Recenzja: Crimsonland (PS Vita)

Recenzja: Crimsonland (PS Vita)

Kaszana | 20.08.2014, 14:20

Męczą was zawiłe fabuły, sztywne dialogi i nudne eksploracje? Macie dość przekombinowanej rozgrywki w dzisiejszych strzelankach? Jeśli na oba pytania odpowiadacie twierdząco, to najnowsza gra 10tons jest właśnie dla was. A przynajmniej miała być dla was.

Crimsonland - bo o nim właśnie mowa - to gra w staroszkolnym stylu. Powracamy tu do czasów, gdy w elektronicznej rozrywce triumfy święciły analogowe shootery. Głównym daniem jest tutaj tryb zabawy, nazwany po prostu „Quests”, gdzie oddano nam do dyspozycji 60 poziomów, na których naszym zadaniem będzie eksterminacja zalewających nas monstrów i utrzymanie się przy życiu. Żeby nie było tak trudno, po zabitych przeciwnikach niekiedy zostają różne rodzaje broni czy dopałki, po podniesieniu których zwolnimy czas, zamrozimy oponentów czy np. zaczniemy strzelać potrójnymi wiązkami ognia. Nawet na najłatwiejszym, tj. normalnym poziomie trudności, niektóre etapy bywają szalenie ciężkie do ukończenia. Jednakże po paru próbach prawie zawsze udaje się przejść dalej.

Dalsza część tekstu pod wideo

Dlaczego dany poziom przechodzimy często dopiero za którymś z kolei podejściem? Niestety dlatego, że nasze powodzenie lub jego brak zależy głównie od tego, jaka broń i power-upy „wypadną” z przeciwników. Crimsonland charakteryzuje się więc sporą dozą losowości. Jako zdecydowany minus omawianego tytułu brałbym to, że to nie umiejętności decydują o sukcesie.

Przechodząc główny tryb rozgrywki, odblokowujemy nie tylko wyższe poziomy trudności (masochiści będą szczęśliwi), ale również inne opcje zabawy. Wśród nich znajdziemy: „Survival”, w którym musimy przetrwać jak najdłużej zmasowaną inwazję potworów, „Blitz” polegający na tym samym, tyle że z podkręconym tempem, „Rush” - gdzie do dyspozycji mamy wyłącznie karabin maszynowy, „Weapon Picker” z limitowaną amunicją i losowo pojawiającą się na planszy bronią i „Nukefism”, w którym broni w ogóle nie mamy, a bronimy się wyłącznie za pomocą power-upów. Wydaje się więc, że zabawy czeka na gracza aż zanadto, jednakże nie dajcie się zwieść - każdy z tych trybów to zabawa na parę minut, bo przecież ile można po prostu bić własne (lub przyjaciół) rekordy?

W zasadzie do konceptu rozgrywki nie można mieć większych zastrzeżeń, ale technicznie Crimsonland kuleje. Graficznie to dinozaur, którego z powodzeniem można byłoby odpalić na 16-bitowym Windowsie 3.1. Smuci też fakt, że mamy tylko kilka rodzajów pól walki oraz zaledwie kilkunastu adwersarzy. Co więcej, denerwować może także sterowanie. Poruszamy się oczywiście lewą gałką, więc strzelać powinniśmy prawą, prawda? Nic z tych rzeczy - prawa służy wyłącznie do celowania, a aby oddać strzał należy dodatkowo nacisnąć przycisk R. Kompletny bezsens i dobrze, że możemy także „strzelać z palca” za pomocą dotykania ekranu PS Vita.

Skoro już jesteśmy niepochlebni, to napomknę, że handheldowa wersja została wykastrowana z lokalnego co-opa, czyli czegoś, co jest bodaj głównym atutem zabawy na PS4. Rozgrywka na jednej kanapie ze znajomymi zyskuje naprawdę wiele i aż dziw bierze, że w zamian nie zaimplementowano przenośnym graczom kooperacji online. Bardzo nieładnie.

Słowem podsumowania, Crimsonland z pozoru ma wszystko to, czego należy oczekiwać od analogowego shootera. Jednakże zaniedbano przy tym warstwę techniczną gry, co dość szybko pozwoli znudzić się dziełem 10tons. Gdy jakiś czas temu Musiol sprawdzał wersję na PS4, wydawało mu się także, że produkcja znacznie lepiej sprawdzi się w przenośnej odsłonie. I może nawet tak by było, gdyby nie fakt, że nie zrozumieli tego twórcy i w rezultacie mobilną wersję dotkliwie okrojono. Crimsonland jest zatem pełen sprzeczności. Zagrać może i warto, ale płacić na pewno nie. Jeżeli nigdy nie trafi do Plusa, to olejcie temat.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Crimsonland

Atuty

  • Potrafi na chwilę zaabsorbować
  • Przyjemny koncept rozgrywki

Wady

  • Graficznie dinozaur
  • Nienajlepsze sterowanie
  • Brak co-opa
  • Umiejętności nie grają roli

Na papierze jest wszystko, czego potrzeba. Cytując Dariusza Szpakowskiego - „brawa za pomysł, ale nie za wykonanie.”

Kaszana Strona autora
cropper