Recenzja: Layers of Fear (PS4)

Recenzja: Layers of Fear (PS4)

Łukasz Ciesielski | 15.02.2016, 14:41

Na przestrzeni ostatnich paru lat Polacy pokazali, że potrafią robić porządne gry. Zarówno te większe (m. in. czy , jak i mniejsze (choćby i ). Czy w przypadku horrorów również mamy coś do powiedzenia? Zdecydowanie.

Po zawirowaniach związanych z , które później przerodziło się w , miałem uzasadnione obawy przed kolejną produkcją rodzimego Bloober Team. Pomyślałem jednak, że dopóki nie zagram, nie wyrobię sobie własnego zdania. Mówiąc krótko - nie pożałowałem swojej decyzji.

Dalsza część tekstu pod wideo

Bardzo lubię gatunek horrorów - tak samo w wydaniu kinowym, jak i w kontekście gier wideo. Szczególnie cenię sobie produkcje, które na swój sposób ukazują walkę głównego bohatera z własnymi słabościami i lękami, chociaż nie gardzę tematem duchów czy innych monstrów. pasuje do tej pierwszej kategorii. Celem jest ukończenie malowania obrazu, jednak z powodu dolegliwości takich jak alkoholizm czy schizofrenia, artysta powoli popada w obłęd, czego efektem są wydarzenia w grze.

Na pytanie, czy dzieło polskiego studia potrafi wystraszyć, odpowiem - tak! Nie chcę w tym miejscu ujawniać zbyt wielu szczegółów, nadmienię jednak, że zastałem tutaj parę jump-scare’ów, czyli sytuacji, w których nagle „coś” ni stąd ni zowąd pojawia się na ekranie, oraz, co uważam za najlepsze, ciągle zmieniające się otoczenie. Sprawiło to, że czułem się zagubiony, bezbronny i ogarniał mnie niepokój. Nie wytłumaczę w tym miejscu, na czym gra dokładnie polega, żeby nie psuć nikomu niespodzianki. Natomiast złowrogo wyglądające, nieustannie spoglądające moim kierunku obrazy sprawiały wrażenie, że ktoś lub coś ciągle mnie obserwuje i podąża za moimi krokami. Elementy te, w połączeniu z wbudowanym w DualShocka 4 głośniczkiem i odpowiednim jego wykorzystaniem potęgowało doznania płynące z gry.

Od strony graficznej nie ma się do czego przyczepić. Sama oprawa wizualna prezentuje się bardzo dobrze i może śmiało konkurować z tworami dużych wydawców. Warstwa artystyczna również sprawia pozytywne wrażenie. Każde pomieszczenie zdaje się być przemyślanie zaprojektowane. Odpowiednią atmosferę budują również wykorzystane przez twórców efekty, takie jak zabawa światłem i cieniem, pojawiające się tu i ówdzie zwidy czy różnego rodzaju dźwięki. Jak wiadomo, porządny horror wymaga dobrego udźwiękowienia i spełnia ten warunek. Tak więc są tutaj skrzypiące deski, odgłosy kroków głównego bohatera zmieniające się w zależności od podłoża, a także znakomicie słychać brzęk tłuczonego szkła czy odbijających się o ścianę książek, które nagle postanowiły opuścić regał.

Podczas około czterech godzin pełnych emocji i wrażeń klimatycznej rozgrywki, natrafiłem na znikomą ilość błędów. Sporadycznie zdarzyło mi się zauważyć migoczące tekstury, które ewidentnie migotać nie powinny. Raz wystąpił poważniejszy błąd, przez który musiałem zacząć rozdział od początku, na szczęście nie zawędrowałem daleko, a sam błąd więcej nie wystąpił. Polegał on na tym, że stojąc pod ścianą, nagle pojawił się stół w miejscu, gdzie stała moja postać. Oczywiście powinien się on pojawić dopiero po odejściu o parę kroków od ściany na skutek wspomnianego wcześniej zmieniającego się otoczenia. Te drobne błędy w żadnym stopniu nie wpłynęły na pozytywny odbiór gry.

pokazuje, że Polacy potrafią odnaleźć się w każdym gatunku. Bloober Team odkupiło swoje winy po Basment Crawl i na nowo kreślą swoją historię, tworząc bardzo dobrą grę. Niestety kolejny raz produkcja niezależnego studia kosztuje więcej, niż wskazywałaby na to długość rozgrywki.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Layers of Fear

Atuty

  • Doskonała atmosfera i klimat grozy
  • Zmieniające się otoczenie
  • Efekt stopniowego popadania w obłęd
  • Postać artysty
  • Przerażające obrazy
  • Ścieżka dźwiękowa
  • Historia
  • Wykorzystania możliwości DualShock 4

Wady

  • Krótka
  • Wysoka cena
  • Śladowa ilość zagadek

W Layers of Fear warto zagrać. Polecam zakupić przy pierwszej promocji zarówno osobom o mocnych nerwach jak i tym, którzy zwyczajnie lubią od czasu do czasu się przestraszyć.

Łukasz Ciesielski Strona autora
cropper