci czy choćby bonusów pokroju artworków czy filmików z kulis produkcji. A jednak to wystarczyło, by kolejny raz przykuć mnie do ekranu. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Wiedźma z piekła rodem

Bayonetta & Vanquish 10th Anniversary Bundle - recenzja gry

Bayonetta to jedna z najlepszych gier akcji ostatnich lat. Ustępuje wprawdzie jeszcze lepszej dwójce, ale tytuł pięknie się postarzał i w 60 klatkach i wyższej rozdzielczości na PS4 Pro i X One X prezentuje się fenomenalnie. Jak dobrze zauważono - rozgrywka nie oferuje natywnego 4K. Takie elementy jak logo czy interfejs wyświetlane są w 4K, podczas gdy gra renderowana jest w rozdzielczości 1440p, a następnie skalowana do 4k. Oczywiście trzeba też wziąć namiar na to, że to tylko remaster, więc geometria obiektów czy animacja postaci nie zostały poprawione i widać to doskonale na scenkach przerywnikowych, które jakością ustępują tym z obecnej generacji konsol i mogą wydać się archaiczne. Sama jednak rozgrywka to czyste złoto.

Pierwsza Bayonetta ma nieco mroczniejszy ton od dwójki, co przejawia się też w odpowiedniej kolorystyce i historii. Wcielamy się w postać tytułowej Wiedźmy, która po latach snu musi odzyskać pamięć i uratować nasz świat trafiając w sam środek wojny między Ciemnością a Światłem. Ukończenie całej historii zajmuje około 10-12 godzin wypełnionych po brzegi absurdalną akcją, walkami z ogromnymi bossami i scenami rodem z Boskiej Komedii Dantego. To bardzo specyficzny styl artystyczny, czasami ocierający się wręcz o kicz, co osobom niespecjalnie gustującym w japońskiej stylistyce może nie podejść, ale warto dać tytułowi szansę. Zwłaszcza, że system walki nastawiony na timing, spowalnianie czasu, wyprowadzanie kolejnych łańcuchów ciosów i dobijanie wrogów efektownymi akcjami z wykorzystaniem włosów Wiedźmy zmieniających się w demony prezentuje się wciąż okazale. Ba, niewiele było gier na przestrzeni ostatnich lat, które dobiły do tego poziomu. Żonglowanie przeciwnikami w powietrzu za pomocą broni białej i pistoletów to istny balet śmierci. Oczywiście każdy poziom to ocena, więc podobnie jak to mamy w serii Devil May Cry, Bayonetta zachęca do ćwiczenia skilla i pobijania kolejnych rekordów robiąc pasztet z demonicznego ścierwa. 

Szczególnie zadowoleni z Bayonetty powinni być fani marki PlayStation. Port na PS3 był bowiem bardzo słaby, do czego potem przyznała się nawet sama Sega. Spadki animacji, długie loadingi, bugi - teraz o tych wszystkich ułomnościach można zapomnieć, a 60 klatek na sekundę podczas walk z przeciwnikami większymi niż cały ekran daje temu tytułowi drugie życie. Wspomniałem o loadingach, które wcześniej irytowały, a teraz pozwalają błyskawicznie przeskakiwać do kolejnych poziomów. Jedyna wada tego rozwiązania jest taka, że na owych ekranach można było trenować ciosy czekając na załadowanie paska postępu, ale jakoś to przeżyjecie, prawda? Tym samym dostajemy najlepszą wersję pierwszej Bayonetty jaka powstała i jeśli po ukończeniu Devil May Cry 5 czujecie się niedopieszczeni, polecam wpaść w ramiona ponętnej Bayonetty. Nawet jeśli wcześniej poznaliście już ten smak. 

God Bless America

Bayonetta & Vanquish 10th Anniversary Bundle - recenzja gry

Drugi tytuł w pakiecie nie jest slasherem z krwi i kości a strzelaniną TPP. I to jaką! Fabuła celowo stylizowana jest na film klasy C. Mamy więc reżim reprezentowany przez Zakon Rosyjskiej Gwiazdy, który przejmuje kontrolę nad amerykańską stacją kosmiczną i wykorzystując energię słoneczną niszczy San Francisco. Chwilę później łysy „kacap” daje USA ultimatum – albo podpiszą kapitulację, albo niszczone będą kolejne miasta. Ameryka na to nie może pozwolić. Szybko poznajemy więc głównego bohatera, członka organizacji DARPA, wyposażonego w kombinezon bojowy, który razem z Marines ma odbić stację i pokazać wrogowi gdzie raki zimują! Rozpisana na około 6 godzin historia o dobrych Amerykanach i złych Ruskach jest tylko tłem dla rozgrywki. A ta w 60 klatkach - podobnie jak Bayonetta - błyszczy. Wyższa rozdzielczość i płynna animacja pozwalają ujrzeć nawet śmigające pociski. 

Dynamiczna jatka ma wprawdzie dość irytujące skoki poziomu trudności, ale już samo kontrolowanie gościa zakutego w kombinezon bojowy jest cholernie rajcujące. Możemy robić szybkie ślizgi między osłonami, uskoki, włączyć tryb AR pozwalający zwolnić czas, czy zaatakować wroga używając wspomaganych ataków fizycznych. Szybkie przełączanie się pomiędzy trzema broniami również robi robotę, a pukawki to prawdziwy arsenał zniszczenia z wyrzutniami rakiet i piłami energetycznymi na czele. W tym elemencie gra się niewiele zestarzała i nie przeszkadza nawet niezbyt imponująca destrukcja elementów otoczenia. Do gry dorzucono też w pakiecie małe DLC, które dodaje do i tak już dużego arsenału trzy kolejne bronie w tym działo laserowe. Można trochę ponarzekać kolejny na skaczące scenki przerywnikowe czy niezbyt przejrzysty system punktacji i ulepszania broni, ale futurystyczne widoki stacji kosmicznej, możliwość przejęcia maszyny kroczącej wroga czy feeling rodem z salonów arcade pozwalają na to przymknąć oko.

Obie produkcje oferują w opcjach oryginalną, japońską ścieżkę dźwiękową, co dla wszelkich purystów zapewne będzie priorytetem. Zarówno Bayonetta jak i Vanquish mimo kilku archaizmów zestarzały się naprawdę dobrze, a jeśli nie mieliście wcześniej okazji w obie produkcje zagrać - lepszych wersji nie znajdziecie. 

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Bayonetta & Vanquish 10th Anniversary Bundle

Atuty

  • 60fps naprawdę robi różnicę
  • Grywalność wciąż na najwyższym poziomie
  • Bardzo atrakcyjna cena
  • Tytuły, które chce się masterować
  • Klimat staroszkolnych produkcji

Wady

  • Żadnych znaczących nowości
  • Kilka archaicznych już rozwiązań

To jest kwintesencja stylu PlatinumGames. Jedne z najlepszych gier akcji minionej generacji teraz w jednym pakiecie.
Graliśmy na: PS4

Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper