Recenzja: Killzone HD (PS3/PSN)

Recenzja: Killzone HD (PS3/PSN)

Paweł Musiolik | 01.11.2012, 13:00

Nic nie wzbudza tylu emocji co reedycje gier z poprzedniej generacji w HD. Nie ukrywajmy, jest to najłatwiejszy sposób na zarobek dla wielu firm, które podążyły drogą przetartą przez Sony i pierwszą kolekcję God of War HD, która sprzedała się znakomicie. Ludzie przywiązują się do marek, do pewnych gier i chętnie wspominają to co było kiedyś. Tak, jesteśmy kawałkami sentymentalnych drani stawiających stare gry nad nowe.

Często słusznie, bo takie kolekcje jak Shadow of the Colossus czy MGS udowadniają, że zachwyty „z kiedyś” są tyle warte co zachwyty teraz. Jednak nie każda stara gra nadaje się do odnowienia w HD, nie każdy gatunek do tego pasuje, a FPS-y są właśnie jednym z nich. Grając w Killzone HD czułem raczkującą mechanikę konsolowych FPS-ów z poprzedniej generacji. A to jednak boli w dobie wszechobecnego Call of Duty czy Medal of Honor.

Dalsza część tekstu pod wideo

Niestety dla produkcji Guerrilla Games, miałem szczęście grać w reedycję pierwszej odsłony Killzone'a w trakcie ogrywania najnowszego Medala. Broń boże nie mam zamiaru jakkolwiek porównywać tych dwóch gier, ale widać po nich jaki postęp zrobiły FPSy. Bieganie Templarem gdy zestawione jest z Preacherem wypada... drętwo i sztywnie. Nie zrozumcie mnie jednak źle, to nie Killzone jest słaby, to skok jakościowy w tej generacji jaki zaliczył ten gatunek. Pierwotnie początki konfliktu ISA z Helghanem znanego nam z PS3 nazywane były Halo killerem, oczywiście patrząc wstecz – poległy, bo Killzone to dobra gra, ale widać w niej brak budżetu, brak szlifów i dopieszczenia, ale od groma ambicji i chęci, które bardzo dużo dają temu tytułowi.

Najważniejszymi zmianami, które zaimplementowało holenderskie studio to drobna modyfikacja w sterowaniu by dostosować go pod aktualnie panujące trendy, podniesienie rozdzielczości do HD, dodane trofea i przede wszystkim zlikwidowanie spadków animacji na które cierpiała wersja wydana na PlayStation 2.

Pod względem technicznym zaliczyłbym tą reedycję do absolutnego topu wszystkich wydań i kolekcji HD. Widać tutaj rękę nadzoru Sony i kunszt Guerrilla, porównywać do takich abominacji jak Silent Hill HD Collection nawet nie ma sensu, gdyż „Partyzanci” odnaleźli pliki źródłowe i na ich bazie tworzono na nowo kolekcję HD. Ale niestety, idealne odnowienie gry nie pomogło zamaskować jednej sprawy, która od samego początku rzuca się w oczy. Gra się zestarzała, mechanika się zestarzała i raz, że gra ma wysoki próg wejścia z tego powodu, dwa – bardzo długo zajmie nam przyzwyczajenie się do sztywnego i topornego sterowania. Widać także, że Killzone nie było tytułem z gigantycznym budżetem. Słabe efekty dźwiękowe, parę okrzyków Helghastów powtarzających się na krzyż, średnia animacja i czasami kulejące SI, które nie zauważa nas nawet gdy stoimy naprzeciw wroga w odległości 10 metrów. Irytujące mogą być także wszędobylskie pop-upy, które dosłownie atakują nasze oczy w każdym możliwym momencie. Broni też nie czuć tak jakbyśmy chcieli. Niezależnie czy strzelamy z karabinka czy z wyrzutni rakiet, nasza postać bez większego wysiłki targa z sobą osprzęt. No i samo strzelanie w którym naboje sobie lecą gdzie im się podoba nawet po przymierzeniu i w większości czasu walimy jak popadnie.

Ale czy to czyni Killzone'a HD słabą grą? Nie! Mimo powyższych rzeczy, które lekko psują odbiór gry, to ponad 8 godzin, które spędzimy w kampanii na normalnym poziomie trudności naszpikowane jest różnorodnymi widokami, ciekawie poprowadzonym scenariuszem w którym wrzucono parę fajnych motywów o których nie chciałbym mówić, by nie psuć zabawy. Oczywiście widać, że technologia jest stara i scenki są rozpikselowane, a ruchy postaci mogą bawić, ale zaryzykuję śmiało twierdzenie, że pod względem fabularnym, Killzone jest najlepszą odsłoną serii. Zdecydowanym plusem jest fakt, że w grze mamy dostępnych czterech bohaterów – Jana Templara, Rico Velasqueza, Shadow Luger i Gregory'ego Hakha i każdym z nich możemy przechodzić kampanię, co może nam wydłużyć czas przechodzenia gry aż do ponad 20-tu godzin. Rzadko spotykana dzisiaj możliwość. Dodatkowo oddano nam możliwość zagrania pseudo multiplayera z botami, zarówno samemu jak i z drugim graczem na jednej konsoli. Niestety – sieciowej gry zabrakło.

Najgorsze w tej całej reedycji jest właśnie to, że mechanika FPS-ów z PS2 mocno się zestarzała i jeśli ktoś liczy na łatwą i przyjemną przeprawę to się zawiedzie. Jednak jeśli zaciśnie się zęby i cofnie się w czasie do mechaniki z poprzedniej generacji, to przeżyje dosyć przyjemne godziny, pozna postać Jana Templara i Rico, którzy później pojawiają się w kolejnych odsłonach gry. Także jeśli ktoś chce znać coś więcej z uniwersum, to także wypada sprawdzić ten tytuł. Najwyższy poziom trudności oczywiście daje mocno w kość i kląć będziemy częściej niż Rico, ale satysfakcję poczujemy ogromną. Dlatego Killzone'a HD mogę polecić, ale z ówczesnym uprzedzeniem – przygotujcie się na małe „retro”, wtedy unikniecie zawodu. Bo ścieżka dźwiękowa jest równie fantastyczna jak w kolejnych odsłonach, a Helghastów i tak nikt nie lubi, prawda?

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Killzone HD

Atuty

  • Ciekawa historia
  • Dobra ścieżka dźwiękowa
  • Czas potrzebny na ukończenie gry
  • 4 grywalne postaci
  • Opcja dodatkowego trybu dla dwóch graczy
  • Poprawiony framerate

Wady

  • Czuć starą mechanikę
  • Słabe efekty dźwiękowe
  • Rozpikselowane przerywniki filmowe
  • Okropny pop-up
  • Średnia SI

Wreszcie fani Killzone'a, którzy nie mieli okazji zagrać w pierwszą część mogą nadrobić. Niestety, odświeżenie gry w HD nie naprawiło bolączek oryginału - słabą mechanikę strzelania i drętwotę sterowania.

Paweł Musiolik Strona autora
cropper