Recenzja gry: Deus Ex: Rozłam Ludzkości

Recenzja gry: Deus Ex: Rozłam Ludzkości

Roger Żochowski | 03.09.2016, 00:05

To miała być jedna z największych premier tego lata. Producenci Rozłamu Ludzkości nie zrewolucjonizowali gatunku, ulepszając jedynie formułę znaną z poprzedniej części. Czasami jednak taki bezpieczny wariant w zupełności wystarcza. 

Słowo "Cyberpunk" pojawiło w roku 1983 jako tytuł opowiadania Bruce'a Bethke, a nieco później zostało uznane jako nowy nurt w literaturze science-fiction oraz kinematografii. W grach to właśnie seria Deus Ex była prawdziwą mekką dla fanów dystopijnej wizji świata, którym rządzą korporacje. I nadal nią jest. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Minęły dwa lata od masakry, jaką nieświadomi swoich czynów ulepszeni urządzili ludziom niekorzystającym z wszczepów. Była to oczywiście z góry zaplanowana akcja mająca na celu wywołanie chaosu na świecie, nie wspominając już nawet o działających w cieniu iluminatach. Śmierć tysięcy osób odbiła swoje piętno na nastrojach panujących na naszym globie, a reżimowe media tylko podsycały nienawiść. Odrutowani zaczęli być traktowani jak zagrożenie, coś, co nie powinno istnieć. W wielu miastach na świecie doszło do protestów. Rosnący rasizm i uprzedzenia doprowadziły do tego, że ulepszeni zamknięci zostali w gettach, a społeczeństwo zaczęło nimi gardzić. Pojawiły się różne frakcje i ruchy religijne wzajemnie się zwalczające. Jakby tego było mało, nasiliły się ataki terrorystyczne, które przypisuje się odrutowanym. Firmy takie jak Sarif Industries zajmujące się do tej pory produkcją wszczepów zostały zamknięte bądź przebranżowiły się, unikając bankructwa. A to tylko przyspieszyło rozwój czarnego rynku.  

Świat na krawędzi zagłady

Rozłam Ludzkości od samego początku dołuje ciężką atmosferą upadku cywilizacji, uprzedzeń i nierówności społecznych. Nie chcę Wam zdradzać, co działo się z Adamem Jensenem, głównym bohaterem, po słynnym incydencie i masakrze ludności, musicie jedynie wiedzieć, że obecnie pracuje dla Interpolu, rozpracowując grupy terrorystyczne. Wciąż potrafi być błyskotliwy, kipi sarkazmem i budzi szacunek swoim charakterystycznym, zachrypniętym głosem, ale da się odczuć, że tragiczne wydarzenia zmieniły nieco jego postrzeganie świata. Większość czasu spędzimy w Pradze, która stała się domem dla wielu ulepszonych. Władze nie są jednak temu przychylne, co widać niemalże na każdym kroku. Jensen, choć może machać legitymacją służbową, jest tak jak inni odrutowani legitymowany przez policję patrolującą ulice stolicy Czech. W metrze, dzięki któremu możemy dotrzeć do poszczególnych dzielnic Pragi, są wagony dla naturalnych ludzi oraz tych udoskonalonych. Spróbujcie pomylić wagony, a zobaczycie ludzi patrzących na Jensena z wyrazem twarzy typowego Sebka szykującego się do ustawki z podobnymi mu Sebkami. Tutaj przynajmniej jest jednak policja. Prawdziwy szok przeżyjecie trafiając do Golem City na obrzeżach Pragi (wzorowanym na przestępczym osiedlu, które funkcjonowało w Hong Kongu do 1993 roku), gdzie nie obowiązują żadne zasady. Przybytek reklamowany jako bezpieczne schronienie dla ulepszonych jest tak naprawdę więzieniem, w którym zsyłani „klekoci”, jak mówi się pogardliwie na osoby z wszczepami, są bici i pozbawiani resztek godności. 

Te obrazy naprawdę poruszają. I choć scenariusz jest dość przewidywalny, to wybory moralne, przed jakimi staje Jensen, są cholernie trudne. Duża w tym zasługa tego, że funkcjonując jako podwójny agent, nie wiemy, która strona jest dobra, a która zła. Każda ma coś na sumieniu, a pamiętając wydarzenia z poprzedniej części, najlepiej jest ufać tylko sobie. Postacie drugo i trzecioplanowe nie są stereotypowe w swoim postępowaniu, dlatego ciężko jest decydować o ich losie. Nie raz wybieramy po prostu tak jak w Wiedźminie - mniejsze zło. Autorzy gry ponownie wykreowali wiarygodną i niesamowicie angażującą wizję chylącego się ku upadkowi świata. A my chłoniemy go jak gąbka wodę. O ile oczywiście jesteśmy zaznajomieni z poprzednią odsłoną, bo bez tego trudno jest przebić się przez mur terminów, organizacji i powracających postaci, którymi gra atakuje nas od pierwszych minut. Nawet ja, znając dobrze wydarzenia z pierwowzoru, czułem się lekko zagubiony, śledząc chaotyczny wstęp. 

Przeżyj to jeszcze raz

Zanim trafimy na ulice Pragi, gra zabiera nas na krótką misję do futurystycznego Dubaju. Możemy tu obwąchać mechanikę gry, biorąc udział w swoistym tutorialu. Już na pierwszy rzut oka widać, że deweloperzy usprawnili płynne przemieszczanie się pomiędzy osłonami dając nam więcej swobody, kiedy to perspektywa zmienia się na trzecioosobową. Dzięki temu eliminowanie nieświadomych wrogów po cichaczu sprawia jeszcze większą frajdę. Jest nieco ciężej niż w poprzedniej odsłonie, ale im większe wyzwanie, tym większa satysfakcja. Szkoda tylko, że takedowny obalające rywali nie są bardziej urozmaicone, bo czasami oglądamy tę samą animację po kilka razy z rzędu. Oczywiście nadal arcyważne jest odpowiednie zarządzanie energią, która pozwala nam odpalać różne wszczepy. Nie będę zdradzał jak autorzy gry wytłumaczyli reset niektórych umiejętności, musicie jednak wiedzieć, że tym razem Jensen ma ich znacznie więcej. Możemy choćby hackować różne urządzenia na odległość, uruchomić system Tytan uodparniający nas na obrażenia fizyczne, a nawet strzelać ze specjalnego działka zamontowanego na ramieniu. Nowe funkcje mają jednak swoją cenę. Jeśli włączymy ich za dużo, system może się przegrzać i zacząć szwankować, więc do czasu zdobycia sprzętu znoszącego te ograniczenia, trzeba wszczepami zarządzać z głową. Warto dodać, że punkty Praxis, za pomocą których kupujemy nowe ulepszenia, zdobywa się teraz szybciej. Prawdziwi hardkorowcy mogą też ukończyć grę bez zakupu jakichkolwiek ulepszeń, co jednak będzie karkołomnym zadaniem.  

Dostępne bronie możemy w locie ulepszać, montując celownik laserowy, większy magazynek czy z pomocą różnych części poprawić siłę obrażeń tudzież szybkostrzelność. Trzeba jednak przy tym pamiętać, że miejsce w ekwipunku mamy ograniczone. W grze pojawił się też prosty system craftingu. Dzięki znalezionym komponentom możemy w menu tworzyć różnego rodzaju przedmioty i urządzenia. To jeszcze bardziej zachęca do zaglądania w każdy kąt. Deus Ex znany jest też z tego, że to gracz decyduje czy chce wykonać misję po cichu, co zawsze daje więcej punktów doświadczenia, czy zrobić to w stylu "z buta wjeżdżam". I tutaj nic się nie zmieniło. Wrogowie mają dwukolorowy pasek określający ich zaniepokojenie. Jeśli się ujawnimy, rozpoczyna się rozpierducha.

Wymiany ognia są bardziej emocjonujące niż w poprzedniej odsłonie, wrogowie lepiej ustawiają się na polu walki, ale w dalszym ciągu potrafią się dziwnie zachowywać. Gdy przeciwników jest kilku, SI zaczyna nieco szwankować, zwłaszcza wtedy, gdy dwóch wrogów chce schować się za tą samą osłoną. Dlatego osobiście preferuję styl ninja i przechodzenie misji w ukryciu, co ponownie nasuwa skojarzenia z pierwszą odsłoną Metal Gear Solid. Chowanie ciał, przesuwanie elementów otoczenia, hakowanie urządzeń (powraca ulepszona minigierka), rzucanie granatów EMP (tym razem działających tylko czasowo), przejmowanie kontroli nad działkami, przemykanie szybami wentylacyjnymi, odnajdywanie haseł w komputerach - to wciąż daje masę frajdy. Zwłaszcza, że praktycznie każdą misję możemy wykonać na kilka sposobów, wliczając w to opcjonalne cele. Zgodnie z obietnicami twórców całą grę możemy ukończyć bez zabijania choćby jednej osoby. Wszystko dlatego, że nie ma już przeciwników pełniących rolę bossów. No może poza ostatnim wrogiem w grze, którego jednak możemy odwieść od walki.

Piękna i pusta Praga

O świecie gry ciężko napisać "otwarty", jednak Praga podzielona na dzielnice jest wystarczająco duża, byśmy mogli odpocząć od głównych misji i cieszyć się z eksploracji. Możemy włamywać się do wielu prywatnych mieszkań, zwiedzać górne kondygnacje miasta, uruchamiać specjalne dźwigi zabierające nas do nowych miejscówek, odnajdywać palmtopy z przydatnymi informacjami poszerzającymi wiedzę o uniwersum, czytać prywatną korespondencję czy przemykać rozbudowaną siecią kanałów. Możemy też wrócić do swojego mieszkania, poczytać maile, obejrzeć wiadomości, zadzwonić do "przyjaciół" (hi David), wziąć prysznic, czy schować w domowych skrytkach niepotrzebny sprzęt. Zadań pobocznych nie ma wprawdzie wielu, ale są na tyle rozbudowane i wciągające, że przebijają czasami misje pchające fabułę do przodu. Próba odnalezienia seryjnego zabójcy, współpraca z okoliczną mafią, załatwianie lewych papierów ulepszonym szykowanym do deportacji. Tutaj zresztą kolejny raz zderzamy się z przygnębiającą wizją świata. [spoiler] Np. wtedy, gdy okazuje się, że możemy załatwić dokumenty tylko jednej osobie, skazując drugą na banicję. W tej sytuacji jesteśmy katem. Decydujemy, kto ma prawo do godnego życia, a kto trafi do getta.[/spoiler] Takich wyborów jest w grze znacznie więcej. Szkoda tylko, że niektóre dialogi są czasami nudne, ale po trzecim Wiedźminie nic już nie będzie takie samo. Pomijam oczywiście wykorzystanie usprawnionego systemu C.A.S.I.E., który bada reakcje rozmówcy i sugeruje, jak powinniśmy poprowadzić rozmowę, by wpłynąć na delikwenta. Tutaj zabawa jest wciąż przednia i tylko szkoda, że korzystamy z niego tak rzadko.

Praga skąpana w jesiennych kolorach wygląda zjawiskowo. Nowe technologie, kolorowe telebimy i artystyczne ekspozycje mieszają się z zabytkową architekturą oraz brudnymi zaułkami, w których nie brakuje obrażających druciarzy malowideł. Klimatu dodają kwestie rzucane przez przechodniów w języku czeskim. Wszędzie widać patrole policji oraz towarzyszące im drony. W zamkniętych pomieszczenia i budynkach, jak choćby zrujnowanej bibliotece czy luksusowym apartamentowcu, zachwyca dbałość o najmniejsze szczegóły. Gdy raz wpadłem do mieszkania pewnego fanatyka religijnego byłem oszołomiony tym jak klimatycznie zaprojektowano jego przybytek. O ile jednak w zamkniętych pomieszczeniach Deus Ex prezentuje się momentami fenomenalnie, tak otwarte tereny są stanowczo zbyt puste. Przydałoby się większe zaludnienie obszaru, bo czasami mamy wrażenie, że na ulicach jest więcej stróżów prawa niż zwykłych obywateli. Może był to celowy zabieg, gdyż przy próbie szybkiego przemieszczania się po mieście gra potrafi brzydko zwolnić. Nie zachwyca też wygląd NPCów, którzy w trakcie dialogów stoją sztywno jak kołki, strasząc mimiką twarzy na miarę Pinokia. Praga z jednej strony jest więc pięknie zaprojektowana, z drugiej widać, że programiści nie nadążyli za tą wizją. Oczywiście gra poniżej pewnego poziomu nie schodzi, ale nie jest to szczyt możliwości obecnych konsol. 

Ciekawostką jest fakt, że w Rozłamie Ludzkości ukryto grę w grze. Mowa o Wyłomie, gdzie wcielamy się w bezimiennego hakera, który pokonuje kolejne poziomy wirtualnej rzeczywistości, zdobywając tajne informacje skrywane przez korporacje. Połączenie mechaniki Deus Exa z łamigłówkami, pokonywanie kolejnych pokręconych poziomów, zdobywanie nowego oprogramowania i rozwijanie postaci sprawdza się w praniu na tyle dobrze, że mogłoby funkcjonować jako samodzielna gra sprzedawana cyfrowo. Zwłaszcza, że nasze wyniki możemy porównywać z innymi graczami. 

To już koniec? 

Kontynuacja Buntu Ludzkości to przemyślana produkcja, która nie odkrywa na nowo Ameryki i bazuje na rozwiązaniach znanych z poprzedniej części. Masa powracających postaci i terminów sprawia, że bez znajomości pierwowzoru ciężko się odnaleźć. I nie pomaga w tym fakt, że zaczynając grę, możemy obejrzeć filmowe streszczenie najważniejszych wydarzeń. Należy też docenić polską wersję językową - zdarzyły się wprawdzie drobne literówki, ale ogrom pracy, jaki został włożony w przetłumaczenie i umiejętne przełożenie na nasz tony tekstu, jest godzien podziwu. Największym zawodem jest fakt, że główna kampania urywa się nagle, zostawiając nas w ręką z nocniku po jakiś 23 godzinach gry (wliczając w to misje poboczne). Wprawdzie po napisach końcowych widzimy, że ciąg dalszy nastąpi, ale jeśli autorzy gry celowo wycięli część misji, aby upchać je teraz w sezonowej przepustce, to będzie to straszne świństwo. Z tego też względu poprzednią część stawiam nieco wyżej od Rozłamu, choć tytuł polecam oczywiście wszystkim maniakom cyberpunku szukającym w grach wyzwania.  

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Deus Ex: Rozłam Ludzkości

Atuty

  • Świetnie wykreowana wizja świata
  • Trudne wybory moralne
  • Klimatyczne miejscówki
  • Nowe możliwości Jensena
  • System subquestów i opcjonalnych zadań
  • Wymagający poziom trudności

Wady

  • Zwolnienia animacji i pustki na ulicach
  • Dość chaotyczny początek
  • Niektóre dialogi
  • Urwana historia
  • Twarze NPCów

Jeśli podobał Ci się Bunt Ludzkości, to i Rozłam łykniesz jak pelikan, bawiąc się przednio. Tytuł nie jest tak świeży jak poprzednia część, ale dołujący klimat połączony z wymagającą rozgrywką spodoba się każdemu fanowi cyberpunku.
Graliśmy na: PS4

Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper