Recenzja: Crimsonland (PS4)

Recenzja: Crimsonland (PS4)

Paweł Musiolik | 15.07.2014, 20:24

Indyk indyka, indykiem pogania. I nie kręciłbym na ten fakt nosem gdyby zdecydowana większość tych produkcji była bardzo dobra. Niestety, część deweloperów na fali niezależnych produkcji szturmujących konsolę postanowiła uszczknąć co nieco niedostępnego do tej pory tortu. Crimsonland, wydane dawno temu na PC-ty skorzystało z tej okazji i zakradło się na PS4, nie oferując jednak niczego, co spowoduje zrzucenie przez Was kapci.

Powiedzmy to wprost – Crimsonland swoją zawartością oferuje graczowi niewiele. Jeden główny tryb nazwany Quest, do tego pięć wariacji Survivalu, sieciowe rankingi i...to tyle. Przyznaję – nie miałem pojęcia o tym produkcie, nie znałem oryginału i nie wiedziałem czego się po nim spodziewać. Miałem nadzieję podczas odpalania pseudokampanii, że całość będzie trzymała się kupy. Niestety, tryb ten jest niczym innym jak pociętym survivalem w którym zmieniają się wrogowie, ich siła, wytrzymałość i rodzaj ataków. By stworzyć iluzję postępów zablokowano nam większość broni na start i im dalej dojdziemy, tym więcej gnatów odblokujemy. Podobnie postąpiono z perkami do survivalu. Chcesz korzystać z ich większej ilości? Męcz się z trybem Quest, czy tego chcesz czy nie.

Dalsza część tekstu pod wideo

Sama rozgrywka jest prosta jak budowa cepa. Wszystko opiera się na mordowaniu wszelakich kreatur jakie pojawiają się na planszy. Niektóre z nich są na „szlag”, w innych trzeba władować trochę więcej ołowiu. Czasami pojawią się pajęczaki dzielące się na dwa, strzelające do nas kulami energii. Ogółem rzecz biorąc – cały obwoźny cyrk mutantów. Fakt faktem, nasz repertuar wyrządzania krzywdy jest spory i interesujący. Pomijając pistolet, AK-47 czy strzelbę mamy działo jonowe, rakietnicę w wersji zwykłej i tej naprowadzanej, działo Gaussa i... wszystko wymieszane z sobą. Połączenie strzelby z działem jonowym, działo gatlinga strzelające rakietami? Do wyboru, do koloru. Do tego dorzucamy różnorakie dopałki, które pojawiają się na planszy i mamy cały festiwal krwi i flaków. I tak co planszę, która pęka maksymalnie 3 minuty jeśli sobie kompletnie nie radzimy. By sztucznie wydłużyć całość dodano dwa dodatkowe poziomy trudności, które różną się ilością i siłą przeciwników. Jednak dla zaprawionego w bojach gracza nie robi to większej różnicy. I tak często o naszym powodzeniu decyduje szczęście – jaka broń zostanie wyrzucona z truchła zabitego przeciwnika.

Po około trzech godzinach odblokowaniu prawie wszystkich perków wskoczyłem w survival próbując jego różnorakie wariacje. Tutaj jest ciut lepiej i ciekawie. Albo biegamy wyłącznie z AK-47, albo korzystamy wyłącznie z dopałek na planszy. Jest także przetrwane w wersji turbo zmuszające nas do błyskawicznych reakcji i testujące nasze pokłady szczęścia. Niestety, to także się błyskawicznie nudzi jeśli ktoś nie ma przesadnego parcia na robienie wyników.

Całość w teorii ratować może opcja kooperacji dla czterech osób na jednej konsoli, ale ciężko będzie przekonać znajomych do tej produkcji mając chociażby Dead Nation, które wygląda znacznie lepiej od tej produkcji. Nie ma co ukrywać – sfera graficzna jest najsłabszą z całości. Niby jest te 1080p i płynna animacja niezależnie od tego ile jednostek znajduje się jednocześnie na ekranie, ale sztuką byłoby tego nie osiągnąć. Animacja jest bardzo słaba, plansze są puste, a całość wygląda jakby zrobiona w prostym edytorze „Zrób swoją pierwszą grę”. Całość podnosi trochę ścieżka dźwiękowa do której wrzucono ostre, gitarowe brzmienia pasujące do gry idealnie. Tylko ostrzegam grających na słuchawkach – gra jest przesadnie głośnia

Całość można podsumować krótko – próbować „z braku laku” można, bo przecież na bezrybiu i rak rybą. Ale zdecydowanie warto się wstrzymać do momentu wydania wersji na Vitę (okolice końca sierpnia), ponieważ takie gry stworzone są do grania na handheldzie. Szybki skok w jedną misję i gra leci na bok. A dlaczego czekać na vitową wersję? Bo otrzymamy wtedy Crimsonland na PS4 i PS Vita w cenie jednej gry. Na razie radzę się jednak wstrzymać. No, chyba, że planujecie posiadówę z kumplami i litrami alkoholu. Wtedy...

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Crimsonland

Atuty

  • Ścieżka dźwiękowa
  • Intensywna i nieskomplikowana rozgrywka

Wady

  • Oprawa graficzna
  • Samemu nudzi się błyskawicznie
  • Gra typowo handheldowa średnio sprawdza się na stacjonarnej konsoli

Źle nie jest. Mimo wszystko nie nakręcałbym się na ten tytuł za bardzo. No, chyba, że kochałeś oryginał sprzed kilku grubych lat na PC.

Paweł Musiolik Strona autora
cropper