Recenzja: Kick & Fennick (PS Vita)

Recenzja: Kick & Fennick (PS Vita)

Paweł Musiolik | 11.02.2015, 15:57

PlayStation Plus od dłuższego czasu staje się usługą promującą gry niezależne. Gdyby nie Plus, ludzie nie zauważyliby prawdopodobnie wielu gier, którym warto dać szansę. Jedną z takich produkcji jest Kick & Fennick, który od początku wyglądał niczym klasyczna do bólu platformówka. I gdyby nie to, że produkcja wpadła „przy okazji” do Plusa, nigdy bym się nią nie zainteresował. Ależ bym popełnił błąd.

Pierwszy rzut okiem na ten tytuł może wywołać w nas wrażenie, że mamy do czynienia z niesamowicie szablonową i sztampową produkcją. Styl graficzny, mimo że niesamowicie kolorowy i przyjemny dla oczu, nie wyróżnia się za bardzo. Ale nie sugerujcie się tym. Na Vicie Kick & Fennick wygląda bardzo przyjemnie. Może i otoczenie nie jest niesamowicie wymodelowane i nie ocieka w multum detali, ale gdy oceniamy całość – nic, tylko się zachwycać spójnym designem.

Dalsza część tekstu pod wideo

Oczywiście nie może być tak, że w grze niezależnej wszystko gra i buczy. Niestety, tytuł czasami lubi się zawiesić w trakcie wczytywania kolejnej planszy, serwując nam czarny ekran. Zdarzyło się to kilkakrotnie, więc nie zrzucam tego na winę losu, a raczej złośliwego i źle działającego kodu, który zawsze można naprawić. Irytujący jest także fakt, że jeśli ukończymy misję, wyjdziemy do menu i wybierzemy kontynuację, to nie rozegramy następnej w kolejności, a ostatnio graną raz jeszcze. Musimy ręcznie wybrać sobie planszę. Gdzie tu sens? Gdzie logika?

Na szczęście sama rozgrywka jest niesamowicie dobra i wciągająca. Po lokacjach poruszamy się normalnie, ale skakać nie możemy. Od tego jest ogromne działko, które dziarsko nosi "dzieciak”, a za którym podąża robot. By wyskoczyć, musimy wymierzyć strzał w ziemię i się wybić Rocket-jump bez rakiet? Coś w ten deseń. Skoki jednorazowo możemy zrobić dwa, a w trakcie mierzenia lekko zwalnia czas, co pozwala nam na ustalenie precyzyjnej paraboli lotu. I właśnie to jest najlepsze w całej produkcji. Plansze są tak skonstruowane, by nie wprowadzać zamieszania w kierunek naszych ruchów, ale z drugiej strony – zgrabnie ukrywają rzeczy do zebrania. Bo poza prostym celem, jakim jest dotrzeć do końca planszy, zbieramy także małe zębatki pełniące jednocześnie rolę „apteczki dla robota” oraz te duże zębatki, za które otrzymujemy dodatkowe kostiumy. Wspominając o robocie – jego funkcją jest wskazywać nam kierunek ruchu (pod trójkątem) oraz ratować z opresji. Gdy trafi nas przeciwnik lub dotkniemy elektrycznych przewodów, zostajemy cofnięci na ostatnią platformę, na której staliśmy, a z puli życia robota odejmowany jest odpowiedni jego wycinek. Im wyższy poziom, tym więcej energii tracimy, ale na dłuższą metę – ani razu nie zobaczyłem ekranu „game over” z tego powodu. Tak, gra nie jest zbyt trudna.

Ale jest za to dosyć urozmaicona. Przez całe 45 plansz deweloper starał się nam uatrakcyjnić rozgrywkę. Jak początkowo jedynie skaczemy po kolejnych platformach, tak później dochodzi unikanie elektryczności, przeciwników, których możemy załatwić z gnata, jazda po barierkach rozpędzających, pływanie i skoki w ciemno. Nawet walki z bossami są przemyślane i nie polegają na tępym strzelaniu aż padnie. Raz musimy spowodować, by boss zawalił pod sobą podłogę, innym razem – uciec od robota.

I w teorii jest tam gdzieś jakaś fabuła z robotami w tle, ale kompletnie przeleciała mi przez głowę, nic w niej nie zostawiając bym o niej pamiętał. Sprawy nie ułatwia milcząca dwójka bohaterów, która porozumiewa się wymownymi spojrzeniami, ale nie bójcie nic – to nie jest absolutnie żadnym problemem, albowiem w Kick & Fennick warto grać przede wszystkim dla rozgrywki. Kto nie da grze szansy, ten trąba.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Kick & Fennick

Atuty

  • Wciągająca rozgrywka
  • Fajna mechanika skakania
  • Spójny i przyjemny dla oka design

Wady

  • Gra lubi się zawiesić przy wczytywaniu planszy
  • Fabuła której mogłoby nie być

Idealny przykład, że pozory mogą mylić. Kawał ciekawej i wciągającej platformówki z fajną mechaniką skakania. Żal nie zagrać.

Paweł Musiolik Strona autora
cropper