Recenzja: NASCAR ’14 (PS3)

Recenzja: NASCAR ’14 (PS3)

Paweł Musiolik | 17.06.2014, 18:49

Co wspólnego ma NASCAR '14 z wczorajszym meczem Iran – Nigeria w ramach Mistrzostw Świata 2014? Fani piłki nożnej mogą się domyślać, a dla pozostałych mam gotową odpowiedź – niesamowitą nudę towarzyszącą nam przez okres obcowania z danym tematem.

Same wyścigi NASCAR w naszym kraju są mało popularne, o ile nie kompletnie niszowe. Potocznie nazywane jako „jeżdżenie po owalu skręcając non stop w lewo”, wyścigi swoją grę otrzymały już któryś raz z rzędu, jednak w moim przypadku tegoroczna odsłona jest pierwszą od czasów wręcz prehistorycznych (grywałem w Nascar na PSX-ie). Dlatego też do tej produkcji podszedłem z czystą kartą – bez oczekiwań i uprzedzeń. Co nie przełożyło się na przyjemność płynącą z gry.

Dalsza część tekstu pod wideo

Najważniejszym punktem każdej gry wyścigowej i jednocześnie największym problemem NASCAR '14 jest fizyka pojazdów i to, jak się je prowadzi. Sam do końca nie wiem czy mamy do czynienia z czymś, co chce udawać symulator, czy raczej arcade'owe wyścigi z przyklejonymi dodatkami, mającymi na celu udawanie symulacji. Z jednej strony mamy faktycznie konkretną ilość opcji ustawienia samochodu. Z drugiej – fizyka kolizji i samo prowadzenie pojazdu jest jedną wielką loterią. Czy zmiany poszczególnych ustawień przed wyścigami mają przełożenie na pojazd? Mają, ale... dopóki nie uderzymy w cokolwiek. A mając grubo ponad 40 pojazdów na torze, ciężko o uniknięcie jakiejkolwiek kolizji, zwłaszcza że SI rywali jest taka sobie. Im dłużej grałem, tym rzadziej potrafiłem zrozumieć zasady panujące w kolizjach. Rozpędzając się do 180 mil na godzinę i uderzając w inny samochód od tyłu powodowałem malutkie zgubienie panowania nad kierownicą. Ale wystarczyło, że na samym starcie, jadąc kilkadziesiąt mil na godzinę, inny samochód lekko stuknął mnie w tył, a wtedy doznałem rzucania całym autem i niekontrolowanych poślizgów, z których nie miałem szansy wyjść, czego efektem był albo dzwon w bok toru, albo pseudokoziołkowanie.

W teorii niwelować takie anomalie powinny lepsze części auta, które, za kasę od sponsorów, możemy wpierw wymyślić w dziale R&D, a później, za dodatkową opłatą, wybrać do wyścigu. Jednak ten element też jest losowy. To znaczy – bardzo często spotkałem się z sytuacją, w której najgorsze części dawały mi pierwsze miejsce w wyścigu, a lepsze skutkowały kraksami po tym, jak ktoś postanowił wjechać mi w tyłek i kontrowanie poślizgu nic nie dawało.

A sama rozgrywka? Wyjątkowo zacznę od trybu dla wielu graczy, z którym moja przygoda rozpoczęła się tak szybko, jak skończyła. Rozumiem, że to nie jest produkcja, którą kupi mnóstwo graczy, ale by na kilka prób nie znalazło mi nikogo do gry? Albo jestem niewiarygodnym pechowcem, albo tryb sieciowy faktycznie jest martwy na starcie (ale w naszym kraju, bo z tego co wiem, to Europa grę ma od miesiąca). Przejdźmy więc do single'a.

Tak, jest zwykły tryb, jest coś na wzór testowych przejazdów na wybranej trasie. Ale głównym daniem jest kariera, w której tworzymy sobie naszego kierowce, dostajemy starego gruchota (co nie przeszkadza za bardzo, o czym wyżej) i rozpoczynamy naszą żmudną drogę ku chwale. Początkowe wyścigi to z reguły obijanie się po miejscach w ostatniej dziesiątce, ale kolejne sukcesy owocują zdobyciem sponsora, wpływem gotówki, oklejaniu samochodu reklamami i inwestowaniem w lepsze części. Każdy dzień eventowy to trening, kwalifikacje, kolejne treningi i sam wyścig. Wszystko możemy pominąć i zasymulować, jeśli nie chcemy brać w czymś udziału. Możemy także zmieniać zasady obowiązujące w wyścigu. Wyłączyć flagi ostrzegawcze, uszkodzenia mechaniczne i wizualne, zużycie paliwa i opon, a także najważniejsza opcja – ilość okrążeń w wyścigu. Dlaczego? Z prostego faktu – większość z nich idzie w setkę kółek, co przy wyjątkowo monotonnej grze (tak, większość czasu jeździmy po owalu!) zabiłoby w nas chęci. Opcji jest kilka – od 2% całości, po 50% i całość, więc jest z czego wybierać. Wspomniałem, że rozgrywka jest nudna – bo niestety jest. Efekty dźwiękowe wraz z komentarzem przypominają żywiołowość i przebojowość rodem z pogrzebu, a w niczym też nie pomaga słaba grafika i niesamowicie długie czasy wczytywania każdego elementu menu.

Plusem gry może być triwia towarzysząca nam przy ekranach ładowania. Odpowiadamy w trakcie niej na różnorakie pytania związane z Nascarem. Nie to, żebym miał się tym jakoś bardzo rozpływać, ale przynajmniej można nauczyć się czegoś nowego. Całość gry jest jednak średnia, ze wskazaniem na "słaba". Oddani fani Nascaru znajdą tutaj coś dla siebie, ale i tak tylko jeśli zacisną zęby.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry NASCAR 14

Atuty

  • Dużo ciekawostek odnośnie NASCAR
  • Sprawa oczywista - licencja
  • Możliwości modyfikacji samochodu...

Wady

  • ...które nijak nie są wyjaśnione dla laika
  • Fizyka działa jak się jej podoba
  • Średnia grafika
  • Monotonia

Spodziewałem się ciekawszej produkcji. A jeśli nie tyle co ciekawej, to chociaż takiej w której fizyka będzie działać tak jak powinna, nie tak jak się jej chce.

Paweł Musiolik Strona autora
cropper