Moonlighter - recenzja gry. Mobilny handel i łupienie

Moonlighter - recenzja gry. Mobilny handel i łupienie

Kryspin Kras | 28.11.2018, 00:15

Od czasu premiery Moonlightera na PS4 minęło zaledwie kilka miesięcy a mi ponownie przychodzi wcielić się w Willa- młodzieńca, który postanawia zostać sprzedawcą-bohaterem. Tylko tym razem na Switchu, konsoli, którą opisywałem jako idealny sposób na zwiedzanie okolic Rynoki. Jak gra wypadła na Pstryku? Zapraszam do środka.

Nie tak dawno temu przyszło mi recenzować Moonlighter w wersji na PS4. Wspominałem wtedy, że gra jest idealna na krótkie sesyjki, bo przy dłuższych posiedzeniach zaczyna zwyczajnie nużyć swoim powtarzalnym schematem pt. “Idź w nocy do lochu zgarnąć loot, a w dzień część wykorzystaj do stworzenia nowego ekwipunku, a resztę przehandluj w sklepie”. Nadal te słowa podtrzymuję, Moonlighter potrafi być nudny kiedy gramy dłużej niż pół godziny, ale dzięki magicznej mocy Nintendo i małego Pstryknięcia palcami tytuł Digital Suna staje się bardziej zjawdliwy. Jak? Dzięki mobilnej rozgrywce na Switchu, oczywiście!

Dalsza część tekstu pod wideo

No bo powiedzmy sobie szczerze, sprzęt Nintendo idealnie wpisuje się w schemat Moonlightera - odpalić na chwilkę w autobusie czy poczekalni u lekarza, obskoczyć dwa razy do dungeonu, przehandlować towar i wyłączyć. W takiej formie tytuł hiszpanów sprawdza się najlepiej i Switch byłby najlepszym urządzeniem do ogrywania Moonlightera gdyby nie jedna zasadnicza wada: gra potrafi solidnie chrupnąć. I to bez większego powodu, po jakimś czasie grania gra ni stąd ni zowąd zaczyna się ciąć. Wycieki pamięci jakie czy inny czort? Nie wygląda na nic czego by łatka nie naprawiła, ale obecnie problem występuje. 

Dodatkowo, choć po drodze przez te parę miesięcy wpadło kilka większych czy mniejszych łatek i dodatków, które m.in. usprawniły proces sprzedawania towarów (np. od teraz bogacze kupują wszystko, nie tylko towary wystawione w gablotach) czy dodały całą masę nowych pokojów w lochach, ale nadal czuć, że gra jest wybrakowana. Chociaż tyle dobrego, że wersja Switchowa ma parę ekskluzywnych broni: Hero Sword, wzorowane na Master Sword + Hyrule Shield oraz  Hero Bow wyglądające jak łuk z Zeldy Breath of the Wild. Miły dodatek.

Z przyjemnością również donoszę, że gra nadal robi przysłowiową robotę oprawą audiowizualną. To jak ta gra wygląda i jak wszystko jest animowane robi wrażenie, a na małym ekranie Switcha prezentuje się wprost fenomenalnie. Ścieżce dźwiękowej również nie można nic zarzucić. Dodatkowo, podobnie jak wersja na inne sprzęty, ta również posiada polskie napisy. 

Pomijając problem z przycinaniem (który znikał po zrestartowaniu gry), Moonlighter zdecydowanie zyskuje na Pstryku względem PS4. Mobilność i łatwość w rozegraniu krótkich sesji sprawia, że w tytuł gra się po prostu wygodniej i mniej męczy. Nadal jest to jednak gra pozbawiona większego contentu. A szkoda, bo pomysł naprawdę jest ciekawy. W teorii niedługo powinien na konsole wpaść Adventure Update dodający m.in. tryb New Game+, nowy rodzaj przedmiotów i inne rzeczy, a w kolejnych miesiącach mają pojawić się kolejne nowości no ale… Nie można było od razu wydać w pełni kompletnego tytułu? 
 

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Moonlighter

Atuty

  • Oprawa audio-wizualna
  • Bonusowe bronie dla Switcha
  • Skrojone idealnie pod Pstryka

Wady

  • W dalszym ciągu czuć niewykorzystany potencjał
  • Szybko wkrada się monotonia

Switch to najlepsze miejsce do ogrania Moonlightera. Szkoda tylko, że sama gra tak bardzo pachnie niewykorzystanym potencjałem...
Graliśmy na: NS

Kryspin Kras Strona autora
cropper