Recenzja: MLB 14: The Show (PS3)

Recenzja: MLB 14: The Show (PS3)

Michał Madanowicz | 15.04.2014, 19:25

Mimo że baseball to w Polsce sport raczej niszowy, swoich fanów w naszym kraju posiada. Głównie z myślą o nich, choć nie tylko, przygotowaliśmy recenzję świeżej odsłony najbardziej uznanej serii traktującej o tej popularnej za oceanem dyscyplinie - . Jak produkcja studia Sony San Diego radzi sobie z poczciwą PS3 i czy jest to godne pożegnanie cyklu z ustępującą generacją konsol Sony? Odpowiedź na te pytania znajdziecie w recenzji.

Z góry chciałbym zaznaczyć, że wielkim fanem baseballu nigdy nie byłem, choć parę razy zdarzyło mi się zarwać noc w oczekiwaniu na transmisję z boisk MLB. Z pewnością zdecydowana większość z was rozgrywki te kojarzy głównie ze srebrnego ekranu i takich filmów jak chociażby niedawny Moneyball z Bradem Pittem, a nazwiska Cabrera, Verlander czy Kershaw niewiele wam mówią. Spokojnie, Sony San Diego pomyślało również o was, starając się zarazić bakcylem baseballu nowicjuszy z Europy, którzy pałkę wykorzystują co najwyżej do samoobrony lub napadów, a nie odbijania piłki. Poziom trudności Beginner, gdzie większość zagrań jest zautomatyzowana i wymaga od nas przede wszystkim refleksu, ma za zadanie wprowadzić kompletnie zielonych graczy do świata gry i pomóc im pojąć podstawy, bez których zabawa nie ma większego sensu. Niestety nie uświadczycie tutaj żadnego zbioru zasad, twórcy zakładają - chyba zresztą słusznie - że skoro zdecydowaliście się wydać niemałe pieniądze na ich produkt, to przepisy znacie. Oczywiście kilka meczów wystarczy, żeby załapać o co chodzi, ale mimo to zalecam wcześniejszy internetowy research. Wracając jednak do poziomów trudności, warto w tym miejscu wspomnieć o istnieniu poziomu Dynamic, który nie tylko pozwala nauczyć się podstaw związanych z mechaniką, ale także ocenia nasze postępy i sugeruje zmianę levelu na wyższy, kiedy progres w naszej grze jest coraz bardziej zauważalny. Gdy już nieco lepiej będziecie orientować się w tym, co robicie, warto poświęcić chwilkę na zapoznanie się z ustawieniami. Każdy element rozgrywki jest tutaj traktowany jako oddzielny organizm - gra pałkarzem, miotaczem, zawodnikami na bazach czy zapolowymi posiada własne opcje i suwaki, więc ilość możliwych konfiguracji jest naprawdę spora.

Dalsza część tekstu pod wideo

Gdybym miał jednym słowem opisać, czym tegoroczna odsłona wyróżnia się na tle poprzedniczek, mój wybór padłby na „czas”. Trwający 9 rund mecz, licząc z przerywnikami wzorowanymi na transmisji telewizyjnej, potrafi zająć nawet 70-80 minut. Jeśli weźmiecie pod uwagę, że sezon zasadniczy to 162 spotkania, nawet nie będąc wybitnymi matematykami dojdziecie do wniosku, że ich rozegranie zajęłoby pewnie z kilka miesięcy, o ile nie spędzalibyśmy z grą po kilka godzin dziennie. Oczywiście w trybie Sezonu można zdecydować się na zmniejszenie liczby rund, ale nie dla każdego takie rozwiązanie jest satysfakcjonujące. W tym roku z pomocą przychodzi opcja „Quick Counts”, przyspieszająca znacznie rozgrywkę. Jest to mini-symulacja, która z jednej strony pozwala nam brać udział w każdym pojedynku pałkarza z miotaczem, ale z drugiej sama decyduje w jakim dokładnie momencie ją rozpoczniemy. Czy wejdziemy do gry z dwoma błędami w roli pałkarza, czy też trzema jako rzucający, tego nigdy nie wiemy, dopóki nasz zawodnik nie pojawi się na boisku. Wprowadza to do rozgrywki trochę losowości, ale mi osobiście taki pomysł przypadł do gustu, bo mocno dynamizuje wydarzenia na placu gry. Symulacje przeprowadzane są w oparciu o dane z ostatnich dwóch sezonów Major League Baseball, zatem z reguły, jeśli znacie poszczególnych zawodników, ich wyniki trzymają się kupy. Jedyne pytanie, jakie mnie dręczy w związku z QC, to czy można powiedzieć, że rzeczywiście to my kontrolujemy grę, skoro połowa piłek zagrywana jest podczas symulacji, a my z reguły stawiamy (bądź nie) jedynie kropkę nad „i” w ostatniej próbie.

Quick Counts nie zamyka jednak listy nowych opcji mających na celu skrócenie czasu trwania zawodów. Równie ciekawie prezentuje się system Player Lock, umożliwiający wcielenie się w konkretnego zawodnika na czas całego meczu. Nasz udział w rywalizacji ogranicza się więc jedynie do prób wybranego przez nas gracza, reszta natomiast jest symulowana w tle. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby w trakcie zawodów przełączać się na innych członków naszej drużyny, możemy to robić dowolną ilość razy, choć ilość czasu, jaki musimy przez to spędzić szperając w menusach, kłóci się nieco z założeniem oszczędności cennych sekund. Player Lock może być łączony z Quick Counts, sprawiając, że zawody rozegramy w ciągu zaledwie kilku minut. Niewątpliwie obie te nowinki bywają przydatne, zwłaszcza w trybie Sezonu, gdzie spotkań jest najwięcej, ale minusem jest fakt, iż tracimy kontrolę nad przebiegiem gry. Cóż, nie można mieć wszystkiego.

Jeśli oczekujecie od MLB 14: The Show istotnych zmian w gameplayu, to niestety się rozczarujecie - do czynienia mamy tutaj jedynie z kosmetyką (nowe animacje zawodników, dynamiczna kamera śledząca lot piłki od momentu uderzenia). Czy jest to powód do narzekań? Chyba nie. To pożegnanie z obecną generacją konsol, która już w zeszłym roku wydawała się hamować swoimi możliwościami twórców. Prawdziwej rewolucji powinniśmy raczej oczekiwać od wersji na PlayStation 4, gdzie dowiemy się, w jakim kierunku seria zamierza teraz podążyć (premiera w maju). Rozgrywka wciąż sprawia mnóstwo frajdy, niezależnie od tego, czy mowa o grze zapolowymi, bazowymi, miotaczem czy pałkarzem. To zróżnicowanie wynikające z wykonywanych na poszczególnych pozycjach zadań jest kwintesencją tego sportu. Zmiany nie dotknęły również oprawy wizualnej, ale jak już wspominałem wcześniej, z PS3 zwyczajnie nie da się chyba wycisnąć więcej. Modele graczy, ich animacje, stadiony - wszystko to wygląda tak, jak rok temu, czyli bardzo dobrze.

Jak w każdej grze sportowej, także i tutaj ważną role odgrywa mnogość dostępnych trybów rozgrywki. Znajdziemy dobrze znane starym wyjadaczom tryby Franchise - w którym możemy rozegrać cały lub częściowy sezon MLB, sterując dowolnie wybraną ilością zespołów - czy też Road to the Show, gdzie tworzymy własnego zawodnika i pniemy się nim po szczeblach kariery. Nie zabrakło także Wyzwań Społeczności, Home Run Derby, zwykłych meczów towarzyskich, no i oczywiście trybu sieciowego. Ten ostatni boryka się jednak z problemami w postaci stabilności - doświadczymy nie tylko irytujących opóźnień, ale też dość często zrywanego połączenia. Deweloper już ponoć nad tym pracuje, więc wypada mieć nadzieję, że te niedogodności zostaną szybko wyeliminowane. Póki co multiplayer jest niegrywalny.

MLB 14: The Show to najlepszy tytuł traktujący o baseballu, jaki można obecnie znaleźć na rynku, aczkolwiek wypada podkreślić, że nie posiada on w zasadzie poważniejszej konkurencji. Fani serii poczują się tutaj jak w domu, natomiast zieloni w temacie z drobną pomocą gry również powinni się odnaleźć. Nowe opcje przyspieszające rozgrywkę, Quick Counts i Player Lock, są ciekawymi i przede wszystkim udanymi pomysłami, natomiast wiele możliwych konfiguracji ustawień powinno zadowolić nawet największych baseballowych malkontentów. Mimo wszystko produkcja studia Sony San Diego nie jest pozbawiona wad - kłopoty z multiplayerem i mała ilość nowinek w stosunku do poprzedniej odsłony cyklu to największe zarzuty, z jakimi „czternastka” musi się zmierzyć. 

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry MLB 14: The Show

Atuty

  • Zróżnicowana mechanika gry, zależna od poszczególnych pozycji na boisku
  • Duża ilość opcji pozwalająca dostosować rozgrywkę do potrzeb
  • Tryb dla osób zaczynających przygodę z baseballem
  • Quick Counts i Player Lock

Wady

  • Niestabilny multiplayer
  • Mała ilość nowinek

Najlepsza seria gier baseballowych żegna się z PlayStation 3 i robi to w dobrym stylu. Quick Counts i Player Lock to fajne rozwiązania, ale i tak przydałoby się trochę więcej świeżości. Szkoda, że zawiódł tryb sieciowy.

Michał Madanowicz Strona autora
cropper