Recenzja: CastleStorm – Definitive Edition (PS4)

Recenzja: CastleStorm – Definitive Edition (PS4)

Paweł Musiolik | 26.09.2014, 15:48

Małe, proste gierki mają to do siebie, że lubią szybko się znudzić. Dlatego deweloper musi umiejętnie żonglować rozwiązaniami, by dłuższe sesje były w stanie przykuć nas do konsoli. W przypadku Castlestorm: Definitive Edition ta sztuka się udała. O ile nie graliście już w poprzednie wydanie na PS3 lub PS Vicie.

CastleStorm rozwija pomysł znany z wielu gier flashowych, które swego czasu święciły niemałe sukcesy. Mowa tutaj o produkcjach, w których przejmujemy dowodzenia nad balistą i bronimy murów naszego zamku przed ofensywą przeciwnika. Jednak by nie oddawać nam zubożałej rozgrywki, dorzucono tutaj kilkanaście zamków różniących się pomieszczeniami i dostępnymi jednostkami. Od nas zależy rodzaj amunicji w baliście i repertuar czarów. Warstwa strategiczna została tutaj zredukowana do absolutnego minimum i jedyne, na co mamy większy wpływ i co przekłada się na rozgrywkę, to pomieszczenia w zamku i ulepszenia każdego z jego elementów. Czy słusznie? Uważam, że tak, bo siłą gry jest jej prostota, a komplikowanie jej odrzuciłoby osoby, które odpalają grę na chwilę, by przejść misję czy dwie.

Dalsza część tekstu pod wideo

http://www.pssite.com/upload/images/encyklopedia/15/0/75/150075166.jpg

Oczywiście trochę to nie pasuje pod specyfikę konsoli stacjonarnej, ale jak wspomniałem we wstępie – deweloper na tyle żongluje misjami, że na szczęście rzadko kiedy trafia nam się taka, w której musimy wykonać kolejny raz z rzędu to, co wcześniej. Podstawą jest zniszczenie wszystkich komnat przeciwnika lub zdobycie jego flagi. Do tego dochodzi typowe przetrwanie określonego czasu, ochrona jednostek, a także misje, w których przejmujemy bezpośrednią kontrolę nad jednym z bohaterów i osobiście pilnujemy, by na polu walki nie pozostał nikt poza nami.

Jednak przez 90% czasu strzelamy balistą i to rozwiązano przyjemnie. Pokazywany nam jest tor lotu tego, czym aktualnie strzelamy. A warto zadbać o odpowiednie zróżnicowanie. Niektóre strzały lepsze są  przeciw piechocie, inne lepiej radzą sobie z bramką zamku, a kolejne – z murami. Nie można także zapominać o tym, że przeciwnik w nas również ciągle strzela, więc musimy mieć na uwadze jego pociski miotane przez balistę. By odwrócić jego uwagę i wprowadzić głębię na polu walki, oddano nam jednostki, które dostępne są zależnie od zamku. Podzielono je klasycznie – na lekkie i szybkie, opancerzone i wytrzymałe, ale jednocześnie wolne oraz te latające, które kosztują nas najwięcej waluty (zwykle w postaci jedzenia), ale i czynią najwięcej szkód na polu walki. By jednak wszystko wyważyć, wprowadzono limity jednostek i wytwarzanych zasobów. Te oczywiście możemy ulepszyć, ale wtedy tracimy opcję rozbudowania zamku, podniesienia siły czarów lub strzałów balisty. To, co mnie irytowało w rozgrywce, to dziwne decyzje w trakcie misji. Mając kilkanaście rund, w których zaczynamy po lewej stronie ekranu, nagła zmiana miejsc i przerzucenie nas na prawo powodowało, że ...strzelałem początkowo w swoje bramy. By to jeszcze jakoś uprzedzono, nawet w scenkach poprzedzających zadania fabularne. Ale nie. Orientuj się, człowieku, albo giń.

Każdą misję można ukończyć korzystając z podstawowych opcji, nawet na najwyższym poziomie trudności, ale wymaga to błyskawicznych reakcji, dobrego oka oraz zmysłu taktycznego, od którego zależy czy uda nam się odwrócić uwagę przeciwnika. A ten głupi nie jest – zmienia taktykę zależnie od tego, co robimy. Często skupiając się na murach wroga, ten wysyłał mi spore oddziały piechoty, które korzystały z mojej nieuwagi i przejmowały flagę. Dlatego trochę brakowało mi opcji jeszcze większego oddalenia od pola walki, by jednym rzutem oka objąć wszystko, ale podejrzewam, że to właśnie miało nam utrudnić grę.

Wersja na PS4 zawiera wszystkie wydane paczki DLC, a na te składają się dodatkowe kampanie, wprowadzając nowe frakcje. Wiele tego nie jest, bo łącznie wrzucono 4 fabularne wątki, trwające po około półtora godziny każdy. Do tego zostają nam dwa tryby przetrwania i gra sieciowa, ale w tym przypadku nie trafiłem nikogo, kto by grał, a multiplayer martwy na starcie (może coś się zmieni) nie zachęca.

http://www.pssite.com/upload/images/encyklopedia/72/74/32/727432229.png

Ogólnie rzecz biorąc nie jest źle. Grafika jest prosta, ale przyjemna. Warstwa dźwiękowa nie drażni, a przygrywające w tle utwory nawet potrafią wpaść w ucho. Jednak 75 złotych to za dużo jak na tego typu grę, nawet jeśli jest w stanie nas wciągnąć. Kompletne wydanie na PS3 kosztuje 12 złotych mniej, więc odpowiedzcie sobie sami czy warto dopłacić tyle do lepszej grafiki.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry CastleStorm

Atuty

  • Zróżnicowana rozgrywka
  • Prostota mechaniki
  • Prosta, acz przyjemna oprawa audio-wizualna

Wady

  • Brak większych zmian względem wersji z poprzedniej generacji
  • Martwy multiplayer
  • Za droga jak na to co oferuje

Definitywną wersję CastleStorm warto wziąć jedynie wtedy, gdy nie mieliśmy do czynienia z tym tytułem na PS3, a kochamy tego typu rozgrywkę. W innym przypadku lepiej poczekać na jakąś ofertę promocyjną.

Paweł Musiolik Strona autora
cropper