Recenzja: Assassin's Creed Chronicles: Russia (PS4)

Recenzja: Assassin's Creed Chronicles: Russia (PS4)

Jaszczomb | 14.02.2016, 14:00

Dużej odsłony Assassin’s Creed w tym roku nie dostaniemy, ale ten tydzień przyniósł trzecią część cyklu Kronik Assasssin’s Creed, zamykającą całą trylogię skradanek 2,5D. Jak gra się asasynem, którego podstawową bronią jest karabin snajperski?

Po zeszłorocznej wizycie w Chinach i styczniowej wycieczce do Indii, spin-offowy cykl Assassin’s Creed Chronicles zabiera nas do Rosji czasów rewolucji październikowej. Jest rok 1918, a asasyn Nikołaj Orłow musi wykonać ostatnią misję dla Bractwa, zanim ucieknie z kraju ze swoją rodziną. Nie jest to jednak taka zwyczajna misja – przetrzymywana przez templariuszy carska rodzina posiada szkatułkę z Fragmentem Edenu. Przechwycić artefakt, oddać go Bractwu, wrócić po rodzinę i porzucić Rosję na zawsze. W miarę proste, nie?

Dalsza część tekstu pod wideo

Oczywiście coś idzie nie tak, ale w przeciwieństwie do obu poprzedniczek, ACC: Russia rzeczywiście MA fabułę. To nie jest już schemat „zabiłeś moich bliskich, teraz ja zabiję ciebie i odbiorę artefakt”. Mało tego, gra odwołuje się do poprzednich części, a po odszukaniu specjalnych znajdziek, mamy porządne nawiązanie do głównej serii. Dość powiedzieć, że do Orłowa szybko dołącza druga grywalna postać, córka cara Mikołaja II - Anastazja Romanowa, i pozwoliło to nieco odświeżyć formułę. Ale tylko trochę.

Rosja XX wieku wiąże się z powszechnym używaniem broni palnej i ciężko byłoby latać z ukrytym ostrzem wśród uzbrojonych po zęby bolszewików. Z tego też powodu nasz bohater używa przede wszystkim swojego karabinu, co niekoniecznie daje obraz cichego asasyna. Przemykając między wrogami, trzeba zaś sprawnie znikać z pola widzenia, bo walka wręcz została tutaj zmieniona na coś zupełnie bezużytecznego – jednego adwersarza pokonamy, ale już dwójka wrogów to pewna śmierć. Nie ma żadnych przewrotów nad wrogiem, bloków czy uników, co jeszcze bardziej zamienia produkcję w zręcznościową grę logiczną, gdzie najpierw musimy dokładnie obmyślić plan przejścia przez lokację.

Wciąż jednak karabin to spore ułatwienie i mając dostęp do amunicji, łatwo wystrzelać zagrożenie. Tutaj dla urozmaicenia przychodzi młoda Anastazja – nie posiada ona żadnych gadżetów czy wymyślnych broni (poza nożem), ale korzysta z mocy Heliksa, pozwalających na moment zniknąć, przemykać między kryjówkami oraz dezintegrować zwłoki. Rzecz znana już z Chin i Indii, ale teraz, w niektórych częściach poziomów, polegać będziemy wyłącznie na takich sztuczkach.

Obie postacie sprytnie się uzupełniają w kilku misjach. I tak np. osłaniamy Anę karabinem snajperskim (pierwszoosobowy widok przez lunetę, wrogowie pojawiają się na dalszym planie) czy przemykamy, by otworzyć drugiej postaci jakieś przejście. W połączeniu z głębią plansz platformówki 2,5D, wypada to świetnie. Same postaci również mają głębię – Orłow czuje wewnętrzną potrzebę pomocy córce nielubianej rodziny carskiej, a jej nienawiści do bolszewików objawia się na wręcz niepokojących animacjach wskakiwania na wrogów i wielokrotnego sztyletowania ich w szale. W końcu coś wartego poświęcenia uwagi gracza.

W kwestii podstaw rozgrywki mamy dokładnie to, co wcześniej – przemierzanie plansz po cichu, za co jesteśmy nagradzani punktacją (styl Ducha, Dusiciela lub Asasyna), a punkty z kolei odblokowują ulepszenia postaci, jak szybsze przeładowanie, dłuższy pasek życia czy tłumik. Dodatkowo będziemy musieli czasem uciekać, szukając pod presją czasu odpowiedniej ścieżki. Tutaj muszę zwrócić, uwagę, że o ile w poprzednich odsłonach sekwencje te były proste i przyjemne, tak tutaj stanowią prawdziwe wyzwanie – nic pozytywnego, musiałem robić sobie przerwy, by nie wyrzucić pada za okno, bo sterowanie nie jest idealne. A kiedy mamy szybko przebiec i natychmiast precyzyjnie wycelować z broni lub haka… będziecie kląć. Dużo kląć.

Graficznie znów mamy coś zupełnie oryginalnego. Po dość burych Chinach i zachwycających bogactwem kolorów Indiach, Rosja uderza szarymi ulicami dużych miast z przebijającą wszędzie czerwienią rewolucji. Wygląda stylowo, ale po kilku misjach miałem ochotę na coś świeżego. Rozwiązaniem może być granie na przemian w dwie różne części cyklu, gdyż wiele osób zdecyduje się pewnie na Kroniki Assassin’s Creed w trójpaku. Cała trylogia jest już dostępna do kupienia i szczerze nie potrafię wybrać najlepszej odsłony. Każda jest na swój sposób wyjątkowa, lecz ma też jakieś denerwujące elementy. Wszystkich i tak za jednym zamachem po kolei nie przejdziecie – rozgrywka jest zbyt podobna i szybko przyjdzie znużenie. Gdybyście mieli wybrać tylko jedną część do zapoznania się z /Kronikami/, poleciłbym Indie. Z drugiej strony nie ma co wydziwiać - cała trylogia kosztuje niecałą stówkę, a za takie pieniądze zdecydowanie warto.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Assassin's Creed Chronicles: Russia

Atuty

  • Dwie grywalne postacie
  • Sekwencje snajperskie to miła odskocznia
  • W końcu jakaś fabuła
  • Ciekawy styl graficzny rewolucyjnej Rosji…

Wady

  • … który szybko zaczyna męczyć
  • Problematyczne sterowanie
  • Miejscami zbyt mało czasu na reakcje

Ciekawe rozwinięcie spin-offowego cyklu Kronik, jednak niektóre rozwiązania czynią tę odsłonę niepotrzebnie frustrującą. Poza tymi zgrzytami, to niezła skradanka 2,5D, tak samo zresztą jak poprzedniczki.

Jaszczomb Strona autora
cropper